Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 8 of 146

Wielkie, ba ogromne, rozczarowanie. Miała być widowiskowa, skuteczna gra, a było… byle co i porażka Widzewa

To było niestety jednostronne widowisko. Mądry, strzelający bramki Górnik i bezradny Widzew. Nie tego spodziewali się kibice łodzian, którzy chcieliby widzieć swój zespół błyskotliwy i skuteczny. Łodzianie doznali cztery porażki, drugiej na własnym stadionie. To niedobrze wróży przed hitem ligowych hitów czyli starciem z Legią w Warszawie.

Przed meczem trener Myśliwiec stwierdził, że trzeba pamiętać, iż piłkarze robią w rozrywce, więc nie tylko o zwycięstwa chodzi, ale też o atrakcyjność widowiska.

Początek meczu to nudy na pudy. Górnik nieudolnie próbował atakować, Widzew starał się być czujny w defensywie (z powodzeniem). Dopiero w 25 minucie kibice obejrzeli pierwszy na dodatek celny strzał. Z dystansu uderzał Kastrati, ale Szromnik nie miał kłopotów z obroną piłki.

W odpowiedzi po kontrze Ismaheel w sytuacji sam na sam pokonał Gikiewicza, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił czujny Żyro. Można śmiało już teraz powiedzieć, że to była interwencja kolejki!

Górnik atakował, zaprowadzając panikę w defensywie łodzian, ale nie potrafił dobrej sytuacji zamienić na gola. W kolejnej zabrzanie zdobyli bramkę, ale po analizie VAR nie została uznana. Spalony.

Stało się jednak, to co na logikę musiało się stać. Po rzucie rożnym i kapitalnym strzale z dystansu (15 metrów – z woleja) Rasiaka (oklaski!) Górnik, jak najbardziej zasłużenie, objął prowadzenie. Widzew grał słabo, żeby nie powiedzieć słabiutko… Boiskowy cud, że do przerwy stracił tylko jednego gola.

Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Strzał Lukoszka zablokował Ibiza. W odpowiedzi uderzenie Alvareza w ekwilibrystyczny sposób obronił Szromnik. W kontrze Górnika łodzian ratował Gikiewicz, a potem słupek. Dodajmy, po fatalnej stracie piłki przez Kastratiego.

To było odroczenie wyroku. Shehu w kolejnej akcji zabrzan zagrał piłkę ręką, po strzale Zahovicia, a arbiter bez chwili wahania podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez… Zahovicia. Górnik mógł i powinien prowadzić wyżej. Po składnym ataku i i…wykładance Ambros nie potrafił strzelić trzeciego gola.

Górnik się cofnął. Bez sensu. Starał się to wykorzystać Widzew. Alvarez miał szansę na gola kontaktowego, ale posłał piłkę minimalnie obok słupka. Energi starczyło gospodarzom na kilka chwil. Potem wszystko wróciło do meczowej normy czyli supremacji Górnika, który prowadził grę na swoich warunkach. W końcówce Widzew chciał coś zrobić, ale Żyro trafił w poprzeczkę. I to by było na tyle.

Widzów 16 231

Widzew – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Rasak (38), 0:2 – Zahović (58, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (59, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (76, Da Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (59, Hamulić) – Sypek (59, Gong), Łukowski (59, Cybulski) – Rondić

Emocje sięgały zenitu. W meczu pełnym boiskowych wydarzeń trzy punkty zdobył ŁKS!

W wyjątkowo emocjonującym i barwnym w wydarzenia meczu, przy szalonym tempie akcja goniła akcję. To było meczycho. Ważne, że górą w tym bardzo dobrym spotkaniu był ŁKS! W ostatnich pięciu meczach na obcych boiskach łodzianie zdobyli już 13 punktów. To było ich siódme ligowe zwycięstwo.

Do wyjściowego składu łodzian wrócił stoper Wiech, a miejsce Młynarczyka na skrzydle zajął Balić. W wyjściowym składzie Stali pojawiło się czterech… młodzieżowców.

W ciągu pierwszych 150 sekund ŁKS powinien prowadzić… 2:0. Doskonale sytuacje zmarnowali Pirulo i Feiertag. W odpowiedzi musiał wykazać się Bobek.

Po kilkunastu minutach boiskowego chaosu pokazał się Balić, uzasadniając swoje pojawienie się na boisku w podstawowym składzie. W polu karnym założył rywalowi siatkę, podawał lub strzelał. Ważne, że piłkę jako ostatni dotknął Feiertag, a ta wtoczyła się do bramki.

Łodzianie prowadzili zasłużenie, byli lepsi. Szkoda, że dwa razy nie potrafili przeprowadzić składnej akcji, mając przewagę dwa na jeden. I jeszcze to, co stało się w doliczonym czasie. Po znakomitym podaniu Arasy, niepilnowany Feiertag z siedmiu – ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. Ech, powinno być 2:0, ale nie było…

Dlaczego grający po profesorsku ŁKS na początku drugiej połowy dał się zepchnąć do defensywy. I stało się. Łodzianie pozwolili rywalom na dośrodkowanie, a potem Dankowski nie upilnował Kościelnego, który doprowadził do wyrównania. Zaczęło się oblężenie bramki gości.

ŁKS bronił się kurczowo, momentami chaotycznie ale… Przeprowadził kontrę i znów wyszedł na prowadzenie. Po świetnym dograniu Feiertaga, strzale Dankowskiego, słabej interwencji bramkarza, ŁKS zdobył bramkę. Obrońca odkupił swoje winy.

Na boisko wszedł Młynarczyk i nie minęło15 sekund i zdobył gola! Wykorzystał błąd Kościelnego i w stylu wytrawnego napastnika wykorzystał sytuację sam na sam. No po prostu wejście smoka!

Szkoda, szkoda, szkoda. Po kapitalnej indywidualnej akcji Mokrzycki, minięciu kilku rywali, strzelił niestety nad poprzeczkę. W odpowiedzi znów pokazał klasę Bobek. To było za mało. Najpierw Łysiak trafił a w poprzeczkę, a za chwilę przy biernej postawie defensywy, niepilnowany przez nikogo Piotrowski pokonał bramkarza gości, zdobywając kontaktowego gola.

Mogła być czwarta bramka dla ŁKS, ale Arasa zamiast podawać piłkę wzdłuż bramki, strzelał i jego uderzenie obronił bramkarz gospodarzy, W kolejnej akcji schował egoizm do kieszeni. Zagrał dokładnie do Feiertaga, a ten bez kłopotu umieścił piłkę w siatce!

ŁKS nie odpuszczał. Miał jeszcze bramkowe sytuacje. Nie wykorzystał ich. Ważne, że wygrał. W spotkaniu, które śmiało mogło by być promocją rozgrywek I ligi.

Stal Rzeszów – ŁKS 2:4 (0:1)

0:1 – Feiertag (29), 1:1 – Kościelny (51, głową), 1:2 – Dankowski (57), 1:3 – Młynarczyk (66), 2:3 – Piotrowski (71), 2:4 – Feiertag (86)

ŁKS: Bobek – Dankowski (80. Zając), Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (87, Sitek), Mokrzycki, Kupczak, Pirulo (87, Wysokiński), Balić (65, Młynarczyk), Feiertag

Ekstraliga rugby. Czy łodzian będzie stać na postraszenie mistrza Polski i lidera rozgrywek?

Fot.PZR

Weekend z ekstraligowym rugby zamknie mecz mistrzów Polski z KS Budowlanymi WizjaMed Łódź. Orlen Orkan Sochaczew będzie wielkim faworytem w starciu z siódmą drużyną tabeli. Zespół Macieja Brażuka nie przegrał w tym sezonie jeszcze żadnego meczu i trudno się spodziewać, by przerwanie tej passy miało nadejść w najbliższą niedzielę – podaje biuro prasowe PZR.

Budowlani z pewnością będą szukać swoich szans w sile młyna, dobrze rozgrywanych maulach autowych oraz nieprzewidywalności w ataku, gdzie grę kreuje Lucas Niedzwiecki. To może być jednak wciąż za mało na świetnie zorganizowaną i poukładaną grę Orkana.

W ósmej, przedostatniej kolejce rundy jesiennej czekają nas dwa mecze o czołówkę tabeli. Awenta Pogoń Siedlce podejmie Life Style Catering Arkę Gdynia w spotkaniu, którego stawką będzie miejsce w pierwszej trójce. W Siedlcach mogą więc spodziewać się, że nie będzie to „wizyta”, a raczej „wyprawa bitewna” ekipy z Trójmiasta. Pogoń to zespół z największym potencjałem zawodniczym w lidze i świetną pracą trenera Łukasza Nowosza, ale w tej rundzie na boisku już dwukrotnie musiała uznać wyższość rywali. Jak będzie tym razem?

Juvenia Kraków zagra natomiast z Edach Budowlanymi Lublin o pozostanie w czołówce i podtrzymanie medalowych szans. Czy to uda się Smokom?

Spotkania 8. kolejki:

Sobota
16:30 Energa Ogniwo Sopot – Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk
Niedziela
13:00 RzKS Juvenia Kraków – Edach Budowlani Lublin
14:00 Awenta Pogoń Siedlce – Life Style Catering RC Arka Gdynia
15:30 Orlen Orkan Sochaczew – KS Budowlani Wizjamed Łódź
Pauzuje: Budmex Rugby Białystok

W kolejnych, ważnych ligowych meczach ŁKS groźny, skuteczny napastnik będzie na wagę złota

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Na czym musi się skupić ŁKS na treningowych zajęciach? Na skutecznym rozgrywaniu ataku pozycyjnego. Mecz ze Stalą Stalowa Wola (0:0) pokazał, że przy zmasowanej, mądrze prowadzonej grze obronnej, ŁKS momentami jest bezradny.

To może w przyszłości, bo przed łodzianami spotkania z drużynami, które będą dążyć do zwycięstwa i powinny prowadzić otwartą grę czyli z rewelacją rozgrywek Stalą Rzeszów (na wyjeździe, 26 października, godz. 17.30) i Ruchem Chorzów (u siebie, 3 listopada, o godz. 14.30).

W każdym razie podczas spotkania ze Stalą wydawało się, że w czasie reprezentacyjnej przerwie łodzianie tak mocno dostali w kość, że podczas meczu męczyli się albo byli zmęczeni okrutnie, grając wolno, w jednym tempie, bez pomysłu i fantazji.

Kluczem do rozpracowania przeciwnika, który broni się w jedenastu jest wygrywanie pojedynków jeden na jeden na skrzydłach, co do przerwy udawało się Młynarczykowi, a po przerwie nie udawało się wcale Baliciowi (co dzieje się z tym piłkarzem?!).

Ważnym ogniwem w ofensywnej grze jest środkowy napastnik, którego w przypadku ŁKS, w tym spotkaniu… nie było. Feiertag, mówiąc łagodnie, tym razem przeszedł obok spotkania. Niestety, źle pozycjonował się w polu karnym czy bramkowym. Spóźniał się, nie czytał gry partnerów. Nie potrafił tym razem nawet skutecznie przytrzymać piłki. Na dodatek, gdy już miał swoją szansę, to ją marnował okrutnie. Oby to był tylko wypadek przy pracy, bo skuteczny i tworzący grę napastnik jest nie tylko w ŁKS na wagę złota.

Rugby 7 kobiet. Turniej w Elche to będzie czas dla młodych, utalentowanych zawodniczek

Fot. PZR

Reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet rozpoczyna sezon rozgrywek międzynarodowych. W ramach przygotowań do przyszłorocznych mistrzostw Europy oraz walki w prestiżowym cyklu World Rugby HSBC Sevens Challenger, nasza żeńska kadra weźmie udział w mocno obsadzonym turnieju Elche 7’s w Hiszpanii. Polki wygrały dwie ostatnie edycje zmagań, więc przed nimi spore wyzwanie w postaci obrony trofeum w odmłodzonym składzie – podaje biuro prasowe PZR.

Z początkiem września panie wróciły do rywalizacji na krajowych boiskach i rozegrały już dwa turnieje mistrzostw Polski. W obu zdecydowanie wygrały 14-krotne triumfatorki Biało-Zielone Ladies Gdańsk.

Jak podkreśliła Anna Klichowska, mecze w Polsce stanowią bardzo ważny element szkolenia młodych zawodniczek, które zbierają doświadczenia, podnoszą swoje umiejętności i mogą powalczyć o miejsce w kadrze. Kilka z nich już zapracowało na uznanie trenera Janusza Urbanowicza i zadebiutuje w kadrze Polski już w najbliższy weekend. – Elche to będzie czas dla młodych rugbistek, które dostaną okazję zmierzenia się z europejską czołówką – zauważyła Klichowska.

Pośród powołanych znalazły się m.in. Karolina Krawczyk z KS Budowlanych Łódź, czy Klaudia Jacewiczi Katarzyna Kozłowska z Biało-Zielonych. Dla całej trójki będzie to zupełnie nowe doświadczenie i być może początek reprezentacyjnej kariery. W składzie znalazły się również młode, ale już nieco bardziej doświadczone Oliwia Strugińska i Oliwia Krysiak.

– Każdy turniej międzynarodowy nas motywuje. Myślę, że to będzie dobre przetarcie przed sezonem międzynarodowym. Jaki będzie nasz cel na przyszły rok? Choć to sport drużynowy, każda z nas ma nieco inne priorytety. Dla jednej będzie to medal cyklu Challenger i udział w finale, który prawdopodobnie odbędzie się w Los Angeles. Dla innej ważniejsze będzie podium mistrzostw Europy. Dwa lata z rzędu zakończyliśmy rywalizację w tym cyklu na czwartym miejscu, a dobrze wiemy, że to lokata, która sportowca boli najbardziej. Mamy więc spory niedosyt – zauważyła Anna Klichowska.

Polki zmagania rozpoczną w sobotę (26.10) meczem z Wielką Brytanią o 12:10. Następnie o 15:10 zmierzą się z Niemkami, a dzień zakończą starciem z Czeszkami o 17:00. W niedzielę mają zaplanowane spotkanie z Hiszpanią o 10:50 oraz Belgią o 13:10.

Skład reprezentacji Polski: Anna Klichowska, Hanna Maliszewska, Julia Druzgała, Marta Morus, Oliwia Krysiak, Klaudia Jacewicz, Martyna Wardaszka, Katarzyna Kozłowska (Biało-Zielone LadiesGdańsk), Oliwia Strugińska, Ilona Zaiszliuk, Monika Pietrzak (RC Legia Warszawa), Karolina Krawczyk(KS Budowlani Łódź). Trener: Janusz Urbanowicz

Już mi się marzy. Wiosną Widzew będzie miał superduet pomocników: Kerk – Pawłowski!

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Czekam na tą chwilę. Wtedy będzie przepięknie, wtedy będzie prawdziwy futbolowy wzlot Widzewa. Kiedy? Wtedy, gdy na boisku pokażą się razem, będący w wysokiej formie pomocnicy – Kerk i Pawłowski.

Biję się w pierś. Jak wielu szybko spisałem Kerka na straty. Wydawało mi się, że po kontuzji chce się prześlizgnąć przez łódzki klub, a prawdziwego futbolowego szczęścia szukać sobie gdzie indziej.

Tymczasem ostatni mecz z Motorem w Lublinie (4:3 dla Widzewa), ale nie tylko ten, pokazał, że jest to piłkarz pełną gębą. Nie tylko potrafi dośrodkować piłkę na nos, tak, żeby ją bez problemu umieścić w siatce. Pokazywał się do gry, dużo biegał, starał się stworzyć sobie najlepszą przestrzeń do grania.

Ech marzy mi się: w duecie z innym wyjątkowo kreatywnym i inteligentnym piłkarzem (i człowiekiem!) czyli Pawłowskim może być jeszcze lepszy.

Bo nie ma cienia wątpliwości, że to Widzew dał szansę Pawłowskiemu pokazania pełni swoich możliwości. Okazało się, że spychanie go na sportowy margines we Wrocławiu było głupotą i beznadziejnym błędem.

Na razie jest jeszcze ligowa jesień. Pawłowski powoli wraca po kontuzji i operacji do formy. Na boisku pojawi się pewnie wiosną. W tej sytuacji Kerk musi liczyć na innych, albo radzić sobie sam.

27 października o godz. 17.30 Widzew podejmie Górnika Zabrze (ostatnio pokonał Stal Mielec 3:1). Kerk czy Podolski – kto będzie lepszy? Odpowiedź na to pytanie będzie… ekscytująca.

Rugby Europe Trophy. Pierwszymi rywalami Polaków w Gdyni będą Litwini!

Fot. PZR

16 listopada reprezentacja Polski w rugby rozpocznie nowy sezon rozgrywek europejskich. Na poziomie Rugby Europe Trophy „Biało-Czerwoni” będą walczyć o powrót do grona najlepszych drużyn Starego Kontynentu, a ich pierwszym przeciwnikiem w Gdyni będą Litwini. W meczu sparingowym kadra wyraźnie pokonała Pogoń Siedlce 47:0. Oby to był dobry znak przed mistrzowską rywalizacją.

Pozostali przeciwnicy w Rugby Europe Trophy są: Czechy, Chorwacja, Szwecja oraz Luksemburg. Choć Szwedzi i Czesi zajmują obecnie minimalnie wyższe miejsca w rankingu World Rugby, to nasza drużyna narodowa przystępuje do rozgrywek jako zdecydowany faworyt – podaje biuro prasowe PZR.

Pierwszym przeciwnikiem drużyny prowadzonej przez Kamila Bobryka i Tomasza Stępnia będzie Litwa. W ostatnim meczu tych dwóch drużyn, „Biało-Czerwoni” zwyciężyli 43:10, zapewniając sobie wówczas drugie miejsce i bezpośredni awans do wyższej dywizji .

Obiekt, na którym na co dzień swoje mecze rozgrywa Life Style Catering Arka Gdynia gościł wszystkie domowe mecze Rugby Europe Championship w 2023 i 2024 roku. Z jego trybun, kibice dopingowali rugbistów również podczas słynnego, wywalczonego po twardym boju, zwycięstwa nad Niemcami. Sztuczna murawa pozwala tu rozgrywać międzynarodowe spotkania o każdej porze roku, a kadra zawsze może liczyć na głośne wsparcie licznej publiki, bo sympatyków rugby w Trójmieście nie brakuje.

Wróćmy do tego, co działo się w Siedlcach. Reprezentacja Polski w rugby, prowadzona przez Kamila Bobryka i Tomasza Stępnia zdała na piątkę dwa… testy. Tym sportowym sprawdzianem był sparing z Awentą Pogonią Siedlce, za który zawodnicy otrzymali od trenerów bardzo dobre noty. Tym społecznym było zaangażowanie w akcję podnoszenia świadomości raka piersi. Mecz odbył się pod hasłem „Wykopmy Raka” i był połączony z akcją promującą profilaktykę raka piersi. Kadrowicze zagrali w różowych getrach, a oba zespoły wybiegły na rozgrzewkę w specjalnie przygotowanych koszulkach.

Trener Kamil Bobryk: – Najważniejsze dla nas było zaangażowanie oraz realizacja założeń i planu gry. Te trzy punkty zostały zrealizowane w stu procentach i za to należą się wielkie brawa zarówno zawodnikom, jak i naszemu sztabowi. Wszyscy wykonują świetną pracę, od kierownika, przez analityka wideo, aż po fizjoterapeutów. Co dla mnie bardzo ważne – grupa czerpie również dużą przyjemność z przebywania ze sobą poza boiskiem, a to istotny aspekt budowy drużyny.

Najbliższe tygodnie w polskim rugby zostaną poświęcone na dokończenie jesiennej części sezonu w Ekstralidze. Czekają nas trzy kolejki ligowe, po których kadra zbierze się na zgrupowaniu w Cetniewie.

Ech, takich obrońców, polska piłka dziś nie ma. Dobrze, że powstała książka o wybitnym ełkaesiaku Mirosławie Bulzackim

Powstała książka-biografia „Nie tylko Obrońca” o Mirosławie Bulzackim autorstwa Zbigniewa Pawłowskiego. Na taką książkę i promocję jeden z najlepszych obrońców w historii polskiej piłki, jeden z bohaterów legendarnego meczu na Wembley, ełkaesiak z krwi i kości zasłużył sobie, jak nikt.
Organizatorem wydarzenia był Piotr Gąsiński, prezes III Oddziału Stowarzyszenia Dzieci Wojny, którego członkiem jest od lat Mirosław Bulzacki.

Piękne słowa o bohaterze wydarzenia powiedział kapelan sportowców naszego regionu ks. Paweł Miziołek. Serwis fotograficzny zapewnił i przygotował aktywny działacz Płockiego Związku Piłki Nożnej, przyjaciel Mirosława Bulzackiego Bogdan Kosz. Na koniec części oficjalnej zaśpiewał po polsku i włosku związany od lat z ŁKS legendarny Trubadur Marian Lichtman.

Partnerem wydarzenia było województwo łódzkie, a sponsorami byli: Miejska Arena Kultury i Sportu, Koło Seniora ŁKS, Krajowa Izba Menedżerów Opieki Senioralnej, Centrum Medyczne Dolina Łódki, Hotel Jan Sander, Centrum Medyczne Mediplan.

Na uroczystości byli obecni przyjaciele Funia: Jan Domarski, Marek Dziuba, Dariusz Dziekanowski, Józef Młynarczyk, Marek Kusto, Zdzisław Kapka, Jerzy Kraska, Wiesław Surlit, Ryszard Robakiewicz, Leszek Kwaśniewicz, Włodzimierz Białek.

Przy okazji promocji książki otwarta została wystawa poświęcona Mirosławowi Bulzackiemu, którą przygotował, no po prostu nie mogło być inaczej, kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak wraz z przyjaciółmi z Grupy Ełkaesiak Tadeuszem Marczewskim i Ireneuszem Kowalczykiem. Na wystawie można zobaczyć: znaczek pocztowy i banknot kolekcjonerski z wizerunkiem Mirosława Bulzackiego. Można było obejrzeć też karykatury Edwarda Ałaszewskiego, piękny rysunek z podobizną Mirosława Bulzackiego stworzył Dariusz Romanowicz.

Dobrze, że pamięć o wybitnych piłkarzach czasów, gdy nie było internetu i Facebooka, nie ginie, a kariera Mirosława Bulzackiego pokazuje młodym adeptom futbolu, jak można wybić się na życiową i sportową wielkość.

Ponad 800 osób pokonało we Wrocławiu 49 piętra, 1142 schody i 212 metrów w pionie. W mistrzostwach Polski Jarosław Piechota zajął 15 miejsce

Fot. Jarosław Piechota

Niezmordowany łódzki biegacz po schodach – Jarosław Piechota o stracie we Wrocławiu.

Jarosław Piechota: – Po raz szósty startowałem w mistrzostwach Polski w towerrunningu. Wrocławski Sky Tower zaroił się od entuzjastów biegania po schodach, zarówno elity, która walczyła o tytuł ,jak i amatorów od 20- aż do 70-ciu lat! Odbyły się również zawody rangi krajowej dla strażaków, zarówno w stroju bojowym jak i biegowym. Zebrało się ponad 800 osób.

Do pokonania były 49 piętra, 1142 schody i 212 m w pionie. Jest to drugi pod względem wysokości budynek w Polsce (po warszawskim Varso Tower). Zająłem 15 miejsce w swojej kategorii wiekowej z czasem 9:21 co nie jest najlepszym moim czasem, ale cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tej prestiżowej imprezie i za rok na pewno tam wrócę aby to poprawić. 

Przede mną jeszcze dwa starty na budynkach w Poznaniu i Chemnitz, którymi zakończę ten sezon. Ale już od grudnia ruszam z przygotowaniami do mojego styczniowego wyzwania charytatywnego dla WOŚP w Orion Business Tower. 

ŁKS. Punkt, który nie cieszy. O takim meczu trzeba jak najszybciej zapomnieć!

Cały luz, szybkość i skuteczność z meczu z Tychami wyparowały z gry łodzian. ŁKS tylko zremisował z jednym z outsiderów, męcząc się okrutnie, co było wyjątkowo trudne do oglądania. ŁKS nie dał rady beniaminkowi I ligi.

Trener Dziółka dokonał jednej zmiany w składzie. Miejsce wykartkowanego Wiecha zajął Tutyskinas. ŁKS atakował, rywale bronili się w jedenastu. Po rzucie wolnym i strzale Mokrzycvkiego, piłkę zmierzającą w górny róg bramki obronił Wilk. Po pół godzinie i centrze Arasy w dogodnej sytuacji Feirtag nie trafił w piłkę. Bobek nudził się setnie. Musiał interweniować bez większych problemów tylko raz.

Rywale kurczowo trzymali się własnego przedpola, czekając na kontrę. ŁKS grał wolno, przewidywalnie, bez pomysłu. Strzały, jeśli do nich dochodziło, w środek bramki. Tylko Młynarczyk potrafił wygrywać pojedynki jeden na jeden. W sumie do przerwy nudy i tyle.

Druga połowa powinna się zacząć od gola dla łodzian. Po jego skutecznej akcji w rogu boiska i dokładnej centrze, w znakomitej sytuacji Mokrzycki posłał piłkę nad poprzeczkę. W kolejnej akcji i centrze Mokrzyckiego, Feiertag główkował nad poprzeczkę, choć nikt go nie atakował. Uderzenie Pirulo wybił przypadkiem nad poprzeczkę bramkarz gości.

Goście grali odważniej (wreszcie wykazał się Bobek) ale łodzianie nie potrafili wykorzystać wolnej przestrzeni. Brakowało dobrego podania na szybki atak. Przy statycznych łodzianach, rywale byli coraz szybsi, odważniejsi, składniejsi w konstruowaniu akcji, groźniejsi.

A ŁKS? Lelum polelum. Ja do ciebie, ty do mnie, czasami celnie, czasami nie. Wolno, przejrzyście, bez zaskoczeń.

A jednak łodzianie mieli swoją szansę. Po świetnym podaniu Pirulo, Balić z ostrego kąta podawał – strzelał (nie wiadomo, co chciał zrobić). W efekcie rywale wybili piłkę sprzed linii bramkowej. I mecz skończył się tak, jak można było się spodziewać. Rozczarowującym łodzian bezbramkowych remisem.

ŁKS – Stal Stalowa Wola 0:0

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Tutyskinas, Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Pirulo, Młynarczyk (59, Balić), Feiertag (70, Sławiński)

ŁKS II nie był w stanie zatrzymać Odolaka (dwa gole) i przegrał z Pogonią Grodzisk Mazowiecki 0:2. Łodzianie z 10 zdobytymi punktami są w strefie spadkowej.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑