Jest mi smutno na koniec sportowego roku. Na naszych oczach, no może nie umiera, ale powoli marnieje i obojętnieje zimowy sport Polaków czyli skoki narciarskie. Faktem jest, że nigdy nie byłem wielkim fanem tej dyscypliny, ale nie chciałbym żeby powtórzyła się zimowa historia z biegami narciarskimi. Cała Polska żyła znakomitymi występami Justyny Kowalczyk. Gdy mistrzyni skończyła karierę czar prysł. Nie było godnych następczyń, nie było sukcesów, zainteresowanie malało, malało aż skarlało zupełnie.

Czy ze skokami będzie podobnie? Na to pytanie powinni sobie szczerze odpowiedzieć pan poseł Apoloniusz Tajner i pan prezes Adam Małysz. Naszym asom, którzy w nowym sezonie są w słabej formie, a którym lat przybywa, a nie przybywa ich zdolnych następców, sportowy czas powoli się kończy. Co będzie dalej? Wielka sportowa wyrwa, którą zastąpią transmisje zza Oceanu meczów futbolu amerykańskiego?

Rodzi się kolejne pytanie. Co się stanie ze sportowym latem w naszym kraju? Coraz mocniej zawęża się krąg zainteresowanych w świecie żużlem. W Polsce to dyscyplina na wyżynach popularności i wykładanej kasy. Tymczasem w Wielkiej Brytanii, europejskiej kolebce tego sportu, jak podają Sportowe Fakty, żużlowcy boją się, że… zabraknie dla nich pracy! Stoke Potters to kolejny klub żużlowy w Wielkiej Brytanii, który kończy działalność. Tor przy Loomer Road to już 84. obiekt, który zostanie zamknięty w tym kraju w ostatnim 70-leciu. Brytyjskie kluby nie mogą liczyć na wsparcie ze strony miasta, na trybunach pojawiają się nie tysiące, a setki osób.

Stadiony czasem są prywatną własnością, a ich infrastruktura pozostawia sporo do życzenia. W ciągu tygodnia odbywa się na nich nawet kilka spotkań, niektóre obiekty służą też za miejsce organizacji wyścigów… psów.