Rezerwowy Pafka

Tag: liga narodów (Page 2 of 2)

Nasi w ciągu trzech minut zachowali się niczym ostatni frajerzy, ale w sumie wyszli na swoje

w

Nic, tylko rwać włosy z głowy. Grasz swoje, czyli bronisz kurczowo swojego przedpola i szukasz szczęścia w kontrze i je znajdujesz, no może poza jednym za wolnym i jak zwykle beznadziejnie faulującym Krychowiakiem. A potem… potem na skutek twojego braku konsekwencji i juniorskich błędów wszystko wali się niczym domek z kart.

Gdy prowadzisz z Holandią 2:0, to gryziesz trawę, oddajesz duszę i serce, walczysz nie za dwóch a za dziesięciu, gryziesz, szarpiesz drapiesz, a nie dajesz sobie tego wyniku wyrwać z gardła.

A tymczasem zachowujesz się jak ostatni frajer i w ciągu trzech minut tracisz cały wypracowany kapitał. Cały wielki wysiłek włożony w pojedynek przez ponad 50 minut można wyrzucić na śmietnik. Smutne, gorzkie, ale prawdziwe.

Polacy, to trzeba przyznać próbowali się odbudować, otrząsnęli się z bramkowej katastrofy w meczu z Belgią. Przeprowadzili kilka w miarę składnych akcji, których nie było w pojedynku z Belgami, ale… świetnie, momentami fantastycznie bronił Skorupski, który jeszcze miał szczęście, bo w końcówce Depay nie wykorzystał jedenastki, trafiając w słupek.

Taka jest prawda, w ostatnich minutach nasza drużyna grała jak przypadkowa zbieranina nieudolnych kopaczy futbolówki. Liczy się jednak ostateczny bilans, a on jest korzystny dla biało – czerwonych. Remis z Holendrami to sukces Polaków i rehabilitacja po łomocie w Brukseli.

Holandia – Polska 2:2 (0:1)

0:1 – Cash (18), 0:2 – Zieliński (50), 1:2 – Classen (52), 2:2 – Dumfries (55)

Polska: Skorupski – Cash, Bednarek, Kiwior, Bereszyński – Frankowski (84, Glik), Góralski (58, Żurkowski), Krychowiak, Zalewski – Zieliński, Piątek.

Polski zdezelowany autobus wysłany na złom przez Belgów. Kompromitacja biało – czerwonych

Co zaproponowaliśmy w meczu z Belgami? Ustawiliśmy autobus czyli dziesięciu piłkarzy przed własnym polem karnym, raczej taki z dawnych czasów, bez znamion nowoczesności, i mieliśmy nadzieję, że któraś w miarę składna kontra, po beznadziejnych wybijaniach byle jak do przodu piłek, przyniesie sukces. I przyniosła, ale to był sukces na chwilę, a nie na cały mecz. Na dodatek w ważnym momencie zawiódł kapitan polskiej drużyny, jak dziecko dał się ograć stoper z Premier League. A potem było jeszcze gorzej i jeszcze gorzej… No, po prostu czarna rozpacz!

Posiadaliśmy piłkę rzadko, za rzadko, żeby coś pozytywnego skonstruować, ale w końcu… Pierwszą składną akcję przeprowadziliśmy w 23 minucie. Następna, pięć minut później: Zieliński – Szymański (co za prostopadłe podanie!) – Lewandowski przyniosła otwarcie wyniku. Belgowie byli szybsi, bardziej kreatywni, no po prostu lepsi. Sprawiedliwie doprowadzili do wyrównania.

W drugiej połowie rywale, gdy już przyspieszyli, mieli bramkowe sytuacje, jedna za drugą. Znakomicie bronił Drągowski. To dla niego przepustka na mundial? Przez moment wydawało się, że nam się uda i zakończymy ten mecz honorowo. Niestety, to były naiwne złudzenia.

Juniorska strata piłki przez Lewandowskiego sprawiła, że straciliśmy drugiego gola. Takie błędy markowe drużyny wykorzystują bezlitośnie. Kolejna łatwa strata w środku pola przyniosła kolejnego gola. Tym razem rywal położył na pupie asa (he, he, he) z Premier League, stopera Bednarka.

Potem było dobijanie przez Belgów rywala leżącego już na deskach. Aż przykro było patrzeć. Marzyliśmy tylko o tym, żeby sędzia skończył ten mecz przed 90 minutą. Tak się niestety nie stało. To strasznie, wręcz bolesne, że spotkanie zakończyło się polską futbolową klęską.

Tym razem polscy rezerwowi nic nie dali. Wręcz przeciwnie, po ich pojawieniu się na boisku, nasza gra stała się katastrofą. Jak to ma tak wyglądać, to na mundialu będziemy łatwym dostarczycielem punktów. To porażające, że jedynym polskim piłkarzem, który zasłużył na cieplejsze słowa był bramkarz Drągowski, który wpuścił… sześć goli!

Możemy się pocieszać… statystyką. W meczu z Belgią nasi ustanowili swój rekord. To 20. kolejny mecz ze strzelonym golem. Przez dekady rekordową serią była ta z lat 1980-81 i trwała przez 19 spotkań.

Liga Narodów

Belgia – Polska 6:1 (1:1)

0:1 – Lewandowski (28), 1:1 – Witsel (42), 2:1 – De Bruyne (59), 3:1 – Trossard  (73), 4:1 – Trossard  (80), 5:1 – Dendoncker (84), 6:1 – Openda  (90+3)

Polska: Drągowski – Gumny, Glik, Bednarek, Puchacz (46. Bereszyński) – Żurkowski, Krychowiak (46. D. Szymański) – Kamiński (81. Zalewski), Zieliński, S. Szymański (66. Cash) – Lewandowski (69. Buksa).

Przed Polakami w Lidze Narodów w sobotę o godz. 20.45 wyjazdowy mecz z Holendrami, a we wtorek 14 czerwca też o godz. 20.45 rewanżowy mecz z Belgami na PGE Narodowym. Klęska będzie goniła klęskę?

Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑