Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl
Kryzysik? Kryzys? A może bolesne pokazanie miejsca w szyku, że do TOP 5 nie podskoczysz i nie wskoczysz. Widzew przegrał pierwszy mecz w tym sezonie, nie mając nic, dosłownie nic, do powiedzenia w starciu z Pogonią. Cały czas się bronił, powiedzmy oględnie, mało udolnie, szczęście, że skończyło się na stracie tylko dwóch bramek. W ofensywie pokazał wartości bliskie zeru.
Niestety, na ligowym poziomie zagrali bramkarz i dwaj środkowi obrońcy. Pozostali? Powinni się wstydzić. Taka gra nie przystoi nawet polskim ligowcom. Trener Myśliwiec mówi, że zabrakło konsekwencji w pressingu, który ma być ligowym atutem Widzewa.
Ja przyczyn widzę więcej. Zawiedli ofensywni liderzy, którzy na dodatek, jak Hanousek, popełniali juniorskie błędy w defensywie. Nowi piłkarze? Po to ich chyba zatrudniono, żeby byli wartością dodaną, w trudnych momentach ciągnęli drużynę w górę. A tymczasem oni? Ech, szkoda gadać. Pchali skutecznie drużynę w dół. Nie po raz pierwszy przy transferach Widzewa rodzi się pytanie – kto i po co ich sprowadzał?
Teraz przed trenerem potężne wyzwanie. Czasu mało, a tu trzeba zespół podnieść z kolan i dać wiarę, że stać go na dobrą, skuteczną grę. Oby się to udało, bo kilkanaście tysięcy wiernych fanów na trybunach nie wybaczy powtórki ze szczecińskiej wpadki!
23 sierpnia o godz. 18 Widzew podejmie Radomiaka, który próbował podjąć rękawicę w Warszawie. Długi czas walczył, stwarzał sytuacje. Widzewa też się nie przestraszy. Na dodatek ma groźnego, bramkostrzelnego i bardzo sprawnego, mimo dwóch metrów wzrostu, napastnika Rochę. Trzeba uważać!