W dziewiątej kolejce spotkań znajdujący się w strefie spadkowej ŁKS zmierzył się z wiceliderem – Jagiellonią. Oj, działo się w tym meczu… Łodzianie grając w dziesiątkę, walcząc , doprowadzili w 90 minucie do remisu, który smakuje jak zwycięstwo.
Słabo prowadzący mecz arbiter Stefański szastał kartkami dla łodzian (dwoma czerwonymi!) i sprawił, że to on był głównym aktorem widowiska, a przecież nie o to w futbolu chodzi.
Do wyjściowej jedenastki łodzian wrócił Pirulo. Na początku meczu minął kilku rywali, a na koniec w dogodnej sytuacji strzelił niczym… trampkarz i łatwą piłkę bez problemu złapał Alomerović. W odpowiedzi mocny strzał Marczuka obronił Bobek.
Wreszcie, wreszcie Tejan pokazał, że jest napastnikiem, który potrafi strzelać bramki. Najpierw wykorzystał błąd Matysika, potem wziął go na plecy w polu karnym i posłał bardzo mocną piłkę do siatki, obok nogi Alomerovicia. ŁKS kolekcjonował żółte kartki, ale miał szczęście, bo gdyby arbiter Stefański był mniej wyrozumiały mógł pokazać drugą żółtą kartkę Hotiemu i wyrzucić go z boiska.
Tejan z bohatera został antybohaterem. Zagrał ręką piłkę we własnym polu karnym i po analizie VAR arbiter podyktował jedenastkę dla Jagi, którą wykorzystał Pululu. To 18 rzut karny podyktowany, gdy bramkarzem ŁKS jest Bobek!
Jakby nieszczęść było mało. Po fatalnym zderzeniu z rywalem na noszach opuścił boisko Nacho Monsalve.Co się odwlecze, to nie uciecze. W doliczonym czasie pierwszej połowy Hoti ujrzał drugą żółtą czyli czerwoną kartkę. To czwarty kartonik tego koloru ełkaesiaka w tym sezonie! Dlaczego trener Moskal nie zmienił pomocnika zaraz po ostrzeżeniu arbitra? Inna sprawa, że pan Stefański przesadził w karaniu kartonikami łodzian, nie widząc kompletnie, co wyprawiają rywale. Na dodatek czerwony kartonik ujrzał też mocno zdenerwowany trener Moskal.
Pan sędzia szukał autorytet sięgając po kartki. Poziom pracy arbitrów w naszym kraju jest, mówiąc łagodnie, taki, jak… ekstraklasy czyli momentami beznadziejnie słaby.
W drugiej połowie ŁKS skupił się na obronie Częstochowy, długim podaniu pod pole karne rywali i szukaniu szczęścia w stałych fragmentach gry. Niestety, po raz kolejny Głowacki pokazał, że nie ma umiejętności na miarę ekstraklasy. Dał się łatwo ograć Pululu, który wykorzystał sytuację i dał rywalom zwycięstwo.
ŁKS walczył do końca. Centrował Dankowski, rywal sfaulował w polu karnym Janczukowicza, a rzut karny pewnie wykorzystał Ramirez. W odpowiedzi, zdaniem arbitra, Małachowski sfaulował Nene i Stefański podyktował jedenastkę dla Jagi. Po analizie VAR sędzia anulował swoją decyzję. A potem strzał Imaza z kilku metrów znakomicie obronił Bobek i spotkanie skończyło się remisem. Młody bramkarz uratował punkt swojej drużynie.
ŁKS – Jagiellonia 2:2 (1:1)
1:0 – Tejan (23), 1:1 – Pululu (40, karny), 1:2 – Pululu (77), 2:2 – Ramirez (90, karny)
Czerwone kartki: Hoti, Moskal (ŁKS)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve (45+7, Louveau), Flis, Głowacki – Pirulo (67, Śliwa), Letniowski (79, Małachowski), Hoti, Mokrzycki, Szeliga (67, Janczukowicz) – Tejan (79, Ramirez)