Rezerwowy Pafka

Tag: sport (Page 3 of 154)

KS Hokej Start Brzeziny staje do walki o mistrzostwo Polski. Nie będzie łatwo, bo finałowy turniej, to prawdziwa sportowa loteria!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Czas decydujących rozstrzygnięć w kobiecym hokeju na trawie. Czy drużyna KS Hokej Start Brzeziny, organizująca finałowy turniej, obroni mistrzowski tytuł? W sezonie zasadniczym przegrała tylko jeden, ostatni mecz zresztą o tzw. pietruszkę. Finały to jednak inna, poważniejsza sprawa. Jak podkreśla trenerka Małgorzata Polewczak – to wręcz prawdziwa sportowa loteria. Jeden mecz, bez możliwości rehabilitacji i poprawy, decyduje o awansie do finału, a potem o ostatecznym rozstrzygnięciu.

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

– Jest presja własnego boiska, ale i dodatkowa mobilizacja – mówi Małgorzata Polewczak. – Dziewczyny mocno trenują, zdając sobie doskonale sprawę z wagi tego turnieju. Wszystko wskazuje na to, że zagramy w najsilniejszym składzie z jedną kadrową niespodzianką.

– Jaką?

– Do gry wróciła nasza była kapitan, robiąca karierę sędziowską – Paula Sławińska (ponad 100 meczów w reprezentacji Polski). Jej obecność w szatni, boiskowe podpowiedzi i oczywiście gra, są bezcenne.

Turniej finałowy o tytuł mistrza Polski w Brzezinach:

07.06.2025 – półfinały: KS Hokej Start Brzeziny – AZS Politechnika Poznańska II, godz. 14.30, AZS Politechnika Poznańska – UKS SP5 Swarek Swarzędz, godz. 17

08.06.2025 – Mecz o trzecie miejsce – godz. 12, wielki finał – godz. 14.30.

Będą też dodatkowe atrakcje – grill i smakowite ciacha oraz wielka zbiórka pieniędzy dla dwóch chorych, przesympatycznych braci: Adasia i Kubusia Strugińskich. – Dla mnie ta zbiórka to sprawa o ogromnym znaczeniu, ważniejsza od finałowego grania – mówi Małgorzata Polewczak.

Barw KS Hokej Start będą bronić trzy złote medalistki halowych mistrzostw świata – od lewej: Monika Chmiel, Anna Gabara, Magdalena Pabiniak. Fot. PZHT

Barw KS Hokej Start Brzeziny bronią: Anna Gabara, Justyna Ferdzyn, Karolina Grochowalska, Marzena Koza, Anastazja Szot, Patrycja Kalczyńska, Monika Chmiel, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Magdalena Pabiniak, Dziana Varanovich, Zuzanna Rubacha, Natalia Kucharska, Zuzanna Drożdż, Zuzanna Kornecka, Paula Sławińska, Emilia Sikora, Kinga Owczarek.

Tymczasem juniorki z Brzezin, walcząc zacięcie w półfinale MP z późniejszymi mistrzyniami Swarkiem Swarzędz 0:2, ostatecznie zdobyły brązowy medal. – Były bramkowe sytuacje, była szansa, żeby wyeliminować Swarka. Cóż nie udało się. Spróbujemy w przyszłym roku powalczyć o złoto – mówi Małgorzata Polewczak.

MVP turnieju została wybrana brzezinianka Oliwia Krychniak. Teraz będzie miała szansę pokazać swoje umiejętności w walce o seniorskie zaszczyty.

My, łodzianie możemy tylko zazdrościć. Wielkie sportowe święto w Siedlcach: finał ekstraligi rugby. Spodziewam się potężnych emocji!

Jest wielki finał. W sobotę, 7 czerwca o godz. 18 Awenta Pogoń Siedlce podejmie ORLEN Orkan Sochaczew w meczu o o tytuł mistrza Polski w rugby. Stadion będzie pewnie pękał w szwach, choćby z tych powodów, że to pierwszy finał w historii siedleckiej drużyny, który zostanie rozegrany w… Siedlcach, a Pogoń ma szansę zdobyć pierwszy w historii tytuł mistrzowski.

Kibicuję obu drużynom, bo w obu grają bliscy memu sercu rugbiści, z występami których wiąże mnie wielka moc pozytywnych wspomnień. Nie do zapomnienia są chwile, w których reprezentowali barwy Budowlanych SA – tak w Łodzi, jak i w Aleksandrowie Łódzkim. Michał Mirosz, Patryk Reksulak, a może Piotrek Karpiński czy Toma Mchedlidze – kto okaże się lepszy?

To powinien być fascynujący, bardzo wyrównany pojedynek, emocjonujący do ostatniej sekundy. W Sochaczewie wygrał Orkan 19:16, w Siedlcach – Pogoń 25:9.

News z ostatniej chwili: finał zostanie pokazany w Polsacie Sport Fight!

Wcześniej 7 czerwca o godz. 16.30 mecz o trzecie miejsce – derby Trójmiasta: Ogniwo – Arka.

W sezonie zasadniczym łódzka drużyna KS Budowlani Wizjamed zajęła szóste miejsce na dziewięć startujących zespołów. Wygrała 5 spotkań, przegrała 11. Bilans małych punktów: 425-518. Zrobiła sportowy krok do przodu.

Łodzianie byli o krok sprawienia największych ligowych sensacji: tak pozytywnej, jak i tej negatywnej. Po wyrównanej i zaciętej walce przegrali z Ogniwem tylko 32:36. To było w IX kolejce, w listopadzie zeszłego roku. W maju tego roku w kolejce XVI pozwolili zdobyć jeden jedyny punkt w rozgrywkach drużynie Budmex Rugby Białystok. Prowadzili w tym meczu wysoko, ale jak to w rugby, w końcówce wszystko mogło się zdarzyć. Ostatecznie zwyciężyli 34:33. Oby w nowym sezonie łodzianie byli w stanie wejść na wyższy ligowy poziom.

Jak zbić kapitał klikalności. Najlepiej krytykując lub wieszcząc futbolowy koniec Roberta Lewandowskiego

Co dzisiaj jest najłatwiejsze w polskim futbolu? Nie gra na wysokim poziomie, kolejne ważne zwycięstwa, piękne strzelane gole, tylko krytykowanie Roberta Lewandowskiego. To czyni cię chwilowym bohaterem i zapewnia sporą klikalność, a to jest najważniejsze.

Krytycy twierdzą, że 37-letni Lewy ma przede wszystkim obowiązki – wobec ojczyzny, rodaków i reprezentacji Polski. Nie wolno mu odpoczywać, nie wolno mu oglądać wyścigów Formuły 1. Jak nie gra, to niech się zamknie w klasztorze, bije w pierś i odmawia pokutę. Tymczasem, ja go rozumiem. Grał przez ostatnie miesiące tyle, że gdyby to dotyczyło większości piłkarzy ekstraklasy, to na długie tygodnie padliby bez czucia na murawę, próbując łapczywie złapać oddech.

Ja daję mu prawo do odpoczynku i resetu, wierząc że jeszcze przyda się i to bardzo polskiej reprezentacji, jako jej napastnik, lider i kapitan.

Optymistyczne jest to co mówi w wywiadzie dla „Mundo Deportivo” cytowanym przez sport.tvp.pl): – Mój wiek to tylko liczby – powiedział. – Mój wiek to tylko liczby – Czuję się bardzo dobrze fizycznie i psychicznie. Mogę występować co najmniej tak samo dobrze przez kolejny rok. 

Zostawmy Lewego – niech odpoczywa. Skupmy się na piłkarskiej reprezentacji. 6 czerwca (piątek), godzina 20:45 towarzyskie spotkanie Polska – Mołdawia. Wtedy też oficjalnie zostanie pożegnany Kamil Grosicki.  Mecz pokaże TVP Sport i TVP1. A już 10 czerwca pojedynek eliminacji mistrzostw świata: Finlandia – Polska. Do tej pory w eliminacjach Polska wygrała z Litwą 1:0 i Maltą 2:0.

Wyjątkowe, dające nadzieję, miejsce na piłkarskiej mapie Łodzi. Football Pub, który łączy, a nie dzieli, działa już 30 lat. Pomagają w tym… szaliki!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Człowiek odzyskuje poczucie normalności, wiedząc że na sportowej mapie Łodzi są miejsca, które łączą, a nie dzielą. Takim miejscem jest Football Pub w OFF Piotrkowska, który obchodzi 30-lecie istnienia (ach jak ten czas szybko leci!) świętuje własne 30-lecie. Z tej okazji spotkały się gwiazdy z Widzewa i ŁKS m.in.: Mirosław Bulzacki, Marek Dziuba, Zdzisław Kostrzewiński, Paweł Zawadzki.

Były piłkarz Widzewa Zbigniew Karolak, który stworzył tę wyjątkową świątynię futbolu, wszystkim, którzy tu zajrzą, stara się nieba przychylić. Bardzo docenia to kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak, który z okazji jubileuszu wręczył Zbigniewowi Karolakowi dyplom, zdjęcie i szalik Manchesteru United. Wszak Jacek to jedne z najwierniejszych fanów Czerwonych Diabłów w Polsce i nie tylko. Jak sam przyznaje podczas spotkania uciął sobie długą, niezwykle interesującą rozmową ze Zdzisławem Kostrzewińskim.

List do jubilata wystosowała prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.Oto jego istotne fragmenty:

Z okazji jubileuszu 30-lecia działalności Football Pubu pragnę złożyć Państwu serdeczne gratulacje oraz wyrazy uznania za stworzenie miejsca, które przez trzy dekady nieprzerwanie jednoczyło łodzian wokół wspólnej pasji – piłki nożnej.

Sportowe emocje są największe wtedy, gdy przeżywamy je razem – z przyjaciółmi, rodziną, znajomymi, a nierzadko z zupełnie obcymi osobami, których łączy jedno: miłość do futbolu. Football Pub od 1995 roku stanowi przestrzeń, w której te emocje zyskują wyjątkowy wymiar. To tu, w sercu OFF Piotrowskiej, powstała piłkarska enklawa – miejsce, gdzie szaliki ponad trzystu klubów z całego świata, historyczne zdjęcia i wyjątkowy nastrój tworzą atmosferę, którą trudno znaleźć gdziekolwiek indziej.

Z ogromnym podziwem patrzę na to, jak udaje się Państwu budować wspólnotę ponad klubowymi podziałami. W Football Pubie szalik Widzewa wisi obok ŁKS, Rangers obok Celticu, Inter obok Milanu, a Manchester United sąsiaduje z City. Jest też jeden szczególny szalik – ten, który łączy oba łódzkie kluby – będący symbolem marzenia właściciela, by futbol był przestrzenią jedności, a nie podziałów. I to marzenie od lat staje się rzeczywistością właśnie w tym miejscu.

Państwa działalność to nie tylko pub – to ważna część łódzkiej kultury kibicowskiej i społeczności sportowej. To tu spotykają się byli zawodnicy, działacze, sędziowie i sympatycy piłki z różnych środowisk, dzieląc się wspomnieniami, pasją i emocjami.

Gratuluję tej wspaniałej historii i życzę wielu kolejnych lat pełnych sukcesów, radości oraz piłkarskich wzruszeń.

Trzeba wprost powiedzieć, że Zbigniew Karolak chce, żeby szaliki łączyły kibiców, a nie ich dzieliły. Dlatego Widzew wisi obok ŁKS, Rangers obok Celticu, Inter obok AC Milan, a Manchester United obok City. Co jeszcze łączy kibiców? Piwo. Do wyboru dwa gatunki piwa z nalewaka: zawsze Żywiec, i drugie, zależne od aktualnych browarniczych trendów. Są też przekąski: kiełbaski z rusztu, skrzydełka i specjalność zakładu: tzw. „Parówka Butchera”.

Niespodzianka finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Taka dominacja do tej pory zdarzała się tylko w… rugby. Fakt jest faktem: triumfowała – drużyna!

Takiej dominacji w finale piłkarskiej Ligi Mistrzów chyba nikt się nie spodziewał. Drużyna z Paryża – PSG pokonała zespół z Mediolanu – Inter, aż 5:0, dzieląc i rządząc na boisku przez całe 90 minut gry.

Taka przewaga, od razu widoczna w zdobytych punktach, zdarza się w… rugby, gdy mocarz spotka się ze słabeuszem. Tak stało się w ostatnim meczu sezonu zasadniczego ekstraligi rugby, gdy lider tabeli Pogoń Awenta Siedlce całkowicie zdominował jednego z ligowych słabeuszy – Drew Pal 2 RC Lechię Gdańsk, wygrywając aż 118:7.

Wróćmy do futbolu… Nie mniej ważny od wyniku, jest fakt, że w finale LM triumfowała drużyna. Nie liczyły się liczby gwiazd, tylko końcowy wynik. Wszystko było temu podporządkowane i wszyscy się temu podporządkowali. Tym większe słowa uznania dla trenera Luisa Enrique, który bez gwiazd (Lionel Messi, Kylian Mbappe) stworzył prawdziwe gwiazdorski team, gdzie każdy mógł pokazać swoje nieprzeciętne możliwości, cały czas grając dla zespołu. W duchu pocieszyłem się, że dobrze, iż w finale nie ma mojej ulubionej drużyny – Barcelony, bo przy tak dysponowanej ekipie PSG, mogłaby się obejść smakiem.

Najważniejsze, wcale nieodkrywcze wnioski, z finału dla polskiej, a konkretnie łódzkiej ligowej piłki. Trzeba mieć zespół, świadomy swoich możliwości i celów, żeby sięgać futbolowych gwiazd, choćby skrojonych na polską miarę.

Na razie w Łodzi, tak dla Widzewa, jak i ŁKS, po nieudanym sezonie, nastał czas wielkiej przebudowy. Czy nasi utrafią z transferami i potrafią stworzyć prawdziwą piłkarską drużynę – waleczną i skuteczną? Czas goni jak oszalały. Będą mieli na to niezbyt dużo czasu, bo tylko miesiąc. Trzeba mieć nadzieję i kibicowską wiarę, że ta wielka skuteczna przebudowa jest możliwa i stanie się faktem!

Ech, były takie czasy, gdy na meczowe koszulki trzeba było zakładać… lekkoatletyczne startowe numery!

Marny koniec wielkiej, futbolowej przygody Kotwicy Kołobrzeg. Klub ma 7 milionów długu, nie płaci piłkarzom, właśnie spadł z I ligi, a symbolicznym znakiem tego upadku okazała się… koszulka. Jak podaje Onet: Sieć obiegło zdjęcie koszulki Joshuy Pereza, na której nazwisko Salwadorczyka było dopisane… ręcznie i naklejone na jego trykot.

Przypomniały mi się stare, zamierzchłe czasy (oby nigdy już nie wróciły!), gdy na półkach nie było nic lub prawie nic, a kłopot ze sprzętem sportowym był ogromny. Ta sytuacja, gdyby zdarzyła się dziś, byłaby przedmiotem internetowych drwin i memów. Oglądalność byłaby ogromna, choć nie o taką by chodziło.

Mieliśmy grać ligowy mecz w hokeju na trawie. Koszulki były, wszystkie w jednakowym kolorze, ale… gładkie, nie było na nich numerów. Nikt wtedy nie myślał o naklejaniu czegokolwiek, poprosiliśmy o pomoc trenujących w naszym klubie lekkoatletów. Pożyczyli nam swoje numery startowe – zakładane przez głowę, zawiązywane na plecach. Ja grałem bodaj z numerem 157. Inni mieli jeszcze wyższe… Taka prawda – graliśmy z numerami, których nigdy wcześniej, ani później, w historii polskiego hokeja (i nie tylko hokeja) nie było.

Lata później, gdy jednak nadal było ciężko, jako oldboye na tradycyjny turniej do NRD (było takie państwo!) musieliśmy zabrać trykoty naszych juniorów, o przynajmniej dwa numery za… małe. Innych w klubie w tym momencie nie było. Można sobie wyobrazić, jak się w nich prezentowali starsi panowie z brzuszkami, jak ciężko się grało w takich sportowych pancerzach, a jak trudno oddychało.

Gdy, też w dawnych czasach, grywałem w dziennikarskiej futbolowej drużynie FC Publikator koszulki, które zakładaliśmy, a które spod ziemi wytrzasnął dobry duch i szef tej drużyny – Stefan Szczepłek, były przedmiotem powszechnej zazdrości. Każdy chciał je mieć, ale to był symbol i zarazem duma naszego zespołu. To był nasz bezcenny skarb. Strzegliśmy koszulek, jak oka w głowie, skrupulatnie odliczając czy po meczu są wszystkie.

Stefanowi zamarzyło się, żebyśmy do tych wspaniałych koszulek mieli wspaniałe getry, takie jakie nosili piłkarze New York Cosmos, drużyny w której grali m.in. Kazimierz Deyna czy Stasio Terlecki. Pojechałem do jednej z podłódzkich miejscowości, do zakładu, który robił… skarpetki i rajstopy, żeby takie cuda nam stworzyli. Wściekły dyrektor pogonił mnie gdzie pieprz rośnie, grzmiąc, że gówniarzom w krótkich spodenkach w głowie się przewróciło, bo nikt i nigdy w Polsce takich fantazyjnych getrów nie wyprodukuje. Jakie to szczęście, że się i to jak, pomylił!

Gdyby dziś ŁKS miał tak bramkostrzelnego napastnika, jak Andrzej Milczarski, to pewnie cieszyłby się z awansu do ekstraklasy!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Przed meczem ŁKS – Znicz odbyło się spotkanie z jedną z klubowych legend – napastnikiem Andrzejem Milczarskim. Ech, dziś polskie kluby oddałyby królestwo za takiego walczącego bez kompromisów w polu karnym, przebojowego, bramkostrzelnego napastnika.

Spotkanie prowadził Piotr Andrzejczak. Uczestniczyła w nim grupa Ełkaesiak czyli: Jacek Bogusiak, Tadeusz Marczewski, Ireneusz Kowalczyk i Jerzy Leszczyński. Nie zabrakło zdjęć i pamiątek pokazujących sportowy dorobek Andrzeja Milczarskiego.

Andrzej Milczarski w rozmowie z Piotrem Andrzejczakiem

Jacek Bogusiak, przedstawia: – W 169 meczach w ekstraklasie w barwach ŁKS Andrzej strzelił 45 goli dla drużyny z al. Unii. Czy trzeba lepszej wizytówki!

Raz napastnik założył na głowę słynny melonik darowany przez Jacka Bogusiaka, każdemu piłkarzowi ŁKS, który zapisał na swoim koncie hat – tricka. Stało się to w 1982 roku, gdy w pojedynku z Motorem, Andrzej Milczarski strzelił trzy gole w 2, 53 i 86 minucie, a ŁKS wygrał przy al. Unii z Motorem Lublin 4:2.

Jacek Bogusiak przypomina: Andrzej Milczarski to nie tylko wyjątkowy napastnik, ale też a raczej przede wszystkim, odważny facet z charakterem. W latach 70. w Mielcu nie bał się stanąć w obronie fanów ŁKS, zaatakowanych przez miejscowych kiboli. – Gdy zobaczył, że troje kibiców ŁKS jest w niebezpieczeństwie, zatrzymał autokar wiozący drużynę na mecz i ruszył na pomoc. Z kolei, gdy napastnicy zobaczyli zdeterminowanego, potężnego gościa, który jest gotowy bronić swoich do upadłego, dali sobie spokój – przypomina Jacek Bogusiak, który przed laty był szefem klubu kibica ŁKS.

Dziś były piłkarz ŁKS toczy heroiczną walkę o zdrowie i bardzo dziękuje personelowi oddziału onkologii szpitala im. Mikołaja Kopernika za walkę o to, by mógł wrócić do zdrowia. Wielką pomoc okazali i okazują mu: dr Anna Papis-Ubych, dr Barbara Łochowska, dr Zbigniew Zbróg.

ŁKS. Najciemniej jest pod latarnią. Dlaczego łodzianie nie dostrzegli i nie zakontraktowali tego utalentowanego piłkarza?

Fot. ŁKS Łódź

Adam Graf przestrzelił po raz kolejny. Dokonane przez niego transfery w większości były nieudane i doprowadziły do tego, do czego doprowadziły czyli mizernego jedenastego miejsca ŁKS w rozgrywkach I ligi. Może zatem dobrze, że nie on w nowym rozdaniu będzie w pierwszej kolejności odpowiadał za transfery.

Ostatni nieudany mecz ze Zniczem znów zasiał ziarno wątpliwości: jest podstawa na której można budować solidny zespół walczący o ekstraklasę czy jej nie ma. Nowi, lepsi gracze tak czy tak będą zespołowi potrzebni.

W tej sytuacji taka transferowa przestroga. ŁKS szukał nowych piłkarzy gdzie tylko się dało – w kraju i za granicą. Znalazł w większości, co tu kryć marnych. A miał tuż pod bokiem prawdziwy talent, wschodzącą gwiazdeczką polskiej piłki, tylko do oszlifowania.

W I lidze grali piłkarze, którzy pomogliby wejść łodzianom na wyższy sportowy poziom. A ŁKS? Jakby ich kompletnie nie zauważał, oddając walkowerem fakt, że jest się na miejscu i widzi na co dzień, kto gdzie i jak gra w piłkę nożną na zapleczu ekstraklasa.

W pojedynku ze Zniczem łódzką defensywę rozstawiał po kątach, zmuszając ją momentami do kompromitujących zagrań 20-letni ofensywny pomocnik Wiktor Nowak. Nic, tylko natychmiast podpisywać z nim transferową umowę. Niestety, to już jest chyba niemożliwe. Wcześniej zrobił to Górnik Zabrze i Wiktor ma w nowym sezonie bronić barw śląskiej drużyny. Smutek, żal, zgrzytanie zębów i nauczka płynąca dla ŁKS na przyszłość: najciemniej jest pod latarnią.

Sroki Łódź pokazały sportową moc i zdobyły Puchar Polski Rugby League 9’s!

Zdjęcia Sroki Łódź

Jestem fanem łódzkiego sportu. Każdy nasz – łódzki sukces cieszy mnie podwójnie. A ma jeszcze lepszy smak, gdy dotyczy jedne z moich ulubionych dyscyplin – rugby!

Kamil Kleszcz – asystent zarządu KS Sroki Łódź nie kryje radości: Sroki Łódź z Pucharem Polski Rugby League 9’s! W Krzakach Czaplinkowskich Sroki sięgnęły po Puchar Polski s, przywracając trofeum Łodzi po pięciu latach przerwy. Drużyna pokazała charakter i świetną formę, zasłużenie zdobywając tytuł.
Sroki pewnie awansowały do finału. Tam zmierzyły się z WildCats Góra Kalwaria, których pokonały 34:4. Dominacja w ataku i solidna obrona zapewniły łodzianom zdecydowane zwycięstwo.

Najlepszym zawodnikiem turnieju wybrano Patryka Bartczaka, którego przyłożenia i energia na boisku zrobiły różnicę. – To zasługa całego zespołu. Graliśmy razem i to przyniosło efekt- powiedział MVP po meczu.
W drużynie zadebiutował Piotr Karliński, który pokazał się z dobrej strony. Po długiej przerwie na boisko wrócił też Krzysztof Tonn, prezes Srok, wnosząc doświadczenie i spokój w kluczowych momentach.

Co ważne, Sroki nie grały w najmocniejszym składzie, ale to nie nie przeszkodziło im w triumfie. – Pokazaliśmy, że mamy silny zespół. Każdy dał z siebie wszystko – mówił trener Michał Wójcik.
Po sukcesie drużyna już szykuje się do ligowej rywalizacji. Trener Wójcik rozpoczął przygotowania, a zawodnicy są gotowi na kolejne wyzwania. -Puchar cieszy, ale liga to nasz główny cel w tym sezonie – zapowiedział szkoleniowiec.




ŁKS. Miało być podniosłe, zwycięskie pożegnanie Dankowskiego i Pirulo. Była sportowa katastrofa w defensywie i ligowa porażka

Pieniądze w futbolu nie grają. Znicz wydał na pośredników sprowadzonych piłkarzy 35 tysięcy złotych, ŁKS ponad 600 tysięcy i… Drużyna z Pruszkowa ograła łodzian, niczym futbolowe dzieci, plasując się w tabeli na koniec rozgrywek wyżej od ŁKS. To powinno dać do myślenia działaczom i nowemu trenerowi gospodarzy – Szymonowi Grabowskiemu.

Szkoda, po czterech zwycięstwach pod wodzą Zbigniewa Robakiewicza (będzie w nowym sezonie asystentem), drużyny doznała na sam koniec bolesnej porażki.

W podstawowej jedenastce pojawili się dwaj piłkarze, którzy odchodzą z ŁKS: Dankowski i Pirulo. Potem ełkaesiacy tworzyli pożegnalne szpalery, gdy obaj schodzili z boiska. Były zatem podniosłe momenty, ale najważniejsza jest gra. A ta po przerwie… lepiej jak najszybciej zapomnieć!

Mecz zaczął się znakomicie dla ŁKS. Już w 10 min Balić strzelił sprzed pola karnego. Piłka odbiła się od jednego z rywali i zupełnie zmyliła Napieraja, który mógł tylko patrzeć, jak futbolówka wpada do bramki.

Niby przeważał Znicz, ale to łodzianie strzelili drugiego gola. Wzięch świetnie podał do Norlina, ten wykorzystał sytuację sam na sam. Niestety, okazało się, że był na pozycji spalonej.

Druga połowa zaczęła się od przewagi łodzian, którzy wypracowali dwie okazje, ale… gola zdobyli goście. Najpierw ratowała ŁKS poprzeczka, ale przy dobitce pogrążył gospodarzy były ełkaesiak. Okhronchuk dopełnił tylko formalności. Znicz przeważał, Majewski trafił w poprzeczkę, a chwilę później po katastrofalnych błędach w obronie łodzian, na listę strzelców wpisał się Kendzia.

Mogła być szybka odpowiedź, ale piłka po uderzeniu Młynarczyka poszybowała nad poprzeczkę. Potem doskonałą sytuację zmarnował Sitek. To się zemściło. W odpowiedzi, po kolejnej wielkiej wtopie w defensywie łodzian, przypadkowy strzał Majewskiego trafił do siatki. Inna sprawa, że 38-letni Majewski robił na boisku za profesora, podobnie jak jego kolega z drużyny – Nowak, który niemiłosiernie ogrywał, wręcz ośmieszał obrońców łodzian. Dziecinny błąd byłego gracza ŁKS – Koprowskiego pozwolił zdobyć kontaktowego gola gospodarzom. To było jednak na tyle…

Ponad 7 tysięcy kibiców obecnych na stadionie przy al. Unii mogło się czuć rozczarowanych postawą drużyny i w efekcie porażką. Prawda jest taka, że żadne podniosłe pożegnania tego nie zmienią.

ŁKS -Znicz Pruszków 2:3 (1:0)

1:0 – Balić (10), 1:1 – Okhronchuk (50), 1:2 – Kendzia (61), 1:3 – Majewski (70), 2:3 – Mrvaljević (82)

ŁKS: Bomba – Dankowski (66, Majcenić), Fałowski, Rudol, Głowacki – Mokrzycki, Wysokiński, Pirulo (57, Kupczak) – Norlin (57, Sitek), Wzięch (78, Mrvaljević), Balić (57, Młynarczyk)

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑