
Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka
Dziś nie ma w Łodzi hokeja na lodzie, a był. Grały w wypełnionej po brzegi Hali Sportowej wielkie, w tym nasze łódzkie, gwiazdy. Jedną z nich był wybitny hokeista ŁKS – Jerzy Potz. 1 lutego mija rocznica jego urodzin (1953). Zmarł przedwcześnie na raka we Frankfurcie nad Menem w wieku 47 lat. Grał w łódzkich barwach przez 20 lat. Cztery razy wystąpił na igrzyskach olimpijskich, jedenaście razy na mistrzostwach świata. W sumie w reprezentacji Polski zagrał 191 razy (20 strzelonych bramek), w tym 131 na igrzyskach i mistrzostwach świata.

Wybitni, prawdziwe legendy, hokeiści ŁKS od lewej: Krzysztof Birula-Białynicki, Walery Kosyl, Adam Kopczyński, Jerzy Potz.
Zagrał w meczu, który ja i setki tysięcy, a może miliony Polaków, pamięta do dziś. Podczas mistrzostw świata w roku 1976 Polska, co wydaje się i wtedy wydawało nieprawdopodobne, pokonała ZSRR 6:4!
Ogromny wkład w ten sukces mieli łodzianie:Józef Stefaniak, Jerzy Potz, Stanisław Szewczyk, Zdzisław Włodarczyk i Ryszard Nowiński. Jak wspaniałe, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju było to zwycięstwo, niech świadczy bilans obu teamów do tego występu: 25 spotkań, 25 porażek, bramki 31-255, w ostatnim starciu porażka 1:16. I nagle nastąpiły wielki sportowy wzlot, pojedynek w którym Polacy pokazali ambicję, wolę walki i sportową moc. To były wyjątkowe chwile. Jerzy Potz był ostoją polskiej defensywy.

Jak to w sporcie – radość miesza się z goryczą. W ostatnim spotkaniu mistrzostw Polska przegrała z RFN 1:2 i spadła z grupy A. Łodzianin tak wspominał te wydarzenia, cytowany przez hokej.net: – Niestety, to podczas tego, tak ważnego dla nas spotkania, właśnie mnie, przytrafił się wyjątkowo niefortunny „wypadek przy pracy”. Miałem przy kiju krążek na 21 sekund przed końcową syreną i to moje (zupełnie niepotrzebne) podanie (a właściwie próbę strzału do pustej bramki) przechwycili Niemcy, zdobywając gola decydującego o naszym spadku z grupy „A”. Szał niebywałej radości podczas premiery i jęk straszliwego zawodu kibiców podczas finału. To było kluczowe wydarzenie z mojej długiej i w sumie pięknej i udanej karierze hokeisty.

Inny nasz znakomity obrońca Henryk Gruth powiedział o Jerzym Potzu, cytowany przez hokej.net: – Mój przyjaciel, wieczny marzyciel. Ojciec chrzestny mojej najstarszej córki Kasi. Zawsze razem chcieliśmy grać w jednej parze. Udało się w Calgary. Dzięki temu byliśmy chyba najstarszą parą w historii igrzysk – razem 66 lat! Miał podobny charakter do mojego. Perfekcyjny w dążeniu do optymalnej formy. Świetnie grał w piłkę, pływał, grał w tenisa, jeździł na rowerze.
Grupa Ełkaesiak (Jacek Bogusiak, Tadeusz Marczewski, Jerzy Leszczyński, Irek Kowalczyk) pamięta. Regularnie odwiedza grób rodziny Potzów, także przed rocznicą urodzin. Hokeista jest pochowany na Cmentarzu Starym przy ul Ogrodowej, w jego części ewangelickiej.
Trzeba pamiętać, że powstała w Łodzi ulica Jerzego Potza. To ulica łącząca Stefanowskiego i Wólczańską przy lodowisku Bombonierka.
