
W sobotę o godz. 20 na stadionie przy al. Piłsudskiego jedno z najważniejszych pod względem propagandowym wydarzeń w ekstraklasie – derby Łodzi. Statystyki nie grają, więc nie będziemy nimi zaprzątać sobie głowy. Kto, ile razy wygrał, w jakim stosunku i stylu, nie ma znaczenia. Liczy się tu i teraz.
Oba zespoły wygrały po jednym ligowym spotkaniu, doznały po dwie porażki. Szanse na sukces wydają się podobne, choć jeśli jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz, to w lepszej sytuacji jest ŁKS. Szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale dzięki ambicji i woli walki wygrał w doliczonym czasie mecz z Koroną. Widzew, po beznadziejnej drugiej połowie, jako żywo przypominającej końcówkę minionego sezonu, przegrał w Szczecinie z Pogonią i z Jagiellonią w Białymstoku.
Trener Kazimierz Moskal dokonał rewolucji w składzie oraz w sposobie gry i to przyniosło pozytywny skutek. Trener Janusz Niedźwiedź nie zmienił nic i się na tym przewiózł. Czy teraz, przed derbami, powinniśmy się spodziewać kadrowej rewolucji w klubie z al. Piłsudskiego?
Prawda jest taka, że nie jest ważne jak, przy jakiej dozie szczęścia i przypadku, ważne, żeby w tym prestiżowym spotkaniu zdobyć bezcenne trzy punkty. Na razie bowiem widać, jak na dłoni, że oba łódzkie kluby raczej będą bronić się przed spadkiem niż walczyć o europejskie puchary. No, chyba, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nowi piłkarze obu klubów dadzą nową jakość w grze, tak Widzewa jak i ŁKS.
Kto jest faworytem tego spotkania? Moim zdaniem nie ma faworyta! Może zdarzyć się wszystko, każdy wynik jest możliwy. To oznacza, że derby Łodzi zapowiadają się… ciekawie.