Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 58 of 166

Fatalnie. Czarny scenariusz się ziścił. Widzew nie utrzymał prowadzenia. Stracił bramki w doliczonym czasie oraz dogrywce i odpadł z Pucharu Polski

Frajerstwo łodzian w doliczonym czasie gry ćwierćfinału Pucharu Polski jest trudne do wybaczenia i zostało ukarane dogrywką, porażką i odpadnięciem z Pucharu Polski! Wszyscy noszeni i noszący drużynę po sukcesie z Górnikiem na rękach zostali sprowadzeni na ziemię. Do powtarzalności w dobrej i skutecznej grze łodzian oj jest ciągle daleko.

Zwycięskiego składu się nie zmienia. Trener Myśliwiec posłał do pucharowego boju w Krakowie tę samą jedenastkę, która rozpoczęła dobry, wygrany mecz z Górnikiem.

Mecz energetycznie zaczęli gospodarze. Mieli bramkowe szanse. Sobczak, choć pilnowany, uprzedził Ibizę. Strzelił, a piłka po poprzeczce wyszła na aut. W odpowiedzi pokazali się kibice łodzian… prezentując ładną pucharową sektorówkę: płynie Łódź na Narodowy.

To nie natchnęło gości do uważniejszej gry w defensywie. Mieli szczęście, gdy minimalnie pomylił się Bregu. Kilka minut później ten sam piłkarz trafił w poprzeczkę! Widzew nie był w stanie przesunąć ciężaru gry pod bramkę rywali i stworzyć choćby minimalne zagrożenie. Proste straty łodzian, niepotrzebne dryblingi w środku pola, narażały ich na groźnie kontry.

Wreszcie w 35 min coś się udało. Po dobrym podaniu Alvareza, Nunes strzelił zbyt słabo, żeby liczyć na bramkowy łup. Więcej z gry nadal mieli gospodarze i łodzian udaną interwencją musiał ratować Gikiewicz.

Drugą połowę bramkową okazją otworzył Widzew, niestety Sanchez, po dobrej centrze Klimka, z pięciu metrów główkował w bramkarza. Najlepsza sytuacja łodzian po ponad 50 minutach gry!

W pierwszej swojej akcji po wejściu na boisku gola zdobył Rondić, ale po analizie VAR nie został on uznany (spalony). Za to arbitrzy przy monitorze wcześniej dostrzegli zagranie faul Urygi na Nunesie w polu karnym i podyktowali jedenastkę dla łodzian. Pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał ją Pawłowski.

Wisła rzuciła się od odrabiania strat, czego nie potrafił wykorzystać Widzew, skutecznie kontrując. Arbiter w sumie doliczył 17 minut, więc mimo długich przerw, grano i grano. Widzew się cofał, cofał, grał chaotycznie i niedokładnie, więc stracił gola po mierzonym strzale Rodado.

Wygląda na to, że VAR potrafi być po… nic. Na kolejnych powtórkach widać czarno na białym, że Łasicki popycha Żyrę i utrudnia mu interwencję przy strzale Rodado. Arbiter główny stwierdził jednak inaczej, gol został uznany. Coś niesamowitego!

W dogrywce doszło do wyjątkowej sytuacji. Uryga podawał w polu bramkowym piłkę do golkipera, przejął ją Rondić i zdobył gola, ale… Napastnik za szybko wbiegł w pole karne i bramka nie została uznana. Za to akcja Wisły tuż przed końcem dogrywki okazała się skuteczna, przyniosła gola, zwycięstwo i awans krakowian! Czarna łódzka rozpacz.

Mecz obserwowało ponad 27 500 widzów, w tym fani Widzewa!

Puchar Polski – ćwierćfinał

Wisła Kraków – Widzew2:1 (0:0)– po dogrywce

0:1 – Pawłowski (81, karny), 1:1 – Rodado(90+19), 2:1- Sobczak (119)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński (46, Kastrati), Żyro, Ibiza (31, Szota), Silva – Alvarez, Kun (90+8, Diliberto), Klimek (90+8, Cybulski) – Nunes, Sanchez (63, Rondić), Pawłowski

Obce boiska niczym ligowa zmora. Jedenasty mecz i jedenastka porażka ŁKS, choć łodzianie strzelali…trzy bramki, niestety nieuznane!

W jedenastym ligowym meczu na obcym boisku ŁKS doznał jedenastej porażki. Po prostu wstyd. Wydarzeniem spotkania była beznadziejna gra defensywy łodzian do przerwy i pięć… nieuznanych goli, w tym trzy dla ŁKS.

Bez napastnika – Tejana i mającego uchodzić za jokera w talii – Hotiego zagrał ŁKS zaległy ligowy mecz w Mielcu ze Stalą. Za Tejana wszedł na boisko Jurić i to była jedyna zmiana w podstawowym składzie w porównaniu ze spotkaniem z Pogonią (2:4).

ŁKS zaczął odważnie, jak w Szczecinie. I co z tego, skoro szybko stracił gola (8 minuta). Na szczęście VAR sprzyjał łodzianom. Sędziowie uznali, że wcześniej był spalony. Uff! Inna sprawa, że defensywa ŁKS przypominała pijane dzieci we mgle. W kolejnej groźnej akcji niepewnych defensorów znakomitą interwencją wyręczył Bobek. W kolejnej sytuacji taka akcja bramkarza nie pomogła. Padł gol, ale znów z pozycji spalonej.

Ile można mnożyć prostych błędów, tworzyć, z braku umiejętnośc,i zapalnych sytuacji? Kolejny koszmarny błąd w polu karnym – dwóch niepilnowanych rywali, no po prostu coś nieprawdopodobnego, przyniósł prawidłowo zdobytą bramkę. Tak, jak ŁKS nie grają w defensywie juniorzy! A kto się wpisał na listę strzelców? Oczywiście Szkurin (11 gol). Goli mogło być więcej, bo ŁKS popełniał błąd za błędem, ale sprzyjało mu szczęście.

Tymczasem cała futbolowa odwaga ŁKS w pierwszej połowie skończyła się na jednym słabym, niecelnym strzale Mokrzyckiego. Płakać czy może jednak się śmiać?!

Błędy, błędy i dramatyczne, choć skuteczne interwencje w defensywie łodzian – tak się zaczęła druga połowa. Z upływem minut ŁKS przesunął grę na połowę rywali. Zamieszanie w polu karnym gospodarzy skończyło się pewną interwencją Esselinka, zanim dopadł do piłki były gracz Stali – Flis.

W kolejnej akcji obrońca zdobył gola, ale arbiter Krasny uznał, że wcześniej było zagranie faul na Matrasie. Czy miał rację? Mówiąc szczerze, śmiem wątpić. Było tu więcej aktorstwa niż faulu. ŁKS został skrzywdzony! No cóż nie wszyscy sędziowie w polskiej lidze są Marciniakami.

W kolejnej sytuacji po rzucie rożnym atakowany Getinger nie upilnował Balicia i ŁKS doprowadził do wyrównania. Sytuację analizował VAR i gola nie uznał! Na dodatek Balić ujrzał żółtą kartkę za niebezpieczne zagranie.

ŁKS się nie zniechęcał. Po główce Mammadova świetnie interweniował Kochalski. Po centrze Ramireza do siatki piłkę posłał Mokrzycki. Coś niesamowitego. Sędzia odgwizdał (tym razem słusznie) spalonego! Przez ostatnie sześć minut goście grali z przewagą jednego zawodnika. Para w gwizdek. ŁKS musiał się znów obejść ligowym smakiem.

Stal Mielec – ŁKS 1:0 (1:0)

1:0 – Szkurin (27)

ŁKS: Bobek – Szeliga (70, Młynarczyk), Mammadov, Flis, Durmisi – Mokrzycki, Ceijas (61, Letniowski)- Pirulo (46, Dankowski), Ramirez, Balić (90, Głowacki)- Jurić (46, Janczukowicz)

Były beniaminkiem, a zalazły za skórę faworytkom. Trzecie miejsce KS Hokej Start Brzeziny w Klubowym Pucharze Europy to kolejny sportowy sukces drużyny!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Drużyna KS Hokej Start Brzeziny zajęła trzecie miejsce w turnieju rozgrywanym w Skierniewicach Eurohockey Indoor Club Trophy Women 2024. Turniej wygrały Holenderki – Pinokle, które brzezinianki pokonały 4:3, drugie Litwinki – Siauliai Ginstrekte-Akademija, z którymi podopieczne Małgorzaty Polewczak po zaciętej i dramatycznej walce przegrały 2:3. W turnieju wzięło udział osiem drużyn. Brzezinianki utrzymały się na tym poziomie klubowych zmagań. Warto dodać, że były ich beniaminkiem. Diana Voronovichzdobyła w turnieju 10 bramek. Monika Polewczak została wybrana najlepszą zawodniczką Klubowego Pucharu Europy.

– Jest satysfakcja, ale też spory niedosyt – mówi trenerka Małgorzata Polewczak. – Gdyby było lepsze sędziowanie i arbitrzy nie popełniali prostych błędów na naszą niekorzyść, to kto wie, co by się stało… Cóż, nie ma co gdybać. Trzeba się cieszyć, bo pokazałyśmy dobry hokej, przegrałyśmy tylko jeden mecz i to po jakiej walce, a pokonałyśmy m.in. Holenderki, drużynę z topowego kraju hokeja na trawie. Cieszy wyróżnienie dla Moniki, ja bym jeszcze przyznałaAni Gabarze miano najlepszej bramkarki, bo po prostu spisywała się znakomicie.

Jestem pełna podziwu i uznania. Dziewczyny, a zwłaszcza kadrowiczki, nagrały się tej zimy wyjątkowo dużo. Dodajmy od razu z sukcesami. Teraz czas na odpoczynek. Zespół przez dwa tygodnie ma dać sobie wolne od… sportu. 10 marca zaczynamy przygotowania do rundy wiosennej zmagań na trawie. Po jesieni jesteśmy liderkami i oczywiście mierzymy w o obronę tytułu mistrzyń Polski! Z takimi zawodniczkami, jak moje, można sportowe góry przenosić.

Barw KS Hokej Start Brzeziny w turnieju broniły: Anna Gabara, Justyna Ferdzyn, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich. Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Sukces w derbach daje sportowy power. Teraz Widzew rodzące się zaufanie kibiców musi potwierdzić w pucharowym starciu z Wisłą w Krakowie

No, no dawno tak dobrze nie było. Dwa zwycięstwa w dwóch prestiżowych meczach – derbach z ŁKS i inną legendą polskiej piłki – Górnikiem Zabrze. A wydawało się, po łatwo przegranym spotkaniu z Jagą, że Widzew skazany jest na ligową przeciętność.

Nie po raz pierwszy i nie ostatni okazało się, że wygrane derby dają taki sportowy power, że po prostu żyć się chce, chce się grać lepiej i skuteczniej.

Widzew, gdy uwierzył, że może, pokazał na co go aktualnie stać i pokazał… składne granie bez kompleksów przez gros meczu, konstruowanie składnych akcji i zdobywanie bramek, odrodzenie się po chwilowej boiskowej zapaści i stracie bramki zapewnienie (swoim wiernym) kibicom moc pozytywnych emocji.

Uwolniony od boiskowych schematów Bartłomiej Pawłowski walczył (skutecznie) jak za dawnych lat, był wszędzie tam, gdzie go potrzebował zespół, dawał impuls do pozytywnego myślenia i grania. W pojedynku Lukas Podolski – Rafał Gikiewicz wielki plus na swoim koncie zapisał kapitalną interwencją bramkarz łodzian. W drugim kolejnym starciu pokazał się dobrze czytający grę, skuteczny w destrukcji, a także w tworzeniu przestrzeni do ofensywnego grania Dominik Kun. Trener Daniel Myśliwiec będzie miał dylemat: Dominik czy Marek Hanousek, a może warto postawić na obu. Asem w rękawie może się okazać Noah Diliberto, który nie bois się wziąć odpowiedzialności na siebie, a przy okazji strzelić pięknego gola.

Jest solidna podstawa do tworzenia sportowej jakości, która wykluczy nagłe chwile załamania, słabości i bylejakość czyli sprawi, że Widzew nie będzie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, a wręcz przeciwnie będzie robił kolejne kroki do przodu.

Potwierdzeniem tego pozytywnego myślenia może, ba powinien być środowy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Czy przeciwko łodzianom zagra nowy napastnik 30-letni Billel Omrani? Transmisja pucharowego spotkania o godz. 20.30 w Polsacie Sport.

ŁKS. W piłkę nie gra się tylko przez 60 minut, na dodatek wszystko, czyli dobre rezultaty, zaczyna się od skutecznej obrony!

Walczy Michał Mokrzycki Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Gdyby zakompleksionym porażkami drużynom ekstraklasy (a do takich na pierwszym miejscu jest ŁKS) dawano medale, to łodzianie sobie na nie zasłużyli po ostatnim spotkaniu w Szczecinie.

Po fatalnym początku, gdy mogli stracić gola w 30 sekundzie, nabrali wigoru, atakowali śmiało i z polotem. Sęk w tym, że piłkę nożną nie gra się przez 60 minut tylko przynajmniej pół godziny dłużej.

A ostatni fragment spotkania to po prostu futbolowa makabra szczególnie w defensywie. Gdy Pogoń przyspieszyła, a jej piłkarze zaczęli wygrywać pojedynki jeden na jeden, wszystko się w grze obronnej łodzian posypało. Gra defensywna była jesienią największą bolączką łodzian i niestety po zmianach kadrowych, zagranicznych przygotowaniach, nic się nie zmieniło.

Proste błędy na własnym przedpolu: złe ustawienie, krycie na radar, odpuszczenie szarżującego rywala, spóźnione reakcje skutkujące bolesnymi rykoszetami, spowodowało, że w Szczecinie łodzianie stracili cztery bramki.

Czy w zaległym, wyjazdowym ligowym meczu w Mielcu może być lepiej? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć, ale taka naznaczona klęską postawa zespołu w wyjazdowych spotkaniach przynosi jej po prostu wstyd.

Ta kompromitująca wyjazdowa seria: 10 spotkań – 10 porażek, musi się skończyć, jeśli ŁKS chce zrobić sportowy kroczek do przodu i zacząć budować drużynę na I ligę. Czy okazją będzie zaległy ligowy mecz ze Stalą w Mielcu w środę o godz. 18.30? Pożyjemy, zobaczymy.

Co się stało po raz pierwszy od 18 listopada 2023 roku? Widzew wreszcie wygrał, jak najbardziej zasłużenie, mecz na własnym boisku!

Widzew po raz ostatni wygrał na własnym boisku…18 listopada 2:1z Ruchem Chorzów. Potem doznał czterech porażek. I w końcu odwrócił złą kartę, 25 lutego 2024 roku, w dużej mierze dzięki bardzo dobrej grze w pierwszych 45 minutach. Bilans spotkań łodzian na własnym boisku w tym sezonie: 6 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek.

Łodzianie rozpoczęli mecz bez dwóch kontuzjowanych, ważnych graczy: Hanouska i Ciganiksa. Po raz pierwszy na ławce rezerwowych usiadł Krajcirik.

Inicjatywę od początku meczu mieli gospodarze. Pierwsza bramkowa akcja w 11 minucie. Po podaniu Pawłowskiego, strzał Klimka z ostrego kąta obronił Bielica. Po ponad 20 minutach kolejna łódzka okazja. Sanchez uprzedził Bielicę, posłał piłkę z linii pola karnego do bramki, ale wybił ją Ennali.

Do trzech razy sztuka. Klimkowi pomógł Nunes (dośrodkowanie), potem Sanchez oraz… rykoszet i młodzieżowiec posłał piłkę do siatki. W kolejnej akcji aktywny Klimek strzelił w poprzeczkę.

Widzew się nie zatrzymywał. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, Ibiza pewnym, mocnym strzałem posłał piłkę do siatki. Widzew grał, Górnik nie istniał na boisku. Do czasu. Zabrzanie obudzili się w 40 min. Po kontrze Podolski strzelił minimalnie obok dalszego słupka.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszej wpuszczonej przez Gikiewicza bramki. Niepilnowany w polu karnym Janicki po rzucie rożnym zdobył głową kontaktowego gola. Golkiper łodzian nie miał nic do powiedzenia. W rewanżu… Po kapitalnej akcji i błyskotliwym podaniu Pawłowskiego Alvarez, strzelając z 14 metrów, minimalnie się pomylił.

Emocji nie brakowało. Po główce Podolskiego z sześciu metrów znakomitą interwencją popisał się Gikiewicz, pierwszą, tak udaną, w łódzkim klubie. Potem dwa razy w pojedynku Bielica – Pawłowski górą był bramkarz gości. Łodzianie walczyli, atakowali, nie było dla nich straconych piłek, zdobyli gola, szkoda że ze spalonego. Drugą żółtą kartkę ujrzał Janicki i Górnik kończył mecz w dziesiątkę.

W doliczonym czasie goście (Kapralik) mieli jeszcze szansę na gola. Nie wykorzystali jej. Za to po indywidualnej akcji nowy gracz łodzian – Diliberto popisał się kapitalnym uderzeniem, ustalając wynik spotkania. Widzew wygrał jak najbardziej zasłużenie. To był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy mecz Widzewa w tym sezonie.

Widzew – Górnik Zabrze 3:1 (2:0)

1:0 – Klimek (30), 2:0 – Ibiza (34), 2:1 – Janicki (51, głową), 3:1 – Dilliberto (90+4)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (87, Diliberto), Alvarez – Nunes (87, Cybulski), Pawłowski, Klimek (66, Tkacz)- Sanchez (76, Rondić)

Przypowieści członka Akademii Szwedzkiej, która przyznaje Nobla. Dwunasta jest o… obrońcy, który nigdy nie podawał piłki do tyłu

W zalewie kryminałów, thrillerów i mniej lub bardziej rzewnych obyczajowych opowieści, to jak łyk, no może łyczek świeżego literackiego powietrza, coś innego, ciekawego, nieznanego, poruszającego.

Trzynaście krótkich przypowieści ważnego szwedzkiego (choć u nas raczej nieznanego) pisarza, członka noblowskiej Akademii Szwedzkiej, inspirujących się mitami, apokryfami, ale na wskroś oryginalnych, sprawiających, że po lekturze trzeba się zatrzymać, dać upust myślom i wyobraźni, poczekać chwilę na refleksję.

Z racji prowadzenia sportowego bloga moją uwagę przykuła opowieść dwunasta – piłkarska (autor wie, o czym pisze) o skutecznym obrońcy, który nigdy nie zagrywał piłki do tytułu. I co z tego wyniknęło, gdy raz musiał złamać tę zasadę…

Książka ukazała się w serii Cymelia – przybliżającej dzieła światowej literatury niesłusznie zapomniane. Mają się ukazać m.in. Dashiell Hammett Sokół maltański w tłumaczeniu Tomasza S. Gałązki czy Pierre Boulle Planeta małp w przekładzie Agaty Kozak.

Torgny Lidngren Legendy. Przekład Tomasz Feliks, wydawnictwo artrage.pl

Odważna gra, dwa gole ŁKS i… 10 wyjazdowa porażka. To kolejny, bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Trzeci trener ŁKS (Matysiak, a wcześniej Moskal i Stokowiec) w sezonie i efekt ten sam. Bez cienia sukcesu na wyjeździe. Odważna, otwarta, bez wątpienia lepsza (przez godzinę) niż ostatnio gra łodzian nic nie dała. ŁKS przegrał trzeci mecz wiosną, dziesiąty na wyjeździe (zero remisów, zero zwycięstw), piętnasty w sezonie. Czarna sportowa rozpacz i kolejny bardzo bolesny gwóźdź do ekstraklasowej trumny.

Łodzianie mogli ustanowić kolejny (niechlubny) rekord ekstraklasy. Tak szybko jeszcze chyba nikt w rozgrywkach gola nie stracił, ale stało się coś niesamowitego. W 30 sekundzie ŁKS powinien przegrywać 0:1, ale w futbolu cuda się zdarzają. Z metra do pustej bramki nie skierował piłki Kolouris… Poplątały mu się nogi!

W 11 min pudłem, mając przed sobą tylko bramkarza, (nie)popisał się (który już raz w tym sezonie) Pirulo. Takie sytuacja natychmiast się mszczą. I tak się stało, na dodatek w feralnej 13 minucie. Strzałem lewą nogą zza pola karnego w róg bramki popisał się Kurzawa i Pogoń objęła prowadzenie. Czy tą piłkę można było obronić?

ŁKS grał odważniej i lepiej niż w derbach. Akcje zaczepne mądrze organizował inteligentnymi podaniami… No kto? Zgadniecie Państwo? Napastnik Tejan. Nie tylko on. Stąd wzięło się kilka składnych ataków. Niestety, żadnych bramkowych konkretów z tego nie było, choć w pierwszej połowie łodzianie mieli pięć (tak, to nie przekłamanie) sytuacji do zdobycia gola. Mecz był otwarty, Pogoń też mogła powiększyć przewagę, ale tego nie zrobiła.

Druga połowa zaczęła się od dwóch ataków ŁKS (rozpoczętych po beznadziejnym wybiciu piłki przez bramkarza gospodarzy) i gola. Ramirez zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania. Przypomniał sobie czasy, gdy decydował o grze i wyniku łódzkiej drużyny. Wszystko stało się po dośrodkowaniu w pole karne… Tejana.

Niestety, w odpowiedzi trzech piłkarzy ŁKS (głównie Pirulo) odpuściło zatrzymanie Gorgona. Biernie asystowało przy jego akcji. Efektem był celny i skuteczny strzał zza pola karnego, dający prowadzenie gospodarzom. Potem pokazał się Grosicki, a rezerwowy szczecinian po rykoszecie zdobył drugiego gola, strzelając do pustej bramki. Grosicki przy kolejnej okazji sam trafił do siatki.

ŁKS po stracie drugiego gola kompletnie się pogubił i zagubił na boisku w Szczecinie, ale ładnym i skutecznym uderzeniem popisał się Młynarczyk (pierwszy gol w ekstraklasie). To drobna, krótka chwila radości przy tej fali łódzkiej futbolowej goryczy.

Mecz oglądało ponad 18 tysięcy widzów.

Kolejna szansa na przerwanie fatalnej wyjazdowej passy łodzian już w środę w zaległym meczu ze Stalą w Mielcu, niestety bez wykartkowanych Tejana i Hotiego.

Pogoń Szczecin – ŁKS 4:2 (1:0)

1:0 – Kurzawa (13), 1:1 – Ramirez (47), 2:1 – Gorgon (63), 3:1 – Gorgon (71), 4:1- Grosicki (82), 4:2 – Młynarczyk (85)

ŁKS: Bobek – Durmisi, Flis, Mammadov, Szeliga – Ceijjas (69, Hoti) – Balić (83, Dankowski), Mokrzycki, Ramirez, Pirulo (69, Janczukowicz) – Tejan (83, Młynarczyk)

W II lidze ŁKS II też przegrał, ze Stalą w Rzeszowie 0:1, choć przez blisko 40 minut grał w przewadze jednego zawodnika. Wystąpili m.in. Koprowski i Louveau

Polskie rugbistki marzą o olimpiadzie i finałach World Series. Na razie trenują i grają na naturalnej murawie w Tunezji

Tamara Czumer-Iwin

Fot. PZRugby

Przed reprezentacją Polski drugi turniej kwalifikacyjny do World Series, który tym razem zostanie rozegrany w Montevideo – podaje biuro prasowe PZRugby.

Po zawodach w Urugwaju (08-10 marca) Polki czeka ostatni, decydujący o udziale w finałowych zmaganiach w Madrycie, turniej w Krakowie. Dla Polek to World Series to nie jedyny cel naszej siódemkowej reprezentacji na ten sezon. Polki w Monako w turnieju kwalifikacyjnym powalczą o historyczny awans na igrzyska w Paryżu. Teraz drużyna jest w Tunezji, gdzie może pracować i grać na naturalnej nawierzchni.

Jak przekonuje Tamara Czumer-Iwin, nie ma mowy o lekceważeniu kwalifikacji do World Series. – Igrzyska olimpijskie to spełnienie marzeń każdego sportowca. Z kolei World Series pozwoli nam na rozwój w dłuższej perspektywie, naszej drużyny, ale i całego rugby w Polsce. To gra z najlepszymi co roku, a nie raz na cztery lata, dlatego jeden i drugi cel traktujemy na równi.Mocno skupiamy się na obronie. Staramy się też pracować nad zgraniem, stałymi fragmentami i zagrywkami pozwalającymi oszukać przeciwniczki w grze otwartej.

Międzynarodowe wyzwanie przed mistrzyniami Polski. KS Hokej Start Brzeziny walczy w Skierniewicach w Klubowych Mistrzostwach Europy!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Hokejowe halowe granie trwa nadal. Kolejne wielkie wyzwanie przed świeżo upieczonymi mistrzyniami Polski – KS Hokej Start Brzeziny. Od 23 do 25 lutego w skierniewickiej hali OSiR CKS Eurohockey Indoor Club Trophy Women 2024,czyli druga najwyższa klasa rozgrywek kobiet, w halowej odmianie hokeja. Rywalizować będzie osiem zespołów.

Barw KS Hokej Start Brzeziny będą bronić: Anna Gabara, Justyna Ferdzyn, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich. Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Harmonogram meczów KS Hokej Start Brzeziny w fazie grupowej:

Piątek, 23 lutego:

13:15 – KS Hokej-Start Brzeziny vs. Penarth LHC

18:45 – KS Hokej-Start Brzeziny vs. HC Wiener Neudorf

Sobota, 24 lutego:

12:45 – Šiauliai Ginstrektė-Akademija vs. KS Hokej-Start Brzeziny

Czego się spodziewać po tych zmaganiach? Trenerka Małgorzata Polewczak: Przeciwniczki są jedną wielką niewiadomą. Grałyśmy tylko z Litwinkami. To walczący twardo i zdecydowanie niełatwy przeciwnik. Moje dziewczyny, a zwłaszcza liderki drużyny są już trochę zmęczone ciągłym graniem, ale jest w nich ciągle chęć pokazania się z jak najlepszej strony. Udany finał mistrzostw Polski pokazał, że zespół jest w niezłej formie. Sama jestem ciekawa, co nam przyniosą europejskie zmagania.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑