Gorzej eliminacji mistrzostw Europy rozpocząć nie mogliśmy. Po 2 minutach i 12 sekundach przegrywaliśmy 0:2! Błędy naszych zawodników w kryciu były na poziomie… trampkarzy. Pierwszego gola straciliśmy w 28 sekundzie spotkania po… wrzucie z autu, a potem Cash zagrał tak, jakby pojawił się na boisku pierwszy raz w życiu i padł drugi gol. Niemożliwe, ale prawdziwe. Czarna rozpacz! Pogubionych kompletnie Polaków jakby nie było na placu gry. Prezentowali się jak chłopcy do bicia. Wstyd, żal było patrzeć. Kompletna sportowa degrengolada. Coś niebywałego.
W 20 min nastąpiło chwilowe przebudzenie Polaków. Po inteligentnym zagraniu Lewandowskiego, Frankowski w sytuacji sam na sam trafił jednak w Pavlenkę.
Przez 45 minut graliśmy w piłkę chyba gorzej niż europejscy słabeusze Andora czy San Marino. Wolni, nieporadni, zagubieni, nie potrafiący wymienić kilku dokładnych podań. Naszych piłkarzy trzeba by było wysłać do futbolowego przedszkola, a nie wystawiać w poważnych futbolowych rozgrywkach. Pod koniec pierwszej połowy nasi nieporadnie próbowali coś zmienić. Strzelał z dystansu Linetty, ale bramkarz Czechów nie dał się zaskoczyć. Za to tylko fenomenalna interwencja Szczęsnego uchroniła nas od straty trzeciej bramki.
Łapię się za głowę, nie mogę w to uwierzyć. To niemożliwe, a jednak prawdziwe. Do przerwy to był słaby, słabiusieńki pokaz futbolu w wykonaniu naszej drużyny.
W drugiej połowie nabijaliśmy minuty z piłką przy nodze. Nasze wolne akcje przypominały niestety bicie głową w mur. Jedna, druga kontra Czechów mogła im przynieść trzecią bramkę. Dobrze, że naszym bramkarzem był Szczęsny. Gdy jednak trzema dokładnymi podaniami Czesi rozpracowali nas jak dzieci, to musiał paść gol i niestety padł. Bramka zdobyta przez D. Szymańskiego w końcówce spotkania to był jedynie gol na otarcie łez, który nie był w stanie zmienić oceny fatalnego występu polskiej reprezentacji.
Mieliśmy przy nowym selekcjonerze uwolnić swój ofensywny styl, cieszyć się akcjami i skutecznymi strzałami na bramkę rywali. Tymczasem na wygrany indywidualny pojedynek czekaliśmy do 86 minuty. Nic dodać, nic ująć. Okazało się, że na takie fantazyjne i skuteczne granie, jesteśmy po prostu za słabi. To, co sobą dziś prezentujemy, to europejska III, a może nawet IV liga.
Czechy – Polska 3:1 (2:0)
1:0 – Krejcil (1, głową), 2:0 – Cvancara (3), 3:0 – Kuchta (64), 3:1 – D. Szymański (87)
Polska: Szczęsny – Cash (9, Gumny), Bednarek, Kiwior, Karbownik (46, Skóraś) – Frankowski, Bielik (46, Świderski), Zieliński, Linetty (77, D. Szymański), S. Szymański (65, Zalewski) – Lewandowski
Dodaj komentarz