Rezerwowy Pafka

Tag: łks bogusiak (Page 1 of 3)

Mieliśmy w Łodzi, w ŁKS, znakomitych, ba, wybitnych hokeistów. Jednym z nich był Kazimierz Chodakowski

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

To były piękne czasy. Mieliśmy w Łodzi topowy hokej na lodzie, w wykonaniu drużyny ŁKS, na który do Hali Sportowej przychodził nadkomplet publiczności. Mieliśmy też w Łodzi znakomitych, ba, wybitnych hokeistów. O urodzinach jednego z nich przypomniał niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak.

To był zawodnik – Kazimierz Chodakowski. Wychowanek legendy polskiego sportu – Władysława Króla. Bronił barw ŁKS już w 1947 roku. Najważniejszy okres jego kariery w łódzkim klubie zaczął się w drugiej połowy lat 50. Wtedy zdobył z ŁKS dwa brązowe medale mistrzostw Polski.

Długowieczność wybitnych sportowców to nie jest znak tylko naszych czasów. Pan Kazimierz swoją zawodniczą przygodę z hokejem zakończył w wieku 42 lat. Oczywiście w ŁKS! Dwa razy uczestniczył w igrzyskach olimpijskich, cztery razy w mistrzostwach świata. Zdobył brązowy medal w akademickich mistrzostwach świata. W reprezentacji Polski zagrał 84 razy, strzelił 14 bramek. Po zakończeniu kariery był trenerem, szkolił młodzież.

A wszystko mogło potoczyć się inaczej, bo swoją przygodę z zawodowym sportem zaczynał jako… piłkarz. Wystąpił w jednym meczu ligowy – 21 marca 1948 roku (ŁKS – Ruch 3:7). Grał w drużynie razem m.in. z Henrykiem Szczurzyńskim, Marianem Łączem, Stanisławem Baranem, Tadeuszem Hogendorfem, Longinem Janeczkiem.

Jakim był zawodnikiem w hokejowych zmaganiach? Twardym, nieustępliwym, starcie z nim to nie było przebacz. Jego bodiczek śnił się rywalom po nocach. Był wyjątkowo walecznym, charakternym zawodnikiem. Potrafił, jak nikt, poderwać zespół do skutecznej walki!

Po latach Grupa Ełkaesiak: Tadeusz Marczewski, Jacek Bogusiak, Irek Kowalczyk, Anna Adamczyk zorganizowali benefis Kazimierza Chodakowskiego. Było to w dniu jego 80. urodzin. Przed meczem piłkarskim otrzymał piękny tort ze swoim zdjęciem. Dobrze, że cały czas są ludzie, którzy pamiętają o ważnych klubowych rocznicach, o wybitnych postaciach łódzkiego klubu.

Wiesław Jańczyk – wyjątkowy sportowiec. Był mistrzem Polski w barwach ŁKS w piłce nożnej, a wcześniej w… koszykówce!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Człowiek, na którym w sprawach ŁKS zawsze można polegać, kustosz pamięci klubu – Jacek Bogusiak przypomniał: 13 czerwca (1931 roku) to dzień urodzin wyjątkowego sportowca dla ŁKS – mistrza Polski w piłce nożnej i… koszykówce – Wiesława Jańczyka.

Na piłkarskim boisku Jańczyk imponował ambicją, wyszkoleniem technicznym i dokładnymi prostopadłymi podaniami. To właśnie on wraz Robertem Grzywoczem reżyserował grę ełkaesiaków. Potrafił też kryć wyjątkowo skutecznie rywali. Tak było choćby z Gerardem Cieślikiem. Gazety pisały po spotkaniu ŁKS z Rucherm, że ełkaesiak poradził sobie ze znakomitym snajperem z „precyzją zegarmistrza”.

Jako jeden z czterech piłkarzy ŁKS pan Wiesław grał w meczu otwarcia słynnego stadionu Camp Nou. Jak plotka głosi, gdy po skończeniu kariery mieszkał w Australii, to romansował z Violettą Villas. Na dodatek mimo sportowych obowiązków, skończył studia, a w wolnych chwilach świetnie grał w brydża. To dowodzi, że Wiesław Jańczyk pseudonim Łapka (precyzyjny rzut na kosz jednorącz z wyskoku!) to postać wyjątkowa.

Dziś pan Wiesław mieszka w Warszawie, ale jak tylko może, mimo zaawansowanego wieku, odwiedza Łódź i swój ukochany klub, dzięki wsparciu i pomocy niezawodnej grupy Ełkaesiak.

Z grona piłkarzy, którzy w 1958 roku zdobyli mistrzostwo Polski obok Wiesława Jańczyka, żyje jeszcze i mieszka w Australii Kazimierz Kowalec (rocznik 1933).

Wiesław Jańczyk kontynuował rodzinne tradycje, wszak jest synem reprezentanta Polski – Romana (w 1927 roku zdobył pierwszego hat tricka dla ŁKS). Ogółem zagrał w 163 meczach ligowych i zdobył 4 gole. Jeden jedyny raz wystąpił w reprezentacji Polski – 29 września 1957 z Bułgarią (1:1).

Na 90 urodziny otrzymał specjalny prezent, przygotowany przez Jacka Bogusiaka i Tadeusza Marczewskiego publikację: „Wiesław Jańczyk – ikona ŁKS”. Były piłkarz doczekał się też swojego znaczka pocztowego. Jest upamiętniony na karcie pocztowej według rysunku Edwarda Ałaszewskiego. Jest także upamiętniony na rysunku: mistrzowska drużyna koszykarzy ŁKS, jako ten rzucający do kosza. Otrzymał odznakę „Za zasługi dla Miasta Łodzi” . Skybox na stadionie przy al. Unii nosi imię jubilata.

Pierwszy piłkarski mecz przy sztucznym świetle w Łodzi. To było ponad pół wieku temu!

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi: 55 lat temu – w niedzielę 7 czerwca 1970 roku nad dawnym stadionem ŁKS rozbłysły jupitery – na czterech wieżach wysokich na 45 metrów. Jupitery firmy Philips miały moc 320 lux (na każdym z czterech masztów było 27 lamp). Na ich zbudowanie zużyto 20 947 kilogramów stali.

Jakie to było wtedy wydarzenie, niech świadczy fakt, że elektryfikacja do wsi pod Sieradzem, gdzie spędzałem rodzinne wakacje, dotarła z pięć lat wcześniej. Tak, niezapomniane wieczory spędzaliśmy przy lampie… naftowej!

Wróćmy do pojedynku przy al. Unii. W premierowym meczu przy sztucznym świetle, który zaczął się o godz. 20, obserwowanym przez 30 tysięcy widzów, ŁKS pokonał Motor Lublin 4:0. Premierowego gola strzelił supersnajper ŁKS – Jerzy Sadek z rzutu karnego w 55 minucie spotkania. Potem na listę strzelców wpisywali się: Mszyca (76), Gapiński (77), Nejman (87)

ŁKS grał w składzie: Osówniak, Lubański, Szadkowski, Wojtysiak, Korzeniowski, Suski, Kostrzewiński, Ostalczyk (Nejman), Sadek, Mszyca, Gapiński.

Panowie: Jacek Bogusiak i Zdzisław Kostrzewiński podczas jubileuszu Football Pub w OFF Piotrkowska, ucieli sobie długą rozmowę, pełną wspomnień na temat tego pojedynku. Trzeba dodać, że pan Zdzisław został uznany za jednego z najlepszych graczy tego historycznego starcia.

Przed wielką premierą była próba generalna 3 czerwca w sparingu ŁKS pokonał Concordię Piotrków 4:1, a trzy gole strzelił Mszyca.

RetroFutbol.pl przypomina: W 1878 roku, a dokładnie 14 października, rozegrano w Anglii pierwszy mecz przy sztucznym świetle. Na oświetlenie przy Bramall Lane złożyły się cztery wysokie na 10 metrów drewniane wieże, które podtrzymywały lampy zasilane z czterech znajdujących się za bramkami prądnic Siemensa. Łączna moc wyprodukowanego w ten sposób oświetlenia miała równowartość „8000 standardowych świec”.

Jak donosiły lokalne dzienniki, światło wokół murawy było tak jasne, że kobiety rozkładały parasolki, chroniąc się przed nim, niczym przed promieniami słonecznymi. Źródła światła umieszczone stosunkowo nisko nad ziemią oślepiały zawodników i były powodem wielu widowiskowych błędów i pomyłek. Na boisku drużyna „Niebieskich” pokonała „Czerwonych” 2:0.

Nie wszystkie znane kluby mogą się pochwalić takim wyjątkowym piłkarzem. Stanisław Baran – jeden z największych talentów naszego futbolu – jest legendą ŁKS!

Zdjęcia. archiwum Jacka Bogusiaka

Nie kto inny, jak kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi, że 26 kwietnia 1920 roku urodził się jeden z najważniejszych piłkarzy w historii klubu, legendarny Stanisław Baran. W przededniu 105 rocznicy Grupa Ełkaesiak: Tadeusz Marczewski, Wojciech Pietrzykowski, Jacek Bogusiak odwiedziła grób wybitnego ełkaesiaka.

Stanisław Baran był jednym z bohaterów słynnego meczu z Górnikiem Zabrze (zdobył w tym meczu cztery gole), po którym red. Jerzy Zmarzlik obwieścił światu narodziny „Rycerzy Wiosny”. – To był triumf całego kolektywu, w którym jeden grał za wszystkich, a wszyscy za jednego – mówił po latach Stanisław Baran.

To z polskim Stanleyem Matthewsem drużyna ŁKS pod wodzą trenera Władysława Króla świętowała zdobycie Pucharu Polski i wywalczenie mistrzostwa Polski. A miał wtedy 38 lat!

Stanisław Baran był jednym z największych talentów przedwojennej polskiej piłki. Był w kadrze na mistrzostwach świata w 1938 roku. 16-letnie chłopiec jw meczu z Brazylią (5:6) w Strasbourgu nie brał jednak udziału: siedział na ławce rezerwowych i obserwował zmagania defensywy polskiej ze wspaniałym Leonidasem.

Zagrał w narodowej drużynie w zwycięskim meczu z Węgrami w ostatnią przedwojenną niedzielę. Rywale uchodzili wtedy za najlepszy zespół świata. Smutna prawda jest taka, że najlepsze piłkarskie lata zabrała mu niemiecka okupacja (działał w Armii Krajowej pod pseudonimem Eskimos), ale… Miał na tyle talentu, umiejętności charyzmy, że został po wojnie legendą ŁKS.

zacytujmy Jacka Bogusiaka: Stanisław Franciszek Baran pseudonim Matthews przyszedł na świat na Rzeszowszczyźnie. Był absolwentem gimnazjum. W latach 1934-1937 grał w piłkę w Resovii. W latach 1938-39 w Warszawiance. W czasie okupacji występował w konspiracyjnej drużynie Halniak Limanowa. Po wojnie zaczął grę w ŁKS. Występował w łódzkim klubie do 1958 roku. Z ŁKS zdobył Puchar Polski 1957, mistrzostwo Polski 1958. Rozegrał w ekstraklasie 173 mecze (ponad 16700 minut), strzelił 67 bramek. W reprezentacji Polski wystąpił 9 razy (osiem grając w ŁKS). Był jedynym reprezentantem Polski, który zagrał w meczach kadry przed wojną (27 sierpnia 1939 roku z Węgrami w Warszawie) i po jej zakończeniu.
Po zakończeniu kariery piłkarskiej poświęcił się pracy trenerskiej, prowadził grupy młodzieżowe w szkółce piłkarskiej Hala Sportowa Łódź i w ŁKS. Następnie prowadził drużyny ligowe w niższych ligach (Włókniarz Pabianice, Wisłoka Dębica, Radomiak).

Ech, gdyby ŁKS miał dzisiaj takich napastników! 80 rocznica urodzin Jana Mszycy

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Grupa Ełkaesiak w składzie: Tadeusz Marczewski, Irek Kowalczyk, Michał  Świercz, Jacek Bogusiak pamięta. W 80 rocznicę urodzin, kustosze pamięci klubu i jego wybitnych postaci, na grobie Jana Mszycy złożyli kwiaty, kartę pamięci, zapalili znicze zostawili klubowe chorągiewki.

– Jan Mszyca urodził się 17 kwietnia 1945 roku, a zmarł 2 stycznia 1984 roku. Jest pochowany na cmentarzu przy ul. Szczecińskiej w Łodzi – mówi Jacek Bogusiak.

Pamiętam jak grał, widziałem i oklaskiwałem napastnika: szybki, przebojowy, ambitny, strzelający bramki, bodaj tę najładniejszą w meczu ze Stal Mielec, wygranym 1:0.

 – Zacząłem gromadzić materiały od 6 kwietnia 1975 roku, kiedy to Jan Mszyca w meczu ŁKS – Stal Mielec strzelił gola – wspomina Jacek Bogusiak. – Miałem wspaniały prezent na 18. urodziny. Piłkarze ŁKS, dzięki prezesowi Edwardowi Gliszczyńskiemu, zaprosili szefów Klubu Kibica, mnie i Annę Elżbietę-Adamczyk po meczu na lampkę szampana.

W latach 1969 – 77 Jan Mszyca rozegrał w ekstraklasie (dawniej I liga) 130 spotkań i I lidze (dawniej II liga) 47 meczów barwach ŁKS, strzelił 35 goli. Strzelał gole w meczach z 21 drużynami, pokonując pięciu bramkarzy – reprezentantów Polski: Jana Tomaszewskiego, Zygmunta Kuklę, Stanisława Burzyńskiego, Piotra Brola i Piotra Mowlika.

Zdobył pierwszą bramkę w meczu rozegranym na ŁKS przy świetle elektrycznym w próbie generalnej oświetlenia w meczu ŁKS – Concordia Piotrków 4:1. Strzelił też gola w pierwszym oficjalnym meczu przy światłach: ŁKS – Motor Lublin 4:0. Strzelił gola w meczu z AIK Sztokholm podczas tournee po Szwecji. Jana Mszycę i Jerzego Sadka Szwedzi chcieli kupić od razu po zakończeniu meczu. Dawali mieszkanie, kontrakt i zaproszenie dla rodziny. Wtedy niestety to było niemożliwe. A być może, gdyby transfer był możliwy, Mszyca zyskałby europejską futbolową sławę!

Mecz drużynie ŁKS się kompletnie nie udał. Udało się natomiast znakomicie spotkanie z jedną z legend klubu – Markiem Chojnackim

Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

Ligowy mecz nie udał się piłkarzom ŁKS. Przegrali u siebie z Odrą Opole 1:2. Znakomicie udało się natomiast przed meczem spotkanie w sektorze VIP z jedną z legend klubu, piłkarzem, który rozegrał najwięcej spotkań w barwach klubu, obecnie trenera piłkarek nożnych UKS SMS – Markiem Chojnackim.

Jak podaje kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak główny udziałowiec ŁKS Dariusz Melon wręczył Markowi Chojnackiemu pamiątkową koszulkę z napisem „Haczyk, 452”, co przypomina o liczbie rozegranych w ŁKS meczach. Uroczystość prowadził red. Piotr Andrzejczak z Radia Łódź.

Na spotkaniu obecni byli znakomici piłkarze i trenerzy ŁKS i nie tylko oni – zaproszeni przez dyrektora do spraw marketingu – Marcina Klimaszewskiego: Zygmunt Gutowski, Mirosław Bulzacki, Ryszard Polak, Andrzej Milczarski, Włodzimierz Białek, Leszek Kwaśniewicz, Arkadiusz Klimas, Grzegorz Wesołowski, Rafał Niżnik, Witold Bendkowski, Włodzimierz Tylak, Wiesław Pokrywa, dr Stanisław Ferszt oraz były kierownik drużyny Wacław Kaczmarek.

Jacek Bogusiak z Tadeuszem Marczewskim przygotowali na kilkunastu planszach mini wystawę przypominającą występy Marka Chojnackiego w ŁKS. Dział marketingu ŁKS przygotował wiele zdjęć, na których główny bohater uroczystości składał autografy. Przedstawiciele Grupy Ełkaesiak rozdawali najmłodszym chorągiewki ŁKS oraz specjalne znaczki.

ŁKS gra dziś ligowy mecz z Odrą. Czy doczekamy się kolejnego hat tricka?

Jerzy Wieteski archiwum Jacka Bogusiaka

ŁKS chce kontynuować zwycięską passę i wygrać po raz trzeci z rzędu. O godz. 19.30 podejmuje dziś Odrę Opole. Łodzianie walczą o barażową szóstkę. Rywale są w strefie spadkowej.

Niezawodny kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał dwa kapitalne mecze łodzian, w którym piłkarze ŁKS zanotowywali hat tricki. Jacek jest tym człowiekiem, który skrupulatnie odnotowuje takie wydarzenia i nagradza autorów takiego wyczynu… okolicznościowym melonikiem. Dwa razy takim wyczynem popisał się Jerzy Wieteski. W wygranych 3:0 w 1957 i 4:1 w 1958 roku strzelił po trzy bramki. W 2001 roku tego wyczynu dokonał też Adam Grad w spotkaniu wygranym 4:0. Czy dziś ktoś pójdzie w ich ślady?

Działacze ŁKS wprowadzają, wzorem wielu europejskich klubów nowość – spotkania w sektorze VIP z legendami klubu. Pierwszym bohaterem takiego spotkania będzie Marek Chojnacki, którego wielkie dokonania dla ŁKS nie raz i nie dwa opisywał Jacek Bogusiak. Marek przez 18 lat bronił barw ŁKS, wystąpił w 452 meczach, strzelił dla swojej drużyny 48 bramek.  Był kapitanem drużyny walczącej o mistrzostwo Polski w 1993 roku, wystąpił w także w europejskich pucharach czyli w dwumeczu z FC Porto.

Są obok Jacka inni wierni z wiernych ełkaesiacy. Sławomir Romanowski wykonał okładkę programu meczowego ŁKS – Stal Stalowa Wola w 1994 roku. Od wielu wielu lat jest obecny na każdym meczu rozgrywanym w Łodzi.

Marian Łącz – autor trzech hat tricków dla ŁKS. On był jak Gerd Mueller tamtych czasów!

Stoją od lewej: Wacław Pegza, Jan Pisarki, Marian Łącz, Feliks Karolak, Zbigniew Łuć, Tadeusz Hogendorf, Stanisław Baran, Jan Włodarczyk, Tadeusz Łuć, Zygmunt Czyżewski, Stanisław Sidor.
Zdjęcia z archiwum Jacka Bogusiaka

Kustosz pamięci ŁKS – Jacek Bogusiak przypomniał mi postać jednego z najbarwniejszych piłkarzy ŁKS – Marian Łącz pseudonim Makuś. Zdobył dla łódzkiej drużyny 35 bramek na poziomie I ligi (dziś ekstraklasa), zaliczył trzy hat tricki: 27 marca 1949 roku w meczu z Legią (5:1), 3 kwietnia 1949 roku w spotkaniu z Wartą Poznań (3:0) i 5 września 1949 roku też w meczu z Wartą (4:4).

Najlepszy strzelec ŁKS pod koniec lat 40. W 1949 roku wygrał plebiscyt Kuriera na najlepszego piłkarza Łodzi. Doskonały technik, miał precyzyjne uderzenie z dystansu, świetnie radził sobie przy strzałach głową, specjalista od rzutów karnych.

Otwarty, kontaktowy, zwykle uśmiechnięty. Lubił pogawędzić sobie z kibicami. Trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski.

Obok piłki miał drugą pasję, aktorstwo. Uprawiając futbol jednocześnie studiował na PWST w Warszawie. Grał w takich filmach jak: Gangsterzy i filantropii, O dwóch takich, co ukradli księżyc, Miś, Janosik, Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz serialach Dom, Polskie drogi, Lalka, Alternatywy 4. ojciec aktorki Laury Łącz.

Dodam o siebie, że mówiono o nim: to najlepszy w Polsce piłkarz wśród dobrych aktorów i najlepszy aktor wśród dobrych piłkarzy!

Onet przypomina anegdoty o piłkarzu – aktorze: Nie ukrywał zamiłowania do używek i dobrej zabawy. – Makuś, a jakbyś był na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? – pytali jego znajomi. – Cóż, umarłbym – odpowiadał Marian Łącz. Zdarzało się, że był zmieniany już w przerwie meczu. Nie dlatego, że grał słabo. Łącz spieszył się po prostu do teatru

– Najenergiczniej i najofiarniej zagrał Łącz. Był wszędzie, zarówno na środku, jak i na skrzydłach, a czasem nawet cofał się daleko. Łącz, wspomagany przez kolegów, wykańczał ich akcje celnymi strzałami, wobec których Skromny był zupełnie bezradny – pisał Przegląd Sportowy po wygranej 5:1 z Legią, gdy zaliczył hat tricka.

Podobno kiedyś tak spieszył się do teatru, że dopiero w garderobie z piłkarskiego stroju przebierał się w teatralny. Wszedł na scenę i spostrzegł, że na nogach ma korki! To chyba jednak legenda miejska – wspominała Laura Łącz, córka Mariana i aktorka, w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

– On był jak Gerd Mueller owych czasów. Strzelał bramki, rządził na boisku, krzyczał, domagał się piłek, sterował kolegami. Był takim liderem – mówił wybitny aktor Jan Englert w Dzień dobry TVN.

ŁKS nawiązuje do wielkiej, pięknej tradycji, gdy był potężnym, wielosekcyjnym klubem, zdobywającym mistrzowskie tytuły i medale. W jedności siła!

Fot. ŁKS Łódź

ŁKS Łódź S.A. wraz z sekcjami siatkówki żeńskiej, koszykówki kobiet, męskiego basketu oraz boksu i kickboxingu zaprezentował „Wielosekcyjny ŁKS” – nowy projekt łączący środowisko Łódzkiego Klubu Sportowego.

Fundamentem projektu będzie ścisła współpraca sekcji sportowych ŁKS na wielu polach, co ma być nie tylko ukłonem w stronę przeszłości, ale przede wszystkim pomóc sprostać aktualnym wyzwaniom, oczekiwaniom sympatyków z całego regionu oraz samych sportowców, tak jak na to zasługują walczące drużyny stanowiące o sile Reprezentacji Łodzi.

Były lata chude i smutne, gdy wszystko rozpadało się niczym domek z kart, także na moich oczach. Nie wszyscy byli to w stanie zrozumieć (takie czasy!) i zaakceptować.

Jacek Bogusiak wytrwale walczył i walczy o pamięć najstarszego, wielosekcyjnego klubu Łodzi. Wykonał tytaniczną pracę, podsumowującą kolejnymi historycznymi książkami, żeby nikt nigdy gumką myszką nie starł ŁKS z mapy łódzkiego i polskiego sportu. On i jego przyjaciele z Grupy Ełkaesiak musieli mieć dziś ogromną satysfakcję, gdy współwłaściciel ŁKS Łódź S.A. – Dariusz Melon mówił o nowym projekcie, nawiązującym do wielkiej historii: – ŁKS to najstarszy klub w Łodzi i jedyny, prawdziwie wielosekcyjny. Łódzki Klub Sportowy to 67 drużynowych medali mistrzostw Polski, w tym aż 23 złote, w 9 dyscyplinach sportowych. Historia nie jest tu najważniejsza, ale stanowi punkt wyjścia. Bo za wszystkimi tymi medalami stoją emocje, dla których każdy z nas interesuje się sportem i rola jaką ten sport, a co za tym idzie ŁKS, odgrywa w życiu wielu pokoleń, w tym tego najmłodszego.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Naszym celem jest budowa klubu nie tylko zorientowanego na dzisiaj, ale także na przyszłość. Realna współpraca pomiędzy naszymi sekcjami na różnych polach stanowi fundament tego projektu. Razem jesteśmy po prostu silniejsi. Razem możemy zaoferować znacznie więcej. Razem tworzymy reprezentację Łodzi. To nowy i bardzo ważny rozdział w historii naszego klubu.

Jakiem są wspólne cele uczestników projektu s „Wielosekcyjny ŁKS”?

To nie tylko rozwój sportowy, ale także kształtowanie pozytywnych wzorców dla młodych pokoleń. Inicjatywa ta ma za zadanie wspieranie Łodzi w realizacji celów społecznych, działanie na rzecz zwiększania dostępności sportu dla dzieci i młodzieży oraz promocję aktywności fizycznej.
Sekcje biorące udział w projekcie planują m.in. wspólnie organizować pikniki i imprezy sportowe skierowane do całych rodzin. Kluby, wykorzystując swoją pozycję, zaangażują się w ważne inicjatywy społeczne, podkreślając rolę sportu w budowaniu silnej i świadomej społeczności.

Jacek Bogusiak wręczył wszystkim uczestnikom wykaz wszystkich sportowych zaszczytów ŁKS, żeby wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, w jakim klubie działają:

ŁKS miał już w swojej historii bardzo młodego, ale też bardzo zasłużonego trenera. Gdy zaczynał przygodą z łódzkim klubem miał niespełna 30 lat!

Władysław Król (z lewej) i Lajos Czejzler na plaży, rok 1936

zdjęcia archiwum Jacka Bogusiaka

Na chwilę o ŁKS stało się bardzo głośno (szkoda że nie z powodu znakomitych futbolowych wyników). Łodzianie zatrudnili nowego trenera, co samo w sobie nie jest niczym zaskakującym, ale fakt, że pochodzi z Paragwaju i że ma dopiero 28 lat to już tak.

Ariel Galeano mówi: Mam doświadczenia z pracy z starszymi od siebie zawodnikami. Najważniejsza jest dobra komunikacja. Miałem już w zespole blisko 40-letnich piłkarzy i się dogadywaliśmy.

Ariel Galeano Fot. ŁKS Łódź

Faktem jest, że to nie pierwszy młody szkoleniowiec w przebogatej historii ŁKS, było ich w historii klubu kilku. O jednym, wybitnym przypomina niezawodny kustosz pamięci klubu – Jacek Bogusiak. W latach 1923 – 26 i 1935 – 36 pracował w ŁKS jako pierwszy trener Lajos Czejzler. Gdy zaczynał przygodę z łódzkim futbolem, miał niespełna 30 lat! Uczył piłkarskiego rzemiosła m.in. Romana Jańczyka i Antoniego Gałeckiego. Zainicjował  treningi na siłowni, treningi w zimie. Sprowadził do Łodzi… pierwszy stół do pingponga.

Po nim w mieszkaniu przy ul. św. Anny zamieszała jedna z największych legend ŁKS – Władysław Król. I właśnie Węgier w 1946 roku na na otwarcie stadionu sprowadził szwedzką drużynę, którą trenował, a która zagrała sparing z ŁKS. Mecz z Kamraterną wygrany przez łodzian 2:1 obserwowało ponad 20 tysięcy ludzi, jedną z bramek strzelił Władysława Króla, dla którego był to ostatni mecz w roli piłkarza. Prasa pisała wtedy: Mecz, jakiego w Łodzi jeszcze nie było!

Czejzler był cenionym w Europie szkoleniowcem. Prowadził wiele klubów w wielu krajach, a z AC Milan zdobył tytuł mistrza Włoch. Był poliglotą. Mówił po węgiersku, polsku, niemiecku, francusku, włosku i szwedzku.

Grupa Ełkaesiak pamiętała o zasłużonym trenerze. W 2009 roku w 40-rocznicę jego śmierci, na grobie został złożony wieniec z chorągiewkami ŁKS.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑