Widzew zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po raz ostatni do tego szczebla pucharowych zmagań łodzianie dotarli w 2003 roku. Stało się to możliwe po dwóch bramkach strzelonych przez napastników.
W pucharowym starciu w drużynie Widzewa nie było mowy o eksperymentach, raczej stawianie na najlepszych w danej chwili i szukania optymalnej jedenastki na ligowe starcie. Inaczej niż w Stali, gdzie trener Kiereś dokonał aż ośmiu korekt. Posadził na ławce nawet swojego asa – Szkurina.
Po kwadransie inicjatywę przejął Widzew. Do centrostrzału Nunesa nie doszedł Rondić. Piłka odbiła się od słupka i łodzianie stracili najlepszą w pierwszej połowie szansę na gola.
Co się odwlecze to nie uciecze… Rondić zwiódł Matrasa i strzałem z dystansu w róg dał gościom prowadzenie. W odpowiedzi Ravas dwa razy bardzo dobrymi interwencjami ratował łodzian od straty bramki.
Po przerwie w drużynie gospodarzy pojawił się napastnik Szkurin (10 bramek w 15 występach). W grze nic się nie zmieniło. Widzew był konkretniejszy, miał bramkowe okazje, można nawet powiedzieć znakomite, ale nie potrafił ich zamienić na gole. I to się zemściło. Ibiza za krótko wybił piłkę głową i to bezwzględnie wykorzystał Wołkowicz. Piłka nożna bywa wyjątkowo niesprawiedliwa, co pokazały czarno na białym pierwsze 24 minuty drugiej połowy.
Dobrze, że potem szczęście uśmiechnęło się do łodzian. Tym razem Matrasa ograł drugi napastnik łodzian – Sanchez, który pewnie wykorzystał sytuację i dał drużynie zwycięstwo oraz pucharowy awans. Łodzianie mieli dużo szczęścia. W ostatniej akcji doliczonego czasu gry Trąbka trafił w poprzeczkę.
11 grudnia o godz. 19 czeka Widzew ligowy mecz z beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii.
Widzew awansował do ekstraklasy. Były legendarny piłkarz klubu Krzysztof Kamiński, który jest najbardziej utytułowanym piłkarzem Widzewa (2-krotny Mistrz Polski, 3-krotny V-ce Mistrz Polski, Zdobywca Pucharu Polski, Półfinał Pucharu Europy, 23 mecze Pucharach Europy) docenił sukces, pospieszył z gratulacjami, które złożył na ręce prezesa, ale nie zamierza owijać niczego w bawełnę. Mówi, co myśli.
Krzysztof Kamiński: Jest awans i tego nikt nam widzewiakom nie zabierze. To jest wielka sprawa, ale nie zachłystujmy się tym. Przed klubem wielkie wyzwanie!
Radość z sukcesu jest zrozumiała, ale nie może trwać za długo. Futbolowa przyszłość będzie znacznie cięższa niż przeszłość. Trzeba wykorzystać każdą godzinę, która dzieli klub od startu w ekstraklasie.
Jak tego nie zrobi to… Odchodzi pięciu piłkarzy. Moim zdaniem o pięciu za mało. Bowiem, ci, o których myślę, też nie będą się nadawać do gry w ekstraklasie. Trzeba twardo chodzić po ziemi. Widzew grał bardzo fajnie do 13 kolejki. I dzięki temu okresowi awansował do ekstraklasy. Gdyby cały czas grał tak jak od 14 kolejki, to nigdy do ekstraklasy by nie wszedł. Nawet nie byłby w barażach.
W 13 meczach zespół zdobył 32 punkty, a później już był tylko kryzys. W kolejnych 21 spotkaniach zdobył 30 punktów. To moim zdaniem jest koszmar. To, że inni grali lipę, sprawiło że Widzew jest w ekstraklasie. Jedynym zespołem, który grał na jakiś równym poziomie była Miedź. Zespół z Legnicy przegrał co prawda dwa spotkania ze spadkowiczem, ale za chwilę potrafił się po nich podnieść i wygrywać.
Widzewowi nawet przerwa zimowa nic nie dała. Po tej przerwie nadal grał w kratkę. Fakty są takie: ten zespół nie nadaje się na ekstraklasę. Trzeba zbierać ludzi, którzy zagwarantują, że po sezonie nie będziemy ronić łez z powodu spadku. Spaść jest bardzo łatwo. Utrzymać się będzie wyjątkowo trudną sztuką. Trzeba się poważnie zastanowić, co zrobić, żeby wyjść z kryzysu, który trwa już od wielu miesięcy. Co może drużynę wyrwać z tego kryzysu? Nowi zawodnicy i wyciągnięcie wniosków przez trenera z tego co się działo. Potrzeba ludzi, którzy będą grali w piłkę przez cały sezon, a nie tylko przez trzy mecze.
Niewątpliwy plusik, to zatrudnienie Bartłomieja Pawłowskiego. Dał jakość, strzelił parę bramek. Z dobrej strony pokazał się Ernest Terpiłowski. Czy to są jednak piłkarze na skuteczną walkę w ekstraklasie? Pierwszym ruchem musi być szukanie napastnika. Ubolewam nad tym, że pozbyto się Karola Czubaka. To był wielki transferowy błąd. Trzeba było chłopa zatrzymać, a jestem o tym przekonany, strzeliłby kilka ważnych bramek dla Widzewa. To jest dramatyczna prawda, drużyna nie ma napastnika. Ostatni, który tu był, to Marcin Robak.
W skutecznej walce w ekstraklasie potrzebny będzie nie jeden napastnik ale nawet ze trzech, którzy będą strzelali bramki, zaliczali asysty. Napastnik jest napastnikiem, gdy strzeli z 10 goli i zapisze na swoim koncie z 5 asyst.
Dobrze spisywał się Bartosz Guzdek, ale było to wtedy, gdy sporo grał, obdarzano go zaufaniem. Wtedy się rozwijał. To historia podobna do tej z Czubakiem, który też nie był ulubieńcem trenerów. W momencie, gdy ktoś mu zaufał, odpłacił się dobrą, skuteczną grą. Guzdek dostał wiosną za mało szans. Moim zdaniem szkoleniowiec poszedł na skróty, odsuwając od grania młodych, a stawiając głównie na doświadczonych piłkarzy. Miał Terpiłowskiego, a resztę posłał na ławę.
Trener wymienił doświadczonych piłkarzy na innych też doświadczonych, ale co drzemie w młodych graczach jest dla niego wielką zagadką. Ilu zawodników trzeba by było ściągnąć, żeby prezentowali ekstraklasowy poziom? Na pewno nie mogą być to ludzie, którzy będą walczyli o skład.
Trzeba sprowadzić sześciu – siedmiu futbolistów, którzy umieją grać w piłkę, zrobią różnicę na boisku i pozwolą stworzyć w miarę mocny szkielet drużyny. Kto dziś reprezentuje poziom najwyższej klasy rozgrywek? Bramkarz?!
Jest wielkie wyzwanie przed sezonem dla trenera, ba dla całego sztabu, też dla kogoś, kto buduje ten zespół. Widzewowi potrzebny jest silny pion sportowy, złożony z ludzi doświadczonych, którzy tworzyli historię Widzewa, są związani ze środowiskiem, którzy grali na wysokim poziomie i którzy wesprą merytorycznie działania prezesa, trenera i działu skautingu. Potrzeba jest stworzenia wieloletniego planu budowy drużyny Widzewa obejmującego również działanie Akademii pod kontem szkolenia na potrzeby pierwszego zespołu tak jak to się odbywa w Lechu, Lubinie Legii, Szczecinie. A tego na tę chwilę nie ma. Mam nadzieję że właściciel klubu wprowadzi w życie wspomnianą sugestię i wtedy wszyscy będziemy optymistycznie patrzyć w przyszłość Widzewa.
Dużo pytań bez odpowiedzi.
zdjęcie Marek Młynarczyk
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.