Mamy sprawnie napisany (Jakub Żulczyk daje gwarancję) thriller polityczny o wyborach prezydenckich w Polsce. Rozgrywka między mającym sporo na sumieniu i rozważającym dymisję Prezydentem, a Reporterem starającym się upublicznić sensacyjny obyczajowy materiał, z czasem zamienia się też w inną opowieść, z zaskakującym finałem, którego… kto by się spodziewał. Czyje tak naprawdę będzie na wierzchu?

Wciągająca fabuła sprawia, że czyta się szybko, z zainteresowaniem. Żulczyk umie utrzymywać wysoką literacką temperaturę, choć momentami niepotrzebnie dzieli literacki włos na czworo. Jedna opowieść, z wyrazistymi adwersarzami, zamienia się w inną – jedną, drugą, trzecią – co rozbija jej rytm, ale rozumiem, że autor chciał w niej powiedzieć więcej niż tylko epatować sensacyjnym wątkiem.

Są zatem w książce inne wyraziste postacie, pokazane bez przebaczenia, z mocno zarysowanym satyrycznym, bezkompromisowym zacięciem. Polityczne figury, których oczywiście wszelka zbieżność z prawdziwymi osobami naszej sceny, jest tylko przypadkowa i rodzi ją wyobraźnia czytelników.

Coś jednak może być na rzeczy, skoro jej autor w wywiadzie dlaGazety Wyborczej przyznał, że pomysł na powieść wziął się z jego doświadczenia. Jakiego? Sprawy karnej wytoczonej Żulczykowi o rzekome znieważenie Prezydenta RP.Na szczęście zakończonej po myśli pisarza i wierzących w wolność słowa obywateli.

Przeczytałem w jednej z recenzji: To nie pamflet. To lustro. Świat przedstawiony w analogii do rzeczywistego. Coś jest w tym stwierdzeniu na rzeczy.

Jakub Żulczyk, Kandydat, wydawnictwo: Świat Książki