Trochę oddechu od sportu. Czas na książkę.

Mam wielki ból głowy. Jak potraktować tę książkę? Jako swoisty literacki żart (z czytelników) znanych i uznanych twórców, przejaw wyjątkowo słabej literackiej formy, epigonizm w skrajnej postaci, koniunkturalizm czyli robotę dla forsy (ważne w powieści jest… lokowanie produktu czyli nachalne i przez to śmieszne promowanie jednej z radiowych stacji), a może sygnał, że następuje zmierzch złotych czasów polskiej powieści kryminalnej?

Cechą charakterystyczną tej powieści nie jest trzymająca w napięciu fabuła od pierwszej do ostatniej strony, ale nadmiar kryminalnych atrakcji, od których głowa boli, a nie przybywa powieściowej jakości.

Autorzy niby stosują klasyczne reguły gry, starają się je za wszelką cenę uatrakcyjnić, budują fabułę, w której nikt lub prawie nikt nie jest tym, kim się państwu wydaje, ale w robocie widać literackie szwy, a całość, gdy na literacką scenę wkracza… Doda, zamienia się w końcu w swoją własną parodię.

A zapowiadało się naprawdę ciekawie. Przerażający telefon do radiowego studia ma uruchomić lawinę dramatycznych zdarzeń…

Autor recenzji na przeczytane.net pisze: Sam na szczęście miałem możliwość jednoczesnego czytania i słuchania „Niech to usłyszą” w audiobooku i zdecydowanie jako słuchowisko, ta opowieść jest lepsza. Po prostu trzyma w napięciu do samego końca!

Może mieć rację. Nie próbowałem sprawdzać, stawiając na stare, wypróbowane czytelnicze nawyki. i najlepiej na tym nie wyszedłem.

Wojciech Chmielarz, Jakuba Ćwiek. Niech to usłyszą. Wydawnictwo W.A.B.