Rezerwowy Pafka

Kategoria: Sport (Page 15 of 146)

Robert Lewandowski: – Sami stworzyliśmy sobie trochę problemów, ale bardzo ważne, że potrafiliśmy wyjść z tego

Mieliśmy furę szczęścia, ale udało się naszej piłkarskiej reprezentacji pokonać w pierwszym meczu Ligi Narodów Szkocję 3:2, zdobywając decydującą bramkę w siódmej minucie doliczonego czasu gry. Wielki udział w sukcesie miał Nicola Zalewski, który po dynamicznych rajdach dwa razy był faulowany w połu karnym i na dodatek wykorzystał decydującą jedenastkę, ale zdaniem Kamila Kosowskiego w rozmowie z Onetem najlepszy był, kto inny.

– To piłkarz wyciągnięty z innej bajki -chwali za to Piotra Zielińskiego. – To piłkarz wyciągnięty z innej bajki, jak dostawał piłkę, jak wyprowadzał, jak kiwał, po wejściu Piotrowski, Slisz i Moder we trzech nie zrobili tego, co jeden Piotrek.

Opinie po spotkaniu za portalem 90minut.pl:

Michał Probierz: – Wynik jest kluczowy. Widać, że ta drużyna po tych barażach nabrała kształtu. Widać postęp, ale nie możemy popełniać takich błędów na początku połowy. Wbrew pozorom po stracie tego gola graliśmy jeszcze lepiej, ale straciliśmy kolejną bramkę. Piłka nożna to są fazy. Często zapominamy, że przeciwnik też jest na boisku. Urazy skomplikowały nam kontrolę spotkania. Fajnie, że pokazaliśmy charakter, więc tym bardziej ważne to jest i idziemy spać w dobrych nastrojach.

Robert Lewandowski: – Cieszy bardzo, że potrafiliśmy postawić kropkę nad „i”. Najwidoczniej u nas w reprezentacji nie może być zbyt spokojnie. Cieszę się z tego zwycięstwa, bo po prostu zasługiwaliśmy na te trzy punkty. Szkocja w drugiej połowie uwierzyła w siebie, ale koniec końców to my wyjeżdżamy z wygraną. Jakbyśmy wyciągnęli kilka minut z drugiej połowy to bardzo cieszą momenty, w których potrafiliśmy wyjść z akcją spod własnego pola karnego. Moim zdaniem to my sami stworzyliśmy sobie trochę problemów, ale bardzo ważne, że potrafiliśmy wyjść z tego.

Zagraliśmy ofensywnym ustawieniem i to też było dla nas czymś nowym. Staraliśmy się szybko do tego dostosować i mam nadzieję, że będzie to jeszcze lepiej wyglądało w następnych spotkaniach.

Sebastian Szymański: – Ta drużyna się buduje. Jest sporo nowych osób. Ze zgrupowania na zgrupowanie się docieramy i myślę, że wygląda to lepiej. Fajnie wyglądał środek pola. Najważniejsze żeby każdy z nas wiedział co ma robić na boisku i będzie dobrze.

Marcin Bułka: – Myślę, że moje warunki fizyczne mogły ułatwić podjęcie decyzji o tym, że to ja stałem między słupkami. Na pewno cieszę się z tego i jestem dumny, że mogę występować w reprezentacji Polski.

Polacy wygrali, a i tak mieliśmy więcej futbolowego szczęścia niż piłkarskiego rozumu

Premierowy mecz w Lidze Narodów polska reprezentacja zaczęła odważnie z dwoma napastnikami: Lewandowskim i Piątkiem oraz z dwoma bardzo utalentowanymi, ale wciąż jeszcze futbolowymi dzieciakami: Urbańskim i Zalewskim. Bez defensywnego pomocnika i z Bułką, a nie Skorupskim w bramce.

W teorii miało być ofensywnie. I tak się zaczęło. Po znakomitym przechwycie Urbańskiego, podaniu Lewandowskiego, na strzał z dystansu (ponad 20 metrów) zdecydował się S. Szymański. Piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki.

Potem jednak było zdecydowanie gorzej… Popełnialiśmy katastrofalne błędy i straciliśmy bramkę po beznadziejnym kryciu w polu karnym i braku reakcji bramkarza. VAR jednak pomógł Polakom. Okazało się, że strzelec gola przy jego zdobyciu pomógł sobie ręką.

Mieliśmy więcej futbolowego szczęścia niż piłkarskiego rozumu w tej i w kolejnych sytuacjach. Rywale dominowali na boisku, mieli okazje, ale nie potrafili ich wykorzystać.

Tymczasem jedna nasza kontra i odważne wejście w pole karne Zalewskiego skończyła się faulem i jedenastką, którą pewnie wykorzystał Lewandowski. Futbol to jest jednak przedziwna gra.

Na początku drugiej połowy szczęści się odwróciło. Pierwsza akcja Szkotów dała im gola, przy braku jakiejkolwiek koncentracji i zdecydowania naszej drużyny. Na dodatek Bułka wpuścił piłkę pod pachą. No, rywale ograli nas jak dzieci. Po prostu wstyd!

Polacy próbowali poprawić fatalne wrażenie. Odważnie atakował Zalewski, tuż obok spojenia strzelał S. Szymański.

Sebastian Szymański

Co z tego, skoro po zmianach znów pokazaliśmy piłkarską żenadę. Szkoci ograli nas niczym pijane dzieci we mgle. Dwa razy piłka przelatywała między nogami naszych zawodników i skończyło się rozklepaniem połowy naszej drużyny i łatwym golem. Nóż otwierał się w kieszeni. Prawda jest oczywista. Jesteśmy futbolowym słabeuszem.

Tymczasem cuda się zdarzają. W doliczonym czasie na kolejna odważny rajd zdecydował się Zalewski i znów został sfaulowany. Poszkodowany sam wykonał jedenastkę, z problemami, bo bramkarz gospodarzy o mały włosy nie obronił strzału Polaka. Piłka wpadła jednak do siatki i w efekcie Polska odniosła pierwsze zwycięstwo. Podkreślmy to raz jeszcze: po prostu futbolowy cud!

Liga Narodów

Szkocja – Polska 2:3 (0:2)

0:1 – S. Szymański (8), 0:2 – Lewandowski (44, karny), 1:2 – Gilmour (46), 2:2 – McTominay (76), 2:3 – Zalewski (90+7, karny)

Polska: Bułka – Bednarek, Dawidowicz, Kiwior (46, Walukiewicz) – Frankowski, Urbański, Zieliński (82, Moder), S. Szymański (82, Slisz), Zalewski – Piątek (72, Piotrowski), Lewandowski (72, Buksa)

Kolejne spotkania naszej reprezentacji w Lidze Narodów:

niedziela, 08.09.2024: Chorwacja – Polska (20:45, Osijek) 
sobota, 12.10.2024: Polska – Portugalia (20:45, Warszawa)  
wtorek, 15.10.2024: Polska – Chorwacja (20:45, Warszawa)  
piątek, 15.11.2024: Portugalia – Polska (20:45)  
poniedziałek, 18.11.2024: Polska – Szkocja (20:45) 

Topowa koszykówka w Hali Parkowej. Już 14 i 15 września! Warto przyjść, dopingować i przeżywać sportowe emocje

Niezawodny i niezmordowany Andrzej Olejnik – legenda łódzkiego i polskiego basketu – po raz 27 organizuje największą od wielu lat koszykarską imprezę w naszym mieście: Międzynarodowy Turniej o Puchar Prezydenta Miasta Łodzi w koszykówce na wózkach. Impreza odbędzie się w dniach 14- 15 września w Hali Parkowej przy ul. Małachowskiego.

Uczestnicy są znamienici. To reprezentacje Czech, Litwy i Bułgarii oraz drużyny z polskiej ligi, w tym ŁTRSN Łódź.

Zespoły zostały podzielone na dwie grupy. Impreza zacznie się w sobotę o godz. 10 meczem Litwa – Czechy, a potem: godz. 11.45: Bułgaria – Łódź, godz. 13.30: Czechy – Konin, godz. 15.15: Wałbrzych – Bułgaria, godz.17: Konin – Litwa, godz. 18.45: Wałbrzych – Łódź.

Niedziela – spotkania o miejsca: godz. 10 o miejsce piąte, godz. 11.45 o miejsce trzecie, godz. 13.30 wielki finał, a godz. 15.30 zakończenie turnieju i wręczenie nagród.

Drużyna ŁTRSN i trener Andrzej Olejnik Fot. ŁTRSN

Wielkich sportowych emocji na pewno nie zabraknie. Koszykarze liczą na doping kibiców! Łódzka drużyna przygotowywała się do udziału w imprezie na obozie w Grudziądzu. Wiele dały jej wspólne zajęcia z zawodnikami kadry Polski Adrianem Łabęckim i Andrzejem Macką. Zawodnicy ŁTRSN mogli korzystać z doświadczenia , wspaniałej techniki i umiejętności gry w koszykówkę.

Przypomnijmy. W zeszłym roku w łódzkim turnieju też nie brakowało znamienitych drużyn. Wyniki: o miejsc 5: KSN Warszawa – Rpr. Czech 32:52, o miejsc 3: Mustang Konin – ŁTRSN 68:44, finał: Rpr. Litwy – SC Zwickau 56:62.

Pierwsza piątka najlepszych zawodników turnieju: Rostislav Polhlman – Czechy, Marek Wesołowski – SC Zwickau, Vytautas Skucas – Litwa, Franciszek Piechota – Łódź, Adrian Jankowski – Konin.

Dlaczego topowe drużyny chcą przyjeżdżać na turniej do Łodzi? Odpowiedź jest prosta: bo on jest znakomicie zorganizowany i aż chce się w nim grać!

Trener reprezentacji rugby – Kamil Bobryk optymistą. Mówi: – Idziemy w dobrym kierunku

Kamil Bobryk Fot. PZR

W Siedlcach zakończyło się drugie zgrupowanie reprezentacji Polski pod wodzą Kamila Bobryka i Tomasza Stępnia. Kadra przygotowująca się do nowego sezonu w Rugby Europe Trophy miała okazję rozegrać mecz kontrolny z miejscową Awentą Pogonią Siedlce, ale też odbyła trzy sesje treningowe z kadrą młodzieżową – podaje biuro prasowe PZR.

– To było bardzo udane zgrupowanie. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku – komentował Kamil Bobryk.- Skupiliśmy się na rugby. Zrobiliśmy zawodnikom drobne testy, ale odpuściliśmy siłownie i trzy razy dziennie trenowaliśmy na boisku, na dużej intensywności. Wychodzimy z założenia, że jeśli jesteśmy już na murawie, to dajemy z siebie za każdym razem sto procent, więc te dwa i pół dnia z pewnością dały się odczuć – podsumował Kamil Bobryk. – W sparingu nie liczyliśmy punktów. Czasem nawet zatrzymywaliśmy akcję, kiedy była potrzeba korekty lub gdy przyłożenie było już niemal pewne. Wszystko, by nie narażać zawodników na przypadkowe kontuzje.

Reprezentacja Polski i drużyna Pogoni Siedlce

To był bardzo cenny sprawdzian, bo Pogoń dysponuje obecnie dwiema równymi „piętnastkami”. Jest to zespół, w którym sztab trenerski zbudował i wprowadził system, dlatego zarówno my, jak i oni, wynieśliśmy z tego meczu sporo nauki. Dobrze, że mieliśmy okazję trenować z kadrą U20 i włączyliśmy w nasze działania polskich sędziów. Uważam, że wraz z Tomkiem mamy z drużyną dobry feeling i każdy czuje, że idziemy we właściwym kierunku.

Kolejne zgrupowanie reprezentacji zaplanowano w październiku. Będzie to trzeci i zarazem ostatni etap przygotowań do listopadowych meczów w Rugby Europe Trophy przeciwko Litwie oraz Czechom.

Orliki zamienione w pijackie meliny – tego chyba nikt nie chce!

Stacja TVN24 zrobiła alarmistyczny reportaż, iż w czasie wakacji szkolne Orliki zamknięte były na głucho i dzieciaki nie miały, gdzie uprawiać sportu (choć nie wszędzie, bo w szkole na Olechowie sportowe życie nie zamarło).

Tymczasem trener szkolący futbolową młodzież mówi, że sprawa nie jest taka prosta. Nie można zostawić Orlików przypadkowym użytkownikom i niech każdy robi na nich co chce, bo po takich intensywnych odwiedzinach amatorów, więcej niż sportowej zabawy, jest rozbitych… butelek po alkoholu. Pozostawili je ci, którzy tu znaleźli swoją nie sportową, a… procentową przystań. Orlik zamieniony w pijacką melinę – tego chyba nikt nie chce.

Na takim obiekcie zajęcia powinny się odbywać pod czujnym, acz dyskretnym, bez narzucania swojej woli, okiem animatora sportu, który zadba też o bezpieczeństwo i porządek. Sęk w tym, że nikt nie będzie pracował za darmo. Trzeba by było zapłacić za taką opiekę przynajmniej kilkaset złotych (miesięcznie?!), których na dziś nie ma chyba w żadnym budżecie – ani państwa, ani miasta, ani szkoły czy klubu. Na dodatek były wakacje i każdy nawet najbardziej oddany sportowi społecznik poświęcał gros czasu na wypoczynek. Orliki stały zatem zamknięte i puste, bo… Inaczej się nie da?!

Trzeba też zauważyć, że dzieciaki, których i tak jest z reguły mało na Orlikach, chcą sobie na nich pograć w piłkę, porzucać do kosza, na swoich zasadach, ale do zorganizowanych zajęć jakoś nie widzę, żeby się garnęły. Sam przed wielu wielu laty, takie ingerowanie dorosłych w mój i moich kumpli sportowy świat, traktowałem…bojkotem i unikaniem boiska, gdy tylko ujrzałem nadaktywnego instruktora. Teraz nie będzie inaczej i takie nadmierne porządkowanie dzieciom orlikowego świata może skończyć się ich całkowitym odwrotem w stronę komputerów i gier… na nich.

Przykra porażka ze zdołowaną Jagą. Pululu jest zmorą Widzewa, a co powiedzieć o bezsensownych czerwonych kartkach?!

W dwóch poprzedzających mecz Widzewa niedzielnych spotkaniach padło, no nieprawdopodobne, niesamowite, aż 15 goli (Legia – Motor 5:2, Pogoń – Śląsk 5:3)! Co zatem niezwykłego mogło wydarzyć się w Białymstoku?

Hiperszybki gol! Już w drugiej minucie (dokładnie – w 64 sekundzie) Pululu zaskoczył zbudowaną na nowo defensywę Widzewa. Trzeba powiedzieć, że piłkarz z Angoli wie, jak dać się we znaki łodzianom. Ba, jest ich prawdziwą futbolową zmorą (w zeszłym sezonie strzelił im dwie bramki). Inna sprawa, że goście wyjątkowo ułatwili mu zadanie. Nikt bowiem w polu karnym nie krył napastnika. Takich błędów się nie wybacza!

Widzew próbował się odbudować, przejąć inicjatywę, ale szło mu wyjątkowo ciężko. Wiele prób szukania udanej akcji kończyło się szybko złym podaniem. Raz udało się strzelić po ziemi Kozlovskiemu, ale Stryjek nie dał się zaskoczyć. Niewiele było aktywów w pierwszej połowie po stronie Widzewa. No, może za pozytyw można uznać, że lepiej pilnowali Pululu. Mądry widzewiak po szkodzie.

Jaga miała wigor, Widzew nie. Łodzianie łapali jedną żółtą kartkę za drugą (w sumie do przerwy aż pięć!). Alvarez w 44 min ujrzał po raz drugi żółty kartonik (za niesportowe zachowanie) i wyleciał z boiska. Czarna rozpacz: nieporadny Widzew musiał gonić wynik w dziesiątkę.

Gospodarze zwietrzyli szansę na drugiego gola. Od pierwszej minuty rzucili się do ataku. Widzewiakom skórę ratował Gikiewicz. Chciał wspomóc gospodarzy arbiter Kwiatkowski. Podyktował karnego niezgodnego z jakimkolwiek duchem gry. Przypadkowe zagranie ręką Hanouska uznał za niewybaczalne przewinienie. Na szczęście VAR pozwolił mu naprawić błąd.

Widzew miał swoją szansę. Po centrze z rzutu rożnego Shehu, do piłki doszedł Hajrizi, główkował z kilku metrów, ale skutecznie interweniował Stryjek.

Specjalnością Widzewa w tym meczu były… kartki. Pod koniec spotkania za klasyczny stempel na nodze rywal ujrzał ją kapitan Hanousek, a w doliczonym czasie Kerk.

Po fatalnej stracie piłki łodzian mogło być 2:0. Gikiewicz obronił strzał Imaza, a przy dobitce były… widzewiak – Hansen trafił w słupek. Łodzianie próbowali się zrewanżować, ale strzał Klimka nie mógł zaskoczyć bramkarza rywali.

Podsumowanie: dla Widzewa to nie pierwszy (oby ostatni!) wyjazdowy mecz do jak najszybszego zapomnienia, zwłaszcza gdy się wie, że to przy wydatnej pomocy łodzian mistrz Polski przerwał passę sześciu porażek z rzędu.

Po reprezentacyjnej przerwie 13 września Widzew zagra w Katowicach z GKS (godz. 20.30)

Jagiellonia – Widzew 1:0 (1:0)

1:0 – Pululu (2)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Hajrizi (90, Silva), Kozlovsky – Alvarez, Hanousek (78, Kerk), Łukowski (62, Klimek – Sypek (46, Shehu), Rondić, Cybulski (62, Gong)

Historia emerytowanego górnika opływającego świat na… Zalewie Rybnickim ma spory literacki potencjał, ale Szczepanowi Twardochowi tego było za mało…

Temu nie da się zaprzeczyć. Szczepan Twardoch umie znakomicie opowiadać. Ech, gdyby jak Bóg przykazał, skupił się na jednej wciągającej opowieści. Historia emerytowanego górnika 73-letniego Erwina Piontka, który często budząc się rano, wybiera się ciągle do pracy, a który ma wielkie marzenie. Chciałby opłynąć świat.

Za oszczędności kupuje łódkę, zabiera gumowy sztormiak, harcerską busolę, żeglarski worek, kupuje zapasy na cały rok i rusza w wielką podróż… po Zalewie Rybnickim, bez zawijania do przystani, tak żeby natłuc tyle mil, ile potrzeba od opłynięcia świata. Ta historia ma, moim zdaniem, spory literacki potencjał.

Ale Twardoch jest… przewrotny. Jednej dobrej opowieści mu za mało. Zaczyna toczyć literacką grę z czytelnikiem. Rzuca swojego bohatera w wir historycznych i fantastycznych wydarzeń, pokazując, jak w innej rzeczywistości mogłyby wyglądać losy Piontka. Toczy z nim, jako narrator, polemikę. Jako autor pokazuje czytelnikowi, jakie ma możliwości panowania nad wykreowanym światem. Niespodzianką to jest, ale czy wciągającą i błyskotliwą? Raczej irytującą… I tyle.

Szczepan Twardoch Powiedzmy, że Piontek Wydawnictwo Literackie

Dawid Plichta wierzy, że pod wodzą jego kumpla z boiska, teraz selekcjonera – Kamila Bobryka – reprezentacja Polski w rugby jest w stanie zrobić krok do przodu

Dawid Plichta Zdjęcia PZR

16 listopada reprezentacja Polski w piętnastoosobowej odmianie rugby rozegra swój pierwszy mecz w ramach rozgrywek Rugby Europe Tropy, w którym przeciwnikiem „Biało-Czerwonych” będą Litwini. Nowy selekcjoner Kamil Bobryk na zgrupowanie w Siedlcach, zaprosił 30 zawodników, a wśród nich doświadczonego Dawida Plichtę z Orlen Orkana Sochaczew. Gracz aktualnych mistrzów Polski występował u kilku selekcjonerów i ocenia, że pomysł, który na kadrę ma Bobryk, może przynieść dobre rezultaty, o czym mówi w rozmowie z biurem prasowym PZR.

Może, może wrócą czasy, gdy rzeczywiście robiliśmy postępy. Kiedy to było? Za czasów, gdy reprezentacją rządził Blikkies Groenewald.

Dawid Plichta, którego zasługi dla polskiego, sochaczewskiego, ale i łódzkiego rugby są ogromne, wspomina: W perspektywie tych wszystkich lat najbardziej byłem zadowolony ze współpracy z trenerem Blikkiesem Groenewaldem, który chciał wprowadzić profesjonalizm. Uważam że tutaj nastąpił największy rozwój zawodników, uczestniczących w zgrupowaniach kadry. Był to trener z ogromną wiedzą którą chciał się dzielić i pasją która zarażał wszystkich wokół. Jednak postawił zbyt duże wyzwania przez ówczesnymi władzami i niestety przyszło do rozstania. Uważam, że miejsce polskiego rugby jest w REC i powinniśmy zrobić wszystko, żeby wrócić tam jak najszybciej. My, polscy zawodnicy, jesteśmy na to gotowi. Trzeba tylko to poukładać, mieć na to pomysł i dobrze się zorganizować.

Kamil Bobryk

Kamila Bobryka znasz z boiska, ze wspólnych występów w reprezentacji. Jak widzisz kadrę pod jego wodzą?
Kamil ma bardzo duże umiejętności trenerskie, które nabył we Francji. Ten francuski styl gry, preferowany przez niego, jest stosowany również u nas w klubie. Dlatego jestem nastawiony bardzo pozytywnie do współpracy z Kamilem. Po pierwszym zgrupowaniu zawodnicy mówili mi, że ma to być szybka, szeroka gra, co bardzo cieszy po ostatnich latach gry mocno defensywnej. Nasze umiejętności rugbowe są trochę słabsze, ale nadrabiamy przygotowaniem fizycznym jak dobrze popracujemy nad systemem i ofensywą grą, której przez ostatnie dwa lata nie pokazywaliśmy, to mam wrażenie, że to się może udać. Nasza Ekstraliga się zmieniła, gra się szybciej i szerzej, więc liczę na to, że to będzie fajne połączenie. Kamil był zawsze bardzo charakternym zawodnikiem, miał charyzmę, potrafił jasno przekazać to, czego chciał i jeśli zaprezentuje to samo jako selekcjoner, to będzie dobrze.
Po spadku do Rugby Europe Trophy przyjdzie nam się zmierzyć z kilkoma słabszymi ekipami. Waszym celem jest szybki powrót do REC?
Zmienił się system i trzeba będzie zagrać baraż z ostatnią drużyną REC. Mam nadzieję, że uda się wygrać tę grupę a potem wygrać baraż. Wierzę, że nasze miejsce jest w REC, choć wiadomo, że w sporcie nie można być niczego pewnym. Trzeba tylko ciężko pracować i czekać na efekty.
Doskonale znasz naszą Ekstraligę. Trener Bobryk zdecydował się na powołania dla kilku młodych graczy, którzy do tej pory nie mieli okazji zagrać w kadrze. Czy Twoim zdaniem mogą wskoczyć do składu i wzmocnić ten zespół?
To nie jest tak, że mogą. Muszą! Jest wielu młodych, obiecujących graczy i muszą dostawać swój czas w tej reprezentacji. A jeśli któremuś uda się wskoczyć do „15”, to będzie tylko na plus dla polskiego rugby. Wiadomo, tych młodych zawodników w rugby jest mniej, jak w ogóle w całym polskim sporcie. Więc tym bardziej trzeba o nich dbać, dawać im szerokie możliwości.
Jakbyś miał to porównać, to łatwiej było wejść do kadry, kiedy ty zaczynałeś, czy może teraz?
Wydaje mi się, że teraz jest łatwiej. Ogólnie zawodników jest mniej, drużyny w Ekstralidze się starzeją. Jak ja wchodziłem do gry, było trudniej, graczy było nieco więcej. A teraz, jeśli młodzi ciężko pracują i chcą, mają zdecydowanie łatwiejszą drogę.

Filmowa akcja dała ŁKS gola i trzecie zwycięstwo z rzędu!

ŁKS wygrał trzeci mecz z rzędu. Po 4:2 z Wartą, 3:0 z Chrobrym, teraz jest 1:0 z Odrą. Tak trzymać!

Filmowa akcja, godna stadionów świata dała prowadzenie ŁKS. Po niespodziewanym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego i zagraniu wzdłuż bramki Dankowskiego, Feiertag inteligentnie, technicznie piętką zdobył gola. A miałem napastnika za drewnianego. Chce mi się śmiać z samego siebie.

ŁKS w upale postawił na… pressing. Miał przewagę,bdyktował warunki gry. Pytanie, czy po bokserskim uderzeniu łokciem Kupczaka, którego brutalność na powtórkach mroziła krew w żyłach. Muratovic powinien ujrzeć nie żółtą, a czerwoną kartkę? Po ciekawie rozegranym rzucie rożnym, Feiertag w trudnej sytuacji główkował tak, że piłka trafiła w poprzeczkę.

Drużynie ŁKS w wielu akcjach brakowało dokładnego ostatniego podania, kropki nad i, bo przy takiej dominacji powinna prowadzić wyżej.

Druga połowa zaczęła się tak. Przy fatalnym ustawieniu się łodzian kontra Odry skończyła się sytuacją sam na sam, ale Nowak posłał piłkę panu Bogu w okno. W odpowiedzi po prostopadłym podaniu Dankowskiego i pingpongu w polu bramkowym o mały włos gospodarze sami nie strzeliliby sobie gola. Arasa dostał prezent od rywali, ale w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok długiego słupka. Szkoda, ta akcja powinna dać drugiego gola!

Niestety, pressing z pierwszej połowy wychodził łodzianom bokiem. ŁKS zepchnięty pod własne pole karne kurczowo bronił z coraz większym trudem prowadzenia. Niestety, tym razem Arasa nie był liderem drużyny. Nie był nawet w stanie wyprowadzić skutecznej kontry.

ŁKS miał szczęście. W doliczonym czasie po kapitalnym strzale z dystansu Bartosa, piłka odbiła się od słupka. Łodzianie uratowali zwycięstwo dzięki bardzo dobrej defensywnej gry w drugiej połowie Tutyskinasa.

Odra Opole – ŁKS 0:1 (0:1)

0:1 – Feiertag (7)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Tutyskinas, Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński, Młynarczyk (67, Zając), Feiertag (74, Kelechukwu)

Będzie czas na trenowanie i wyleczenie. Następny mecz ŁKS rozegra 13 września. O godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

Czy zmiana w defensywie nie wpłynie na jakość gry Widzewa w meczu z mistrzem Polski?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kolejnym rywalem Widzewa w ekstraklasie 1 września o godz. 20.15 będzie w Białymstoku drużyna mistrza Polski – Jagiellonia, która jest w głębokim sportowym kryzysie.

Po ostatnim zwycięstwie można przypuszczać, że taki kryzys Widzew ma już za sobą. Ale, ale… Wygrana jest zawsze cenna. tylko że postawa w defensywie łodzian momentami przyprawiała o ból głowy i spowodowało stratę dwóch bramek.

Na rezerwowych (przynajmniej niektórych) też trudno polegać jak na Zawiszy. To, jak w destrukcji zachował się Gong, przyczyniając się do straty bramki, wołało o pomstę do nieba. Po raz kolejny rodzi się pytanie: czy naprawdę w polskim futbolu nie ma lepszych graczy niż sprowadzony za większe czy mniejsze, ale zawsze pieniądze, futbolowy, światowy złom?! Na to pytanie powinni natychmiast sobie odpowiedzieć dający kasę sponsorzy, prezesi i dyrektorzy sportowi klubów ekstraklasy.

Tymczasem w meczu z Jagą w defensywie łodzian muszą zajść zmiany. Ibiza zobaczył czwartą żółtą kartkę i w Białymstoku nie zagra. Kto go zastąpi? Hajrizi, Kwiatkowski czy da Silva? Oby nowy układ personalny nie wpłynął na wzajemnie zrozumienie i skuteczność w grze.

W ofensywie cała nadzieja w rozsądku Hanouska, sportowym pozytywnym szaleństwie Alvareza, który wyrasta na nowego lidera drużyny i pracowitości, mającego strzeleckiego nosa – Rondicia.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑