Rezerwowy Pafka

Autor: admin (Page 5 of 145)

Fascynujące i wciągające warszawskie wędrowanie Pawła Sołtysa. Jak by się chciało samemu spróbować, w swoim mieście

Nie będę krył, zazdroszczę narratorowi tej nastrojowej książki niespiesznego wędrowania w upalne dni przez swoje miasto (Warszawę) i uważnego patrzenia wokół siebie i w głąb siebie. Odnajdywania rodzinnych wspomnień, ale i spojrzeń oraz zachowań ludzi nieoczywistych, których trzeba odkryć w zagonionym warszawskim tłumie.

Także miejsc, których niewielu już w stolicy szuka, jak choćby śladów ulicy Wielkiej. Są też ptaki, którym autor przygląda się z uwagą i czułością, której brakuje tym, których pochłania codzienny puls dnia.

Jest też w tym miejskim wędrowaniu pewien anachronizm, który pociąga i budzi nostalgie, jak ucieczka w świat ręcznych zapisków czy mającego swoją duszę i wyobrażoną historię starego zegarka.

W rozmowie z www.dwutygodnik.com Paweł Sołtys (znany jako Pablopavo, autor kilkunastu płyt) mówi w imieniu narratora swojej książki: Wszystko przyspieszyło, no i co? Ale ja już mam to w dupie. Dlaczego mam wiecznie nadążać za czymś, co nie daje ukojenia?

Paweł Sołtys, Sierpień, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024

Rugby Europe Trophy. Udany debiut, Polska rozbiła Litwę. Trener Kamil Bobryk: Chłopaki wykonali bardzo dobrą pracę

Zdjęcia Wojciech Szymański

Reprezentacja Polski w swoim pierwszym meczu sezonu Rugby Europe Trophy pewnie pokonała Litwę 40:13 (26:8) inkasując punkt bonusowy. Goście tylko w pierwszej połowie potrafili stworzyć realne zagrożenie pod polem punktowym, ale poza tym kwadransem gry dominacja Biało- Czerwonych była bezdyskusyjna- podaje biuro prasowe PZR. Ba, gdyby wykorzystali wszystkie okazje wynik mógł być… okazalszy. Nie ma co jednak narzekać. Pierwsze koty za płoty.

Choć Biało-Czerwoni byli faworytami spotkania, mecz z Litwą budził sporo emocji. Polscy rugbiści nie tylko grali pierwszy oficjalny mecz od ponad pół roku, ale również był to wielki sprawdzian nowego sztabu szkoleniowego: Kamila Bobryka i Tomasza Stępnia. Zespół został mocno przebudowany w oparciu o zawodników z polskiej ligi. W składzie znalazło się również w pięciu debiutantów w tym dwóch w pierwszym składzie.

– Pokazaliśmy dziś dobre momenty w grze, ale też daleko nam do doskonałości. W drugiej połowie trochę zabrakło koncentracji, ale chłopaki wykonali bardzo dobrą pracę i należy się cieszyć z osiągniętego rezultatu. Teraz zabieramy się do pracy bo mamy tydzień do kolejnego meczu z Czechami – powiedział Kamil Bobryk.

– Pierwszy mecz jest zawsze niewiadomą, więc zwycięstwo daje dużo satysfakcji. Cieszy, że zawodnicy rozumieją i starają się wprowadzać do gry schematy, nad którymi pracowaliśmy. Na pewno potrzeba jeszcze czasu żeby to zaczęło funkcjonować prawidłowo, ale dzisiejsze spotkanie to bardzo dobry prognostyk – dodał drugi trener Tomasz Stępień.

Za tydzień, w sobotę 23 listopada polskich rugbistów czeka drugi test, czyli pojedynek z Czechami w Pradze.

Polska – Litwą 40:13 (26:8)

Polska: Wojciech Piotrowicz 10, Mateusz Plichta 5, Jakub Wojtkowicz 5, Vaha Halaifonua 5, Kacper Wróbel 5, Jonathan O’Neill 5, Sylwester Gąska 5. Litwa: Laurynas Marcinkus 10, Arnas Prielaidas 3. Żółte kartki: Dawid Banaszek (Polska) Ervidas Bakutis (Litwa)

Polska: Jakub Wojtkowicz (Wiktor Wilczuk), Dominik Mohyła (Antoni Gołębiowski) Adam Lewandowski (Sylwester Gąska), Alexander Nowicki, Krystian Olejek, Vaha Halaifonua (Krystian Mechecki), Michał Mirosz, Piotr Zeszutek (Jakub Małecki), Mateusz Plichta (Dawid Plichta), Wojciech Piotrowicz, Kacper Wróbel, Daniel Gdula (Nicolas Saborit), Jonathan O’Neill, Szymon Sirocki, Łukasz Korneć (Dawid Banaszek)

Klęska Polaków w Porto. Masa kompromitujących błędów. Po prostu wstyd na cały futbolowy świat

Niestety, potrafimy być mistrzami świata w futbolowym nieudacznictwie. W Lidze Narodów doznaliśmy upokarzającej klęski 1:5. Polska: Marcin Bułka – Kamil Piątkowski, Jan Bednarek (46, Sebastian Walukiewicz), Jakub Kiwior – Bartosz Bereszyński (32, Jakub Kamiński), Mateusz Bogusz (46, Dominik Marczuk), Taras Romanczuk, Piotr Zieliński, Kacper Urbański (72, Adam Buksa), Nicola Zalewski – Krzysztof Piątek (80, Antoni Kozubal),. Honorowy gol: Dominik Marczuk, przy stanie 0:5.

Ze zdumieniem patrzy na nas jeden futbolowy kraj za drugim. Stracić pięć bramek w… 24 minuty, to nie zdarza się już nawet Andorze czy San Marino. Pozwolić bramkarzowi Marcinowi Bułce wyjść na drugą połowę w nie swoich spodenkach – to jeszcze nic. Wpuszczać na skutek, jak beznadziejnie tłumaczono… błędu ludzkiego, na boisko rezerwowego (Karol Świderski) , którego nie wpisało się do protokołu, to przekracza ramy zdrowego rozsądku.

Michał Probierz (selekcjoner reprezentacji Polski):- Jak się nie wykorzystuje na takim terenie takich sytuacji, jak mieliśmy, to później jest trudno. Chyba większy problem to splot okoliczności, który miał miejsce. Przed meczem musieliśmy zrobić zmianę, w trakcie meczu w przerwie musieliśmy zrobić dwie zmiany. To wszystko spowodowało, że później nam czegoś zabrakło. W drugiej połowie trochę chaosu się wprowadziło. Potem patrzyliśmy pod kątem następnego meczu, bo wiadomo, że nie ma obrońców i mieliśmy kolosalny problem. Wiedzieliśmy, że za kilka dni następny mecz, zmieniliśmy ustawienie na moment i traciliśmy te gole za łatwo. To jest lekcja pokory dla zawodników i trenera. Trzeba umieć to przyjąć, zawodnicy powinni podnieść głowę do góry. Pokazali, że potrafią grać w piłkę, ale te sploty okoliczności, które miały miejsce, są bardzo trudne.

A po pierwszej połowie, gdy Polacy mieli inicjatywę i okazje, wydawało się, że wszystko może potoczyć się inaczej. Niestety piłka nożna potrafi być okrutna i frajerstwa nie wybacza.

Porażka w Porto było jedną z najwyższych w historii walki o punkty. W 2022 roku przegraliśmy z Belgią 1:6, w 1966 z Włochami 0:6, a w… 1924 z Węgrami 0:5.

 „Nie będę dolewał oliwy…dobranoc” – napisał Zbigniew Boniek na X. Tymczasem nasi piłkarze zrobili sobie prezent za wpadkę w Portugalii. Cykali sobie wspólne fotki z Cristiano Ronaldo. Wypad do Portugalii nie poszedł na marne.

W poniedziałek o godz. 20.45 ostatni mecz grupowy ze Szkocją na Stadionie Narodowym. Sportowego blamażu ciąg dalszy? Na ratunek Michał Probierz powołał w trybie pilnym Mateusza Wieteskę. Ciekawe, co to da. Walczymy o baraże o utrzymanie się w Dywizji A Ligi Narodów. Musimy przynajmniej zremisować. Czy osiągnięcie takiego wyniku przekracza nasze aktualne możliwości?

Bez względu na wynik ostatniego spotkania klęska w Lidze Narodów ma swoje bolesne konsekwencje. Awans na mundial w 2026 roku da Polakom wyłącznie zwycięstwo w grupie eliminacyjnej lub zwycięstwo w barażu po zajęciu drugiego miejsca w grupie. Tymczasem pierwszy koszyk zagwarantowali już sobie: Anglicy, Belgowie, Chorwaci, Francuzi, Hiszpanie, Holendrzy, Niemcy, Portugalczycy i Włosi. Jak grać z takimi przekraczającymi nasze aktualne możliwości firmami?

Nowa reprezentacja pod wodzą nowych szkoleniowców (doskonale znanych w Łodzi) staje do walki w w rugbowych rozgrywkach Europe Trophy

Zdjęcia PZR

Reprezentacja Polski w rugby w sobotę 16 listopada, o godz. 16 w Gdyni zmierzy się z Litwą w rozgrywkach Europe Trophy.

Na zgrupowaniu przebywa 30 zawodników. Ta selekcja jest efektem dotychczasowych trzech konsultacji kadry oraz meczu sparingowego z Awentą Pogonią Siedlce. Szansę pojawienia się na boisku otrzyma jednak tylko 23 graczy: piętnastu zawodników podstawowych i ośmiu zmienników, których rola będzie równie ważna, jak wyjściowego składu – podaje biuro prasowe PZR.

– Wstępny zarys drużyny, która wybiegnie w sobotę mamy już z Tomkiem (Stępniem) w głowach i na papierze. Grupa jest zgrana, zmotywowana, ambitna i nie brakuje w niej ciekawych zawodników młodego pokolenia, których będziemy chcieli przetestować na boisku – podkreślił trener Kamil Bobryk (swego czasu obaj byli ważnymi zawodnikami łódzkich Budowlanych).

Kamil Bobryk i Tomasz Stępień

Gdy Polacy po raz ostatni spotkali się z Litwinami odnieśli wysokie zwycięstwo. Po dwóch latach na wyższym poziomie, w Rugby Europe Championship będą więc zdecydowanymi faworytami. – Po analizie meczów Litwy z Luksemburgiem oraz Szwecją mamy już przegląd możliwości tej drużyny i wiemy gdzie ma mocne punkty, a także gdzie powinniśmy ich zaatakować – stwierdził trener reprezentacji.

Transmisję ze spotkania będzie można zobaczyć po bezpłatnym zalogowaniu na stronach europejskiej federacji Rugby Europe.

Szansę debiutu w drużynie narodowej ma urodzony w RPA silny jak tur ważny gracz Orlen Orkana Sochaczew – Jonathan O’Neill. Pochodzący z Pretorii zawodnik gra w Polsce od 2019 r. Wypełnił więc kryteria niezbędne do reprezentowania naszego kraju – trzeba przez pięć lat występować w lidze. Drugim z debiutantów może zostać Wayne Borsak z holenderskiego klubu RFC Oisterwijk Oysters. Zwraca uwagę fakt, że gros graczy pochodzi z klubów polskiej ekstraligi, w tym jeden z KS Budowlani WizjaMed Łódź – Jakub Małecki. Nie ma zalewu stranieri, na których opierał skład poprzedni selekcjoner Christian Hitt (obecnie coach łódzkich Budowlanych).

Ostatnio rozegrano czwarty mecz Rugby Europe Trophy w którym Czechy pokonały Chorwację 49:26, bez punktu bonusowego. Klasyfikacja: 1.Szwecja 2 9 68-35; 2.Czechy 2 5 65-48; 3.Litwa 2 5 66-66; 4.Polska 0 0 0-0; 5.Chorwacja 1 0 26-49; 6.Luksemburg 1 0 20-47.

Karpacka 61 – nowy prężny ośrodek rugby. Jeszcze miesiąc temu turnieju miało nie być. Tymczasem doszedł do skutku i udał się znakomicie. Brawo Venol Atomówki!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Dobrze, że w Łodzi są takie kluby, jak Venol Atomówki, którym się cały czas jeszcze chce i które często spychane na margines ( Łodzianka! Łodzianka!) znalazły swoje nowe, lepsze miejsce do sportowego życia.

Odbył się ostatni turniej Mistrzostw Polski Kobiet w Rugby7 w rundzie jesiennej. Turniej organizowały Venol Atomówki Łódź na nowym obiekcie MOSiR Łódź przy ul. Karpackiej 61.
W turnieju udział więzło 12 drużyn z całej Polski podzielonych na Ekstraligę i I Ligę. W Ekstralidze najlepsza okazała się drużyna Biało-Zielone Gdańsk wygrywając z Legia Rugby Kobiet. W I lidze najlepsze okazały się Black Roses Posnania które pokonały w finale Venol Atomówki Łódź.


Turniej zorganizowany został dzięki wsparciu Urzędu Miasta Łodzi oraz licznych partnerów w tym MOSIR Łódź, Gra-Lech Namioty, Gastrovera oraz House of Coffee. Jednak największym powodzeniem cieszył się grill zapewniony przez Venol Motor Oil Poland gdzie w ciągu dnia wydano ponad 250 posiłków dla kibiców i zawodniczek, warto wspomnieć że były za darmo. Podczas dekoracji byli także obecni Artur Dunin senator, Iwona Safianowska – dyrektorka MOSiR Łódź oraz Jarosław Prasał – prezes Polskiego Związku Rugby.

– Dziękujemy wszystkim za wsparcie – mówi Angelika Kołodziejczyk kapitan drużyny – Jeszcze miesiąc temu turnieju miało nie być, ale dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się. Mam nadzieję, że turniej podobał się zarówno zawodniczkom jak i kibicom. Udało nam się uczcić XV- lecie naszej sekcji. Duże podziękowania dla rodziców: Tomasza Witońskiego, Bartka Feliksiaka oraz Artura Czubaka, którzy pomogli w szukaniu parterów i samej organizacji imprezy.

– 15 lat temu na trening przyszło kilka dziewczyn z informacją ze chcą trenować i grać w rugby – mówi trener Zbigniew Grądys – Od tego czasu wiele się w naszej drużynie i klubie zmieniło. Przez te 15 lat Atomówki miały kilku trenerów: Damiana Klimka, Amadeusza Kottasa i Ernesta Hejnę. Ich ciężka praca i zaangażowanie sprawiło, że drużyna nie zniknęła z mapy polskiego rugby. Warto nadmienić, że mamy też drużynę młodzieżową a to dzięki współpracy z trenerem Szymonem Walczakiem, który ciągle zachęca młode dziewczyny do trenowania w rugby. Mógłbym wymieniać i wymieniać wszystkich którzy nam pomagają, bo naprawdę jest sporo osób które przyczyniają się do rozwoju Atomówek. Dziękuję wszystkim którzy byli, są i będą Atomówkami.

Trenera ŁKS – Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy

Fot. ŁKS Łódź

Wielka niemoc ŁKS na własnym boisku trwa dalej. Łodzianie znów nie strzelili bramki i tylko zremisowali z Polonią 0:0. Zamiast tylko powinno się chyba powiedzieć aż, bo w ostatniej akcji meczu, punkt łodzianom uratował znakomitą interwencją Aleksander Bobek (ŁKS grał wtedy z przewagą jednego zawodnika!). Jak na to nie patrzeć ŁKS po raz ostatni wygrał u siebie… 17 września z Wisłą Kraków.

Trenera Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy. Nie udało się zasypać przepaści między graniem piłkarzy pierwszej jedenastki, a rezerwowymi (no może poza Mateuszem Wysokińskim). Ci ostatni nadal spisują się słabo i dlatego nie mogą zrozumieć dlaczego znów po godzinie gry szkoleniowiec zmienia kreatywnego, dającego power do ofensywnej gry, choć też mylącego się Antoniego Młynarczyka, na kompletnie bezbarwnego (bez formy?!) Huseina Balicia.

Cały czas trzeba szukać najlepszego miejsca na boisku dla Pirulo albo wysłać go na ławkę rezerwowych, bo trudno uznać, że ciągnie grę zespołu do przodu. Łodzianie podobno cały czas pracują nad jak najlepszymi rozwiązaniami stałych fragmentów gry, ale ta zgaduj zgadula z dwoma szykującymi się do dośrodkowania bocznymi obrońcami, stała się łatwa do rozszyfrowania.

Prawda jest oczywista – tak szkoleniowcowi, jak i piłkarzom w trakcie dni wolnych od ligowego grania roboty nie zabraknie.

W następnym spotkaniu łodzianie 23 listopada zmierzą się w Pruszkowie ze Zniczem (godz. 19.35), który przegrał ze Stalą Rzeszów, z którą łodzianie wygrali. Czy to coś znaczy?

Idą zmiany. Więcej kobiet we władzach polskich związków sportowych. We władzach PZHT powinna się znaleźć brzezinianka – Małgorzata Polewczak!

Zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Zmiany i to rewolucyjne czekają skostniałe i zapyziałe polskie związki sportowe. Minister sportu i turystyki – Sławomir Nitras mówi: Chcemy, aby w każdym związku były kobiety i mężczyźni. Sport żeński ma zdecydowanie inną specyfikę niż męski. Ustawa jest potrzebna dla tych związków, które czują opór. To właśnie w nich kobiety mają najtrudniej. Tam niedostrzegana jest rola kobiet i sport kobiecy nie może odpowiednio się rozwijać. Liczę na to, że Parlament przyjmie tę ustawę, a pan prezydent ją podpisze.

Mam taką propozycję. Ważną, bardzo ważną postacią PZHT, mającą realny wpływ na politykę związku, powinna zostać ikona polskiego hokeja na trawie, twórczyni sportowego fenomenu w Brzezinach – Małgorzata Polewczak.

Polski Związek Hokeja na Trawie od 1928 jest członkiem Międzynarodowej Federacji Hokeja na Trawie. Prezesem związku jest Rafał Grotowski, Sekretarzem Generalnym Piotr Wilkoński, a kierownikiem wyszkolenia Krzysztof Rachwalski. W zarządzie są dwie panie. W komisji rewizyjnej dwie. W komisji zawodniczej dwie (w tym Monika Chmiel z KS Hokej Start). Wśród pracowników związku – roboczych mrówek – na sześć osób są cztery kobiety: dyrektor biura, główna księgowa, pracownik biura – rozliczenia dotacji, pracownik biura – sekretariat.

Jak widać, w PZHT panie potrzebne są głównie do czarnej roboty, a do rządzenia przede wszystkim faceci. Według planu ministerstwa tak dalej być nie może. Nadejdzie czas na zmiany… W hokejowym związku powinno się w nich uwzględnić charyzmatyczną brzeziniankę, która udowadnia roku po roku, że Poznań (kolebka tego sportu w Polsce) wcale nie musi być najważniejszy i nie jest stolicą kobiecego hokeja!

Małgorzata Polewczak to polska olimpijka, wszechstronna zawodniczka – bramkarka, obrończyni, hokeistka o najdłuższym stażu, mama dwóch znakomitych hokeistek. Nadal jest w swoim zespole… grającym trenerem, uhonorowana tytułem Mistrzyni Sportu, jako pierwsza Polka uzyskała uprawnienia sędziego międzynarodowego. Wychowała dziesiątki idącą w setkę albo i lepiej reprezentantek Polski Otrzymała także dyplom uznania MKOl. Była nagradzana za działalność popularyzatorską na rzecz hokeja. Zdobyła z drużynami – seniorek i młodszych drużyn KS Hokej Start Brzeziny kilkadziesiąt medali, w tym w większości te z najcenniejszego kruszcu. Ba, potrafiła zorganizować z powodzeniem imprezy na największym, międzynarodowym poziomie, w tym Ligę Mistrzyń.

Zapytana swego czasu – Co jest pani największym marzeniem? – odpowiedziała: Zbudowanie w Brzezinach hali sportowej z prawdziwego zdarzenia, gdzie byśmy mogły normalnie trenować i podnosić swoje umiejętności. (Jej wielkie marzenie – nowoczesna sportowa hala w Brzezinach – w przyszłym roku się spełni!)

Jak to się robi, że to w Brzezinach, a nie w Poznaniu jest dziś kobiece centrum hokeja na trawie – zapytałem swego czasu?
Małgorzata Polewczak:– U nas łatwiej młodzież przyciągnąć do sportu, bo po prostu nie ma tyle możliwości, co w Poznaniu. U nas jest hokejowa tradycja, to tak jakby była ona w jednej dzielnicy Poznania. Są takie roczniki, z których przychodzą do nas wszystkie dziewczyny, które się ruszają. Poza tym w Brzezinach łatwiej jest dotrzeć do młodzieży. U nas hokej stał się dyscypliną pokoleniową. Mama, która u nas grała, teraz chętnie puszcza córkę na zajęcia. Powiązania rodzinne są bardzo duże. jak dziecko widzi, że koleżanka chwali się, że jest u nas, opowiada o treningach, meczach, atmosferze, to sama chce spróbować.


Jak je zatrzymać i doprowadzić do dorosłego mistrzostwa?
Dziewczyny, jak już pochodzą na zajęcia przez kilka lat, to ciężko im odejść. Ja im takiego odejścia nie ułatwiam. Nie daję okazji do zostawienia sportu na boku. Trudno się nie spotkać w Brzezinach. Nie porozmawiać. Nie daje się mnie uniknąć. Potrafię się naprzykrzać. Uważam, że jak ktoś poświęcił hokejowi kilka lat, to nie może nagle i bez wyraźnego powodu z niego zrezygnować. Potrafię ciągnąć dziewczyny za uszy.
Hokej to jest sposób na życie?
W Brzezinach na pewno. Ułatwia dziewczynom start w dorosłość. Daje łatwiejszy dostęp do sportowych studiów. Mamy wiele zawodniczek, które dalej grają za granicą i sobie to chwalą. A czołowe kluby z Niemiec czy Holandii, chętnie sięgają po hokeistki z Brzezin, bo po prostu prezentują wysoki poziom umiejętności. A to są ligi na najwyższym światowym poziomie. Nie ma problemu, żeby dostać się do dobrego klubu na Zachodzie. To im ułatwia start z takiego małego środowiska jak Brzeziny. To takie otwarcie na Europę.

Jarosław Piechota biegał po schodach w Chemnitz. Budynek wznosi się na wysokość 100 m, do pokonania jest 452 stopnie na 26 piętro klatką lewoskrętną

Co tu kryć. Jarosław Piechota lubi biegać po schodach. Tym razem wziął udział w zawodach towerrunning’owych poza granicami Polski. 

Jarosław Piechota: Tym razem wybór padł na Congresshotel w niemieckim Chemnitz.  Budynek wznosi się na wysokość 100m, do pokonania jest 452 stopnie na 26 piętro klatką lewoskrętną. Schody bardzo wygodne, sprzyjające szybkości, jednak klatka dość wąska dla wymijających. Tutaj muszę pochwalić zawodników, którzy schodzili do prawej strony przepuszczając mnie. Nie zawsze ta niepisana zasada zawodów biegów po schodach jest przestrzegana, a to wg mnie kluczowa sprawa.  Mój wynik to 3:16 co dało mi 40 miejsce open i 3 w mojej kategorii wiekowej.

Oczywiście stawiliśmy się tam kilkuosobową ekipą mojej wspaniałej drużyny Orion schody treningi /grupa ” Piechotą po schodach.” , z której każdy z nas stanął na podium w swojej kategorii. 

Ekstraliga rugby skończyła tegoroczne zmagania. Wiosną walka o… piąte miejsce może być bardzo interesująca. Łodzianie będą w tej grze?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Rozgrywki ekstraligi rugby w 2024 roku zakończyła 10. kolejka spotkań. Drew Pal 2 Lechia Gdańsk dość niespodziewanie pokonała na własnym boisku faworyzowaną Juvenię Kraków, Life Style Catering Arka Gdynia rozbiła Edach Budowlani Lublin, natomiast Awenta Pogoń Siedlce wykonała plan i pokonując Budowlanych WizjaMed Łódź awansowała na pozycję lidera rozgrywek, wyprzedzając zespół Orlen Orkan Sochaczew, który pozostaje niepokonany, ale ma o jeden mecz rozegrany mniej.

Biuro prasowe PZR: Bez niespodzianki obyło się w Łodzi, choć Budowlani WizjaMed po raz kolejny udowodnili, że potrafią postawić się i zdobywać punkty nawet w starciu z najlepszymi zespołami w lidze. Awenta Pogoń Siedlce zaczęła jednak bardzo mocno i nie pozostawiła złudzeń o tym, który zespół jest lepszy, już w pierwszej połowie notując cztery przyłożenia.

Kiedy krótko po zmianie stron i maulu autowym przyłożył Sebastian Kostałkowski mecz wydawał się już rozstrzygnięty. Wtedy jednak gospodarze zabrali się do pracy, posyłając na pole punktowe Michała Łaszcza i rozpoczynając… wymianę ciosów. Do ostatniego gwizdka obie strony na przemian zdobywały kolejne „piątki”.

Arka rozbiła na własnym boisku Edach Budowlanych Lublin aż 82:5, już w pierwszej połowie zdobywając aż siedem przyłożeń i obejmując prowadzenie 47:0. W całym meczu najwięcej punktów zdobył Dawid Banaszek (27), ale kopacza Arki niemal doścignął Szymon Sirocki, który tego dnia był dla defensywy lublinian niemal nieuchwytny i zakończył spotkanie z dorobkiem aż pięciu przyłożeń (25 punktów)!

Podsumowując: Łodzianie kończą zmagania na siódmym miejscu (na 9 walczących drużyn). Zdobyli 11 punktów, dwa mecze wygrali, siedem przegrali, zdobyli trzy punkty bonusowe, małe punkty: 239-306. Nie da się jednak ukryć, że drużyna zanotowała sportowy progres.

Kto wie, co będzie wiosną? Wygląda na to, że trudno w zimowej przerwie będzie się pozbierać Budowlanym z Lublina i Juvenii. Za to mocny atut do ciężkiej pracy zdobyli rugbiści Lechii. Cztery drużyny są (przynajmniej na razie) poza zasięgiem (czwarta Arka nad piątą Juvenią ma 9 punktów przewagi), ale walka o 5 miejsce w lidze może być bardzo interesująca.

X kolejka Ekstraligi:

Drew Pal 2 Lecha Gdańsk v Juvenia Kraków 28:15 (18:10)
Lechia: Sean Grobler 13 (2pd, 3K), Antoni Kopecki 5 (P), Robert Wójtowicz 5 (P), Sebastian Beśka 5 (P). Juvenia: Riaan van Zyl 5 (pd, K), Michał Jurczyński 5 (P), Rudolph Daniel Coetzee 5 (P). Żółte kartki: Radosław Dabkiewicz, Dawid Wesołowski (obaj Lechia), Patryk Nowicki, Marcin Morus (obaj Juvenia)

Budowlani WizjaMed Łódź v Awenta Pogoń Siedlce 19:45 (0:26)
Budowlani: Kacper Palamarczuk 5 (P), Asithandile Mrubata 5 (P), Michał Łaszcz 5 (P), Araki Ryusuke 4 (2pd). Pogoń: Nkululeko Ndlovu 8 (4pd), Rati Asatiani 5 (P), Sebastian Kostałkowski 5 (P), Bartłomiej Bareja 5 (P), Bercho Botha 5 (P), Vaha Halaufonua 5 (P), Nicolas Saborit 5 (P), Ksawery Struss 5 (P), Daniel Gdula 2 (pd). Żółte kartki: Bartosz Sikora (Budowlani), Mykola Shalaiev, Paul Walters (obaj Pogoń).

Life Style Catering Arka Gdynia v Edach Budowlani Lublin 82:5 (47:0)
Arka: Dawid Banaszek 27 (P, 11pd), Szymon Sirocki 25 (5P), Nicolas Silvera 10 (2P), Radosław Rakowski 10 (2P), Giga Mamagulashvili 5 (P), Patrick Steindl 5 (P). Budowlani: Robizon Kelberashvili 5 (P).

To był wieczór Sypka, który skarcił byłych kolegów. Rehabilitacja Widzewa po dwóch porażkach z rzędu

Widzew wygrał po raz szósty w ekstraklasie, czwarty na własnym stadionie. Obce boiska są nadal zmorą lubinian, którzy na wyjazdach doznali już piątej porażki (wygrali tylko jeden mecz).

Widzew rozpoczął spotkanie z Zagłębiem bez kontuzjowanych Ibizy i Hamulicia, ale ze sprawnym Gikiewiczem w bramce. Łodzianie przystąpili do gry po dwóch porażkach z rzędu: z Górnikiem (0:2) u siebie i Legią (1:2) na wyjeździe.

Rozpoczęło się energetycznie. Już w 2 min mógł być gol dla gości po kiksie Kozlovskyego, ale czujność wykazał Gikiewicz. W odpowiedzi strzał Kastratiego końcami palców obronił Hładun. Kolejna akcja łodzian, czyli do dwóch razy sztuka, przyniosła gola. Tym razem pozytywnie pokazał się Kozlovsky, a akcję celnym uderzeniem po długim rogu zamknął Sypek… były piłkarz Zagłębia. W tej sytuacji ze zdobytej bramki się nie cieszył.

Szybko mogło dojść do wyrównania, bo łodzianie prezentowali wyjątkową niefrasobliwość w grze obronnej. Na szczęście bez bramkowych konsekwencji. W meczu nadal działo się. Kerk po strzale zza pola karnego trafił w słupek, z kolei mierzący w okienko Pieńko niewiele się pomylił. Tak naprawdę powinno być 2:0 dla Widzewa. Po podaniu Rondicia, Alvarez, uderzając technicznie, trafił w słupek.

Pressing, kontra – to do przerwy wychodziło Widzewowi. Szkoda zatem, że wszystko skończyło się na jednym golu.

Druga połowa mogła zacząć się od wyrównania, ale w pojedynku sam na sam Gikiewicz okazał się lepszy od Wdowiaka. Cała sytuacja wynikła z prostego błędu Żyry.

Zagłębie atakowało, chcąc odrobić straty. Widzew zagubiony, jakby został w szatni. Obudził się na moment, ale nie sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka. Alvarez (po zagraniu Rondicia) znów nie wykorzystał okazji. Strzelił lekko, bramkarz rywali nie miał kłopotów z obroną.

Zmiana nastawienia Widzewa na ofensywne przyniosła jednak drugą bramkę. Sypek wyrósł na bohatera wieczoru. Po raz drugi wpisał się na listę strzelców po centrze, której autorem był Kozlovsky i dobrym, celnym uderzeniem z powietrza po długim rogu. Akcja kopiuj wklej dała kolejny bramkowy efekt.

Widzew mógł wygrać wyżej, ale to nie był dzień Alvareza, który zmarnował kolejną dobrą okazję, nie wykorzystując podania Kerka. Dobrego zagrania Sypka, nie wykorzystał Łukowski. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo i trzy zdobyte ligowe punkty.

Ważna uroczystość przed spotkaniem. Odsłonięto tablicę poświęconą znanemu łódzkiemu dziennikarzowi. Trybuna prasowa na stadionie Widzewa nosi imię Bogusława Kukucia.

25 listopada o godz. 19 Widzew na stadionie Cracovii zagra z Puszczą Niepołomice.

Widzów16 869.

Widzew – Zagłębie 2:0 (1:0)

1:0 – Sypek (7), 2:0 – Sypek (71)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (52, Krajewski), Żyro, Silva, Kozlovsky – Alvarez, Shehu (85, Hanousek), Kerk (85, Sobol) – Sypek, Cybulski (61, Łukowski) – Rondić

« Older posts Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑