Polska po wielce rozczarowującym meczu zremisowała z Mołdawią 1:1 i ma coraz mniejsze szanse na awans do finałów piłkarskich mistrzostw Europy.
Oglądałem mecze innych drużyn, ciekaw jaki poziom one prezentują. Francja, Anglia czy Włochy na dziś są poza jakimkolwiek naszym zasięgiem.
Spoglądałem też na to, co robi… Litwa do tej pory europejski kopciuszek i raczej futbolowy chłopiec do bicia. I co? Jestem pewien, że dziś Litwini grają w piłkę lepiej od Polaków. Pokazali niezłą piłkę w meczu z Węgrami, prowadząc do 82 minuty 2:1 i ostatecznie remisując 2:2. To dowodzi, że wyjazdowa wygrana Litwinów z Bułgarami nie była przypadkiem.
Niestety, piłkarska Europa, nawet ta drugiej prędkości nam ucieka. Jedyna pociecha w młodzieży. W eliminacjach do MME Polska pokonała Estonię 5:0, a wisienką na torcie był rajd i bramka Nikoli Zalewskiego. Drużyna U 19 zremisowała z Niemcami 3:3, a zespół U 18 pokonał Czechów 5:0. Czy zatem musimy cierpliwie czekać na to, co z tych zdolnych, ciekawych chłopaków wyrośnie?
Gorzej eliminacji mistrzostw Europy rozpocząć nie mogliśmy. Po 2 minutach i 12 sekundach przegrywaliśmy 0:2! Błędy naszych zawodników w kryciu były na poziomie… trampkarzy. Pierwszego gola straciliśmy w 28 sekundzie spotkania po… wrzucie z autu, a potem Cash zagrał tak, jakby pojawił się na boisku pierwszy raz w życiu i padł drugi gol. Niemożliwe, ale prawdziwe. Czarna rozpacz! Pogubionych kompletnie Polaków jakby nie było na placu gry. Prezentowali się jak chłopcy do bicia. Wstyd, żal było patrzeć. Kompletna sportowa degrengolada. Coś niebywałego.
W 20 min nastąpiło chwilowe przebudzenie Polaków. Po inteligentnym zagraniu Lewandowskiego, Frankowski w sytuacji sam na sam trafił jednak w Pavlenkę.
Przez 45 minut graliśmy w piłkę chyba gorzej niż europejscy słabeusze Andora czy San Marino. Wolni, nieporadni, zagubieni, nie potrafiący wymienić kilku dokładnych podań. Naszych piłkarzy trzeba by było wysłać do futbolowego przedszkola, a nie wystawiać w poważnych futbolowych rozgrywkach. Pod koniec pierwszej połowy nasi nieporadnie próbowali coś zmienić. Strzelał z dystansu Linetty, ale bramkarz Czechów nie dał się zaskoczyć. Za to tylko fenomenalna interwencja Szczęsnego uchroniła nas od straty trzeciej bramki.
Łapię się za głowę, nie mogę w to uwierzyć. To niemożliwe, a jednak prawdziwe. Do przerwy to był słaby, słabiusieńki pokaz futbolu w wykonaniu naszej drużyny.
W drugiej połowie nabijaliśmy minuty z piłką przy nodze. Nasze wolne akcje przypominały niestety bicie głową w mur. Jedna, druga kontra Czechów mogła im przynieść trzecią bramkę. Dobrze, że naszym bramkarzem był Szczęsny. Gdy jednak trzema dokładnymi podaniami Czesi rozpracowali nas jak dzieci, to musiał paść gol i niestety padł. Bramka zdobyta przez D. Szymańskiego w końcówce spotkania to był jedynie gol na otarcie łez, który nie był w stanie zmienić oceny fatalnego występu polskiej reprezentacji.
Mieliśmy przy nowym selekcjonerze uwolnić swój ofensywny styl, cieszyć się akcjami i skutecznymi strzałami na bramkę rywali. Tymczasem na wygrany indywidualny pojedynek czekaliśmy do 86 minuty. Nic dodać, nic ująć. Okazało się, że na takie fantazyjne i skuteczne granie, jesteśmy po prostu za słabi. To, co sobą dziś prezentujemy, to europejska III, a może nawet IV liga.
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.