Rezerwowy Pafka

Tag: sport (Page 3 of 148)

Rośnie zainteresowanie ekstraligą rugby. Czy na finałowy mecz w Siedlcach kibice bilety będą musieli kupować u… koników?

W ekstralidze rugby do zakończenia zmagań pięć kolejek, a wszystko w sprawie gry o medale wydaje się jasne. Mamy wielką czwórkę: Pogoń, Orkan, Ogniwo, Arka, która wywalczonych miejsce nie da sobie raczej odebrać.

Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że finał na początku czerwca odbędzie się w Siedlcach. Oczywiście te poukładane klocki mogą się trochę powywracać, bowiem teraz w lidze… miesiąc(!) przerwy i trzeba mozolnie budować drugi szczyt formy na końcówkę sezonu.

Ostatni wygrany mecz z Ogniwem pokazał, że Awenta Pogoń ma moc, a na trybunach zasiada coraz więcej kibiców (ponad dwa tysiące, przy pojemności 2900!). Może być tak, że na siedlecki finał bilety trzeba będzie kupować po wyższych cenach u… koników! Brawa dla ekstraligi rugby. Internetowa transmisja z meczu na szczycie Pogoń – Ogniwo była na bardzo wysokim poziomie. Nie umywały się do niej, robione byle jak, wcześniejsze relacje w telewizji!

Przypomnę: ech, były takie czasy, co dziś wydaje się nieprawdopodobne, że finałowy mecz z udziałem Budowlanych SA na stadionie przy al. Piłsudskiego obserwowało około 8 tysięcy widzów. To rekord rekordów polskiego klubowego rugby. Mecz Polska – Francja na starym Stadionie 10-lecia wiele, wiele lat temu obserwowało około… 100 tys. widzów, skracając sobie czas oczekiwania na przejazdy kolarzy podczas etapu Wyścigu Pokoju.

Drużyna WizjaMed Budowlani niestety nie zdołała sprawić niespodzianki i przegrała wyraźnie z Arką w Gdyni. Na dodatek czerwoną kartkę ujrzał Beka Beridze. W następnej kolejce łódzka drużyna podejmie Lechię Gdańsk i tu już może być inaczej, bowiem jest to zespół w zasięgu zespołu z Górniczej 5. Budowlani mają na koncie trzy zwycięstwa i osiem porażek. Czas pokaże, czy są w stanie zrobić coś więcej, niż zatrzymać się na siódmym miejscu w ligowych rozgrywkach.

Bardzo ciekawie w I lidze. Zdaje się, że najważniejsze w walce o awans, po sensacyjne porażce Sparty Jarocin, będą warszawskie derby AZS AWF – Legia w 13 kolejce w połowie maja.

Rugby kobiet. Venol Atomówki Łódź pokazały, że mają drużyny o ogromnym sportowym potencjale!

Zdjęcia Venol Atomówki

Odbyły się dwa turnieje Mistrzostw Polski Kobiet w Rugby7, w których Venol Atomówki Łódź odniosły medalowe sukcesy. W rozgrywkach seniorskich, które miały miejsce w Rudzie Śląskiej, łodzianki zajęły drugie miejsce w I lidze, natomiast w turnieju U16 w Lublinie wywalczyły brąz.

– Jestem bardzo dumny z dziewczyn. Pokazały ogromną wolę walki i zaangażowanie na każdym etapie turnieju. Widzimy, nad czym musimy jeszcze popracować, ale ten weekend potwierdził, że jesteśmy na dobrej drodze- komentuje trener Zbigniew Grądys

Seniorki wicemistrzyniami I Ligi

W sobotnim turnieju seniorek Venol Atomówki Łódź pokazały się z bardzo dobrej strony, osiągając trzy zwycięstwa w fazie grupowej. Zespół pewnie pokonał Diablice II Ruda Śląska 41:0, Rugby Biesal 22:10 oraz RC Częstochowa 47:0. Te wyniki zapewniły łodziankom awans do finału, gdzie zmierzyły się z AZS AWF Warszawa. W wyrównanym starciu musiały jednak uznać wyższość rywalek, przegrywając 19:10, co dało im drugie miejsce w turnieju w I lidze i nie awansowały do Ekstraligi.

– Drugie miejsce to dla nas duże osiągnięcie, ale oczywiście czujemy niedosyt. Byłyśmy bardzo blisko zwycięstwa w finale. Mamy jednak motywację do dalszej pracy i następnym razem wrócimy jeszcze silniejsze – podsumowuje kapitan drużyny Angelika Kołodziejczyk.

Venol Atomówki Łódź zagrały w składzie: Masza Bolotska, Dasza Bolotska, Angelika Kołodziejczyk, Wiktoria Pietrzak, Gosia Tarasiewicz, Hania Jędraszek, Klaudia Witońska, Natalia Czapnik. Iza Gumińska, Wiktoria Michałowska.

 Brąz dla juniorek U16

W niedzielę w Lublinie do rywalizacji w Mistrzostwach Polski Kobiet U16 w Rugby7 przystąpiły zawodniczki do lat 16. Venol Atomówki rozpoczęły turniej od remisu 17:17 z Energa Biało-Zielone Ladies Gdańsk, a następnie wygrały z RC Częstochowa 26:19. Dzięki tym wynikom wyszły z grupy na pierwszym miejscu, ale w półfinale musiały uznać wyższość drużyny Lwice Olsztyn, przegrywając 7:17. W meczu o trzecie miejsce ponownie zmierzyły się z RC Częstochowa i tym razem również wyszły zwycięsko, triumfując 26:17.

– To był dla nas bardzo wymagający turniej, ale pokazałyśmy, że potrafimy walczyć do końca. Cieszymy się z brązu, ale wiemy, że stać nas na jeszcze więcej. Będziemy dalej trenować, żeby następnym razem było jeszcze lepiej – dodaje kapitan drużyny Amelia Chojnacka

Miniony weekend pokazał, że Venol Atomówki Łódź to drużyna o ogromnym potencjale, która skutecznie rywalizuje na najwyższym poziomie zarówno w kategorii seniorskiej, jak i juniorskiej.

Drużyna U16: Oliwia Brończyk, Amelia Chojnacka , Martyna Pierzchałka, Natalia Sałyga, Natalia Stasiak, Maria Stępień, Amelia Lerka, Blanka Sut, Aleksandra Stępień, Gabriela Trębska, Nadia Dobrzyńska, Natalia Kamińska.

Widzew. Dobra gra zaczyna się nie od najlepszego pressingu, tylko od skutecznej walki w defensywie

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Okazało się to prawdą, że to nie żaden najbardziej dopracowany pressing, a skuteczna gra w defensywie na zero z tyłu, jest podstawą do budowania futbolowego sukcesu. Widzew wygrał ważny mecz w Gliwicach z Piastem (2:0), bo lepiej lub trochę gorzej, ale szczęśliwie i skutecznie trzymał się tej zasady.

Wreszcie defensorzy zagrali na przyzwoitym ligowym poziomie bez większych wpadek, a skazywany na futbolowy niebyt bramkarz Rafał Gikiewicz stał się bohaterem spotkania. Miał cztery po prostu znakomite interwencje, które ratowały łodzian od utraty bramki. Wszem i wobec pokazał ostatnim niedowiarkom, że cały czas w trudnych sytuacjach można na niego liczyć.

A w czasach wielkiego widzewskiego przełomu grać nie jest łatwo. Wiadomo, że w nowych rozgrywkach będzie walczyć nowa, inna drużyna. Teraz się decyduje kto zostanie, a kto będzie musiał odejść. Trzeba sobie dawać radę walcząc pod taką presją. Przy okazji należy pamiętać, że walka o utrzymanie cały czas trwa. Łodzianom do bezpiecznych(?!) 40 punktów brakuje siedmiu oczek, a do zakończenia zmagań jeszcze osiem kolejek. Niby dopisanie sobie tylu punktów w tylu spotkaniach nie jest wysiłkiem ponad widzewską miarę, ale piłka nożna, szczególnie w Polsce wiele różnych i niespodziewanych rzeczy widziała.

4 kwietnia o godz. 20.30 Widzew podejmie Lechię Gdańsk. I nie będzie to futbolowa zabawa. Rywale z determinacją walczą o utrzymanie. W ostatniej kolejce sensacyjnie pokonali mistrza Polski – Jagiellonię 1:0. To ostrzeżenie dla Widzewa. W tej lidze nikogo nie wolno lekceważyć i z góry zapisywać sobie trzy punkty.

Mecz drużynie ŁKS się kompletnie nie udał. Udało się natomiast znakomicie spotkanie z jedną z legend klubu – Markiem Chojnackim

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Ligowy mecz nie udał się piłkarzom ŁKS. Przegrali u siebie z Odrą Opole 1:2. Znakomicie udało się natomiast przed meczem spotkanie w sektorze VIP z jedną z legend klubu, piłkarzem, który rozegrał najwięcej spotkań w barwach klubu, obecnie trenera piłkarek nożnych UKS SMS – Markiem Chojnackim.

Jak podaje kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak główny udziałowiec ŁKS Dariusz Melon wręczył Markowi Chojnackiemu pamiątkową koszulkę z napisem „Haczyk, 452”, co przypomina o liczbie rozegranych w ŁKS meczach. Uroczystość prowadził red. Piotr Andrzejczak z Radia Łódź.

Na spotkaniu obecni byli znakomici piłkarze i trenerzy ŁKS i nie tylko oni – zaproszeni przez dyrektora do spraw marketingu – Marcina Klimaszewskiego: Zygmunt Gutowski, Mirosław Bulzacki, Ryszard Polak, Andrzej Milczarski, Włodzimierz Białek, Leszek Kwaśniewicz, Arkadiusz Klimas, Grzegorz Wesołowski, Rafał Niżnik, Witold Bendkowski, Włodzimierz Tylak, Wiesław Pokrywa, dr Stanisław Ferszt oraz były kierownik drużyny Wacław Kaczmarek.

Jacek Bogusiak z Tadeuszem Marczewskim przygotowali na kilkunastu planszach mini wystawę przypominającą występy Marka Chojnackiego w ŁKS. Dział marketingu ŁKS przygotował wiele zdjęć, na których główny bohater uroczystości składał autografy. Przedstawiciele Grupy Ełkaesiak rozdawali najmłodszym chorągiewki ŁKS oraz specjalne znaczki.

Zmora zmór czyli własny stadion. ŁKS przegrał szósty mecz przy al. Unii. Czarna rozpacz

ŁKS grał o trzecie zwycięstwo z rzędu (wcześniej: 3:1 u siebie z Wartą i 2:1 z Chrobrym w Głogowie). Siedem i pół tysiąca kibiców chciało obejrzeć sukces swoich pupili. I zawiodło się sromotnie. Wróciły zmory łodzian i stare błędy. ŁKS przegrał mecz na własnym boisku (szósty w sezonie!). W takiej formie lepiej, żeby co najwyżej grał o miejsce w środku tabeli, bo nie ma po prostu umiejętności na nic więcej. Warto dodać, że Odra czekała na zwycięstwo od początku grudnia zeszłego roku

ŁKS zaczął mecz… katastrofalnie. Łodzianie stracili gola w 40 sekundzie meczu. Rudol krył przeciwnika na radar, to musiało się zemścić i zemściło. Mający ogrom boiskowych możliwości Prikryl posłał piłkę precyzyjnym strzałem w długi róg. Bobek był bez szans.

Potem ŁKS osiągnął wyraźną przewagę. Przeprowadził kilka składnych akcji i co z tego? Nic. To co było kolejną, obok juniorskich błędów w defensywie, wadą łodzian – czyli wyjątkowa nieskuteczność – nadal dawało mocno o sobie znać. Łodzianie tylko mocno pracowali na to, żeby bramkarz Haluch został bohaterem spotkania. Na dodatek znów jakby walczyli w dziesięciu, bowiem napastnik był praktycznie niewidoczny.

Akcja w doliczonym czasie zakończyła te utyskiwania. Rudol zmazał swoje winy z początku meczu. Po doskonałym dośrodkowaniu Mokrzyckiego nie pozostało mu nic innego, jak umieścić głową piłkę w siatce.

Druga połowa mogła rozpocząć się, jak pierwsza. Odra zaatakowała i była o krok od zdobycia drugiego gola. ŁKS był pogubiony, zaspany, zbyt pewny swoich racji i mógł zostać mocno skarcony.

Nie został. Za to sam mógł zdobyć gola. Znów po znakomitym podaniu Mokrzyckiego, Hinokio strzelał z końca pola karnego i trafił w słupek.

A potem, po stracie Majcenicia, ełkaesiacy pogubili się zupełnie przy kontrze rywali. Nie wiedzieli, co się dzieje i łatwo dali sobie wbić drugiego gola – z dwóch metrów praktycznie do pustej bramki. Nic tylko rwać sobie włosy z głowy.

ŁKS znów próbował zmienić obraz gry. Sitek minimalnie się pomylił. Powinien trafić, bo od bramki dzieliło go tylko kilka metrów. Dokonane zmiany w składzie łodzian niestety pogubiły gospodarzy zupełnie. Niby grali, niby próbowali, strzelać i była to para w gwizdek. Zeszli z boiska pokonani.

6 kwietnia o godz. 17 ŁKS zagra z Pogonią w Siedlcach.

ŁKS – Odra Opole 1:2 (1:1)

0:1 – Prikryl (1), 1:1 – Rudol (45+1, głową), 1:2 – Kobusiński (65)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Rudol, Gulen, Majcenić (76, Książek)- Sitek (85, Iwańczyk), Mokrzycki (76, Wysokiński), Kupczak, Hinokio (68, Mrvaljević) Młynarczyk – Norlin (68, Balić)

ŁKS gra dziś ligowy mecz z Odrą. Czy doczekamy się kolejnego hat tricka?

Jerzy Wieteski archiwum Jacka Bogusiaka

ŁKS chce kontynuować zwycięską passę i wygrać po raz trzeci z rzędu. O godz. 19.30 podejmuje dziś Odrę Opole. Łodzianie walczą o barażową szóstkę. Rywale są w strefie spadkowej.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał dwa kapitalne mecze łodzian, w którym piłkarze ŁKS zanotowywali hat tricki. Jacek jest tym człowiekiem, który skrupulatnie odnotowuje takie wydarzenia i nagradza autorów takiego wyczynu… okolicznościowym melonikiem. Dwa razy takim wyczynem popisał się Jerzy Wieteski. W wygranych 3:0 w 1957 i 4:1 w 1958 roku strzelił po trzy bramki. W 2001 roku tego wyczynu dokonał też Adam Grad w spotkaniu wygranym 4:0. Czy dziś ktoś pójdzie w ich ślady?

Działacze ŁKS wprowadzają, wzorem wielu europejskich klubów nowość – spotkania w sektorze VIP z legendami klubu. Pierwszym bohaterem takiego spotkania będzie Marek Chojnacki, którego wielkie dokonania dla ŁKS nie raz i nie dwa opisywał Jacek Bogusiak. Marek przez 18 lat bronił barw ŁKS, wystąpił w 452 meczach, strzelił dla swojej drużyny 48 bramek.  Był kapitanem drużyny walczącej o mistrzostwo Polski w 1993 roku, wystąpił w także w europejskich pucharach czyli w dwumeczu z FC Porto.

Są obok Jacka inni wierni z wiernych ełkaesiacy. Sławomir Romanowski wykonał okładkę programu meczowego ŁKS – Stal Stalowa Wola w 1994 roku. Od wielu wielu lat jest obecny na każdym meczu rozgrywanym w Łodzi.

Cenne zwycięstwo w Gliwicach na nowe otwarcie Widzewa. Ważny krok w dobrą stronę!

Pod nowym przywództwem na najwyższych, jak i trenerskich szczeblach, Widzew bardzo chciał zrobić ligowy reset, zacząć grać lepszą, skuteczniejszą piłkę niż tę… ogoniastą, dającą zero satysfakcji i miejsce w dolnych rejonach tabeli. I łodzianie zrobili ważny krok w dobrą stronę. Wygrali po raz trzeci na obcym boisku, tym razem w Gliwicach, w czym duża zasługa Frana Alvareza oraz Rafała Gikiewicza.

Efekt nowej miotły pierwszy poczuł Hamulić, który znalazł się poza kadrą meczową. Za to w wyjściowej jedenastce pojawił się Pawłowski.

Zaczęło się znakomicie dla łodzian. Po podaniu Hanouska, przy biernej postawie defensywy Piasta, Alvarez miał czas i miejsce, żeby przygotować się na strzał z dystansu. I ten mu wyszedł znakomicie. Pod poprzeczkę, nie do obrony. Rozochocił się widzewiak. Próbował raz jeszcze, ale tym razem posłał piłkę metr od słupka.

Skoro nie Alvarez to Shehu. Hiszpan z kolei zapisał na swoim koncie asystę drugiego stopnia. Po jego znakomitym prostopadły podaniu piłkę dostał Sypek. Inteligentnie dograł ją wzdłuż bramki, a skierowanie jej przez Shehu z czterech metrów do pustej bramki było czystą formalnością.

Piast próbował zdobyć kontaktowego gola, ale uderzenia gliwiczan albo były niecelne, albo bronił je Gikiewicz (w tym trudny strzał Jirki), albo nie miały one znaczenia, gdyż piłkarze gospodarzy byli na pozycji spalonej.

W drugiej połowie Piast próbował, Widzew kontrolował (a przynajmniej się starał) i miał okazję na trzeciego gola. Plach złapał piłkę po główce Sobola. Mierzonym dośrodkowaniem popisał się Alvarez. Potem jednak już było zdecydowanie gorzej…

Odpowiedź gospodarzy była bardzo groźna, ale znakomitymi interwencjami (najpierw po strzale Tomasiewicza, potem po uderzeniu Jirki) popisał się Gikiewicz. Piast atakował z determinacją, zamykając łodzian na własnym przedpolu. Zdobył nawet gola, ale jak można się było spodziewać ze spalonego. Ważne, Gikiewicz zachował czyste konto, a Widzew? Mógł strzelić trzeciego gola! Shehu nie trafił w bramkę w sytuacji sam na sam (czy jednak nie był na spalonym?!).

4 kwietnia o godz. 20.30 Widzew podejmie Lechię Gdańsk.

Piast – Widzew 0:2 (0:2)

0:1 – Alvarez (7), 0:2 – Shehu (22)

Widzew: Gikiewicz – Therkildsen, Żyro, Ibiza, Kozlovsky – Hanousek – Sypek (77, Nunes), Shehu, Alvarez (64, Czyż), Pawłowski (54, Sobol) – Tupta (77, Kerk)

KS Hokej Start Brzeziny. W premierze będzie mecz na szczycie, ale bez kontuzjowanych trzech bardzo ważnych zawodniczek

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po wielkich halowych sukcesach – mistrzostwo świata Polek z udziałem trzech brzezinianek: Moniki Chmiel, Anny Gabary i Magdaleny Pabiniak oraz wywalczenie przez drużynę KS Hokej Start Brzeziny prawa grania przez polski team w halowej Lidze Mistrzyń, czas wracać na trawę, do polskich ligowych rozgrywek.

Po rundzie jesiennej mistrzynie Polski – KS Hokej Start Brzeziny – są liderkami, mają 7 punktów przewagi nad drugim zespołem – Swarek Swarzędz (przy jednym meczu rozegranym więcej). Co warto podkreślić podopieczne trenerki Małgorzaty Polewczak jesienią straciły tylko… jedną bramkę! W niedzielę o godz. 14 w Poznaniu w meczu przeniesionym z czerwca KS Hokej Start zagra ze Swarkiem. Lider kontra wicelider, po prostu mecz na szczycie.

– Niestety nie zagramy w najsilniejszym składzie – mówi Małgorzata Polewczak. – Zabraknie kontuzjowanych, leczących urazy trzech bardzo ważnych zawodniczek: Moniki Chmiel, Karoliny Grochowalskiej i Kingi Owczarek. To poważne osłabienie zespołu.

– Zatem o sukces w Poznaniu nie będzie łatwo.

– Tak czy tak by nie było, bo Swarek to dobry zespół, robiący systematyczne postępy. Ja jednak wierzę w moje dziewczyny. Ciężko, solidnie pracowały przez ostatnie tygodnie. Sądzę, że są w niezłej formie, co powinny pokazać na poznańskim boisku.

Mistrzynie świata – od lewej: Monika Chmiel, Anna Gabara, Magdalena Pabiniak Fot. PZHT

Na razie mistrzynie świata odwiedziły brzezińskie szkoły. Spotkania z nimi cieszyły się sporą popularnością. Wzrosła rozpoznawalność zawodniczek i rozumienie dyscypliny w brzezińskiej społeczności. Dobrze by też było, żeby władze miasta uznały sukcesy hokeistek za swój wielki atut w promocji Brzezin!

A po ligowych zmaganiach kolejne wielkie sportowe wyzwanie przed polskimi hokeistkami. Od 22-26 czerwca 2025 roku w COS OPO Wałcz odbędzie się pierwszy w historii turniej FIH Hockey Nations Cup 2. Udział w zmaganiach weźmie osiem drużyn: Polska, RPA, Włochy, Francja, Malezja, Urugwaj, Walia oraz Czechy. Zwycięzca otrzyma promocję do FIH Hockey Nations Cup Women, gdzie zawalczy o awans do FIH Pro League.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Sportowy weekend pełen emocji dla drużyn rugby Venol Atomówki Łódź

Zdjęcia Venol Atomówki

Venol Atomówki Łódź w ten weekend zmierzą się w turniejach w Rudzie Śląskiej i Lublinie

Seniorki walczą o awans!

Seniorska drużyna rugby w najbliższą sobotę zmierzy się w Rudzie Śląskiej z zespołami z całej Polski. ł trener Zbigniew Grądys.

– „Przygotowania do turnieju były bardzo intensywne. Pracowaliśmy nad zgraniem zespołu i poprawą elementów taktycznych, które mogą nam zapewnić przewagę nad rywalami. Jestem dumny z tego, jak zawodniczki się angażują, i wierzę, że jesteśmy w stanie pokazać nasz pełny potencjał na boisku” – mówi trener Zbigniew Grądys.

Podczas turnieju w Rudzie Śląskiej Venol Atomówki Łódź, zmierzą się w trzech kluczowych spotkaniach fazy grupowej. O godzinie 8.40 rozpoczną rywalizację z zespołem Diablic II z Rudy Śląskiej, następnie o 10.20 stawią czoła drużynie Rugby Biesal. Kolejnym przeciwnikiem Venol Atomówek Łódź będzie RC Częstochowa. Po rozegraniu fazy grupowej finały zaplanowane są na godzinę 12.10, gdzie łodzianki będą walczyć o jak najwyższą lokatę w turnieju.

Młodsza sekcja w Lublinie

Drużyna U16 30 marca zagra w turnieju w Lublinie. Trener Zbigniew Grądys zauważa ich dynamiczny rozwój: – Drużyna U16 ma ogromny potencjał. Praca z tymi zawodniczkami to prawdziwa przyjemność. Widać, że rugby sprawia im dużo radości, a przy tym nie brakuje im ambicji. Turniej w Lublinie to okazja na wywalczenie najwyższej lokaty, dziewczyny ciężko pracowały na to i wierzę, że pokażemy się z jak najlepszej strony.

Pierwszy mecz Venol Atomówki Łódź rozegrają o godzinie 11.10 przeciwko Energa Biało-Zielone Ladies Gdańsk. Kolejne spotkanie zaplanowane jest na 12, kiedy to zmierzą się z zespołem RC Częstochowa. Finały rozpoczną się o 12.30, gdzie młode rugbystki z Łodzi będą walczyć o miejsce na podium. Udział w obu turniejach pokazuje czarno na białym, że kobiece rugby w Łodzi rozwija się w dobrym kierunku.

Venol Atomówki Łódź są wspierane przez Urząd Miasta Łodzi, Venol Motor Oil Poland, GRA-LECH s.c., NordHorn, Profilaktyka i Zdrowie, Ortoteam.

Marian Łącz – autor trzech hat tricków dla ŁKS. On był jak Gerd Mueller tamtych czasów!

Stoją od lewej: Wacław Pegza, Jan Pisarki, Marian Łącz, Feliks Karolak, Zbigniew Łuć, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Baran, Jan Włodarczyk, Tadeusz Łuć, Zygmunt Czyżewski, Stanisław Sidor.
Zdjęcia z archiwum Jacka Bogusiaka

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi postać jednego z najbarwniejszych piłkarzy ŁKS – Marian Łącz pseudonim Makuś. Zdobył dla łódzkiej drużyny 35 bramek na poziomie I ligi (dziś ekstraklasa), zaliczył trzy hat tricki: 27 marca 1949 roku w meczu z Legią (5:1), 3 kwietnia 1949 roku w spotkaniu z Wartą Poznań (3:0) i 5 września 1949 roku też w meczu z Wartą (4:4).

Najlepszy strzelec ŁKS pod koniec lat 40. W 1949 roku wygrał plebiscyt Kuriera na najlepszego piłkarza Łodzi. Doskonały technik, miał precyzyjne uderzenie z dystansu, świetnie radził sobie przy strzałach głową, specjalista od rzutów karnych.

Otwarty, kontaktowy, zwykle uśmiechnięty. Lubił pogawędzić sobie z kibicami. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski.

Obok piłki miał drugą pasję, aktorstwo. Uprawiając futbol jednocześnie studiował na PWST w Warszawie. Grał w takich filmach jak: Gangsterzy i filantropii, O dwóch takich, co ukradli księżyc, Miś, Janosik, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz serialach Dom, Polskie drogi, Lalka, Alternatywy 4. ojciec aktorki Laury Łącz.

Dodam o siebie, że mówiono o nim: to najlepszy w Polsce piłkarz wśród dobrych aktorów i najlepszy aktor wśród dobrych piłkarzy!

Onet przypomina anegdoty o piłkarzu – aktorze: Nie ukrywał zamiłowania do używek i dobrej zabawy. – Makuś, a jakbyś był na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? – pytali jego znajomi. – Cóż, umarłbym – odpowiadał Marian Łącz. Zdarzało się, że był zmieniany już w przerwie meczu. Nie dlatego, że grał słabo. Łącz spieszył się po prostu do teatru

– Najenergiczniej i najofiarniej zagrał Łącz. Był wszędzie, zarówno na środku, jak i na skrzydłach, a czasem nawet cofał się daleko. Łącz, wspomagany przez kolegów, wykańczał ich akcje celnymi strzałami, wobec których Skromny był zupełnie bezradny – pisał Przegląd Sportowy po wygranej 5:1 z Legią, gdy zaliczył hat tricka.

Podobno kiedyś tak spieszył się do teatru, że dopiero w garderobie z piłkarskiego stroju przebierał się w teatralny. Wszedł na scenę i spostrzegł, że na nogach ma korki! To chyba jednak legenda miejska – wspominała Laura Łącz, córka Mariana i aktorka, w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

– On był jak Gerd Mueller owych czasów. Strzelał bramki, rządził na boisku, krzyczał, domagał się piłek, sterował kolegami. Był takim liderem – mówił wybitny aktor Jan Englert w Dzień dobry TVN.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑