Rezerwowy Pafka

Tag: widzew górnik (Page 1 of 2)

Widzew. Jedno, po nudnym, jak flaki z olejem, meczu w Zabrzu, jest pewnie. Obrońca Mateusz Żyro musi zostać w klubie!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Widzew potrafi popadać ze skrajności w skrajność. Futbolowa Polska potrafi się zachwycić na przykład celnym strzałem nie z tej planety Frana Alvareza, ale… rozegrać mecz, który na pewno będzie kandydował do miana najgorszego w tym sezonie ekstraklasy. Mowa oczywiście o pojedynku z Górnikiem (0:0). Nuda panie, nuda i jeszcze raz nuda.  

– Wakacyjnie, przyjaźnie, spokojnie – podsumował starcie Kamil Kosowski.

Na boisku wiało taką nudą, że w 93. minucie sędzia Marcin Kochanek chciał skończyć spotkanie o… minutę wcześniej. Zreflektował się jednak i prowadził ten mecz trochę dłużej, co nie wpłynęło na zmianę jego oblicza.

Wiele, bardzo wiele negatywów, ale jest jeden wielki pozytyw. Mateusz Żyro po raz kolejny pokazał, że jest liderem łódzkiej defensywy i tak naprawdę piłkarzem… niesprzedawalnym. Trzeba w trybie pilnym, natychmiastowym podpisać z nim nową umowę, zanim panowie działacze, zaczniecie się bawić transferowymi klockami. Mateusz musi grać w nowym sezonie w Łodzi i już. W Zabrzu był ostoją defensywy gości, wygrał wszystkie główkowe pojedynki. Efekt – rywale nie oddali celnego strzału, a łodzianie zagrali na zero z tyłu.

Teraz będzie tajny przez poufny sparing z Motorem Lublin, a potem jedno z najważniejszych ligowych wydarzeń dla drużyny i kibiców. Widzew w ligowym klasyku podejmie Legię. Jesienią wojskowi wygrali 2:1, dzięki zwycięskiej bramce Pawła Wszołka w 86 minucie pojedynku. Teraz jest czas na rewanż. Spotkanie odbędzie się 15 maja o godz. 20.30 w Łodzi. Jest dużo, dużo czasu, żeby się do niego dobrze przygotować, pokazać umiejętności i charakter.

Widzew. Fajerwerków nie było, ale zamiast tego jest zdobyty punkt

Po dwóch porażkach z rzędu miał nastać czas ekstraklasowej rehabilitacji Widzewa. Fajerwerków nie było, ale zamiast tego jest zdobyty punkt. To piąty remis łodzian na obcym boisku.

Widzew obiecująco zaczął mecz w Zabrzu. Już w 4 min po strzale Alvareza musiał wysilić się Majchrowicz, broniąc piłkę końcami palców. Bramkowa akcja była możliwa po… kiksie Shehu, który stał się podaniem do Alvareza.

Miłe złego początki. Potem niestety działo się niewiele interesującego. Piłkarze walczyli, kibice się… nudzili. Raz pokazał się Podolski. Podał dokładnie, ale Olkowski zaliczył pudło. Gospodarze chcieli, jak się okazało urojonego karnego. Gdy odważniej ruszył Cybulski to coś mogło się dziać, ale nie działo. No i w pierwszej połowie byłoby na tyle.

Na początku drugiej trochę futbolowego szczęścia mieli łodzianie. Niepilnowany Ishmaeel główkował z sześciu metrów, ale nad poprzeczkę. W odpowiedzi pokazał się napastnik łodzian – Tupta. ale z linii pola karnego strzelał nad poprzeczkę.

Wreszcie, wreszcie coś się ruszyło. Pojawiły się sytuacje, pojawiły się emocje. Ismaheel złożył się do strzału nożycami z . 10 metrów, ale spudłował. Ws odpowiedzi strzelał celnie Shehu, ale wprost w bramkarza. Ten odbił piłkę, ale w pobliżu nie było żadnego widzewiaka. Później Joshema po dośrodkowaniu odbił piłkę tak niefortunne, że o mały włos, a byłby samobój. Czy zabrzanin odbił piłkę ręką. Po analizie VAR arbiter uznał, że nie.

W końcówce losy meczu mógł rozstrzygnąć Sow, ale z siedmiu metrów przestrzelił. Potem była seria rzutów rożnych dla gospodarzy, z której nic nie wyniknęło, choć musiał piąstkować Gikiewicz. Podolski strzelał obok słupa, a uderzenie Sobola zostało zablokowane. No i to by było na tyle.

Mecz oglądało 18 441 kibiców.

15 maja hitowe starcie. O godz. 20.30 Widzew podejmie Legię!

Górnik Zabrze – Widzew 0:0

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, Ibiza (66, Volanakis), Kozlovsky – Hanousek (75, Nunes) – Cybulski (46, Sypek), Czyż, Shehu, Alvarez – Tupta (85, Sobol)

Widzew. Z tej mąki pysznego ligowego chlebka nie będzie. Ci, którzy grają w większości pokazują, że nie udźwigną, taki to ciężar!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Według wyliczeń stacji Canal Plus możliwość spadku Widzewa z ekstraklasy to… 0,1 procenta! W tej sytuacji bawmy się dalej w pokazy ligowego przeciętniactwa. Hulaj dusza, ligowego piekła nie ma!

Trener łodzian, 50-letni Chorwat Zeljko Sopić, wyglądający na gościa twardo stąpającego po ziemi, nie może szukać łatwych, prostych, łzawych wytłumaczeń: graliśmy dobrze, ale zabrakło nam skuteczności. Więcej w tym stwierdzeniu demagogii niż prawdy.

Zdaje się, że do drużyny Widzewa bardziej dziś pasują słowa znanego wiersza Juliana Tuwima – Lokomotywa:

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.

Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, że Widzew dziś to w większości zespół futbolowych przeciętniaków, który powyżej ligowych stanów średnich nie podskoczy. Czasami ktoś się wybije na wielkość – niekonwencjonalnym zagraniem czy strzałem godnym bramki miesiąca, ale w sumie bilans nie jest dodatni. Drużyna ginie w morzu przeciętniactwa.

Wygląda na to, że dokonanie wielkiej przemiany nie będzie proste i łatwe. Sama zamiana jednych futbolistów na drugich tego nie załatwi. Trzeba z nich bowiem będzie stworzyć zespół, którego nikt nie będzie tłumaczył… brakiem skuteczności. To jednak melodia przyszłości i zmartwienie na czas gorącego futbolowego lata.

Teraz jest czas sportowej weryfikacji: kto się nadaje, na kim można polegać, a kto musi sobie szukać nowych pracodawców, bo nie gwarantuje odpowiedniego poziomu grania.

27 kwietnia o godz. 14.45 Widzew zagra w Zabrzu z Górnikiem. Rywale w ostatniej kolejce zremisowali w Mielcu z ostatnią w tabeli Stalą 0:0.

– Kulejemy pod względem wypełniania pola karnego. Pracujemy nad tym i będziemy dalej pracować. Jest nas za mało w polu karnym przy dośrodkowaniach, a to jest za mało do zdobycia bramki. Brakuje nam pazerności w atak – powiedział po spotkaniu w Mielcu nowy trener zabrzan – Piotr Gierczak.

Wielkie, ba ogromne, rozczarowanie. Miała być widowiskowa, skuteczna gra, a było… byle co i porażka Widzewa

To było niestety jednostronne widowisko. Mądry, strzelający bramki Górnik i bezradny Widzew. Nie tego spodziewali się kibice łodzian, którzy chcieliby widzieć swój zespół błyskotliwy i skuteczny. Łodzianie doznali cztery porażki, drugiej na własnym stadionie. To niedobrze wróży przed hitem ligowych hitów czyli starciem z Legią w Warszawie.

Przed meczem trener Myśliwiec stwierdził, że trzeba pamiętać, iż piłkarze robią w rozrywce, więc nie tylko o zwycięstwa chodzi, ale też o atrakcyjność widowiska.

Początek meczu to nudy na pudy. Górnik nieudolnie próbował atakować, Widzew starał się być czujny w defensywie (z powodzeniem). Dopiero w 25 minucie kibice obejrzeli pierwszy na dodatek celny strzał. Z dystansu uderzał Kastrati, ale Szromnik nie miał kłopotów z obroną piłki.

W odpowiedzi po kontrze Ismaheel w sytuacji sam na sam pokonał Gikiewicza, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił czujny Żyro. Można śmiało już teraz powiedzieć, że to była interwencja kolejki!

Górnik atakował, zaprowadzając panikę w defensywie łodzian, ale nie potrafił dobrej sytuacji zamienić na gola. W kolejnej zabrzanie zdobyli bramkę, ale po analizie VAR nie została uznana. Spalony.

Stało się jednak, to co na logikę musiało się stać. Po rzucie rożnym i kapitalnym strzale z dystansu (15 metrów – z woleja) Rasiaka (oklaski!) Górnik, jak najbardziej zasłużenie, objął prowadzenie. Widzew grał słabo, żeby nie powiedzieć słabiutko… Boiskowy cud, że do przerwy stracił tylko jednego gola.

Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Strzał Lukoszka zablokował Ibiza. W odpowiedzi uderzenie Alvareza w ekwilibrystyczny sposób obronił Szromnik. W kontrze Górnika łodzian ratował Gikiewicz, a potem słupek. Dodajmy, po fatalnej stracie piłki przez Kastratiego.

To było odroczenie wyroku. Shehu w kolejnej akcji zabrzan zagrał piłkę ręką, po strzale Zahovicia, a arbiter bez chwili wahania podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez… Zahovicia. Górnik mógł i powinien prowadzić wyżej. Po składnym ataku i i…wykładance Ambros nie potrafił strzelić trzeciego gola.

Górnik się cofnął. Bez sensu. Starał się to wykorzystać Widzew. Alvarez miał szansę na gola kontaktowego, ale posłał piłkę minimalnie obok słupka. Energi starczyło gospodarzom na kilka chwil. Potem wszystko wróciło do meczowej normy czyli supremacji Górnika, który prowadził grę na swoich warunkach. W końcówce Widzew chciał coś zrobić, ale Żyro trafił w poprzeczkę. I to by było na tyle.

Widzów 16 231

Widzew – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Rasak (38), 0:2 – Zahović (58, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (59, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (76, Da Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (59, Hamulić) – Sypek (59, Gong), Łukowski (59, Cybulski) – Rondić

Już mi się marzy. Wiosną Widzew będzie miał superduet pomocników: Kerk – Pawłowski!

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Czekam na tą chwilę. Wtedy będzie przepięknie, wtedy będzie prawdziwy futbolowy wzlot Widzewa. Kiedy? Wtedy, gdy na boisku pokażą się razem, będący w wysokiej formie pomocnicy – Kerk i Pawłowski.

Biję się w pierś. Jak wielu szybko spisałem Kerka na straty. Wydawało mi się, że po kontuzji chce się prześlizgnąć przez łódzki klub, a prawdziwego futbolowego szczęścia szukać sobie gdzie indziej.

Tymczasem ostatni mecz z Motorem w Lublinie (4:3 dla Widzewa), ale nie tylko ten, pokazał, że jest to piłkarz pełną gębą. Nie tylko potrafi dośrodkować piłkę na nos, tak, żeby ją bez problemu umieścić w siatce. Pokazywał się do gry, dużo biegał, starał się stworzyć sobie najlepszą przestrzeń do grania.

Ech marzy mi się: w duecie z innym wyjątkowo kreatywnym i inteligentnym piłkarzem (i człowiekiem!) czyli Pawłowskim może być jeszcze lepszy.

Bo nie ma cienia wątpliwości, że to Widzew dał szansę Pawłowskiemu pokazania pełni swoich możliwości. Okazało się, że spychanie go na sportowy margines we Wrocławiu było głupotą i beznadziejnym błędem.

Na razie jest jeszcze ligowa jesień. Pawłowski powoli wraca po kontuzji i operacji do formy. Na boisku pojawi się pewnie wiosną. W tej sytuacji Kerk musi liczyć na innych, albo radzić sobie sam.

27 października o godz. 17.30 Widzew podejmie Górnika Zabrze (ostatnio pokonał Stal Mielec 3:1). Kerk czy Podolski – kto będzie lepszy? Odpowiedź na to pytanie będzie… ekscytująca.

Co się stało po raz pierwszy od 18 listopada 2023 roku? Widzew wreszcie wygrał, jak najbardziej zasłużenie, mecz na własnym boisku!

Widzew po raz ostatni wygrał na własnym boisku…18 listopada 2:1z Ruchem Chorzów. Potem doznał czterech porażek. I w końcu odwrócił złą kartę, 25 lutego 2024 roku, w dużej mierze dzięki bardzo dobrej grze w pierwszych 45 minutach. Bilans spotkań łodzian na własnym boisku w tym sezonie: 6 zwycięstw, 0 remisów, 5 porażek.

Łodzianie rozpoczęli mecz bez dwóch kontuzjowanych, ważnych graczy: Hanouska i Ciganiksa. Po raz pierwszy na ławce rezerwowych usiadł Krajcirik.

Inicjatywę od początku meczu mieli gospodarze. Pierwsza bramkowa akcja w 11 minucie. Po podaniu Pawłowskiego, strzał Klimka z ostrego kąta obronił Bielica. Po ponad 20 minutach kolejna łódzka okazja. Sanchez uprzedził Bielicę, posłał piłkę z linii pola karnego do bramki, ale wybił ją Ennali.

Do trzech razy sztuka. Klimkowi pomógł Nunes (dośrodkowanie), potem Sanchez oraz… rykoszet i młodzieżowiec posłał piłkę do siatki. W kolejnej akcji aktywny Klimek strzelił w poprzeczkę.

Widzew się nie zatrzymywał. Po centrze z rzutu rożnego Alvareza, Ibiza pewnym, mocnym strzałem posłał piłkę do siatki. Widzew grał, Górnik nie istniał na boisku. Do czasu. Zabrzanie obudzili się w 40 min. Po kontrze Podolski strzelił minimalnie obok dalszego słupka.

Druga połowa rozpoczęła się od pierwszej wpuszczonej przez Gikiewicza bramki. Niepilnowany w polu karnym Janicki po rzucie rożnym zdobył głową kontaktowego gola. Golkiper łodzian nie miał nic do powiedzenia. W rewanżu… Po kapitalnej akcji i błyskotliwym podaniu Pawłowskiego Alvarez, strzelając z 14 metrów, minimalnie się pomylił.

Emocji nie brakowało. Po główce Podolskiego z sześciu metrów znakomitą interwencją popisał się Gikiewicz, pierwszą, tak udaną, w łódzkim klubie. Potem dwa razy w pojedynku Bielica – Pawłowski górą był bramkarz gości. Łodzianie walczyli, atakowali, nie było dla nich straconych piłek, zdobyli gola, szkoda że ze spalonego. Drugą żółtą kartkę ujrzał Janicki i Górnik kończył mecz w dziesiątkę.

W doliczonym czasie goście (Kapralik) mieli jeszcze szansę na gola. Nie wykorzystali jej. Za to po indywidualnej akcji nowy gracz łodzian – Diliberto popisał się kapitalnym uderzeniem, ustalając wynik spotkania. Widzew wygrał jak najbardziej zasłużenie. To był jeden z najlepszych, jak nie najlepszy mecz Widzewa w tym sezonie.

Widzew – Górnik Zabrze 3:1 (2:0)

1:0 – Klimek (30), 2:0 – Ibiza (34), 2:1 – Janicki (51, głową), 3:1 – Dilliberto (90+4)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (87, Diliberto), Alvarez – Nunes (87, Cybulski), Pawłowski, Klimek (66, Tkacz)- Sanchez (76, Rondić)

Widzew. Znakomity mecz w derbach Dominika Kuna. Bartłomiej Pawłowski w przyszłości może być dobrym trenerem

Widzew potrafi zaskoczyć. Po niezbyt udanym meczu z Jagiellonią, przychodzą prestiżowe derby, w których drużyna prezentuje się dużo lepiej. Gra spokojnie, konsekwentnie, pewna swojego celu. Może dalekie wrzutki za plecy defensywy nie przynosiły do przerwy rezultatu, ale pozwoliły nadszarpnąć zdrowie próbujących je kasować rywali.

Po zmianie stron Widzew pokazał kilka składnych, groźnych akcji. Swobodnie, na luzie z wyobraźnią zagrał kapitan Bartłomiej Pawłowski, moc ligowego kilera pokazał Jordi Sanchez, w destrukcji dobrze funkcjonował autor asysty Fran Alvarez ale… dla mnie kluczowym piłkarzem był Dominik Kun, który rozegrał jeden z lepszych meczów w łódzkich barwach. Zastąpił kontuzjowanego Marka Hanouska, co nigdy nie jest łatwe. I zrobił to z powodzeniem. Walczył za dwóch, był tam, gdzie powinien, demontując ofensywne akcje rywali.

Prawdą jest, że ŁKS trochę, a może nawet bardzo, pomógł rywalowi, walcząc przez godzinę praktycznie w dziesiątkę, gdyż piłkarz na którego postawił były już szkoleniowiec ŁKS – Piotr Stokowiec czyli Pirulo był, mówiąc łagodnie, kompletnie niewidoczny.

Jeszcze jeden nieoczywisty komplement z usta komentującego spotkanie Marcina Baszczyńskiego. Dostrzegając dobrą grę po przerwie Bartłomieja Pawłowskiego, mówił też o tym, że pomocnik, jak najbardziej zasługuje sobie na opaskę kapitana. Nie tylko swoją postawą i charyzmą, ale też tym, że lubi i potrafi na boisku… pogadać, dużo tłumacząc i podpowiadając, co zdaniem Baszczyńskiemu może w przyszłości sprawić, że będzie dobrym trenerem.

Po przełamaniu złej passy czterech porażek z rzędu, pokonaniu ŁKS, widzewiaków czeka teraz pojedynek na swoim stadionie z legendą światowego futbolu – Lukasem Podolskim. 25 lutego o godz. 15 łodzianie podejmą będącego w dobrej formie Górnika Zabrze i powalczą o ósme, szóste na własnym boisku, ligowe zwycięstwo. W pierwszej rundzie padł remis 1:1 po golu Jordi Sancheza w doliczonym czasie gry.

Widzew. Trener Daniel Myśliwiec dostał więcej czasu na zintegrowanie zespołu przed meczem z mistrzem Polski

Przy piłce Andrejs Ciganiks

Władze Widzewa uważają, że sędzia pochopnie zdecydować się odwołać, ze względu na fatalny stan boiska, mecz z Ruchem, ale nie da się ukryć, że ta decyzja dała trenerowi Danielowi Myśliwcowi więcej czasu na zintegrowanie zespołu przed meczem z drużyną mistrza Polski – Rakowem w Częstochowie (29 listopada, godz. 17.30).

Przeciwko Ruchowi na boisko miała wybiec jedenastka: Ravas – Milos, Żyro, Ibiza, Ciganiks – Kun, Hanousek, Shehu – Terpiłowski, Klimek – Rondić. Jak widać szkoleniowiec nie chciał ryzykować i przestawić zespół na grę dwoma napastnikami.

Zamyślony trener . Zdjęcia Marek Młynarczyk autor bloga www.obiektywnasport.pl

Teraz pewnie też postąpi podobnie, aby w ligowym praniu sprawdzić to, nad czym drużyna pracuje na treningach.

Po cichu na razie na ławkę rezerwowych wrócił Fran Alvarez. Być może do spotkania zdoła się wyleczyć Dawid Tkacz, bo Bartłomiej Pawłowski, Sebastian Kerk i na pewno nie. Dwaj pomocnicy już w tym roku nie zagrają.

Rywal – Raków będzie miał w nogach moc grania. Po nie najlepszym występie w Zabrzu (1:2), w czwartek czeka drużynę pojedynek w Pucharze Europy ze Sportingiem (godz, 18.40, transmisja w TVP Sport), a potem znów liga. To może mieć wpływ na postawę zespołu w starciu z widzewiakami.

Widzew grał do końca i uratował punkt w Zabrzu. W roli głównej znów Jordi Sanchez

Czerwona kartka wymusiła zmianę w żelaznej jedenastce łodzian. Silvię w linii obrony Widzewa zastąpił Żyro. I to niestety wyszło bokiem łodzianom. Po juniorskim błędzie obrońcy Widzew stracił gola. Wydawało się, że przegra mecz, ale tak się nie stało, bo, potrafił walczyć do końca. Dobrze, że Widzew miał Sancheza, który w doliczonym czasie gry uratował punkt gościom, zdobywając gola w drugim meczu z rzędu. To pierwszy punkt zdobyty przez łodzian w tym sezonie na wyjeździe.

Przez pierwszy kwadrans nic ciekawego się nie działo poza celnym choć łatwym do obrony uderzeniem z dystansu Alvareza. Potem łodzianie mieli szczęście, bo sędzia Kos odgwizdał mocno wątpliwy faul szybkiego Kapralika na broniącym Szocie. Mogła z tego być bramkowa sytuacja dla gospodarzy.

Nie ta, to kolejna. Żyro przyjmował piłkę niczym trampkarz. Stracił ją. To zrodziło kontrę gospodarzy. 38-letni Podolski zachował się jak profesor. Najpierw odebrał futbolówkę, a potem idealnie zagrał ją do debiutanta Kapralika, a ten wykorzystał sytuację sam na sam i strzelił bramkę.

Widzew, choć miał kłopoty z wyprowadzeniem piłki, spróbował odpowiedzieć. Pokazał się wreszcie Pawłowski, ale zza pola karnego strzelił obok słupka.

W nudnawym do przerwy meczu prosty, by nie powiedzieć prostacki, błąd zdecydował o wyniku. Na dodatek goście jakby grali w dziesiątkę, bo ich młodzieżowiec był kompletnie niewidoczny. To, że łodzianie nie mogą od wielu miesięcy znaleźć młodego, piłkarza, który grałby na ekstraklasowym poziomie, zakrawa na kpinę.

W drugiej połowie Widzew chciał odrobić straty. Przynajmniej raz z dobrej strony pokazał się drugi młodzieżowiec – Klimek, ale z jego podania wzdłuż bramki nic nie wyniknęło. Szkoda, że to była jedyna pozytywna akcja drugiego młodzieżowca gości. Strzelając z ostrego kąta Pawłowski posłał piłkę obok długiego słupka.

Widzew zepchnął rywali do defensyw, ale nic z tej przewagi nie wynikało. Za to szansę na gola po kontrze mieli zabrzanie, ale mocny strzał Podolskiego pewnie obronił Ravas. Trener Niedźwiedź zdecydował się na wiele mówiącą zmianę. W 71 minucie zdjął z boiska lidera zespołu Pawłowskiego.

Widzew nie zwalniał tempa. Po główce Sancheza piłka odbiła się od poprzeczki. Łodzianie zepchnęli gospodarzy do momentami dramatycznej obrony. Trener Niedźwiedź postawił na grę dwoma napastnikami, wprowadzając Rondicia. Widzew walczył do końca. W doliczonym czasie w drugim meczu z rzędu trochę z niczego ładnym uderzeniem z woleja Sanchez zdobył wyrównującego gola.

Górnik Zabrze – Widzew 1:1 (1:0)

1:0 – Kapralik (24), 1:1 – Sanchez (90+5)
Widzew: Ravas – Stępiński (71, Ciganiks), Szota, Żyro, Nunes – Hanousek (85, Rondić) – Terpiłowski (46, Kun), Przybułek (46, Klimek), Alvarez, Pawłowski (71, Milos)– Sanchez

Widzew. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby łodzianie nie mieli Bartłomieja Pawłowskiego

Trudno sobie wyobrazić, co by zrobił Widzew bez swojego lidera – Bartłomieja Pawłowskiego. Pewnie, przegrywałby z kretesem mecz za meczem. W tym sezonie kreatywny pomocnik w czterech spotkaniach strzelił bramkę i zaliczył trzy asysty. Przypomnijmy, w minionych rozgrywkach trafił 10 razy do siatki rywali, miał cztery asysty.

Gdy zespół wykazuje więcej energii i inteligencji w grze, jak to było podczas derbów, to Bartkowi po prostu chce się grać, tworzyć widowisko i decydować o wyniku. Powiem wprost, jeżeli selekcjoner Fernando Santos, oglądał łódzkie derby i znakomitą, błyskotliwą bramkową akcję Pawłowskiego, to już za to zagranie powinien go powołać do reprezentacji. Oglądałem gros spotkań ekstraklasy w tym sezonie i powiem szczerze, że niewiele widziałem takich akcji, żeby nie powiedzieć żadnej!

Trudno pojąć dlaczego we Wrocławiu Pawłowski znalazł się na bocznym torze. Częściej był rezerwowym niż grał, co dla Śląska o mały włos nie skończyło się spadkiem z ekstraklasy.

Widzew, uff kibice odetchnęli z ulgą, nie przespał w derbach drugiej połowy. Może nie grał błyskotliwie, ale za to odpowiedzialnie, ambitnie i co najważniejsze skutecznie. Nadal bardzo ważnym graczem zespołu jest bramkarz Henrich Ravas. Cieszy wyraźny wzrost formy Marka Hanouska i Jordi Sancheza. Niestety, nowi piłkarze, nie byli w derbach wartością dodaną drużyny. Widzew musi zatem bazować na kapitale, który wypracował w pierwszej rundzie minionego sezonu.

W piątek o godz. 20.30 Widzew zagra w Zabrzu z odrodzonym Górnikiem, który wygrał pierwszy ligowy mecz i strzelił pierwszą bramkę w sezonie w… doliczonym czasie gry.

« Older posts

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑