Rezerwowy Pafka

Tag: łks termalica

Siódma porażka na własnym boisku. ŁKS, co tu kryć, jest po prostu ligowym słabeuszem. Przykre, ale prawdziwe

Nie ma co pisać. ŁKS był słabszy i przegrał ze zmierzającą do ekstraklasy Termaliką. Łodzianom zostaje ratowanie się przed trafieniem do strefy spadkowej. Są zwykłymi przeciętniakami drugiego futbolowego poziomu w naszym kraju. I nikim więcej. Wielkie mocarstwowe sny zostały… mrzonkami. Ofensywa transferowa i… trenerska okazała się śmiechu warta.

Do przerwy łodzianie nie przegrywali i mieli furę szczęścia, bo rywale byli lepsi i mieli swoje sytuacje. Wystarczyło jednak dobre dośrodkowanie Młynarczyka i strzał Wysokińskiego, aby na tablicy wyników widniał remis.

A po zmianie stron… Znów jednak dały o sobie znać zmory łodzian czyli kompromitująca gra w defensywie, co z reguły kończy się stratą bramek. I tak też stało się tym razem. Goście wyszli na prowadzenie i już go nie oddali.

ŁKS próbował, atakował, nie dawał za wygraną, ale też pudłował. Zeszedł więc z boiska pokonany. Doznał 10 porażki, to nieprawdopodobne, ale prawdziwe siódmej na własnym stadionie. O czym w tej sytuacji marzyć? Tylko o tym, żeby nie spaść z I ligi!

Nomen omen 13 kwietnia w samo południe łodzianie zagrają w Płocku z Wisłą. Szanse na punktową zdobycz są raczej marne.

ŁKS – Termalica 1:2 (1:1)

0:1 – Zapolnik (16, głową), 1:1 – Wysokiński (44), 1:2 – Fassbender (53)

ŁKS:  Bobek- Dankowski (68, Hinokio), Rudol, Fałowski, Głowacki (68, Pirulo) – Kupczak, Mokrzycki- Wysokiński, Norlin (57, Balić), Młynarczyk (46, Sitek) – Mrwaljević (84, Wzięch)

Co trzeba zrobić, żeby obudzić w zespole ŁKS ducha walki? Przed łodzianami arcytrudny mecz z Termaliką

Michał Mokrzycki Fot. ŁKS/Cyfrasport

Miało być inaczej. Tymczasem jest ciemno, zimno i do domu daleko. Miała być fantazyjna, skuteczna gra, tymczasem… Jest jakby zmierzch, epigonizm, bylejakość, brak ducha walki i gry. Jak to się ma do słów trenera ŁKS Ariela Galeano: – Chcę, żeby każdy z nas pamiętał o tym, o czym często przypomina się w Ameryce Południowej: nie bez powodu herb klubu nosi się na sercu, a swoje nazwisko jedynie na plecach.

Po kolejnym nieudanym ligowym meczu, tym razem w Siedlcach (1:1 z Pogonią) obraz jest porażający. A jego symbolem postawa jednego z dotychczasowych liderów ŁKS Michała Mokrzyckiego, którą daje się jednak tłumaczyć tym, że po urazie był w stu procentach gotowy do gry. Jak na to nie patrzeć zespół dramatycznie z meczu na mecz obniża swój sportowy potencjał i prezentuje się, jak zbiór przypadkowo dobranych piłkarzy, którzy są na boisku, bo… muszą. Nie ma w tym za grosz radości grania i chęci pięcia się w górę.

ŁKS cały czas stoi sportowo w miejscu czyli tak naprawdę się cofa. Na dodatek wydaje się, że trener Ariel Galeano błądzi w gęstej, sportowej mgle. Dokonuje przypadkowych kadrowych wyborów, które nie pomagają zespołowi. Oby się szybko, bardzo szybko nie okazało, że zatrudnienie Paragwajczyka było jedynie głośnym… faktem medialnym, a tak naprawdę sportowym strzałem kulą w płot.

Promyczkiem optymizmu był debiut 18-letniego obrońcy Krzysztofa Fałowskiego, który z minuty na minutę grał coraz pewniej, a swój występ okrasił golem w doliczonym czasie, dającym punkt drużynie ŁKS.

Oj, trudno być optymistą, zwłaszcza gdy przed ełkaesiakami spotkanie z coraz bliższą bezpośredniego awansu do ekstraklasy – Termaliką Nieciecza w czwartek 10 kwietnia (początek o godz. 18) na stadionie przy al. Unii.  Jesienią było 2:2. Rywale w ostatniej kolejce pewnie pokonali Stal Rzeszów 3:1. Mecz będzie można obejrzeć na  TVPSPORT.PL

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑