Reprezentacja Polski w rugby, debiutująca w Rugby Europe Championship uległa w pierwszym meczu na wyjeździe Rumunii 27:67 (10:38). Choć padł wysoki wynik, trudno było spodziewać się innego scenariusza, bo gospodarze spotkania to drużyna regularnie występująca w Pucharze Świata. Była to cenna lekcja, a zarazem pokaz waleczności i determinacji „Biało-Czerwonych”, który daje nadzieje na rozwój polskiego rugby.

Reprezentacja Polski, która po raz pierwszy od 25 lat awansowała na najwyższy poziom europejskich rozgrywek. Zmagania są w formacie dwóch grup, z których dwie najlepsze drużyny awansują do fazy finałowej i walki o miejsca 1-4, natomiast dwie słabsze powalczą o miejsca 5-8. Co ważne, w tym sezonie nie ma spadków z Rugby Europe Championship i dlatego Polacy mogą ze spokojem budować zespół na kolejne lata.

Spotkanie zakończyło się wygraną Rumunów 67:27. Spodziewaną, ale wcale nie łatwą. „Biało- Czerwoni”, szczególnie w drugiej połowie, zaprezentowali się z naprawdę solidnej strony. Pokazali waleczność, kilka bardzo mocnych szarż i sporo pomysłu w grze ofensywnej. Zaliczyli trzy przyłożenia w starciu z finalistą Pucharu Świata, na dodatek na jego terenie. Nasi gracze zabłysnęli kilkoma bardzo ciekawymi akcjami, a przede wszystkim udowodnili, że absolutnie zasługują, by grać na tym poziomie. Na pewno czeka ich jeszcze sporo pracy, szczególnie w defensywie, ale trener Christian Hitt mógł być zadowolony z tego, jak jego drużyna grała w pierwszym spotkaniu Rugby Europe Championship.

– Jestem dumny z tego, jak zaprezentowała się dziś nasza drużyna i jak prowadzili tę grę. Nie zrozumcie mnie źle, bo oczywiście były błędy i jest sporo rzeczy, które wymagają poprawy, ale mówiliśmy o zmianach w grze w stosunku do meczu z Walią U20 i chłopaki wykonali zadanie. Ich podejście do meczu, nastawienie, zaangażowanie na boisku i chęć nauki oraz robienia postępów są naprawdę warte pochwały. Podążamy wyznaczoną ścieżką. Rumuni mają w tym roku Puchar Świata, a my, debiutując w Championship zdobyliśmy trzy przyłożenia. Jestem naprawdę zadowolony i dumny z postawy naszej drużyny – podsumował Christian Hitt.

Teraz przed naszym zespołem powrót do Polski i dalszy ciąg zgrupowania. „Biało-Czerwoni” już za tydzień, w sobotę 11 lutego o 11:45 zagrają w Gdyni z Belgią, a siedem dni później, na tym samym obiekcie, przyjdzie im zmierzyć się z kolejnym finalistą Pucharu Świata Portugalią. Oba spotkania w TVP Sport.

Rumunia – Polska 67:27 (38:10)

Rumunia: Cristi-Marian Chirica 10, Taylor Gontineac 10, Paul Popoaia 9, Ionel Melinte 8, Tudor Butnariu 5, Marius Iftimiciuc 5, Hinckley Vaovasa 5, Robert Irimescu 5, Marius, Simionescu 5, Alexander Dinu 5

Polska: Dawid Banaszek 12, Peter Hudson 5, Thomas Fidler 5, Tomasz Poźniak 5

Polska: Jake Wisniewski (Thomas Fidler), Grzegorz Buczek, Sylwester Gąska (Quentin Cieśliński), Michał Krużycki, Jakub Małecki (Kacper Palamarczuk), Jan Cal, Vaha Halaifonua, Piotr Zeszutek (Artur Klis), Dawid Plichta (Sam Stelmaszek), Jędrzej Nowicki (Wojciech Piotrowicz, Dominik Morycki, Dawid Banaszek (Tomasz Poźniak), Peter Hudson, Robert Wójtowicz, Ross Cooke.