Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 59 of 166

Nie ma się czym chwalić, ale ŁKS jest zdecydowanym liderem! W czym? W… sprowadzaniu słabych piłkarzy!

Nowy trener ŁKS Marcin Matysiak

Fot. ŁKS Łódź

Po fatalnych w wykonaniu i osiągniętym wyniku derbach Łodzi 23 lutego o godz. 20.30 ŁKS zagra z jednym z kandydatów do ligowego medalu – Pogonią w Szczecinie i przyjdzie mu się zmierzyć z gwiazdą rozgrywek – Kamilem Grosickim. Jesienią niespodziewanie ŁKS wygrał 1:0 po kapitalnym strzale Engjella Hotiego w doliczonym czasie gry.

Czy można zatrzymać sportową katastrofę i zagrać przyzwoicie, skutecznie i z punktowym dorobkiem? Na dziś śmiem wątpić, bo ŁKS milowymi krokami zmierza w sportową nicość niż maszeruje powoli ku czemuś dobremu.

Jestem ciekaw, komu w ŁKS strzeliło do głowy, żeby powtórzyć błąd z nie tak odległej przecież przeszłości i wyrzucić trenera Kazimierza Moskala. Pod wodzą Moskala ŁKS w pierwszych 11 kolejkach tego sezonu zdobył 7 punktów. Dwa razy wygrał, raz zremisował. Awansował też w Fortuna Pucharze Polski, pokonując KKS 1925 Kalisz.

Za kadencji Piotra Stokowca łodzianie zanotowali 7 porażek, i zaliczyli trzy ligowe remisy. Mają w sumie na koncie 10 punktów. Do bezpiecznej strefy tracą już 11 punktów. Nic tu dodać, nic tu ująć. Nic dziwnego, że po beznadziejnych derbach Stokowiec wyleciał z hukiem z łódzkiego klubu. Zastąpił go jego… asystent. Oby tylko nie zamienił stryjek siekierki na kijek.

Oskar Koprowski

Fot. ŁKS Łódź

Otwarte pozostaje pytanie po jakie licho łodzianie ściągnęli do klubu tabun zagranicznych przeciętniaków, którzy nawet w tak, mówiąc łagodnie, przeciętniej lidze jak nasza, prezentują się… bezbarwnie i umieranie za derby, co pokazali czarno na białym, nie jest ich sportowym i życiowym priorytetem. Gdybym ja miał coś w tym klubie do powiedzenia natychmiast przywróciłbym do ligowych łask człowieka, który za ŁKS oddałby zdrowie, serce i duszę, jednego z najbardziej walecznych polskich piłkarzy – Oskara Koprowskiego.

Może powołany wiceprezes sportowy – Robert Graf, zachowa zimną krew i przy okazji wyleje kubeł zimnej wody na rozpalone głowy mnożących się jak grzyby po deszczu ełkaesiackich działaczy, ich zdyscyplinuje, przywoła do rozsądku i do ciężkiej, codziennej klubowej pracy.

Widzew. Znakomity mecz w derbach Dominika Kuna. Bartłomiej Pawłowski w przyszłości może być dobrym trenerem

Widzew potrafi zaskoczyć. Po niezbyt udanym meczu z Jagiellonią, przychodzą prestiżowe derby, w których drużyna prezentuje się dużo lepiej. Gra spokojnie, konsekwentnie, pewna swojego celu. Może dalekie wrzutki za plecy defensywy nie przynosiły do przerwy rezultatu, ale pozwoliły nadszarpnąć zdrowie próbujących je kasować rywali.

Po zmianie stron Widzew pokazał kilka składnych, groźnych akcji. Swobodnie, na luzie z wyobraźnią zagrał kapitan Bartłomiej Pawłowski, moc ligowego kilera pokazał Jordi Sanchez, w destrukcji dobrze funkcjonował autor asysty Fran Alvarez ale… dla mnie kluczowym piłkarzem był Dominik Kun, który rozegrał jeden z lepszych meczów w łódzkich barwach. Zastąpił kontuzjowanego Marka Hanouska, co nigdy nie jest łatwe. I zrobił to z powodzeniem. Walczył za dwóch, był tam, gdzie powinien, demontując ofensywne akcje rywali.

Prawdą jest, że ŁKS trochę, a może nawet bardzo, pomógł rywalowi, walcząc przez godzinę praktycznie w dziesiątkę, gdyż piłkarz na którego postawił były już szkoleniowiec ŁKS – Piotr Stokowiec czyli Pirulo był, mówiąc łagodnie, kompletnie niewidoczny.

Jeszcze jeden nieoczywisty komplement z usta komentującego spotkanie Marcina Baszczyńskiego. Dostrzegając dobrą grę po przerwie Bartłomieja Pawłowskiego, mówił też o tym, że pomocnik, jak najbardziej zasługuje sobie na opaskę kapitana. Nie tylko swoją postawą i charyzmą, ale też tym, że lubi i potrafi na boisku… pogadać, dużo tłumacząc i podpowiadając, co zdaniem Baszczyńskiemu może w przyszłości sprawić, że będzie dobrym trenerem.

Po przełamaniu złej passy czterech porażek z rzędu, pokonaniu ŁKS, widzewiaków czeka teraz pojedynek na swoim stadionie z legendą światowego futbolu – Lukasem Podolskim. 25 lutego o godz. 15 łodzianie podejmą będącego w dobrej formie Górnika Zabrze i powalczą o ósme, szóste na własnym boisku, ligowe zwycięstwo. W pierwszej rundzie padł remis 1:1 po golu Jordi Sancheza w doliczonym czasie gry.

W decydującym momencie pokazały sportową moc. KS Hokej Start Brzeziny halowym mistrzem Polski!

Fot. PZHT, facebook.com/kshstartbrzeziny, Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Cel został osiągnięty. Drużyna KS Hokej Start Brzeziny po raz jedenasty i trzeci z rzędu została halowym mistrzem Polski. Wielkie brawa i gratulacje. Za najlepszą zawodniczkę zmagań została uznana jak najbardziej zasłużenie jedna z liderek zespołu – Monika Polewczak.

Walka o tytuł nie była prosta i łatwa. Dwa remisy sprawiły, że przed ostatnim turniejem najgroźniejszy rywal – AZS Politechnika Poznańska miał dwa punkty przewagi. Decydował bezpośredni pojedynek i tu brzezinianki pokazały swą wyższość, zwyciężając 3:1. W ostatnim meczu z drugim zespołem poznanianek postawiły kropkę nad i zwyciężając 10:2. Rację ma trenerka Małgorzata Polewczak, która mówi, że z turnieju na turniej jej podopieczne grały lepiej, były skuteczniejsze, co owocowało kolejnymi zwycięstwami.

W dwóch ostatnich turniejach KS Hokej Start Brzeziny wygrał cztery spotkania strzelił 24 bramki, stracił trzy. To najlepiej świadczy o formie i mocy zespołu.

Halowe Mistrzynie Polski Seniorek w sezonie 2023/24

złoto – KS Hokej Start Brzeziny

srebro – AZS Politechnika Poznańska

brąz – UKS Orient II Łozina

Barw KS Hokej Start Brzeziny broniły: Anna Gabara, Monika Polewczak, Paula Sławińska, Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich. Trenerka: Małgorzata Polewczak. Kierownik: Bogdan Rubacha.

Na tym nie koniec sportowych emocji. Od piątku Halowy Klubowy Puchar Europy w Skierniewicach oczywiście z udziałem mistrzyń Polski! 

Po derbowej klęsce. Jacek Bogusiak – legenda klubu: Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS?

Słaby, a potem z każdą upływającą minutą słabiutki, słabiusieńki ŁKS przegrał, dodam od razu, że jak najbardziej zasłużenie, najważniejszy mecz w rundzie czyli derby Łodzi, to jego 14 słownie czternasta porażka w ekstraklasie i ma już 11 punktów straty do bezpiecznego miejsca w tabeli. Uratowanie się przed degradacją byłoby futbolowym cudem.

Dramatyczne (a przy tym nie pozbawione racji) wyznanie Jacka Bogusiaka – legendy ŁKS, człowieka, który dla klubu zrobił w życiu kilka razy więcej niż wszyscy ludzie dzisiaj w nim obecni:

EŁKAESIACY. Doktor miał rację. Zabronił mi iść na mecz. Moje serce odpada. Jeszcze więcej dyrektorów, menedżerów. Kto wybiera i kupuje piłkarzy dla ŁKS? Pozdrawiam

Jacek Bogusiak.

Trener ŁKS Piotr Stokowiec: Pierwsza połowa w naszym wykonaniu wyglądała przyzwoicie. Druga połowa była słaba i czuję się za to odpowiedzialny. Nastroje są fatalne. potrzebny nam jest jakiś konkret w postaci wyniku, bo mam wrażenie, że zawodnicy boją się uderzyć i wchodzić w pojedynki. Brakuje nam pewności i zdecydowania – musimy to poprawić

Onet: Fani gospodarzy po meczu żądali od zawodników klubu z Alei Unii Lubelskiej oddania koszulek. Zrobiła to tylko część piłkarzy, reszta odwróciła się plecami i odeszła. Istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że gracze po prostu nie zrozumieli kibiców. W wyjściowym składzie oprócz Polaków grali przedstawiciele takich krajów jak Austria, Azerbejdżan, Dania, Francja, Hiszpania, Holandia, a w drugiej połowie na boisko wchodzili Argentyńczyk, Bośniak czy Kosowianin.

Przed spotkaniem do wymiany proporczyków nie doszło. Kapitanowie Bartłomiej Pawłowski i Bartosz Szeliga trzymali cały czas proporczyki, które w ich klubach przygotowano na derby.

P o meczu Dani Ramirez pokazał jednemu z kibiców środkowy palec.”Gest był skierowany w stronę Hiszpana z trybun, który wulgarnie obrażał mnie w moim języku i zdecydowanie nie był kibicem ŁKS-u. Nie powinienem reagować, ale niestety emocje we mnie wzięły górę. Przepraszam, że musieliście to zobaczyć” – napisał zawodnik.

Derby Łodzi jak najbardziej zasłużenie wygrał Widzew, ŁKS praktycznie spadł już do… I ligi!

W derbach zasłużenie wygrali lepsi. Widzew po przerwie nie dał żadnych szans rywalom. To szósta wygrana drużyny, druga na obcym boisku. ŁKS doznał 14 porażki, piątej u siebie. Praktycznie spadł już do I ligi. Czy w tej sytuacji do dymisji nie powinni się podać: trener Stokowiec (zero zwycięstw!) i dyrektor sportowy – Dziedzic, który znów posprowadzał futbolowych przeciętniaków lub wręcz słabeuszy.

Gikiewicz w swoim debiucie w Widzewie trafił na wyjątkowy mecz. Podobnie Durmisi w ŁKS. Gospodarze nastawieni wyjątkowo ofensywnie z Pirulo (co niespodzianka) w podstawowym składzie.

Zaczęli energetycznie ełkaesiacy ale pierwszy słaby strzał (Tkacz) dopiero w 19 minucie. Kolejny niecelny Pawłowskiego w 43 min, W doliczonym czasie Tejan próbował przelobować z 50 metrów Gikiewicza, wyjątkowo nieudanie. Do przerwy walki było dużo, akcji ofensywnych, sytuacji żadnych, na dodatek kontuzji doznał Hanousek. Szachy misiu, futbolowe szachy. To za mało, żeby mieć satysfakcję.

Udany początek drugiej połowy dla Widzewa. W 49 min po dobrym podaniu Pawłowskiego, Alvarez uderzał po ziemi, wprost w słupek. Bobek raczej nie zdążyłby i interwencją. ŁKS odpowiedział strzałem z dystansu w 52 min Mokrzyckiego, wprost w ręce Gikiewicza. Trzecia akcja, a druga Widzewa, przyniosła gola. Po centrze Alvareza, Sanchez, uprzedził Mammadova i głową posłał piłkę w róg bramki.

Zmiany w ŁKS po godzinie gry. Zeszli: Pirulo kompletnie bezbarwny i niewidoczny, po co pojawił się w wyjściowym składzie oraz Loveau, który ujrzał czwartą żółtą kartkę i to wyklucza go z kolejnego meczu.

Widzew miał przewagę, przygaszony gospodarze nic nie byli w stanie zrobić. Kibice krzyczeli: ŁKS grać!, no może mniej parlamentarnie. W 81 min celny strzał (wreszcie) ŁKS. Po centrze z rzutu rożnego Durmisiego, Tejan główkował w ręce Gikiewicza. W odpowiedzi czujny Bobek obronił strzał Pawłowskiego, a potem Klimka. ŁKS był po prostu słaby i bezradny. Nic dziwnego, że po serii błędów stracił drugiego gola. Po akcji Klimka trafił Nunes.

Mecz oglądał m.in. trener reprezentacji Michał Probierz. Powodów do zachwytów nie miał.

ŁKS – Widzew 0:2 (0:0)

0:1 – Sanchez (54, głową), 0:2 – Nunes (90+2)

ŁKS: Bobek – Szeliga, Mammadov, Flis, Durmisi -Pirulo (61, Zając), Louveau (61, Ceijas), Mokrzycki (76, Jurić), Balić (88, Dankowski) Ramirez (76, Hoti)- Tejan.
 Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Cigaņiks – Álvarez, Hanousek (39, Kun), Pawłowski(90+9, Cybulski) – Nunes ((90+9, Diliberto), Sanchez (86, Rondić), Tkacz (86, Klimek)

Taka jest smutna prawda. Trzeci europejski mecz polskich rugbistów i trzecia porażka

Fot. Polski Związek Rugby

Niestety, Polacy przegrali trzeci mecz w Rugby Europe Championship, tym razem z Belgią 10:31 (0:10) w miejscowości nomen omen… Waterloo. Pierwsze punkty nasi stracili w 4 minucie. W porównaniu z wysoko przegranym spotkaniem z Portugalią (7:54), doszło do ośmiu zmian w składzie Polaków (kontuzje, czerwone kartki). Wcześniej nasza drużyna uległa jeszcze Rumunii 8:20.

– Jesteśmy rozczarowani. Nie realizowaliśmy do końca naszego planu gry na dziś, szczególnie jeśli chodzi o grę otwartą z piłką. Belgowie świetnie bronili i za to trzeba im oddać honor, ale nam zabrakło wykończenia. Teraz musimy wziąć się do pracy, by w półfinale zagrać zdecydowanie lepiej niż dziś – podsumował po meczu trener Christian Hitt.

O tym kto będzie przeciwnikiem Polaków w kolejnym meczu zadecyduje zaplanowany na niedzielę pojedynek Holendrów z Niemcami. Zwycięzca tego spotkania za dwa tygodnie podejmie „Biało-Czerwonych” na własnym boisku.

Belgia – Polska 31:10 (10:0)

Belgia: Hugo de Francq 11, Maxime Jadot 5, Alexandre Raynier 5, Julien Berger 5, Maximilian Hendrickx 5. Polska: Stasio Maltby 5, Nicolas Saborit 5

Polska: Jakub Wojtkowicz (Thomas Fidler), Grzegorz Buczek (Michał Gadomski), Craig Bachurzewski (Zenon Szwagrzak), Mateusz Bartoszek (Max Loboda), Ronan Seydak, Vaha Halaifonua, Jordan Tebbatt (Dawid Rubaśniak), Kacper Palamarczuk, Mateusz Plichta (Sean Cole), Peter Hudson-Kowalewicz, Malakai Watene-Zelezniak, Przemysław Dobijański (Grzegorz Szczepański), NicolasSaborit, Stasio Maltby, Patryk Reksulak (Łukasz Korneć).

KS Hokej Start Brzeziny. Skuteczność i pozytywna energia oraz radość grania są potrzebne, żeby obronić tytuł halowych mistrzyń Polski

Rozstrzygnięcie nastąpi w niedzielę. W czwartym turnieju o halowe mistrzostwo Polski w kobiecym hokeju na trawie drużyna KS Hokej Start Brzeziny zmierzy się z pierwszym zespołem AZS Politechnika Poznańska. W tej chwili w tabeli AZS ma 16 punktów , bramki 25-10, KS Hokej Start o dwa punkty mniej, bramki 21-6.

Kalkulacja jest prosta, brzezinianki, jeśli chcą obronić tytuł, muszą to spotkanie wygrać.

Oba zespoły zmierzyły się ze sobą w tych rozgrywkach. Wtedy padł remis 1:1. Jak będzie teraz? – Musimy wygrać, aby jednak to stało się możliwe powinniśmy zaprezentować się tak, jak w ostatnim turnieju, kiedy wygrałyśmy dwa mecze, strzeliłyśmy jedenaście bramek, nie tracąc żadnej – mówi trenerka Małgorzata Polewczak. – Wreszcie pokazałyśmy dobrą skutecznością, była energia i radość grania. Te elementy pozwolą nam skutecznie powalczyć z poznaniankami. Gramy bowiem w niedzielę nie tylko z pierwszym, ale i drugim (dodajmy zdecydowanie słabszym) zespołem AZS.

Turniej odbędzie się w Skierniewicach. Dla brzezinianek będzie to premierowy w tym sezonie występ na tej hali. Do tej pory trenowały na mniejszym obiekcie w Jeżowie. Jak na to jednak nie patrzeć, to one właśnie najlepiej znają skierniewicką halę, w której w kolejny weekend z kolei zagrają w Klubowym Pucharze Europy.

W ostatnim turnieju o mistrzostwo kraju KS Hokej Start zagra w najsilniejszym składzie z trzema reprezentantkami Polski, które zdobyły brązowy medal mistrzostw świata i srebrny mistrzostw Europy. Do walki o tytuł poprowadzą zespół: Anna Gabara, Monika Polewczak i Paula Sławińska. Obok nich wystąpią: Karolina Grochowalska, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Magdalena Pabiniak, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Zuzanna Rubacha, Diana Voronovich.

Mecze KS Hokej Start: o godz. 11 z pierwszym zespołem AZS Politechnika Poznańska, o godz. 13.30 z drugim teamem AZS.

LINK DO TRANSMISJI: https://youtube.com/live/rm59xwEpiHE?feature=share

Piłkarskie derby ŁKS – Widzew. Po punkcie zostanie w Łodzi, ale to tylko zepchnie nasze drużyny na ekstraklasowe dno

W niedzielę o godz. 17.30 piłkarskie święto czyli derby Łodzi (nistety bez transmisji w otwartej telewizji). W pierwszej rundzie ekstraklasy spotkanie wygrał Widzew 1:0 po golu Jordiego Sancheza. Wtedy jeszcze nic w ekstraklasie nie było wiadomo, dziś już bardzo dużo. Stawka spotkania jest wyjątkowo wysoka. Porażka, ba nawet remis, to dla ŁKS praktycznie gwóźdź do ligowej trumny. Punkty dla Widzewa to odbicie się od strefy spadkowej i chwila oddechu przed arcytrudnymi spotkaniami z Górnikiem Zabrze (siódmy w tabeli), Śląskiem (wicelider) i Legią (czwarta drużyna ekstraklasy).

Porównuję jedenastki obu zespołów, zastanawiając się jaki wynik może paść na stadionie im. Władysława Króla, choć doskonale wiem, że derby rządzą się swoimi prawami, a jak mawiał niezapomniany Leszek Jezierski, punkty i tak zostaną w Łodzi.

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że przy porównaniu możliwości wpływu na grą i wynik bramkarzy trzeba będzie zdecydowany plus postawić po stronie ŁKS ale… Nowym golkiperem Widzewa został 36-letni człowiek który z nie jednego futbolowego pieca chleb jadł czyli Rafał Gikiewicz. Czy okaże się lepszy od o 16 lat młodszego, czołowego golkipera rozgrywek Aleksandra Bobka? To jest niewiadoma – stawiam zatem na remis.

Defensywa ŁKS wiele zyskała, gdy doszedł do niej Rahil Mammadov, to może być plusik. Oba zespoły straciły dużo goli (Widzew – 30, ŁKS – 38). To nie są formacje, do których można mieć bezgraniczne zaufanie, ale Mammadov może robić różnicę, dlatego plusik stawiam przy ŁKS.

W drugiej linii ŁKS jest Dani Ramirez, który umie kreować grę, ale moim zdaniem, na dziś lepiej to robi lider Widzewa – Bartłomiej Pawłowski. Moce defensywnych pomocników: Michała Mokrzyckiego i Marka Hanouska, oraz skrzydeł są podobne, więc więcej aktywów w tej formacji po stronie Widzewa.

Gdyby brać pod uwagę nieudaną dla łódzkich drużyn wiosenną premierę, to wśród napastników pozytywnie wyróżniał się tylko Kay Tejan, bodaj najlepszy piłkarz ŁKS w spotkaniu z Koroną. On może zrobić różnicę. Rzecz w tym, że nie dokona tego w pojedynkę. Jordi Sanchez potrafi pokazać sportową moc, w dowodzie jest jeszcze Imad Rondić. Stawiam plusik przy… Nie w tej formacji też na remis.

Podsumujmy, po tej pobieżnej analizie wychodzi na to, że piłkarskie derby zakończą się remisem.

Po punkcie zostanie w Łodzi, ale to tylko zepchnie nasze drużyny na ekstraklasowe mokradła i grozi utopienie się w bagnie. Czy tak się stanie, przekonamy się w niedzielę. Oby tylko to nie były futbolowe szachy, ale spotkanie pełne emocji, składnych akcji i bramek.

Awantury i kontuzje zdziesiątkowały rugbową kadrę przed spotkaniem w… Waterloo. Czy to będzie mecz polskiej klęski?

Zdjęcia PZRugby

Polacy nie dość, że dostali bęcki od Portugalii (7:54) w Rugby Europe Championship, to jeszcze się nie popisali, wdając się w awantury, które skutkowały czerwonymi kartkami i urazami. Jak na to nie patrzeć przed meczem z Belgami w Waterloo (sobota, godz. 18), trener Chris Hitt ma prawdziwe Waterloo w drużynie. Musi grać bez pięciu czołowych zawodników, w tym kapitana. Czy marzenia o zwycięstwie, jak rok temu w Gdyni, są tylko iluzoryczne?

Jak podaje biuro prasowe PZRugby podczas ostatniego starcia z Portugalią, za udział w przepychance, sędziowie wyrzucili z boiska z czerwonymi kartkami Davida Wallisa z drużyny gospodarzy oraz Dawida Banaszka. Dla naszego łącznika ataku oznacza to zawieszenie na trzy mecze i koniec Championship w tym roku. Po analizie wideo całego zajścia, przeprowadzonej przez komisję dyscyplinarną Rugby Europe, czerwoną kartką i zawieszeniem na cztery mecze został również ukarany kapitan naszej reprezentacji Piotr Zeszutek.

Urazu barku doznał drugi złączników ataku, grający również jako obrońca Lucas Niedźwiecki. W składzie pozostał etatowy łącznik ataku Wojciech Piotrowicz, ale podczas treningu doznał kontuzji mięśnia dwugłowego. To oznacza, że „Biało-Czerwoni” stracili kapitana i trzech łączników ataku. Jeśli do tego dodamy informację o uszkodzeniu więzadła w stawie skokowym Michała Krużyckiego z drugiej linii młyna, to mamy pięciu podstawowych zawodników poza składem.

– Musimy wygrać, by zapewnić sobie pierwszy mecz fazy play-off na własnym terenie. I w nim również musimy odnieść zwycięstwo. Oczywiście mamy trochę przeszkód w postaci straty kilku podstawowych zawodników, ale to daje szansę innym graczom, żeby wyjść na boisko, wziąć na siebie odpowiedzialność i udowodnić swoją wartość – powiedział trener Christian Hitt.

W rozgrywkach Rugby Europe Championship już nie wystarczy walczyć honorowo i… przegrywać. Trzeba jeszcze sprawiać sensację. Ta stała się udziałem Belgów, którzy w pierwszej kolejce pokonali niespodziewanie Portugalczyków 10:6. Czy teraz o sensację postarają się Polacy – śmiem wątpić, ale dopóki piłka w grze…

Widzew. Trzeba zejść na ziemię i powiedzieć sobie wprost: największymi orłami ekstraklasy nie jesteśmy

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Powiedzieć, że nie jest dobrze, to nic nie powiedzieć. Miało być nowe otwarcie i wyraźny krok do przodu. Niestety w wiosennej premierze było po staremu, jak jesienią. Widzew starał się, ale przegrał po raz dziesiąty w sezonie, piąty na własnym stadionie, czwarty z rzędu i jest coraz bliżej strefy… spadkowej. Co z tego, że z aktualnym liderem rozgrywek. To nie jest żadne usprawiedliwienie.

A teraz przed drużyną kolejne wyjątkowe wyzwanie – derby Łodzi 18 lutego o godz. 17.30. W pierwszej rundzie 12 sierpnia zeszłego roku Widzew wygrał 1:0 po złotym golu Jordiego Sancheza.

Wróćmy do spotkania z Jagą. Oba kluby miały podobne statystyki. Po 10 strzałów, po 50 procent posiadania piłki, 11 fauli łodzian, 12 rywali, 76 procent celnych podań gospodarzy do 79 gości. 112,32 km przebiegniętych przez łodzian, przy 117,24 km rywali. Widzew miał o 54 więcej celnych podań, ale… tylko trzy razy celnie strzelał na bramkę gości, gdy Jaga zanotowała 6 takich uderzeń i ostatecznie wygrała spotkanie 3:1.

Nowy, lepszy Widzew miał wyróżniać się wysokim skutecznym pressingiem i szybkością budowania akcji. Przez parę meczowych chwil to jeszcze działało, ale łodzianie zbyt szybko uwierzyli w swoją wartość i możliwości, zaczęli grać zbyt odważnie (o co miał w telewizyjnej rozmowie pretensje Bartłomiej Pawłowski), niefrasobliwie w defensywie, gubiąc się po juniorsku w kryciu (to już doskonale znamy z jesieni!), co skutkowało kolejnymi golami i porażką.

No cóż, widzewiacy nie mieli też w składzie takiego piłkarza, jak Nene, który potrafiłby posklejać wszystko, tak w grze defensywnej, jak przy konstruowaniu ataków.

Trzeba zejść na ziemię, powiedzieć sobie wprost: największymi orłami ekstraklasy nie jesteśmy, musimy być do bólu pragmatyczni, konsekwentni i skuteczni, w sytuacjach, które uda się nam wypracować. Inaczej będzie tak jak z Jagą, widowiskowa, emocjonująca gra, która niestety nie przynosi ligowych punktów, a one w ostatecznym rozrachunku są najważniejsze!

O Widzewie znów zrobiło się głośno, z racji tego, że zawodnikiem klubu został bramkarz Rafał Gikiewicz. Oby ten rozgłos nie był chwilowy, tylko zamienił się w stały mocny pozytywny głos o klubie w polskich mediach, po kolejnych udanych meczach przynoszących ligowe punkty.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑