Łukasz Grochala/Cyfrasport

Zwycięski mecz ŁKS w Głogowie pokazał czarno na białym, ile w dzisiejszym futbolu zależy od kreatywnych pomocników, a zwłaszcza skrzydłowych. Błyskotliwa i skuteczna akcja Antoniego Młynarczyka, który minął kilku rywali i idealnie zagrał do Maksymiliana Sitka, powinna być pokazywana na taktycznych zajęciach nie tylko w polskich klubach. Tylko tak i aż tak udaje się rozmontować szczelną obronę rywali i wygrywać wydawałoby się (po pierwszej beznadziejnej połowie) przegrane spotkania.

Młynarczyk okazał się jokerem w talii trenera Ariela Galeano i chyba ostatecznie przekonał szkoleniowca, że jego miejsce jest w podstawowej jedenastce łodzian, a nie na ławce rezerwowych. Wiem, że takie przetasowanie sprawi, iż trzeba będzie szukać nowego miejsca na boisku dla Pirulo lub posadzenie go na ławce rezerwowych ale cóż w futbolu nie ma sentymentów.

Nie mniej energetyczny, twórczy i przebojowy był drugi z łódzkich skrzydłowych – Maksymilian Sitek. Swoim ciągłym nękaniem defensywy rywali zmęczył głogowian do tego stopnia, że po przerwie nie mieli nic do powiedzenia na boisku. Podobno rolę spełnił Koko Hinokio, który pokazał, że potrafi być odważnym kreatywnym pomocnikiem z boiskową wyobraźnią. Umie też momentami wcielić się w rolę wielkiego nieobecnego (kartki, kartki) Michała Mokrzyckiego i skutecznie pomóc w odbiorze piłki.

Z takimi pomocnikami można w lidze góry przenosić ale… Trzeba jasno sobie powiedzieć, że przez blisko 70 minut ŁKS praktycznie grał w… dziesiątkę, bo Marko Mrvaljević był na boisku, ale tak jakby go na nim wcale nie było. W czasie reprezentacyjnej przerwy trzeba albo znaleźć sposób na efektywną współpracę napastnika z pozostałymi piłkarzami zespołu albo poszukać innych rozwiązań i na przykład dać szansę gry od pierwszej minuty Gustafowi Norlinowi.

Mecz czarno na białym pokazał, ile dla drużyny znaczy Michał Mokrzycki, ale też jaką dla niej wartość ma Piotr Głowacki i jego odważna ofensywna gra. Niestety,  Antonio Majcenić  był cieniem Piotrka i jego boiskowa wartość w Głogowie, co tu kryć, nie była wielka.

ŁKS, żeby odnosić zwycięstwa musi robić wszystko, żeby grać na zero z tyłu. W Głogowie znów to się nie udało. Łodzianie stracili bramkę po stałym fragmencie gry, popełniając juniorskie błędy w kryciu. Nie po raz pierwszy niestety…

Jest zatem nad czym pracować w reprezentacyjnej przerwie. Kolejny ligowy mecz ŁKS zagra 29 marca o godz. 19.30 w Łodzi z broniącą się przed spadkiem Odrą Opole.