W sobotę 17 maja o godz. 17.30 przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie ligowy mecz piłkarskich legend. Polonia podejmie ŁKS, szkoda tylko, że nie w ekstraklasie.
Wiele na przestrzeni lat i spotkań się wydarzyło. Przypomnijmy, dzięki Jackowi Bogusiakowi, że znakomity piłkarz i nie gorszy aktor Marian Łącz strzelał gole dla obu zespołu – 35 dla łodzian, 28 dla warszawian.
A wyborowy snajper łodzian – Mirosław Trzeciak w pojedynku z Polonią zaliczył dwa hat tricki! Stało się to: 11 maja 1997 roku w meczu ŁKS – Polonia 4:2 w Łodzi (czwartego gola strzelił Rodrigo) i 11 kwietnia 1998 roku w Warszawie (3:0).
Trzeciak to król strzelców polskiej ekstraklasy w sezonie1 996/1997 w barwach ŁKS (strzelił 18. goli w zaledwie 23. spotkaniach, co dało znakomitą średnią 0,78 bramki na mecz). W sumie w ŁKS Mirosław Trzeciak rozegrał 56 meczów, strzelił 27 goli i zdobył z łódzkim klubem tytuł mistrza Polski (19998 rok).
ŁKS rywalizuje z Polonią od blisko stu lat czyli od pierwszego ligowego sezonu. Dwa pierwsze spotkania w 1927 roku wygrały „Czarne Koszule” (4:3 i 2:1). W ostatnim meczu rozegranym w Łodzi 8 listopada zeszłego roku padł remis 0:0. Jak będzie teraz?
Stoją od lewej: Wacław Pegza, Jan Pisarki, Marian Łącz, Feliks Karolak, Zbigniew Łuć, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Baran, Jan Włodarczyk, Tadeusz Łuć, Zygmunt Czyżewski, Stanisław Sidor. Zdjęcia z archiwum Jacka Bogusiaka
Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi postać jednego z najbarwniejszych piłkarzy ŁKS – Marian Łącz pseudonim Makuś. Zdobył dla łódzkiej drużyny 35 bramek na poziomie I ligi (dziś ekstraklasa), zaliczył trzy hat tricki: 27 marca 1949 roku w meczu z Legią (5:1), 3 kwietnia 1949 roku w spotkaniu z Wartą Poznań (3:0) i 5 września 1949 roku też w meczu z Wartą (4:4).
Najlepszy strzelec ŁKS pod koniec lat 40. W 1949 roku wygrał plebiscyt Kuriera na najlepszego piłkarza Łodzi. Doskonały technik, miał precyzyjne uderzenie z dystansu, świetnie radził sobie przy strzałach głową, specjalista od rzutów karnych.
Otwarty, kontaktowy, zwykle uśmiechnięty. Lubił pogawędzić sobie z kibicami. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski.
Obok piłki miał drugą pasję, aktorstwo. Uprawiając futbol jednocześnie studiował na PWST w Warszawie. Grał w takich filmach jak: Gangsterzy i filantropii, O dwóch takich, co ukradli księżyc, Miś, Janosik, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz serialach Dom, Polskie drogi, Lalka, Alternatywy 4. ojciec aktorki Laury Łącz.
Dodam o siebie, że mówiono o nim: to najlepszy w Polsce piłkarz wśród dobrych aktorów i najlepszy aktor wśród dobrych piłkarzy!
Onet przypomina anegdoty o piłkarzu – aktorze: Nie ukrywał zamiłowania do używek i dobrej zabawy. – Makuś, a jakbyś był na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? – pytali jego znajomi. – Cóż, umarłbym – odpowiadał Marian Łącz. Zdarzało się, że był zmieniany już w przerwie meczu. Nie dlatego, że grał słabo. Łącz spieszył się po prostu do teatru
– Najenergiczniej i najofiarniej zagrał Łącz. Był wszędzie, zarówno na środku, jak i na skrzydłach, a czasem nawet cofał się daleko. Łącz, wspomagany przez kolegów, wykańczał ich akcje celnymi strzałami, wobec których Skromny był zupełnie bezradny – pisał Przegląd Sportowy po wygranej 5:1 z Legią, gdy zaliczył hat tricka.
Podobno kiedyś tak spieszył się do teatru, że dopiero w garderobie z piłkarskiego stroju przebierał się w teatralny. Wszedł na scenę i spostrzegł, że na nogach ma korki! To chyba jednak legenda miejska – wspominała Laura Łącz, córka Mariana i aktorka, w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
– On był jak Gerd Mueller owych czasów. Strzelał bramki, rządził na boisku, krzyczał, domagał się piłek, sterował kolegami. Był takim liderem – mówił wybitny aktor Jan Englert w Dzień dobry TVN.
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.