Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Widzew zrobił sportowy kroczek do przodu. Tak ostrożnie można powiedzieć po meczu ze Stalą Mielec (1:0). Dyscyplina taktyczna od pierwszej do ostatniej minuty pozwoliła mu zachować czyste konto.
Okazało się, że łodzianie są w stanie dać sobie radę, gdy słabszy dzień ma ich lider – Pawłowski. Tym razem w roli piłkarza, który ciągnie grę, wystąpił nieoczekiwanie rezerwowy Ciganiks. Za wszelką cenę chciał pokazać trenerowi Myśliwcowi, że zasługuje na zaufanie i miejsce w podstawowym składzie. Swoimi akcjami do pola karnego do pola karnego trzymał w szachu rywali. Dobrze dośrodkowywał, na deser zdobył bramkę, która będzie pewnie kandydowała do miana gola sezonu.
Rondić czy Sanchez w ataku? Trudny wybór, bo obaj choć potrafią się pokazać na boisku, niestety mają kłopoty ze zdobywaniem bramek. Gdyby można było dokonywać zmiany na stałe fragmenty gry, to sprowadzenie Kerka byłoby idealnym pomysłem, bo Niemiec robi to bardzo dobrze. Teraz w przerwie na reprezentację jest czas, żeby mocno popracować nad jego przygotowaniem fizycznym, bo w dobrej formie może być asem w rękawie.
Łódzkie drużyny wykonały pucharowy plan. Widzew wygrał łatwo (4:0 z Concordią Elbląg), ŁKS po horrorze w końcówce (3:2 z KKS Kalisz). Pomeczowe opinie trenerów.
Daniel Myśliwiec – Widzew: Szykowaliśmy się do tego meczu tak, jak do tych w ekstraklasie i przygotowanie rywala do tego spotkania pokazało, że my też musimy zrobić to profesjonalnie. Nasi kibice również pojawili się w niekorzystnym terminie. Był to daleki dystans, w dodatku fani pokazali fajerwerki. Pomimo niemrawych dwudziestu minut, później już się rozkręcaliśmy i puentą były… fajerwerki kibiców.
Stworzyliśmy dużo sytuacji. Dużo nad tym pracowaliśmy. Jestem zadowolony z efektów i kroku, który postawiliśmy. Chciałem niektórym piłkarzom dać szansę w meczu o stawkę. Na ten moment, gdy trenujemy i wchodzimy na wysokie obroty, muszę dbać o przygotowanie wszystkich piłkarzy, żeby z jednej strony mieli rytm meczowy, ale też żeby byli zregenerowani. Chcę mieć przygotowanego do gry każdego piłkarza, bo do tego – jako zespół – chcemy dążyć.
Kazimierz Moskal – ŁKS: Jak to w pucharach, wszystko może się zdarzyć. Początek meczu dla Kalisza i końcówka też dla Kalisza, w części pośrodku mieliśmy kontrolę i tom zdecydowało o naszym sukcesie. Wykonaliśmy plan chcieliśmy awansować, cieszę się, że wszystko skończyło się po 90 minutach. Oczywiście, mogliśmy po kontrze strzelić czwartą bramkę i zakończyć spotkanie, ale tak się nie stało, stąd trochę nerwów w końcówce.
Piłki grane za linie obrony były dla nas groźne. Nie wygraliśmy chyba żadnej górnej piłki. Szansę dostali ci, którzy nie grali. Są szanse na to, że któryś z tych, którzy zaczynali, wskoczy do jedenastki. Po walce w w lidze w dziesięciu musieliśmy dać odpocząć tym, którzy grali ostatnio.
Remisy naszych drużyn w 9 kolejce piłkarskiej ekstraklasy. ŁKS po bodaj najbardziej szalonym ligowym pojedynku w tym sezonie, osłabiony, wyrwał w ostatniej chwili punkt Jagiellonii (2:2). Widzew, mimo wielu chwil słabości, podzielił się punktami z Koroną (1:1).
Trener ŁKS – Kazimierz Moskal: Grając jednego mniej wydawało się, że będzie naprawdę bardzo ciężko dowieźćremis. W sytuacji kiedy tracimy gola, to na prawdę duże brawa dla zawodników, że jeszcze gdzieś tam potrafili się zebrać i zdobyć tą wyrównującą bramkę. Jak dla mnie, taki za dużo emocji. W moim życiu rzadko zdarzały się takie mecze, ale po raz pierwszy jako trener spotkałem się z sytuacją w przerwie, gdzie widziałem zespół kiedy wszyscy byli razem, kiedy wszyscy nawzajem się mobilizowali i dodatkowo Hoti wygłosił swoją przemowę. Było to bardzo budujące i myślę, że to jakby pozwoliło im do końca walczyć o ten remis.
Jest to moja pierwsza czerwona kartka jako trenera. Jako piłkarz dostałem może ze dwie. Podobno takie są przepisy, że jak się wybiega ze strefy i pyta o to, czy ten faul na Kay’u to nie należy się za to żółta kartka, to podobno za to należy się czerwona. Nic tam absolutnie nikomu nie ubliżałem. Wybiegłem ze strefy, bo oczywiście kiedy chcesz się dowiedzieć czegokolwiek, jakiegoś uzasadnienia, to sędziowie nie chcą odpowiadać. Techniczny stał daleko, więc wybiegłem ze strefy, rozkładając ręce zapytałem czy to nie jest faul na kartkę no i ujrzałem czerwony kartonik.
Trener Widzewa – Daniel Myśliwiec: Na konferencji przed meczem dostałem pytanie, czy będę zadowolony z remisu. Odpowiedziałem, że nie, ale patrząc na przebieg meczu była to nierealna ocena. Spoglądając na przebieg starcia, muszę być jednak zadowolony. To rywal stworzył więcej sytuacji i to my mieliśmy ich dziś dużo mniej. Tak jak mówiłem, Korona nie zasługuje na to miejsce w tabeli, które ma obecnie. Ten zespół wie, czego chce i teraz jest kwestia tego czy będzie dalej tak funkcjonować.
Trafiliśmy na bezkompromisową drużynę. Mieli przede wszystkim świetną reakcję po stracie. Na treningach ćwiczyliśmy głównie zagrania w ofensywie, ale zbyt mało skupiłem się na działaniach w temacie pressingu. Straciliśmy w pewnym momencie pewność siebie. Muszę jednak powiedzieć, że piłkarze na tyle, na ile mogli pracowali, aby odwrócić losy spotkania i za to im dziękuję.
Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Debiut marzenie stał się faktem. Nowy trener Widzewa – Daniel Myśliwiec ma powód do satysfakcji. Nie byłoby zwycięstwa nad niepokonaną do tej pory Cracovią, gdyby nie sprawdzone trio: Ravas – Pawłowski – Sanchez. Najistotniejsze jest to, że na boisku był piłkarz – Bartłomiej Pawłowski, który robił wielką różnicę w grze. Miał ochotę do walki, nie bał się pojedynków jeden na jeden, strzelił piękną bramkę i co nie mniej ważne, gdy drużynie nie szło, dał swoimi indywidualnymi akcjami chwilę oddechu i impuls do zmiany boiskowych wektorów.
Bartłomiej Pawłowski: To spotkanie kosztowało nas sporo sił, bo przeszliśmy na inny system i w kilku momentach było ciężej, ale dobrze sobie z tym poradziliśmy!
Zmiana na lepsze, to także efekt bardziej odpowiedzialnej i skutecznej gry Marka Hanouska, wolnej od istotnych błędów postawy Mateusza Żyry w defensywie, co w dużej mierze przełożyło się na zachowanie czystego konta przez łódzką drużynę oraz nadzieje, że Widzew może mieć asa w rękawie. Sebastian Kerk pojawił się na boisku na ostatnie 25 minut i potrafił ten czas znakomicie wykorzystać. Ładny strzał z rzutu wolnego, to jeszcze nic. Najważniejsze były… podania, zwłaszcza to prostopadłe do Jordiego Sancheza, po którym padł drugi gol. Czy 29-letni Niemiec dostanie szansę gry od pierwszej minuty w kolejnym ligowym pojedynku – z Koroną w Kielcach 22 września o godz. 18?
Dobrze jeszcze by było, gdyby coraz więcej dawali drużynie i mieli do pokazania młodzieżowcy, bo na razie są na boisku, bo tego wymaga regulamin,a raczej milionowa kara za ich brak na placu.
Korona przegrała z Pogonią 1:3, ale napsuła rywalom sporo krwi. Prowadziła, nawet 2:0 (VAR anulował drugiego gola!), miała bramkowe sytuacje, pokazała że jest w stanie sprawić niespodziankę.
Trener Korony – Kamil Kuzera: Boli ten wynik. Mieliśmy okazje, swój plan, który się sprawdzał. Pogoń ma dużo jakości, więc z takimi drużynami trzeba ciągle utrzymywać koncentrację, a tego nam momentami brakowało. Porażka boli, ale życie toczy się dalej i w kolejnym meczu musimy zrobić wszystko, aby wygrać.
Udany debiut nowego szkoleniowca – Daniela Myśliwca. Widzew wygrał trzeci ligowy mecz, trzeci na własnym boisku, w czym wielka zasługa liderów zespołu – Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza, ale i nowego w składzie Sebastiana Kerka.
Nowy trener i jest nowy kapitan, a to dlatego, że dotychczasowy – Stępiński wylądował na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajął Ibiza. Kapitanem został Hanousek. Poza składem z powodu kontuzji znaleźli się: Szota, Alvarez, Przybułek. Silva pauzuje za czerwoną kartkę.
Nowy trener – Myśliwiec postawił na grę czterema obrońcami. Mecz był debiutem w ekstraklasie szkoleniowca łodzian. Cracovia to zespół, który do spotkania w Łodzi nie doznał jeszcze porażki.
Widzewiacy zaczęli mecz energetycznie, z wiarą w zdobycie gola (efekt nowej miotły?!). Zapał jednak słabł. Faktem jest, że w 21 min pierwszy celny strzał z dystansu zanotował Żyro.
Nic nie wynikało ze stałych fragmentów gry, ale grający cierpliwie w ataku pozycyjnym Widzew czekał na swoją szansę i się jej doczekał. Po precyzyjnej centrze Nunesa, najwyżej wyskoczył Pawłowski i nie dał szans Madejskiemu na skuteczną interwencję. To drugi gol pomocnika w tym sezonie i pierwsza asysta Nunesa. Szału nie było. To była jedyna dokładna akcja pierwszej połowy.
Od początku drugiej części gry goście zepchnęli łodzian do kurczowej obrony. Po rzucie rożnym i główce Ghity piłka odbiła się od słupka. Za chwilę po łatwej stracie i strzale z ostrego kąta Rapy piłka minęła słupek.
Próby przeniesienia piłki na połowę gości były nieudane, poza celnym strzale z dystansu Pawłowskiego i znakomitym uderzeniu pomocnika z rzutu wolnego (fantastycznie interweniował Madejski). To był pojedynek bramkarza z rozkręcającym się Pawłowskim. W kolejnej akcji obronił jego strzał po ziemi w róg bramki.
Widzew powoli, powoli starał się zmienić obraz gry. I mu się to udało. Po świetnym prostopadłym podaniu Kerka, Sanchez zwiódł dwóch obrońców i strzelił. Po interwencji Jugasa piłka wpadła do siatki. Gol uznany za samobójczy i to nie jest do końca sprawiedliwe, bo 99 procent aktywów w tej akcji miał napastnik łodzian. Jeszcze trzeba odnotować, szkoda że niecelny, strzał z rzutu wolnego Kerka, celny Tkacza oraz świetną interwencję Ravasa, co pozwoliło w drugim meczu w tym sezonie zachować czyste konto. Ostatecznie Widzew wykazał się cierpliwością i skutecznością, co zapewniło mu cenne zwycięstwo.
W najbliższym spotkaniu o ligowe punkty piłkarze Widzewa zmierzą się na stadionie przy al. Piłsudskiego z Cracovią Kraków. To spotkanie rozpocznie się 17 września (niedziela) o godzinie 15.Krakowianie zdobyli do tej pory 10 punktów. Na wyjeździe dwa mecze wygrali, jeden zremisowali. Widzew zgromadził siedem punktów. U siebie dwa zwycięstwa i porażka.
Łodzian poprowadzi nowy trener Daniel Myśliwiec, który zastąpił Janusza Niedźwiedzia. Czy ta zmiana wyjdzie drużynie na dobre? Trudno powiedzieć. Dla mnie to kwestia szczęścia i przypadku, trzeba wszak pamiętać, że o zmianie szkoleniowca zdecydowali nie fachowcy – trenerzy, tylko działacze – kibice, którzy szukali racjonalnych i merytorycznych(?!) argumentów, żeby tę zmianę uzasadnić. Trochę to kabaretowe, a nie fachowe, ale… czas pokaże i to szybko czy to było udane posunięcie.
W drużynie rywali na pewno nie wystąpi ciągle pauzujący za czerwoną kartkę ujrzaną w lidze włoskiej – Kamil Glik. Kto może zagrać w Widzewie Daniela Myśliwca, tego nie wiadomo, choć wydaje się, że w defensywie w wyjściowej jedenastce może się pojawić Mato Milos. Druga linia na gwałt potrzebuje lidera. Takim w założeniu miał być Juljan Shehu. Na razie na pewno nie jest. Czy obdarzony zaufaniem przez nowego szkoleniowca odwdzięczy się dobrą grą na miarę oczekiwań? A może impuls do lepszej gry da Sebastian Kerk, który z dobrej strony pokazał się w sparingu ze Zniczem Pruszków (2:1).Daniel Myśliwiec musi też znaleźć nie odstającego do poziomu młodzieżowca, bo brak takowego przez dłuższy czas w składzie będzie skutkował milionowymi karami.
Czego byśmy nie prognozowali to wygląda na to, że o jakości gry zespołu nadal będzie decydowało trzech muszkieterów: Henrich Ravas, Bartłomiej Pawłowski i Jordi Sanchez.
Doszło do tego, czego się wszyscy wkoło spodziewali, a niektórzy z niecierpliwością oczekiwali. A gdy stało się jasne, że trener Janusz Niedźwiedź został zdymisjonowany (zastąpił go Daniel Myśliwiec), wielu odetchnęło z ulgą. Nikt w tym momencie nie będzie ich rozliczał (a powinien!). Mogą spać spokojnie, ciekawe jak długo jeszcze.
Nie przepadałem za wypowiedziami trenera Niedźwiedzia, bo owijał sprawę w bawełnę, lukrował rzeczywistość, zamiast prosto z mostu, po męską mówić zwłaszcza po przegranych meczach jak jest i dlaczego tak jest.
Trudno mi jednak nie liczyć się ze zdaniem Zbigniewa Bońka, który na futbolu zęby zjadł, na polskiej piłce, a szczególnie Widzewie zależy mu wyjątkowo. Jego zdaniem wyrzucenie Niedźwiedzia jest działaniem przedwczesnym i niepotrzebnym. Trener poukładał drużynę, wypracował styl, jakim powinna ona grać, a że dostał do grania tego koncertu marnych wykonawców, to nie tylko jego wina.
Znów do Widzewa trafił zaciąg nikomu niepotrzebnych przeciętnych piłkarzy, którzy miast robić różnicę w grze na plus, ciągną zespół w dół, w otchłań przeciętniactwa. A kompromitacją okazało się szukanie młodzieżowca, który będzie spełniał ekstraklasowe kryteria.
Tę sportową, nie boję się powiedzieć, klęskę powinien też wziąć na klatę dyrektor sportowy, ba cały pion sportowy klubu i to on też powinien ponieść konsekwencje. Ba, gdybym ja był właścicielem Widzewa, po prostu doprowadziłbym pion sportowy klubu do… pionu.
Wziąłbym też pod lupę ludzi odpowiadających za widzewską akademię, którzy choć mijają lata, nie potrafili wychować choćby jednego zawodnika, mogącego skutecznie walczyć o miejsce w podstawowym składzie.
Trzeba mocno potrząsnąć całym pionem sportowym, to nie ulega wątpliwości. Pokazać mu też szerszą perspektywę, zapraszając wreszcie do współpracy byłych znakomitych piłkarzy Widzewa. Prawdziwych fachowców z wielką charyzmą, którzy budowali potęgę klubu i mają tyle życiowej i zawodowej mądrości, że po prostu mogliby pomóc ludziom pracującym na co dzień w klubie spojrzeć prawdzie w oczy!
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.