Rezerwowy Pafka

Tag: łks (Page 1 of 36)

Urodziny jednej z najtragiczniejszych postaci w piłkarskiej historii ŁKS – Jacka Płuciennika, zarazem najlepszego przyjaciela Grzegorza Krysiaka

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Ech, na to wspomnienie, znów pojawia się wielki, wielki żal. 3 września 1998 roku zginął w wypadku samochodowym były piłkarz ŁKS, błyskotliwy Jacek Płuciennik. Nie brakowało takich, którzy przychodzili na stadion, żeby oprócz oczywiście zobaczyć Jacka w akcji, podobnie jak jego najlepszego kumpla – Grzegorza Krysiaka.

Zresztą Jacek zapytany co będzie robił po skończeniu kariery powiedział: Będę chodził na mecze ze swoim najlepszym przyjacielem – Grzesiem Krysiakiem. Zły los nie pozwolił mu doczekać tych wyjątkowych, pięknych chwil. Obaj przyszli do ŁKS z Boruty Zgierz i obaj zapisali się w historii łódzkiego klubu.
– To był mój największy przyjaciel – mówił Grzegorz Krysiak. –Jacek to ktoś, kto był ze mną, jak przychodziłem do ŁKS. To ktoś, kto mnie polecił do ŁKS. Zawdzięczam mu bardzo dużo. Czasami masz przyjaciela jednego na całe życie i Jacek jest dla mnie właśnie kimś takim. Mimo, że go nie ma, ale zawsze wiem, że z góry patrzy i pomaga, bo to miał w sercu.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomina, że jego imiennik Jacek Płuciennik urodził się 25 lipca 1970 roku. A wypadek? Miał miejsce 28 lat później o godz. 19.35. Jacek Płuciennik wieczorem tego dnia wracał z Olsztyna do Łodzi wraz z żoną Anną i synem Bartkiem. Jego samochód seat ibiza zderzył się czołowo z ciężarowym mercedesem. Jacek zginął na miejscu. Był jedyną ofiarą wypadku.

Płuciennik występował w ŁKS przez trzy pełne sezony 1992-1995, a w sezonie 1998/99 rozegrał 2 mecze. Łącznie wystąpił w 97 meczach, strzelił 19 bramek, w tym trzy w derbowych starciach z Widzewem.

Pogrzeb piłkarza ŁKS odbył się 10 września. Przy grobie były sztandary ŁKS, Stomilu ŁOZPN. Jacek Bogusiak położył na grobie duży specjalnie zrobiony (3,5-metrowej długości) szalik z napisem: Łódzki Klub Sportowy – mistrz Polski 1998. Ten szalik najlepszy przyjaciel Jacka, czyli Grzegorz Krysiak zdjął z grobu i wręczył synowi Jacka 6-letniemu Bartkowi.

Dla uczczenia pamięci Jacka rozegrano w Olsztynie towarzyski mecz Olsztyn – Łódź, zakończony remisem 5:5. Uczestniczyło w nim wielu znanych futbolistów. Bramki dla Łodzi strzelali: Gęsior, Niżnik, Cebula, Soszyński i… Krysiak.

Teraz przed ŁKS jedna z najcięższych ligowych prób. Łodzianie muszą w Krakowie pokazać charakter i umiejętności, bo Wisła jest na wznoszącej sportowej fali!

Fabian Piasecki Fot. Damian Figura

Do przerwy w meczu ŁKS – Znicz (1:0) było tak, jak chciał trener Szymon Grabowski, nawiązując do słów Pepa Guardioli, że bez piłki jego zawodnicy mają walczyć jak futbolowe bestie, a z nią przy nodze cieszyć się grą: – Chciałbym, żeby to było nasze DNA i kto śledzi bliżej nasze poczynania, to widzi, że ci zawodnicy bez piłki naprawdę są nieprzyjemni, a z piłką potrafią się bawić. Pokazał to nasz sparing z Arką. Chcę, żeby kibice widzieli zespół charakterny, zaangażowany i grający do końca, a w momencie, gdy ma piłkę, to widowiskowy i taki, który może się podobać .

Marzenia się spełniają, na razie przez…45 minut premierowego pojedynku. ŁKS grał imponująco. strzelił jedną bramkę, a mógł kilka. A potem? Lepiej nie mówić. ŁKS dostał 45-minutowej zadyszki, odcięło mu prąd i o mały włos nie stracił dwóch punktów.

Kibice uznali za na najlepszego piłkarza ŁKS tego spotkania napastnika Fabiana Piaseckiego, autora zwycięskiej bramki. Moim i nie tylko moim zdaniem ten tytuł należy się bramkarzowi Aleksandrowi Bobkowi, którego kluczowa interwencja w końcówce meczu pozwoliła zachować łodzianom czyste konto.

Teraz przed łodzianami o niebo trudniejsze wyzwanie. 26 lipca o godz. 15 ŁKS zmierzy się w Krakowie z mocarzem pierwszej kolejki Wisłą. Lider – Angel Rodado strzelił dwie bramki, a krakowianie pokonali w Mielcu Stal aż 4:0! To pokazuje, że każda chwila słabości (a słabe pół spotkania nie wchodzi w ogóle w grę) może łodzian drogo kosztować. Ten mecz pokaże też czarno na białym, czy już teraz ŁKS ma drużyną gotową walczyć o upragniony awans do ekstraklasy czy też nie. Nie można się dziwić, że taki, hitowy pojedynek pokaże na żywo stacja TVP Sport.

Wisła zapowiada, że tego dnia na stadionie im. Henryka Reymana odbędzie się uroczysty benefis Henryka Kasperczaka, jednego z najbardziej utytułowanych trenerów w historii Białej Gwiazdy, ba jednego z najlepszych piłkazry w historii polskiego futbolu. 

Po znakomitej pierwszej połowie, w drugiej ełkaesiakom odcięło prąd, ale ostatecznie wygrali w ligowej premierze

Dla mającego mocarstwowe ambicje (awans! awans!) ŁKS rywal z Pruszkowa jest niewygodnym przeciwnikiem. Łodzianie nie wygrali ze Zniczem od trzech spotkań, a ostatni mecz z udziałem obu drużyn zakończył się sukcesem pruszkowian 3:2. Tym razem ŁKS wygrał, a to dzięki bardzo dobrej pierwszej połowie. W drugiej momentami oddawał inicjatywę, walczył chaotycznie, ale prowadzenie utrzymał i może się cieszyć z premierowych trzech punktów.

Łodzianie rozpoczęli mecz z czterema nowymi piłkarzami w wyjściowej jedenastce, w tym dwoma w drugiej linii (Krykun, Szczepański). W zespole prowadzonym przez byłego trenera ŁKS – Matysiaka, dwaj byli gracze z al. Unii – Lorenc i Koprowski. Gospodarze zaczęli odważnie, nastawiając się na ofensywę. W 8 min po dobrej, składnej akcji strzelał Mokrzycki i minimalnie się pomylił.

Co się odwlecze… Seria kiksów gości sprawiła, że piłkę dostał od Kupczaka Piasecki i niepilnowany z kilku metrów otworzył wynik meczu. Zachował się tak, jak na napastnika przystało. Był w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Gol ucieszył licznie zgromadzonych na trybunach kibiców. Mogło, ba powinno, być 2:0 po kontrze. Znakomitą akcję Krykuna zakończył strzałem, ale niestety nie golem, Piasecki. Napastnik już do przerwy mógł zaliczyć hat tricka, ale kolejny, tym razem techniczny strzał, był minimalnie niecelny. Dominacja ŁKS nie podlegała dyskusji (12 strzałów na bramkę rywali!). Szkoda, że przyniosła tylko jednego gola.

W pierwszej akcji drugiej połowy wydawało się, że Fałowski faulował rywala. Sędzia podyktował jedenastkę, ale po analizie VAR ją odwołał. Okazało się, że faulu nie było! W odpowiedzi z wielkim trudem Napieraj obronił strzał Piaseckiego. To była znakomita reakcja bramkarza.

W drugiej połowie sytuacja zmieniła się diametralnie. To zaciekle atakował Znicz, a ŁKS bronił się chaotycznie, nie potrafiąc przejąć inicjatywy.

Z czasem… to gospodarze mieli trzy bramkowe, niewykorzystane sytuacje. To był jednak kilkuminutowy pozytywny incydent. Potem bowiem to Znicz przeważał. Po wyjątkowo intensywnej pierwszej połowie łodzianom momentami odcinało prąd. Dobrze, ba znakomicie, dwa razy interweniował Bobek. To on uratował zwycięstwo gospodarzom.

W drugiej kolejce I ligi 26 lipca o godz. 15 ŁKS zagra w Krakowie z Wisłą.

ŁKS – Znicz Pruszków 1:0 (1:0)

1;0 – Piasecki (11)

Widzów: 8573

ŁKS: Bobek – Craciun (83, Wysokiński), Rudol, Fałowski (59, Ernst), Głowacki – Kupczak, Mokrzycki – Norlin (59, Młynarczyk), Szczepański (69, Hinokio), Krykun – Piasecki (69, Lewandowski)

Premierowe mecze Widzewa i ŁKS. Ambicje są wielkie, a jaka będzie ligowa rzeczywistość?

Mamy futbolowe lato i kompletny łódzki reset. Nasze drużyny – Widzew w ekstraklasie i ŁKS w I lidze – nie do poznania. Zmiany, zmiany, zmiany – oby na lepsze. Są nowi trenerzy, są nowi zawodnicy i są wielkie sportowe marzenia.

Widzew ma odgrywać czołową rolę w ekstraklasie, marzy mu się miejsce w TOP5, ŁKS ze wszystkich sił chce powrócić do najwyższej klasy rozgrywek. Premiera pokaże, czy wyszło dobrze, czy na opak. Czy rzeczywiście my łodzianie będziemy mieli się czym chwalić?

Fot. widzew.com

Widzew 19 lipca o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Widzew na tę chwilę ma dziewięciu nowych piłkarzy i to takich, którzy od razu mogą wejść do wyjściowej jedenastki i decydować o jej obliczu. Bardzo, bardzo ciekawe czy doświadczony trener Żeljko Sopić  poskłada to całe towarzystwo do kupy i już od pierwszych meczów stworzy team na miarę ligowych oczekiwań. Przyznaję, że ja najbardziej liczę na widowiskowego i przebojowego Mariusza Fornalczyka, który ma wielką szansę zostania gwiazdą (na razie) ekstraklasy.

ŁKS też ma nowego szkoleniowca – Polaka pokazującego warsztat i umiejętności czyli Szymona Grabowskiego. On też ma stworzyć szybko nowy, lepszy team, który będzie rozdawał karty w I lidze i wywalczy upragniony awans. Ma ośmiu nowych graczy. Ja najbardziej liczę na Serhija Krykuna, że pociągnie zespół ku lepszej przyszłości. W I-ligowej premierze 18 lipca o godz. 20.30 łodzianie podejmą Znicz Pruszków.

Fot. ŁKS Łódź

Jacek Bogusiak – kustosz pamięci – przypomina historię zdobycia Pucharu Polski przez ŁKS i postać wyjątkowego kierownika drużyny Marka Łopińskiego

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Co by było z ŁKS bez kustosza jego pamięci – Jacka Bogusiak, który nie daje zapomnieć o swoim ulubionym klubie.

Jacek przypomina dwie bardzo ważne daty w historii klubu.

20 lipca 1957 roku ŁKS zdobył Puchar Polski, w finale pokonując Górnika Zabrze 2:1, po golach Stanisława Barana i Kazimierza Kowalca. Łodzianie byli skuteczni w ataku, ale i w defensywie. Przy stanie 1:0 znakomitą interwencją na linii bramkowej popisał się Robert Grzywocz.

Droga łodzian do finału, kolejno pokonali: Wartę Poznań 3:1, Wybrzeże Gdańsk 2:0, Wisłę Kraków 2:1 i Gwardię Warszawa 1:0.

Finał Pucharu Polski miał być rozegrany na Stadionie Dziesięciolecia, ale obawiano się o frekwencje, bo nie było w nim warszawskiej drużyny. Rzut monetą zdecydował o tym, że spotkanie rozegrano w Łodzi.

18 lipca 1950 roku urodził się Marek Łopa Łopiński. Zdaniem Jacka i nie tylko jego, to jedna z najbardziej zasłużonych osób w historii klubu. Marek mówił wiele, wiele razy, że jego serce jest w ŁKS! Swoją pracę w klubie zaczął w 1970 roku, gdy do ŁKS sprowadził go prezes Jan Morawiec, zatrudniając na stanowisku głównego specjalisty do spraw piłki nożnej.

Znamienne. Tygodnik Piłka Nożna w 1980 roku bardzo pochwalił Marka, że ten jako bodaj pierwszy w historii nie przysłał tylko imion i nazwisk piłkarzy, którzy będą bronić barw ŁKS w nowym sezonie, ale podał szczegóły, które dziś są oczywistością: wiek, wzrost, waga, liczba występów i strzelonych bramek. W tygodniku napisano: oby ten zwyczaj przyjął się w innych klubach. Kto, by przypuszczał, że dziś to standard.

Wiedza Marka jest przeogromna. Swego czasu wygrał organizowany przez telewizję Mistrzostwa Polski Kibiców, mając w klapie znaczek ŁKS. Od tego momentu stał się niezwykle ważną postacią w życiu i działaniach Jacka Bogusiaka. – Marek Łopiński pokazał klasę, swoją wiedzą i fachowością zdobył szacunek w wielu polskich klubach, które proponowały mu lepsze warunki pracy. On jednak mówił nie, bo ŁKS to coś więcej niż klub! – mówi.

Marek Łopiński pracował w ŁKS przez 23 lata!

Transferowa futbolowa rewolucja po łódzku. Trzeba jednak pamiętać, że same CV nie grają. Liczy się tu i teraz, co się wybiega i wywalczy na ligowym boisku

Dzieje się w polskiej piłce przed zbliżającym się wielkimi krokami nowym sezonem. Każdy zbroi się jak może: jeden lepiej, drugi gorzej. Nie inaczej jest w Widzewie i ŁKS. Ba, w Łodzi mamy wręcz do czynienia z prawdziwą transferową rewolucją. Drużyny przejdą transferowy lifting i będą nie do poznania?!

Cel? Jest oczywisty. To sportowy sukces. Dla Widzewa to miejsce w czołówce, ba w ścisłej czołówce ekstraklasy. Dla ŁKS awans do najwyższej klasy rozgrywek, a potem utrzymanie się w niej bez większych problemów.

Muszą pojawić się piłkarze, którzy sprawią, że nasze drużyny będą jakościowo lepsze niż w ostatnim sezonie. Czy tak się stanie? Sam chciałbym to wiedzieć. Transfery to zawsze jest niewiadoma – czy trafiło się w punkt czy fatalnie przestrzeliło i nie pozostaje nic innego jak tylko się wstydzić – z powodu nieskutecznej gry drużyny, pozbawionej wielkich celów.

Miejmy w sobie wiarę, że tym razem w futbolowej Łodzi będzie lepiej. Najpierw, bo 18 stycznia o godz. 20.30 wystartuje ŁKS, który zmierzy się u siebie ze Zniczem Pruszków. Odeszli m.in Kamil Dankowski i Pirulo. Jest siedmiu nowych graczy, którzy z nie jednego futbolowego pieca chleb jedli. Raz byli także ze swoją formą na wozie, raz pod wozem. Oby im jeszcze zależało, mieli sportowe ambicje większe niż te: czy się stoi czy się leży obiecana wypłata się należy.

Dzień później Widzew o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Czy z Angelem Rodado w podstawowym składzie? Tu doszło do prawdziwego transferowego trzęsienia ziemi. Trzeba było wyłożyć grube miliony na niektóre transfery, żeby mieć nadzieję, że będzie lepiej, ba, że będzie topowo. Na razie pojawiło się dziewięciu nowych graczy z niezwykle interesującymi futbolowymi biografiami. trzeba jednak pamiętać, że same CV nie grają. Liczy się tu i teraz, co się wybiega i wywalczy na ligowym boisku. Czy nową armadę (odeszło siedmiu piłkarzy) stać będzie na wielkość?

Z naszej łódzkiej perspektywy nowy ligowy futbolowy sezon na pewno zapowiada się bardzo ciekawie.

Bardzo bym chciał, żeby łódzcy piłkarze grali w ligowych rozgrywkach na miarę łódzkich siatkarek!

Nie mogę się doczekać startu piłkarskiej ekstraklasy i rozgrywek I ligi. Jest we mnie nadzieja, że będzie inaczej czyli lepiej. I nasze, łódzkie drużyny zaczną coś znaczyć w ligowych zmaganiach czyli… Widzew zacznie dzielić i rządzić z innymi mocarzami oczywiście, w ekstraklasie, a ŁKS pokaże wszem i wobec, gdzie raki zimują i od początku zacznie dyktować warunki gry w walce o ekstraklasę.

Widzew zbroi się na potęgę piłkarzami z nazwiskami i zarazem takimi, za których trzeba, jak na polskie warunki, słono zapłacić. Co z tego wyniknie? Bóg polskiego futbolu raczy wiedzieć, ale nadzieja jest. Zeljko Stopić ma na tyle szkoleniowego doświadczenia i umiejętności, że w ciągu miesiąca potrafi zebrać towarzystwo do kupy i stworzyć jedenastkę na miarę naszych, łódzkich marzeń.

Czy to jest możliwe? Nie wiem. Ba, nie wie tego nikt, ale nadzieja jest. Oby zamieniła się w piękną ligową rzeczywistość, co szczególnie ucieszyłoby wyposzczony i spragnionych pozytywnych wrażeń wiernych kibiców.

A w ŁKS? Oby sprawdziło się powiedzenie: do trzech razy sztuka. Dwa podejścia pod ekstraklasę się nie udały. Czy udało się to trzecie? Łodzianie zmienili w klubie wszystko – od struktury właścicielskiej, sposobu zarządzania, trenera, składu. Jest zatem nowe otwarcie, czy skuteczne, na miarę ambicji i oczekiwań? Na razie optymistyczne jest to, że ŁKS trzyma dyscyplinę taktyczną w grze defensywnej i nie traci bramek, a to było prawdziwą zmorą drużyny w poprzednich rozgrywkach.

Chciałbym i to bardzo, żeby łódzcy piłkarze znaczyli w swojej dyscyplinie tyle, co siatkarki ŁKS Commercecon i Orlen Grot Budowlani, które dzielą i rządzą w lidze i zasłużenie zdobywają medale.

Pracowity i twardy w grze Wawrzyniec Cyll. Księgowy, który został olimpijczykiem i legendą ŁKS!

Fot. archiwum Jacka Bogusiaka

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomina: – 2 lipca przypada rocznica urodzin legendarnego piłkarza ŁKS, olimpijczyka Wawrzyńca Cylla. W 1922 roku w plebiscycie gazety Express Wieczorny Ilustrowany zajął szóste miejsce w plebiscycie na 12 najznakomitszych łodzian.

W ŁKS od 15 roku życia. W latach 1921 – 31 rozegrał w barwach łódzkiego klubu 112 spotkań, strzelił 9 bramek. Dwa razy z konieczności wystąpił jako… bramkarz. Media chwaliły jego interwencje.

Początkowo grał jako napastnik, potem jako skuteczny obrońca.

W latach 1923–1925 cztery razy wystąpił w reprezentacji Polski. Zagrał na igrzyskach olimpijskich w Paryżu 1924 roku w przegranym 0:5 meczu z Węgrami.

Miesiąc po powrocie z igrzysk, 29 czerwca 1924 pożegnał się z reprezentacją meczem Turcją (2:0), który urósł do rangi symbolu. Był to bowiem pierwszy mecz drużyny narodowej rozegrany w Łodzi, na nowo powstałym stadionie przy al. Unii.

Piłkę uprawiał amatorsko. Na co dzień pracował jako księgowy w Ubezpieczalni Społecznej. „Wosiek” – taki miał pseudonim, zdaniem Józefa Kałuży, legendy Cracovii, ełkaesiak swoje „niedociągnięcia techniczne nadrabiał kolosalną pracowitością i twardością w grze”.

W kwietniu 1945 roku był inicjatorem reaktywacji ŁKS. W 1948 był wiceprezesem zarządu, a w kolejnych latach członkiem komisji rewizyjnej.

ŁKS. Tym razem musi się udać i awans do ekstraklasy stanie się faktem, bo budżet klubu nie jest z gumy i nie da się go w nieskończoność rozciągać!

Fot. Wojciech Pakulski/ŁKS Łódź

Nie ma wyjścia, tym razem musi się udać, bo żaden klubowy budżet nie jest z gumy i nie da się go rozciągać w nieskończoność. Najpierw ŁKS dokonał przewrotu organizacyjnego, czego symbolem był awans Adama Grafa, który z nieudanego dyrektora sportowego został po dwóch transferowych strzałach kapiszonami awansowany na wiceprezesa. Jego miejsce zajął mający spore doświadczenie w tej pracy (co jeszcze o niczym nie świadczy!) Radosław Mozyrko.

i zrobił to, co od dwóch sezonów wydawało się oczywiste. Sprowadził doświadczonych ligowych graczy, którzy z nie jednego pieca chleb jedli, a którzy mają jeszcze szansę się pokazać, że coś w futbolu potrafią. W każdej formacji poza bramką, pojawią się nowi ludzie, wzrosła konkurencja, będzie rywalizacja o miejsce w jedenastce, oby było dużo… piłkarskiego rozsądku.

To nowość po przeróżnych księżycowych pomysłach, których symbolem stał się egzotyczny trener – młokos, nie mający żadnego pomysłu na ŁKS, niejaki Ariel Galeano. To bez cienia wątpliwości największego szkoleniowa wpadka minionego sezonu w polskiej piłce.

A wystarczyło trochę futbolowego pomyślunku, który przywrócił zespołowi Ryszard Robakiewicz, aby ŁKS nie skompromitował się ligową wiosną do cna. Ba, szkoleniowiec odtworzył kręgosłup sportowy i moralny, na którym można budować lepszą, sportową przyszłość. Oby był to dobry punkt wyjścia pod stworzenie zespołu na miarę awansu do ekstraklasy!

Jan Sobol. Miał być lekkoatletą, potem siatkarzem, został znakomitym piłkarzem. Gdy grał w ŁKS, bali się go obrońcy i bramkarze rywali. Najlepszy kumpel Stasia Terleckiego

Fot: archiwum Jacka Bogusiaka

Tak wszechstronnego, strzelającego gole piłkarza chciałaby mieć każda drużyna. 72 urodziny obchodził Jan Sobol. W ŁKS zagrał 93 mecze, zdobył 18 bramek. Zaliczył też dwa występy w reprezentacji Polski (Polska – Szwecja 2:1 w 1977 roku, Polska – Libia 5:0 w 1979). Zanim został piłkarzem był lekkoatletą i siatkarzem. W trójskoku uzyskał wynik 13,40, wzwyż 185 cm.

Tak skocznego sportowca dostrzegli trenerzy siatkówki. Janek uprawiał siatkówkę w Chełmcu Wałbrzych, ale zdecydował się na futbol. Jaką wybrać pozycję? Spróbował jako bramkarz. W szkolnym meczu zamienił się miejscami na boisku z kolegą, który grał w ataku i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Janek zdobył trzy bramki, a jego drużyna wygrała spotkanie, a potem zdobyła mistrzostwo wałbrzyskich szkół.

– Po jego uderzeniach piłkę z siatki podnosili bramkarze, takich klubów jak: Beerschot, Widzew, Lech, Ruch, Pogoń, Zagłębie, Wisła – mówi kustosz pamięci ŁKS, chodząca encyklopedia klubu Jacek Bogusiak, który przypomniał o jubileuszu piłkarza. Przedstawiciele Grupy Ełkaesiak. Tadeusz Marczewski, Jerzy Leszczyński, Irek Kowalczyk i Jacek Bogusiak, którzy zorganizowali mu wspaniały jubileusz z okazji 60. urodzin, zgodnym głosem mówią: – Dziś taki piłkarza bardzo przydałby się ŁKS, ba był jego liderem, jak i nie jednego klubu ekstraklasy!

Do Łodzi sprowadził go trener, który miał nosa do wyszukiwania utalentowanych graczy, którzy potem sprawdzali się na najwyższym poziomie czyli Leszek Jezierski. Zdaniem piłkarza swój najlepszy mecz w barwach ŁKS rozegrał w 1977 roku, gdy po jego golach łodzianie pokonali Ruch 2:1. Najtrudniejszym przeciwnikiem na boisku był rywal zza miedzy czyli jeden z liderów Widzewa – Krzysztof Surlit.

Od pierwszej chwili jego najlepszym boiskowym i pozaboiskowym kumplem został Stanisław Terlecki. Dogadywali się bez słów, tak na boisku, jak i poza nim. Kiedy dla Stasia nastały trudne życiowo czasy, Janek zawsze spieszył mu z pomocą. Dwaj przyjaciele z boiska i poza nim nie raz i nie dwa wspierali nagrodami laureatów młodzieżowych turniejów.Stasia pasjonowała historia, Janek uwielbiał… westerny, zwłaszcza te, w których grali: Gregory Peck i Kirk Douglas.

Rada Janka dla młodych futbolistów: chcesz zrobić karierę, musisz naprawdę kochać piłkę nożną!

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑