Rezerwowy Pafka

Tag: legia puchar polski

Modlitwa o odwilż. Błotny autobus nadzieją ŁKS w meczu z Legią?

Zdjęcia Cyfrasport/ŁKS Łódź

Prognoza pogody wydaje się sprzyjająca. W najbliższy weekend ma być początek odwilży. Można się zatem spodziewać, że w meczu ŁKS 10 grudnia o godz. 15 z Legią na stadionie im. Władysława Króla, boisko w miarę upływu gry będzie zamieniało się w… błotnisko. To może być atut łodzian. Trzeba jednak przeżyć pierwsze minuty spotkania.

W nich swoje szanse na sukces pogrzebało Zagłębie Lubin, które wcześniej wygrało w Łodzi z ŁKS 2:0. Po czterech minutach wojskowi prowadzili w Lubinie 2:0, w czym bardzo pomógł im kuriozalny błąd bramkarza. Skończyło się na 3:0. Legia kontrolowała mecz i wygrała zasłużenie.

Już tak dobrze nie było w Pucharze Polski. Odważna, konsekwentna, mająca ciekawych piłkarzy (dyrektorem sportowym odpowiadającym za transfery jest były ełkaesiak – Paweł Golański!) Korona sensacyjnie pokonała wojskowych. ŁKS może pójść śladami Korony?

Jestem zdania, że przy obecnych sportowych możliwości łodzian, jedynym sposobem, żeby wyjść z tego starcia z honorem, a nawet powalczyć o niespodziankę czyli zdobyć choćby punkt, jest zagrzebanie się w błocie, stworzenie błotnego futbolowego autobusu przed własnym polem karnym i szukanie szansy w kontratakach, które w tych warunkach mogą być dziełem przypadku.

Ciągle mam w pamięci taki heroiczny bój ŁKS z Legią, który przyniósł dwie bramki Marcina Mięciela i zwycięstwo 2:1, choć wtedy błota nie było, ale była lepsza drużyna. Czy teraz jest to możliwe?

Fakty są okrutne. Dwunastu zawodników trafiło do ŁKS w minionym oknie transferowym. I co? Gra większości z nich jest do jak najszybszego zapomnienia. W ekstraklasie sprawdza się Michał Mokrzycki, choć w ostatnich meczach nie był już tak skuteczny, jak wcześniej. Dobre momenty miał przebojowy napastnik Kay Tejan oraz Dani Ramirez, który przypominał sobie na chwilę, jak dobrze grał wcześniej w ŁKS. To mało, dużo za mało, żeby mieć nadzieję, że nie będzie się ostatnią drużyną ekstraklasy, z tragicznym punktowym bilansem.

ŁKS nie ma zespołu. Ba, nowy trener Piotr Stokowiec zamiast go złożyć, jeszcze bardziej rozbroił, mieszając składem, ile się tylko dało. Czy teraz utrafi w meczową jedenastkę, która pozwoli łodzianom pokazać grę na miarę ekstraklasy i zachować resztkę nadziei na uratowanie się przed degradacją?

Jeszcze przypomnijmy, że na inaugurację rozgrywek 21 lipca Legia pokonała ŁKS 3:0, po hat tricku Tomasa Pekharta. Aleksander Bobek obronił jedenastkę egzekwowaną przez Josue. Mecz mógł się potoczyć inaczej, gdyby Kay Tejan wykorzystał wybrną sytuację sam na sam z bramkarzem.

Finał Pucharu Polski. Nasza piłka nożna jest słaba i chora. Za taką futbolową kaszanę Legia Warszawa dostała w nagrodę 5 milionów złotych

Finał Pucharu Polski – lider kontra wicelider ekstraklasy. Miało być święto polskiego futbolu, była antypropaganda polskiej piłki nożnej. Czegoś równie nudnego dawno nie widziałem. Grający nieomal przez cały mecz z przewagą jednego zawodników Raków zachowywał się jak pijane dziecko we mgle. Próbował, w myśl zasady ja do ciebie ty do mnie, nie tyle konstruować (he! he! he!) akcje, co zabijać kolejne minuty finału. Broniąca się kurczowo Legia już od początku myślała nie tyle o skutecznej kontrze, co o rzutach karnych po dogrywce. Trochę emocji było gdy minęło ponad 110 minut meczu, a potem w rzutach karnych, ale to kropla w morzu kibicowskich potrzeb.

Ostatecznie po dogrywce mecz skończył się wynikiem 0:0, a w rzutach karnych lepsza od Rakowa Częstochowa była Legia Warszawa, wygrała 6-5 i zdobyła Puchar Polski. A potem… starcie MMA ludzi obu ekip, gdy uradowani warszawiacy przebiegali przed ławką rezerwowych częstochowian. Filip Mladenović chciał chyba pokazać, że zasługuje na kontrakt w KSW i kolejny występ na Stadionie Narodowym na wielkiej gali sztuk walki. No, po prostu żenada.

I za taką sportową kaszanę zdobywca Pucharu Polski dostał nagrodę – 5 milionów złotych. Polska piłka nożna jest chora na brak umiejętności i nadmiar niezasłużonej kasy.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑