fot. lkslodz.pl

Pewna piękna futbolowa historia się skończyła. Po blisko sześciu latach grania z ŁKS rozstał się jego kapitan, 28-letni wychowanek Włókniarza Pabianice Maksymilian Rozwandowicz. Długo nowego klubu nie szukał, został piłkarzem Zagłębia Sosnowiec.

W sumie defensywny pomocnik, który pojawiał się także na środku obrony, rozegrał w ŁKS 150 meczów i zdobył 17 goli. W łódzkich barwach regularnie występował w III, II i I lidze, a także w ekstraklasie. Był ważną postacią drużyny, która wywalczyła trzy awanse z rzędu. To jedyny zawodnik w historii ŁKS z golami w czterech najwyższych klasach rozgrywkowych w Polsce (trafiał też do bramki w barwach czwartoligowych rezerw ŁKS). W poprzedniej pierwszoligowej batalii rozegrał 23 mecze i zdobył jedną bramkę (z rzutu karnego w ostatnich sekundach meczu z Puszczą Niepołomice). W czasie swojej kariery w ŁKS rywalizował na boisku z… bratem Jakubem, gdy ten był zawodnikiem Lechii Tomaszów.

Maks doskonale zna swoje miejsce na boisku. Jego sportowa maksyma brzmi: – Jedni są od tego, by grać na fortepianie, a inni, żeby ten fortepian nosić i dodaje: – Mnie to noszenie fortepianu nigdy nie przeszkadzało.

W rozmowie z Remkiem Piotrowskim dla portalu lkslodz.pl, skąd pochodzi też zdjęcie, mówił: – Każdego zawodnika definiuje jakiś zestaw cech. To, czym ja dysponuję, predysponuje mnie do gry na pozycji defensywnego pomocnika.

Zapytany, czy ze wszystkich goli zdobytych dla ŁKS najbardziej smakował mu ten strzelony Widzewowi, stwierdził: – Strzelić bramkę na Widzewie w meczu derbowym – to było niezwykłe uczucie. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale kto trochę mnie zna, wie jak ważny był to dla mnie moment. Trudno rzecz opisać słowami, ale mniejsza o nie. Najważniejsze, że nikt mi tego nie odbierze.