
To bez wątpienia jest niespodzianka. Mistrzem Polski w rugby został nie wielki faworyt – Ogniwo Sopot, a Kopciuszek – Orkan Sochaczew, który pokonał zespół z Wybrzeża 17:16.
Refleksjami na temat spotkania dzieli się z nami dyrektor sportowym Budowlanych SA – Mirosław Żórawski. Jego zdaniem trudno twierdzić, że był to najlepszy finał w historii, a dyrektor wie co mówi, bo oglądał na żywo 17 z 19 ostatnich finałów. Na pewno było to jedno z najbardziej dramatycznych decydujących spotkań, w którym sprawa mistrzostwa ważyła się do ostatniej akcji.

Orkan czekał na sukces ponad pół wieku, ale sobie na niego zasłużył – walczył zaciekle, skutecznie w obronie do ostatniej minuty. Ogniwu nie pomogły zmiany w formacji młyna. Ba, wejście na boisko, po długim leczeniu kontuzji, legendy polskiego rugby – Piotra Zeszutka, tylko pogorszyło sytuację. Po jego błędzie Michał Kępa wykonał decydujące przyłożenie piłki w polu punktowym.
Mirosław Żórawski, jak wielu łodzian, kibicował drużynie z Sochaczewa. Zespół prowadził Maciej Brażuk, grali: Michał Kępa i Dawid Plichta czyli ludzie zasłużeni także dla… łódzkiego rugby, których znakomite występy nigdy nie zostaną zapomniane.
Finał był kolejnym bardzo zaciętym meczem w ekstralidze rugby. Wiele spotkań Master Pharm Rugby Łódź kończyło się w ten sposób.
To dobrze wróży na przyszłość. Poziom się wyrównał. Mocno zaznaczyły swoją obecność Orkan i Skra Warszawa. To dowodzi, że kolejny sezon w ekstralidze może być niezwykle ciekawy. Oby tylko był wolny od regulaminowych zawirowań.
Decydujące spotkania o medale miały potwierdzić dominację Ogniwa i Lechii, wszak rozgrywano je na Wybrzeżu. Tymczasem obronną ręką wyszły z nich zespoły Orkana i Skry. Jak z tego widać w rugby nie zawsze można mówić o atucie własnego boiska. Dyrektor Budowlanych SA jest przekonany, że w kolejnym sezonie do walki o medale włączy się zespół Master Pharm Rugby Łódź.
