
Koniec przepisu o młodzieżowcu w polskim futbolu i… Hulaj dusza piekła nie ma. Po co nam młodzi, polscy piłkarze, skoro można rozgrzać nadzieje kibiców, sprowadzając, podsuniętych przez sprytnych menedżerów niezwykle utalentowanych i wszechstronnych graczy (he! he! he!) z Burkina Faso, Nowej Kaledonii czy Grenlandii.
Efekt jest taki, jaki pokazuje czarno na białym tvp.sport.pl: Minuty młodzieżowców w 2. kolejce PKO BP Ekstraklasy (zawodnicy z rocznika 2005 lub młodsi):
Wojciech Jakubik (11 minut, Bruk-Bet Termalica Nieciecza), Jakub Lewicki (12 minut, Piast Gliwice), Adrian Przyborek (Pogoń Szczecin, 89 minut), Michał Gurgul (Lech Poznań, 45 minut), Dawid Drachal (Jagiellonia Białystok, 59 minut), Oskar Pietuszewski (Jagiellonia Białystok, 59 minut), Kamil Cybulski (Widzew Łódź, 14 minut), Wojciech Urbański (Legia Warszawa, 27 minut), Jan Ziółkowski (Legia Warszawa, 45 minut), Konrad Ciszek (Korona Kielce, 9 minut), Kacper Minuczyc (Korona Kielce, 9 minut), Marcel Reguła (Zagłębie Lubin, 70 minut).
No, po prostu dramat. Dwieście procent racji ma Roman Kosecki, który uważa, że gdyby w polskiej piłce pojawił się talent na miarę Lamine Yamala, to nie przebiłby się do poważnego ligowego grania. Przerażające, ale prawdziwe.
– My nadal nad tą trumną wesoło się bawimy. Nie zastanawiamy się, co z tym zrobić. Niewielu ludzi to martwi. Nadal mamy igrzyska. Skończy się to zderzeniem ze ścianą, że trenerzy reprezentacji Polski będą szukać reprezentantów na boiskach drugoligowych i trzecioligowych. To już teraz jest zmartwienie selekcjonerów kadr młodzieżowych – mówi w magazynie „Gol” ekspert TVP Sport – Robert Podoliński.