Rezerwowy Pafka

Tag: łks (Page 2 of 33)

ŁKS gra dziś ligowy mecz z Odrą. Czy doczekamy się kolejnego hat tricka?

Jerzy Wieteski archiwum Jacka Bogusiaka

ŁKS chce kontynuować zwycięską passę i wygrać po raz trzeci z rzędu. O godz. 19.30 podejmuje dziś Odrę Opole. Łodzianie walczą o barażową szóstkę. Rywale są w strefie spadkowej.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał dwa kapitalne mecze łodzian, w którym piłkarze ŁKS zanotowywali hat tricki. Jacek jest tym człowiekiem, który skrupulatnie odnotowuje takie wydarzenia i nagradza autorów takiego wyczynu… okolicznościowym melonikiem. Dwa razy takim wyczynem popisał się Jerzy Wieteski. W wygranych 3:0 w 1957 i 4:1 w 1958 roku strzelił po trzy bramki. W 2001 roku tego wyczynu dokonał też Adam Grad w spotkaniu wygranym 4:0. Czy dziś ktoś pójdzie w ich ślady?

Działacze ŁKS wprowadzają, wzorem wielu europejskich klubów nowość – spotkania w sektorze VIP z legendami klubu. Pierwszym bohaterem takiego spotkania będzie Marek Chojnacki, którego wielkie dokonania dla ŁKS nie raz i nie dwa opisywał Jacek Bogusiak. Marek przez 18 lat bronił barw ŁKS, wystąpił w 452 meczach, strzelił dla swojej drużyny 48 bramek.  Był kapitanem drużyny walczącej o mistrzostwo Polski w 1993 roku, wystąpił w także w europejskich pucharach czyli w dwumeczu z FC Porto.

Są obok Jacka inni wierni z wiernych ełkaesiacy. Sławomir Romanowski wykonał okładkę programu meczowego ŁKS – Stal Stalowa Wola w 1994 roku. Od wielu wielu lat jest obecny na każdym meczu rozgrywanym w Łodzi.

Marian Łącz – autor trzech hat tricków dla ŁKS. On był jak Gerd Mueller tamtych czasów!

Stoją od lewej: Wacław Pegza, Jan Pisarki, Marian Łącz, Feliks Karolak, Zbigniew Łuć, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Baran, Jan Włodarczyk, Tadeusz Łuć, Zygmunt Czyżewski, Stanisław Sidor.
Zdjęcia z archiwum Jacka Bogusiaka

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi postać jednego z najbarwniejszych piłkarzy ŁKS – Marian Łącz pseudonim Makuś. Zdobył dla łódzkiej drużyny 35 bramek na poziomie I ligi (dziś ekstraklasa), zaliczył trzy hat tricki: 27 marca 1949 roku w meczu z Legią (5:1), 3 kwietnia 1949 roku w spotkaniu z Wartą Poznań (3:0) i 5 września 1949 roku też w meczu z Wartą (4:4).

Najlepszy strzelec ŁKS pod koniec lat 40. W 1949 roku wygrał plebiscyt Kuriera na najlepszego piłkarza Łodzi. Doskonały technik, miał precyzyjne uderzenie z dystansu, świetnie radził sobie przy strzałach głową, specjalista od rzutów karnych.

Otwarty, kontaktowy, zwykle uśmiechnięty. Lubił pogawędzić sobie z kibicami. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski.

Obok piłki miał drugą pasję, aktorstwo. Uprawiając futbol jednocześnie studiował na PWST w Warszawie. Grał w takich filmach jak: Gangsterzy i filantropii, O dwóch takich, co ukradli księżyc, Miś, Janosik, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz serialach Dom, Polskie drogi, Lalka, Alternatywy 4. ojciec aktorki Laury Łącz.

Dodam o siebie, że mówiono o nim: to najlepszy w Polsce piłkarz wśród dobrych aktorów i najlepszy aktor wśród dobrych piłkarzy!

Onet przypomina anegdoty o piłkarzu – aktorze: Nie ukrywał zamiłowania do używek i dobrej zabawy. – Makuś, a jakbyś był na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? – pytali jego znajomi. – Cóż, umarłbym – odpowiadał Marian Łącz. Zdarzało się, że był zmieniany już w przerwie meczu. Nie dlatego, że grał słabo. Łącz spieszył się po prostu do teatru

– Najenergiczniej i najofiarniej zagrał Łącz. Był wszędzie, zarówno na środku, jak i na skrzydłach, a czasem nawet cofał się daleko. Łącz, wspomagany przez kolegów, wykańczał ich akcje celnymi strzałami, wobec których Skromny był zupełnie bezradny – pisał Przegląd Sportowy po wygranej 5:1 z Legią, gdy zaliczył hat tricka.

Podobno kiedyś tak spieszył się do teatru, że dopiero w garderobie z piłkarskiego stroju przebierał się w teatralny. Wszedł na scenę i spostrzegł, że na nogach ma korki! To chyba jednak legenda miejska – wspominała Laura Łącz, córka Mariana i aktorka, w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

– On był jak Gerd Mueller owych czasów. Strzelał bramki, rządził na boisku, krzyczał, domagał się piłek, sterował kolegami. Był takim liderem – mówił wybitny aktor Jan Englert w Dzień dobry TVN.

Co powinien zrobić ŁKS, żeby znaleźć się w strefie barażowej? Spróbować grać tak, jak… reprezentacja Hiszpanii!

Antoni Młynarczyk Fot. ŁKS/Cyfrasport

Mnie się wydaje, no tak na chłopski rozum, że ŁKS, nie przymierzając, musi grać tak, jak… reprezentacja Hiszpanii. Postawić na dwóch młodych, nie bojących się nikogo, przebojowych i posiadających co najważniejsze odpowiednie umiejętności, skrzydłowych. To oni – Maksymilian Sitek i joker w ełkaesiackiej talii – Antoni Młynarczyk zdecydowali w głównej mierze (obok Koko Hinokio) o ligowym (drugim z rzędu!) zwycięstwie z Chrobrym w Głogowie 2:1.

Bezwzględnie zasługują na to, żeby pojawić się w wyjściowej jedenastce w najbliższym ligowym meczu. Podniosą jakość i temperaturę grania łodzian, pozwolą walczyć o przewagę na skrzydłach, co pozwoli skrócić nudną i niekiedy mocni nieefektywną, godną piłki… ręcznej, grę po obwodzie. No, i co najważniejsze taka decyzja przyniesie bramkowy i punktowy efekt. A jest jednak o co grać, bo łodzianie krok po kroczku zbliżają się do strefy barażowej.

Maksymilian Sitek Fot. ŁKS/Cyfrasport

Mającemu południowoamerykańskie korzenie do temperamentnego grania trenerowi Arielowi Galeano to po prostu musi odpowiadać. Miał też w czasie reprezentacyjnej przerwy sporo do poprawy w grze zespołu – choćby efektywne odnajdywanie się na boisku napastnika czy pewniejsza gra w defensywie przy szybkiej kontrze rywali.

ŁKS zagra 29 marca o godz. 19.30 w Łodzi z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole. Rywale przeżywali prawdziwy szok po uroczystej inauguracji swojego nowego stadionu.

Sportowe Fakty: Itaka Arena w Opolu, najnowocześniejszy stadion w Polsce, już po pierwszym meczu padła ofiarą wandalizmu. Zniszczenia miały miejsce podczas spotkania Odry Opole z FC Magdeburg doszło do aktów wandalizmu. Zdewastowano toalety, a na balustradach pojawiły się wlepki i napisy. Policja już bada sprawę. Według ustaleń Radia Opole, za zniszczenia odpowiadają prawdopodobnie kibice FC Magdeburg.

ŁKS. Mecz w Głogowie pokazał czarno na białym, ile w dzisiejszym futbolu zależy od kreatywnych pomocników!

Łukasz Grochala/Cyfrasport

Zwycięski mecz ŁKS w Głogowie pokazał czarno na białym, ile w dzisiejszym futbolu zależy od kreatywnych pomocników, a zwłaszcza skrzydłowych. Błyskotliwa i skuteczna akcja Antoniego Młynarczyka, który minął kilku rywali i idealnie zagrał do Maksymiliana Sitka, powinna być pokazywana na taktycznych zajęciach nie tylko w polskich klubach. Tylko tak i aż tak udaje się rozmontować szczelną obronę rywali i wygrywać wydawałoby się (po pierwszej beznadziejnej połowie) przegrane spotkania.

Młynarczyk okazał się jokerem w talii trenera Ariela Galeano i chyba ostatecznie przekonał szkoleniowca, że jego miejsce jest w podstawowej jedenastce łodzian, a nie na ławce rezerwowych. Wiem, że takie przetasowanie sprawi, iż trzeba będzie szukać nowego miejsca na boisku dla Pirulo lub posadzenie go na ławce rezerwowych ale cóż w futbolu nie ma sentymentów.

Nie mniej energetyczny, twórczy i przebojowy był drugi z łódzkich skrzydłowych – Maksymilian Sitek. Swoim ciągłym nękaniem defensywy rywali zmęczył głogowian do tego stopnia, że po przerwie nie mieli nic do powiedzenia na boisku. Podobno rolę spełnił Koko Hinokio, który pokazał, że potrafi być odważnym kreatywnym pomocnikiem z boiskową wyobraźnią. Umie też momentami wcielić się w rolę wielkiego nieobecnego (kartki, kartki) Michała Mokrzyckiego i skutecznie pomóc w odbiorze piłki.

Z takimi pomocnikami można w lidze góry przenosić ale… Trzeba jasno sobie powiedzieć, że przez blisko 70 minut ŁKS praktycznie grał w… dziesiątkę, bo Marko Mrvaljević był na boisku, ale tak jakby go na nim wcale nie było. W czasie reprezentacyjnej przerwy trzeba albo znaleźć sposób na efektywną współpracę napastnika z pozostałymi piłkarzami zespołu albo poszukać innych rozwiązań i na przykład dać szansę gry od pierwszej minuty Gustafowi Norlinowi.

Mecz czarno na białym pokazał, ile dla drużyny znaczy Michał Mokrzycki, ale też jaką dla niej wartość ma Piotr Głowacki i jego odważna ofensywna gra. Niestety,  Antonio Majcenić  był cieniem Piotrka i jego boiskowa wartość w Głogowie, co tu kryć, nie była wielka.

ŁKS, żeby odnosić zwycięstwa musi robić wszystko, żeby grać na zero z tyłu. W Głogowie znów to się nie udało. Łodzianie stracili bramkę po stałym fragmencie gry, popełniając juniorskie błędy w kryciu. Nie po raz pierwszy niestety…

Jest zatem nad czym pracować w reprezentacyjnej przerwie. Kolejny ligowy mecz ŁKS zagra 29 marca o godz. 19.30 w Łodzi z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole.

Przebudzenie po przerwie za sprawą dynamicznych skrzydłowych i Hinokio przybliżyło ŁKS do strefy barażowej

Z futbolowego piekła do nieba. Po beznadziejnej pierwszej połowie ŁKS się odrodził. Wygrał 9 mecz, 5 na wyjeździe i jest coraz bliżej strefy barażowej.

ŁKS przystąpił do meczu bez trzech ważnych piłkarzy. Urazy wykluczyły Arasę i Mokrzyckiego, a nadmiar żółtych kartek – Głowackiego.

ŁKS zaczął ostrożnie i chaotycznie. Coś mogło się zdarzyć po indywidualnych atakach Sitka, ale się nie zdarzyło. Znakiem firmowym pierwszych 30 minut były fatalne dośrodkowania łódzkich piłkarzy w pole karne. Nic dziwnego, że nic groźnego z tego nie mogło wyniknąć.

Pierwszy celny strzał dopiero w 29 minucie. Na taki zdobyli się rywale. Tabiś uderzył wprost w Bobka. W odpowiedzi po błędzie Szarka z ostrego kąta Pirulo ni to strzelał , ni to podawał do Sitki i wyszyły z tego futbolowe nici. Kolejna groźna akcja była autorstwa gospodarzy. Mandrysz chciał sprawdzić Bobka, ale bramkarz popisał się udaną interwencją.

Co się odwlecze… Po rzucie rożnym sprokurowanym po amatorsku przez Majcenicia, niepilnowany Gric główkował precyzyjnie i piłka wpadła po długim rogu i słupku do bramki. Pierwsza połowa to futbolowa nędza po łódzku. Bez Mokrzyckiego piłkarze ŁKS przypominali biedne, bezradne dzieci zagubione w gęstej mgle. A potem… Wszystko się zmieniło!

W 50 min powinien być remis. Po centrze Dankowskiego, Rudol główkował z 5 metrów obok słupka (jak on tego nie potrafił zrobić!). W kolejnej akcji za słabo w polu bramkowym uderzał Młynarczyk, żeby zaskoczyć Lenarcika. Do trzech razy sztuka. Po indywidualnej akcji Hinokio, Szarek wybił piłkę wprost pod nogi Pirulo, a ten bez najmniejszego problemu posłał ją do siatki. Jak na to nie patrzeć to rezerwowy Młynarczyk zdynamizował ataki łodzian. Potem jednak znów na boisku dominował chaos. Musiał wykazać się Bobek, wybijając piłkę na rzut rożny po główce… Gulena.

Dwóch bodaj najlepszych graczy ŁKS dało prowadzenie łodzianom. Znakomity rajd po lewej stronie wykonał Młynarczyk, minął kilku rywali, zagrał na przeciwległą stronę pola karnego do Sitka, a ten posłał piłkę do bramki. Potem po świetnym strzale Młynarczyka, obronił piłkę Lenarcik. Przebudzenie łodzian po przerwie za sprawą przebojowych skrzydłowych i Hinokio.

Chrobry Głogów – ŁKS 1:2 (1:0)

1:0 – Gric (36, głową), 1:1 – Pirulo (54), 1:2 – Sitek (84)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Gulen, Majcenić, Pirulo (78, Balić), Wysokiński (46, Młynarczyk), Kupczak, Hinokio, Sitek (89, Iwańczyk), Mrvaljević (68, Norlin)

W następnej kolejce 29 marca o godz. 19.30 ŁKS podejmie Odrę Opole.

ŁKS wreszcie zwyciężył, bo ważni dla drużyny piłkarze zagrali o niebo lepiej niż ostatnio!

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Ograniczmy się tylko do tego futbolowego roku. Długo, bardzo długo, za długo ełkaesiacy nie mieli okazji cieszyć się ze zwycięstwa. Dwukrotnie zremisowali (z Górnikiem Łęczna 2:2 i Kotwicą Kołobrzeg 0:0) oraz przegrali 0:1 z Miedzią Legnica i… Stało się! Wreszcie ŁKS, dodajmy jak najbardziej zasłużenie, wygrał. Pokonał Wartę 3:1.

Jak i dlaczego tak się stało, choć łodzianie nadal straszyli kibiców wyjątkową nieskutecznością? Skoro jednak stworzyli nawet nie kilka, a kilkanaście bramkowych sytuacji, w końcu coś musiało wpaść, choć na początku dzięki interwencji VAR i jedenastce, potem dzięki samobójowi. W końcu jednak padł gol, który mógłby być ozdobą każdego europejskiego stadionu. Mateusz Wysokiński strzelił z dystansu tak silnie i precyzyjnie, że trafił w okienko. Na pewno ten gol będzie kandydował do miana bramki rundy, a może całego sezonu I ligi. W tym miejscu trzeba dodać, że nie mniej efektowna była akcja i bramka Oliwiera Sławińskiego, która dała zwycięstwo drugiej drużynie w Chojnicach.

Wróćmy do pierwszego zespołu. Łodzianie znów popełnili w defensywie jakże denerwujący (mówiąc łagodnie) błąd, zapominając zupełnie o kryciu w jednej z boiskowych stref, co kosztowało ich stratę bramki. Na szczęście nie cofnęli się, nie ograniczyli do destrukcji, w czym pomogli rezerwowi, a zwłaszcza wspomniany wcześniej Wysokiński.

Trzeba dodać, że ŁKS miał wreszcie pomocników, którzy kreowali i pilnowali gry czyli Koki Hinokio i Michała Mokrzyckiego. Bez dwóch zdań był to najlepszy występ obu piłkarzy w tym roku. Okazało się też, iż Marko Mrvaljević  jest w ataku o niebo lepszy od ustawianego tam niepotrzebnie Andreu Arasy. Współpracował z pomocnikami, wywalczył karnego, miał udział w drugiej bramkowej akcji.

Nadal nie przekonuje mnie Pirulo, choć dla trenera Ariela Galeano jest wprost bezcenny. Antoni Młynarczyk zaczynający mecz jako jego zmiennik, wiele traci ze swej boiskowej energii i przebojowości. Niewarta skórka za wyprawkę?!

Jak na to nie patrzeć. ŁKS zagrał o kilkadziesiąt procent lepiej niż w Kołobrzegu. Jeżeli progres będzie nadal trwać to…?! 14 marca o godz. 20.30 ŁKS zagra ligowy mecz w Głogowie z Chrobrym.

Jest, jest, jest! ŁKS wreszcie strzelił bramki na własnym stadionie i co ważniejsze – wygrał

ŁKS chciał bardzo wygrać ten mecz i wygrał, choć rywale znacząco mu w tym pomogli, a też napędzili łodzianom trochę strachu.

Pirulo już na samym początku spotkania zmarnował znakomitą okazję przynajmniej do oddania celnego strzału. Za chwilę rywale zablokowali uderzenie Sitka. ŁKS starał się atakować, ale choć przechwytywał piłki, to im było bliżej pola karnego, tym grał wolniej.

Potem pomógł łodzianom VAR. Po analizie, sędzia Raczkowski uznał i słusznie, że Tkaczuk sfaulował w polu karnym Mrvaljevicia. Mokrzycki wykorzystał pewnym strzałem w róg jedenastkę. ŁKS zdobył pierwszą bramkę na własnym stadionie od… 17 września minionego roku!

Łodzianie nie zamierzali spocząć na laurach. Poszli za ciosem. Zaczęli też gra szybciej. Po akcji Sitek – Głowacki i strzale tego ostatniego interweniujący Michalski posłał piłkę do własnej bramki.

ŁKS miał dalej inicjatywę. Po świetnym zagraniu Mokrzyckiego, strzał Dankowskiego obronił Przybylak. Potem były jeszcze dwie niewykorzystane sytuacje łodzian. Atakujący gospodarze potrafili wykreować bramkowe okazje. Byli jednak nieskuteczni.

Na początku drugiej połowy łodzianie mieli metr, może nawet pół do bramki rywali, ale raz, drugi, trzeci nie potrafili wechnąć piłki do siatki, a strzały Sitka i Mokrzyckiego po kontrach obronił Przybylak. Akcja goniła akcję i… Aż trudno było uwierzyć, że nie pada trzeci gol.

Gdy się nie strzela bramki to się ją traci. Tak też się stało. Łodzianie zapomnieli o kryciu rywali. Michalski wykorzystał łódzką… pustkę po swojej prawej stronie. Gracz Warty miał miejsce i czas, żeby przeprowadzić bramkową akcję. Pierwszy udany atak i pierwszy celny strzał przyniósł gola. Piłka nożna jest okrutna.

ŁKS, a dokładnie Głowacki, nie wycigał żadnych wniosków z tej sytuacji. W bliźniaczo podobnej akcji Feliks minimalnie przestrzelił. Gości szybko skarcił Wysokiński. Pięknym i mocnym strzałem z dystansu w okienko dał spokój i oddech gospodarzom! Na gola mocno zapracował też Mrvaljević. ŁKS wygrał zasłużenie, ale strachu trochę było.

14 marca o godz. 20.30 ŁKS zagra ligowy mecz w Głogowie z Chrobrym.

Warte podkreślenia jest też to, co zrobił ŁKS II w II lidze. Pokonał niespodziewanie na wyjeździe Chojniczankę 2:1. Sławiński zdobył zwycięską bramkę godną najlepszych, światowych stadionów.

ŁKS – Warta Poznań 3:1 (2:0)

1:0 – Mokrzycki (18, karny), 2:0 – Michalski (29, samobójcza), 2:1 – Michalski (62), 3:1 – Wysokiński (77)

ŁKS: Bobek – Dankowski (84, Majcenić), Rudol, Gulen, Głowacki, Pirulo (68, Arasa), Mokrzycki (72, Wysokiński), Kupczak, Hinokio, Sitek (68, Mąynarczyk), Mrvaljević (84, Norlin)

Dziwne i zaskakujące. ŁKS to są dwa, jakże różne, futbolowe światy. Ech, gdyby pierwszy zespół grał i walczył z taką pasją jak drugi!

Przy piłce Antoni Młynarczyk Jakub Piasecki/Cyfrasport

Trudno to zrozumieć. Jeden klub, a jakby dwa piłkarskie światy. Druga drużyna ŁKS pełna młodych piłkarzy walczy szybko, ambitnie, z fantazją, tworząc do przerwy składne akcje i groźne sytuacje, potrafi się postawić Dream Teamowi – Wieczystej Kraków. Przegrywa, ale zyskuje uznanie. A pierwszy zespół ŁKS? Pożal się Boże. Gra wolno, schematycznie, przewidywalnie, bez pomysłu, jakby piłkarzom się nie chciało, jakby odcięło im prąd. Co prawda ŁKS I zdobył wyjazdowy punkt, co może być cenne w bronieniu się przed… strefą spadkową, a ŁKS II tego nie osiągnął, ale jest w tabeli o miejsce wyżej (11) od pierwszego teamu.

Może zatem zamiast zatrudniać Paragwajczyka, trzeba było dać szansę ludziom, których się ma? Pożyjemy, zobaczymy. Na razie debiut Ariela Galeano wypadł kiepsko. Trener nie poszukał lepszych personalnych i taktycznych rozwiązań. Ba, popełnił fatalny błąd, sadzając na ławce najlepszego ostatnio ełkaesiaka – Antoniego Młynarczyka. Tak Antek, jak i dwaj inni rezerwowi – Levent Gulen (zajmie na długo miejsce Łukasza Wiecha, którego uraz barku wyklucza na 4 – 6 miesięcy) i Mateusz Wysokiński – po wejściu na boisko, dali drużynie lepszą sportową jakość.

Coś trzeba zrobić z tym sportowym marazmem zespołu, tchnąć w niego nowego ducha. Tylko czy to jest możliwe, gdy sprowadzeni zimą piłkarze nie wnoszą nowej jakości do gry, tylko łatwo i szybko adaptują się do zastanej sportowej mizerii. 7 marca o godz. 18 ŁKS podejmie Wartę Poznań. Jesienią ten mecz wygrany 4:2 był sportowym przełamaniem łodzian (szkoda, że tylko na chwilę, a nie na stałe). Czy teraz może być podobnie? Na gola zdobytego na własnym boisku ŁKS czeka od… 17 września ubiegłego roku.

ŁKS nawiązuje do wielkiej, pięknej tradycji, gdy był potężnym, wielosekcyjnym klubem, zdobywającym mistrzowskie tytuły i medale. W jedności siła!

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS Łódź S.A. wraz z sekcjami siatkówki żeńskiej, koszykówki kobiet, męskiego basketu oraz boksu i kickboxingu zaprezentował „Wielosekcyjny ŁKS” – nowy projekt łączący środowisko Łódzkiego Klubu Sportowego.

Fundamentem projektu będzie ścisła współpraca sekcji sportowych ŁKS na wielu polach, co ma być nie tylko ukłonem w stronę przeszłości, ale przede wszystkim pomóc sprostać aktualnym wyzwaniom, oczekiwaniom sympatyków z całego regionu oraz samych sportowców, tak jak na to zasługują walczące drużyny stanowiące o sile Reprezentacji Łodzi.

Były lata chude i smutne, gdy wszystko rozpadało się niczym domek z kart, także na moich oczach. Nie wszyscy byli to w stanie zrozumieć (takie czasy!) i zaakceptować.

Jacek Bogusiak wytrwale walczył i walczy o pamięć najstarszego, wielosekcyjnego klubu Łodzi. Wykonał tytaniczną pracę, podsumowującą kolejnymi historycznymi książkami, żeby nikt nigdy gumką myszką nie starł ŁKS z mapy łódzkiego i polskiego sportu. On i jego przyjaciele z Grupy Ełkaesiak musieli mieć dziś ogromną satysfakcję, gdy współwłaściciel ŁKS Łódź S.A. – Dariusz Melon mówił o nowym projekcie, nawiązującym do wielkiej historii: – ŁKS to najstarszy klub w Łodzi i jedyny, prawdziwie wielosekcyjny. Łódzki Klub Sportowy to 67 drużynowych medali mistrzostw Polski, w tym aż 23 złote, w 9 dyscyplinach sportowych. Historia nie jest tu najważniejsza, ale stanowi punkt wyjścia. Bo za wszystkimi tymi medalami stoją emocje, dla których każdy z nas interesuje się sportem i rola jaką ten sport, a co za tym idzie ŁKS, odgrywa w życiu wielu pokoleń, w tym tego najmłodszego.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Naszym celem jest budowa klubu nie tylko zorientowanego na dzisiaj, ale także na przyszłość. Realna współpraca pomiędzy naszymi sekcjami na różnych polach stanowi fundament tego projektu. Razem jesteśmy po prostu silniejsi. Razem możemy zaoferować znacznie więcej. Razem tworzymy reprezentację Łodzi. To nowy i bardzo ważny rozdział w historii naszego klubu.

Jakiem są wspólne cele uczestników projektu s „Wielosekcyjny ŁKS”?

To nie tylko rozwój sportowy, ale także kształtowanie pozytywnych wzorców dla młodych pokoleń. Inicjatywa ta ma za zadanie wspieranie Łodzi w realizacji celów społecznych, działanie na rzecz zwiększania dostępności sportu dla dzieci i młodzieży oraz promocję aktywności fizycznej.
Sekcje biorące udział w projekcie planują m.in. wspólnie organizować pikniki i imprezy sportowe skierowane do całych rodzin. Kluby, wykorzystując swoją pozycję, zaangażują się w ważne inicjatywy społeczne, podkreślając rolę sportu w budowaniu silnej i świadomej społeczności.

Jacek Bogusiak wręczył wszystkim uczestnikom wykaz wszystkich sportowych zaszczytów ŁKS, żeby wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, w jakim klubie działają:

Miało być lepiej, było… nudniej. Rozczarowujący, oczywiście bezbramkowy, remis ŁKS w Kołobrzegu!

Miało być lepiej, było… nudniej. Po momentami słabej grze, łodzianie zremisowali w Kołobrzegu, a jakże… bezbramkowo. Ełkaesiacy czekają na wyjazdową wygraną w I lidze od 26 października minionego roku, kiedy pokonali w Rzeszowie Stal 4:2 (1:0).

Nowy trener Ariel Galeano zaskoczył, rezygnując w podstawowym składzie z energetycznego Młynarczyka, a stawiając na skrzydle na Pirulo. Wrócił do jedenastki kapitan Kupczak.

ŁKS próbował atakować, a rywale czekali na kontry. Pierwszy groźny, celny strzał był autorstwa gospodarzy. Na dodatek kontuzji barku doznał Wiech, którego zastąpił Gulen.

Rozgrywanie rzutów rożnych przez łodzian? Momentami kompromitacja, na przykład gdy Pirulo oddał piłkę rywalom. Wreszcie po 20 minutach bramkowa akcja łodzian. Sprytnie podciął piłkę nad rywalem Sitek, ale ani Arasa, ani Pirulo nie potrafili tego wykorzystać.

Były wstydliwe momenty dla atakujących wolno, przewidywalnie, bez pomysłu łodzian, skoro piłki zagrywane przez schodzącego do środka Pirulo na skrzydło do Dankowskiego kończyły się… autem dla gospodarzy! Hiszpan popisał się za to ładnym technicznym zagraniem, po którym padł gol. Wysiłek zdał się na nic, skoro wcześniej był na co najmniej metrowym spalonym.

Łodzianie atakowali wolno, w sposób przewidywalny. Na dodatek potrafili wpadać na siebie przy próbach ataku. Częściej dyskutowali ze sobą niż grali. No, nie było to budujące.

Od początku drugiej połowy gospodarze starali się grać wysoko na przedpolu łodzian. ŁKS wreszcie szukał szczęścia w szybkim ataku. Ładnym, choć niecelnym, strzałem popisał się Mokrzycki. Goście mieli kłopoty z boiskową komunikacją, jakby pierwszy raz widzieli się na boisku. To przeszkadzało w budowaniu składnych akcji, a gdy już takie stwarzali, to nie potrafili ich wykończyć.

Wreszcie po ponad godzinie grania ŁKS przeprowadził składną, groźną akcję. Zakręcił rywalami Młynarczyk, wycofał piłkę na koniec pola karnego, ale Hinokio strzelił obok słupka.

Im dalej w las, tym gorzej. Łodzianie znów grali coraz wolniej, bez pomysłu, w sposób oczywisty dla rywali, pozwalając im na spokojne zorganizowanie się w defensywie. Zmiany w jedenastce gości miały to… zmienić. I wydawało się, że tak się stanie, ale napastnik Mrvaljević z ośmiu metrów, przez nikogo nieatakowany, trafił w bramkarza. W odpowiedzi o mały włos Lasek znalazłby się w sytuacji sam na sam z Bobkiem. W ostatniej chwili skutecznie interweniował Gulen.

ŁKS atakował. Po dynamicznym wejściu w pole karne Młynarczyk, strzelając z ostrego kąta, posłał piłkę obok dalszego słupka. Potem były kolejne nieudane próby gości i mecz skończył się rozczarowujących łodzian remisem. 7 marca o godz. 18 ŁKS podejmie Wartę Poznań. Czy strzeli bramkę?

Kotwica Kołobrzeg – ŁKS 0:0

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Wiech (13, Gulen), Głowacki, Pirulo (55, Młynarczyk), Mokrzycki (74, Mrvaljević), Kupczak, Hinokio (74, Wysokiński), Sitek, Arasa

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑