Rezerwowy Pafka

Tag: widzew kun

Widzew. Odejście Dominika Kuna to dla mnie absurdalna decyzja, osłabiająca drużynę!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Nie ma się co oszukiwać. Opinia w futbolowej Polsce o średniaku ekstraklasy – Widzewie jest taka, że łódzki klub nie ma potencjału sportowego, a przede wszystkim finansowego, żeby namieszać w walce o wyższe cele. Tymczasem presja kibiców zapełniających stadion przy al. Piłsudskiego jest ogromna, a przesłanie jasne i proste – ich drużyna ma znów, jak przed laty grać o ważne ligowe cele. Skoro może Jagiellonia, to dlaczego nie Widzew!

Na początku letniej ligowej przerwy łodzianie na razie tylko… tracą. Odeszło z pracy dwóch trenerów. Serafin Szota, który w wielu meczach trzymał defensywę, będzie pewnie grał we Wrocławiu. A najdziwniejsze i kompletnie niezrozumiałe jest dla mnie to, dlaczego łodzianie bez cienia żalu rozstali się z najbardziej pożytecznym i wszechstronnym pomocnikiem – Dominikiem Kunem.

Piłkarz nie raz i nie dwa udowodnił, że w trudnych momentach można na niego liczyć. Nie ustrzegł się oczywiście słabszych spotkań, ale w sumie bilans wychodzi na wielki plus. Podsumowaniem gry Kuna w Łodzi był ostatni w sezonie mecz w Radomiu, gdy po nie pierwszej i oby nie ostatniej akcji w stylu Leo Messiego, Dominik strzelił efektowną bramkę.

Nie widzę, nie słyszę, przynajmniej na razie, żeby łodzianie mieli na oku lepszych piłkarzy. Ostatnio z transferami pomocników trafiali na ogół niczym kulą w płot.

Czyżby znaczenie miał wiek? Kun ma trzydzieści lat, a sprowadzony zimą Francuz Noah Diliberto jest o osiem lat młodszy. Sęk w tym, że na razie o osiem lat świetlnych słabszy. Wiosną Diliberto okazał się drużynie po prostu… niepotrzebny. Grał, jak grał, bez wielkich sportowych korzyści dla łodzian.

No, ale wykazał się pion sportowy klubu. Udowodnił czarno na białym, że nie zasypia gruszek w popiele, szuka i znajduje nowych graczy! Klasyczne działanie pod publiczkę, na alibi, żeby kibice nie psioczyli, że stagnacja i nic się nie robi. Trudno mieć zaufanie do ludzi odpowiadających w klubie za transfery, gdy bez walki traci się Karola Czubaka, Normana Hansena, a teraz Dominika Kuna.

Był kiedyś w Widzewie taki menedżer – Łukasz Masłowski, ale podziękowano mu za pracę. Chłop wziął się za Jagę, posprowadzał dobrych piłkarzy (w tym Hansena!) i teraz ma satysfakcję – pomógł zbudować drużynę, która pierwszy raz w historii wywalczyła futbolowe mistrzostwo Polski dla Białegostoku!

Widzew. Trzeba powiedzieć, że cały miniony futbolowy rok był do bani. A co by się stało, gdyby nie akcja Dominika Kuna w stylu Leo Messiego?!

Dominik Kun Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Z długiej rozmowy z byłym wybitnym widzewiakiem – Krzysztofem Kamińskim wyniknęło jedno. Nie tylko ta runda w wykonaniu piłkarzy Widzewa była słaba. Niestety, cały rok był do bani.

Widzew zakończył poprzednie rozgrywki porażką z Koroną Kielce na własnym stadionie 0:3. Zgromadził 41 bezpiecznych punktów, gwarantujących utrzymanie. Wszystko mogło być inaczej, gorzej, albo wręcz tragicznie, gdyby nie bezcenne zwycięstwo ze zdegradowaną już wtedy Miedzią w Legnicy 1:0. Tym zwycięstwem Widzew przerwał serię dziewięciu meczów bez wygranej (trzy remisy, sześć porażek).

Mogło być inaczej, gdyby nie fenomenalna, kto wie czy nie najładniejszy w całych rozgrywkach, akcja pomocnika w 88 minucie spotkania, która przyniosła gola, zwycięstwo i bezcenne trzy punkty. „Dominik Kun Aguero” dał utrzymanie – pisano po tym meczu, porównując też piłkarza do Leo Messiego. Co takiego zrobił?

Kun otrzymał podanie głową tuż za środkową linią boiska od Kristoffera Normanna Hansena, którego Widzew bez sensu się pozbył, a który znakomicie radzi sobie w Jagiellonii. A co działo się potem? Pomocnik popędził w szalonym tempie na bramkę rywali. Minął niczym slalomowe tyczki trzech rywali i precyzyjnym uderzeniem pokonała bramkarza rywali. Akcję i gola Kuna porównywano do rajdów i trafień Leo Messiego.

Teraz też będą potrzebne takie spektakularne wyczyny, żeby Widzewowi widmo spadku wiosną nie zajrzało w oczy. Łodzianie przegrali ostatni mecz jesieni. Ulegli na własnym boisku Pogoni Szczecin 1:2. Jesienią Widzew zdobył 22 punkty. Z 19 spotkań 6 wygrał (5 u siebie), 4 zremisował (0), 9 przegrał (4). Nie jest to bezpieczny bilans, dający na wiosnę komfort ligowego granie i otwierający pole do kadrowych eksperymentów.

Na dodatek łodzianie stracili swojego najlepszego piłkarza, bramkarza Henricha Ravasa, który w łódzkich barwach rozegrał 63 spotkania, 19 razy zachował czyste konto, miał na koncie najwięcej obronionych strzałów, przyczynił się w dużej mierze do awansu i utrzymania w ekstraklasie. Czy znajdzie się golkiper, który godnie go zastąpi i odciśnie swoje pozytywne piętno na grze Widzewa? Na razie łodzianom transfery się nie udają, ba wręcz ich ośmieszają. Czekam z wielką bojaźnią, co będzie dalej.

Dwóch widzewiaków – Dominik Kun i Daniel Mąka – to kolejni piłkarze, którzy zapisują się pozytywnie w historii klubu!

Dwóch niewysokich, ale wielkich sercem i duchem piłkarzy właśnie na trwale zapisuje się w historii Widzewa. 30-letni Dominik Kun (173 cm wzrostu) jest piłkarzem, który strzelał kluczowe bramki dla łódzkiego zespołu. Najpierw jego trafienie dało awans do ekstraklasy, a teraz zapewniło utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywek.

Na dodatek ten ostatni sukces piłkarz przypieczętował jedną z najładniejszych, najbardziej odważnych i skutecznych akcji w tegorocznych rozgrywkach. To o rajdzie przez pół boiska, oszukaniu kilku rywali i strzale nie do obrony w przeciwległy róg bramki, mówi cała Polska, a akcję Dominika porównuje się z atakiem młodego Leo Messiego!

35-letni Daniel Mąka (171 cm wzrostu) przez wiele lat był sercem łódzkiej drużyny, teraz jest kapitanem drugiego zespołu. I właśnie w tym teamie dokonał wyjątkowej sztuki, zdobył bramkę numer 100 dla Widzewa!

Mąka zaczął swoją przygodę z Widzewem w sezonie 2016/2017, w pierwszym spotkaniu reaktywowanej drużyny po awansie do III ligi. Podopieczni Marcina Płuski, na boisku SMS przy ul. Milionowej wygrali ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki, a Daniel Mąka zdobył oba gole. Potem strzelał bramki jak na zawołanie, choć trudno go nazwać klasyczną dziewiątką. Tę sztukę zdobywania goli kultywuje do dziś. W barwach drugiej drużyny w IV lidzew tym sezonie już 24 razy wpisywał się na listę strzelców, a do końca zmagań jeszcze osiem spotkań!

Obaj piłkarze zasługują na szacunek i coś więcej. Dominik Kun zasłużył sobie na zaufanie sztabu szkoleniowego i dostanie szansy na bronienie barw zespołu w nowym sezonie. Daniel Mąka, gdy wszystko w lidze dla Widzewa jest już jasna, powinien zostać doceniony powołaniem do pierwszej drużyny i dostaniem szansy na występ w meczu ekstraklasy!

Daniel Mąka: – Gdybym miał wszystko podsumować, musiałbym pewnie opowiadać o tym kilka kolejnych dni. Mam nadzieję, że spełniłem oczekiwania które pojawiły się względem mojej osoby, gdy przychodziłem do drużyny w trzeciej lidze. Wierzę, że zostanę pozytywnie zapamiętany, bo dawałem z siebie wszystko. Serce, charakter, walka – jestem dumny z tego, co zostawię po sobie w Widzewie.

Trzeba też pamiętać, że Mąka może do dziś grałby w pierwszej drużynie. gdyby nie kontuzja odniesiona na początku listopada 2019 roku w spotkaniu z Resovią. Mąka zszedł z boiska w 50 minucie i ponownie pojawił się na murawie dopiero po siedmiu miesiącach, kiedy to wznowiono rozgrywki po okresie pandemii koronawirusa!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Bohater Dominik Kun. Odwaga i fantazja w sporcie, w tym w futbolu, są bezcenne

Moje dobre rady przed meczem w Legnicy zdały się psu na budę. Sukcesu nie przyniosło ustawienie tramwaju przed własnym polem karnym i dalekie podanie na aferę na Jordi Sancheza.

Okazało się, że triumfowała odwaga, sportowa fantazja i umiejętności. Dominik Kun musi zostać w klubie, bo stał się jego ikoną. Bramka szybkiego, przebojowego pomocnika dała łodzianom awans do ekstraklasy, a teraz utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, po pokonaniu Miedzi w Legnicy 1:0.

Lubię takie akcje, to jest mój atut, więc z tego korzystamy. Osiągnęliśmy cel, przed sobą mamy jeszcze trzy spotkania, więc będziemy musieli postawić sobie nowe cele i powalczyć o jak najwyższe miejsce – powiedział Dominik Kun.

Skuteczny atak pomocnika przez połowę boiska to jedna z najbardziej spektakularnych, widowiskowych akcji w całych rozgrywkach ekstraklasy. Odwaga, odwaga i jeszcze raz odwaga zaprocentowała. Wcześniej impuls do takich akcji dał lider drużyny Bartłomiej Pawłowski, ale jego przebojowe akcje były nieskuteczne. W jego ślady poszedł Kun…

Jeszcze jeden piłkarz powinien zostać doceniony – za przewidywanie wydarzeń i sprawność fizyczną. Znakomita interwencja Patryka Stępińskiego po rzucie wolnym na linii bramkowej uchroniła Widzew od straty gola.

29-letni piłkarz do historii Widzewa przeszedł w ubiegłym roku. To jego gol dał klubowi z Serca Łodzi awans do ekstraklasy po 8 latach. W ostatniej kolejce sezonu Kun pokonał bramkarza Podbeskidzia Bielsko-Biała i Widzew wygrał 2:1. Później była wielka feta.

– Widziałem trochę wolnego miejsca, w pierwszym momencie chciałem strzelać, ale pobiegłem przed siebie i uderzyłem. Weszliśmy na boisko z Hansim, mieliśmy trochę wszystko rozruszać. Weszliśmy po akcji, w której się w cudowny sposób obroniliśmy, więc pomyśleliśmy, że to jest odpowiedni moment, żeby zaatakować. Tak się stało. Wszyscy zmiennicy pokazali się z dobrej strony, ale wielką robotę zrobili również zawodnicy pierwszego składu, którzy od początku dobrze bronili i zmęczyli przeciwnika – stwierdził Dominik.

Teraz, w sobotę, rywalem Widzewa będzie Górnik Zabrze. – Przed nami mecz z Górnikiem i bardzo nam zależy, żeby pokazać się w nim z jak najlepszej strony. Dzisiaj było widać postęp w porównaniu do poprzednich spotkań. Musimy wybronić wszystkie sytuacje z tyłu, a z przodu zawsze coś strzelimy. Na tym musimy budować. Chcemy jak najlepiej zakończyć ten sezon – powiedział piłkarz.

Janusz Niedźwiedź: Długo czekaliśmy na to zwycięstwo, wszystkim nam zaczęło to już ciążyć. Nie wygrywaliśmy, choć miewaliśmy także dobre momenty. Nadeszło przełamanie, które doda zespołowi wiary w to, że to co robi może być skuteczne. Będziemy teraz podchodzić do ostatnich spotkań bez obaw na temat tego, co się może wydarzyć. Będziemy mieć wysoko podniesione głowy. Utrzymanie przestanie być tematem numer jeden, ze spokojną głową będziemy mogli przygotować się do spotkania z Górnikiem Zabrze. Chcemy iść za ciosem.

Grzegorz Mokry: Wiedzieliśmy, że Widzew jest najlepszą drużyną ekstraklasy pod kątem gry w ostatnim kwadransie, a mimo to daliśmy się zaskoczyć. Straciliśmy piłkę, zawodnik rywala podprowadził ją przez kilkadziesiąt metrów i zdobył gola. Powinniśmy byli przerwać jego akcję dużo szybciej. Ten błąd kosztuje nas bardzo dużo.

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑