Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 10 of 146

Szalony mecz. Polska straciła trzy gole w siedem minut, ale potrafiła podnieść się z kolan. To wystarczyło (tylko!) do zdobycia punktu z Chorwacją

Szalony mecz na Stadionie Narodowym. Siedem minut beznadziejnej gry Polaków w defensywie, powiedzmy na poziomie Andory czy San Marino i przegrywanie meczu dwoma bramkami, nie przekreśliło nadziei i determinacji naszej drużyny, która ambitną i momentami składną grą, doprowadziła do wyrównania.

A w końcówce przez ponad kwadrans graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Niestety, nie zdołaliśmy strzelić zwycięskiego gola, choć mieliśmy jedną dobrą sytuację.

Mecz zaczął się fantastycznie dla naszej drużyny. Po odważnej akcji Urbańskiego, strzale z trudnej pozycji kapitana Zielińskiego i rykoszecie (minimum szczęścia zawsze jest potrzebne) piłka wylądowała w bramce. Trzeba podkreślić, pe na początku tej akcji trudno piłkę na pograniczu faulu wywalczył Bednarek.

Jedna udana akcja rywali po stałym fragmencie gry (niepotrzebny faul Szymańskiego) przyniosła wyrównanie. Niestety, nie było nikogo, kto choć próbowałby zablokować ten strzał. Niedopuszczalne! Nie można tak łatwo dać sobie wbić gola, gdy idzie i dominuje się na boisku. Tylko słabi mogą dopuścić do takiego klopsa.

Kolejna składna akcja rywali i juniorska postawa Dawidowicza, a może całej gry defensywnej drużyny, dała rywalom prowadzenie. Potem kolejne beznadziejne błędy naszej drużyny przyniosły dały (o, jakże za łatwo) rywalom trzeciego gola. Znów w antyroli roli wystąpił Dawidowicz.

To, że my graliśmy dobrze w piłkę przez pierwszy kwadrans nie ma żadnego znaczenia. Stracić trzy gole w siedem minut może San Marino, Gibraltar, Andora czy Estonia, ale nie drużyna, która chciałaby przynajmniej postraszyć futbolową Europę.

Na szczęście po fazie kompletnej beznadziei, indywidualny atak Zalewskiego dał kontaktowego gola, a za chwilę Kamiński przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Mógł być remis do przerwy!

Bardzo liczyliśmy na szybkiego gola po przerwie. Tymczasem przynajmniej trzy razy kapitalnymi interwencjami ratował nam skórę Bułka.

Gdy na boisku pojawił się Lewandowski, pojawiła się nadzieja, że może jednak coś się zmieni na naszą korzyść. I tak się stało. Po znakomitym podaniu kapitana Szymański strzałem z dystansu w róg doprowadził do wyrównania. Ba, gdyby dokładniejszy przy strzale głową był Bednarek mogliśmy prowadzić. Byłoby jednak za dużo szczęścia na raz.

W 76 minucie po brutalnym faulu na Lewandowskim bramkarz Chorwacji ujrzał czerwoną kartkę. Ostatnią fazę meczu graliśmy z przewagą jednego zawodnika. Wypracowaliśmy sobie jedną sytuację, ale Urbański przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Szkoda, choć remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Liga Europy

Polska – Chorwacja 3:3 (2:3)

1:0 – Zieliński (5), 1:1 – Sosa (19), 1:2 – Susić (24), 1:3 – Baturina (26), 2:3 – Zalewski (45), 3:3 – Szymański (68)

Polska: Bułka – Bednarek, Paweł Dawidowicz (39, Piątkowski), Kiwior – Moder (62, Oyedele) – Kamiński (62, Ameyaw), S. Szymański, Zieliński (74, Kapustka), Urbański, Zalewski – Świderski (62, Lewandowski)

Optymistyczne jest to, że żadna z grających wczoraj reprezentacji młodzieżowych i juniorskich nie przegrała swojego meczu. Po dramatycznym pojedynku z Niemcami (3:3) nasza najstarsza drużyna młodzieżowa zagra na Euro 2025 na Słowacji.

Liga Narodów – kolejne mecze:
piątek, 15.11.2024: Portugalia – Polska (20:45)  
poniedziałek, 18.11.2024: Polska – Szkocja (20:45) 

Czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej?

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Po niezwykle bolesnej porażce z Koroną na własnym boisku piłkarze Widzewa trochę potrenowali i dostali cztery dni wolnego. Czy nastąpi wielki reset?! Miejmy nadzieję, że nie było przez te dni bez trenowania jak w znanym wierszu: jedzą, piją, lulki palą, tańce, hulanka, swawola, tylko… trzymanie sportowego reżimu.

Kazimierz Górski czy Leszek Jezierski formę swoich piłkarzy oceniali na oko (wybitnych fachowców!) i nosa. Dziś o każdym futboliście drużyny, dzięki komputerom – bajerom, wiadomo wszystko – ile i jak grali, w jakiej są fizycznej dyspozycji. Czasem te komputerowe oceny okazują się złudne i wtedy wychodzi wielki klops. Przekonano się o tym w niejednym klubie. Oby, to wielkie fizyczne złudzenie, nie dopadło trenera Daniela Myśliwca i jego sztabu.

Teraz bowiem wkraczamy w taką fazę ekstraklasowych rozgrywek, w trakcie której zdecyduje się czy Widzew zostanie ligowym średniakiem – przeciętniakiem czy potrafi pokazać, że stać go na więcej.

Po okresie wypoczynku pressing łodzian będzie skuteczniejszy i przyniesie spodziewane bramkowo – punktowe korzyści, czy też narazi drużynę na kosztowne straty?! Czy ktoś nagle wybije się na wielkość i potrafi błyszczeć w ekstraklasie? Marzy się wszystkim, żeby kimś takim stał się Said Hamulić, który będzie mądrze uczestniczył w grze i strzelał gole, jak na zawołanie. Czy łódzka obrona to nie będzie tylko Rafał Gikiewicz i jedna wielka niewiadoma, tylko formacja, na której można polegać? Czy wreszcie pokaże się na boisku młody widzewiak, który nie będzie na doczepkę, a potrafi kreować wydarzenia na boisku?

Pytania, pytania, pytania… A pierwsza odpowiedź już 19 października. Wtedy to Widzew o godz. 14.45 zagra w Lublinie z beniaminkiem Motorem. Rywale w ostatniej kolejce ograli lidera ekstraklasy – Lecha (2:1) i to na jego boisku!

Mirosław Bulzacki – jeden z bohaterów legendarnego meczu na Wembley – doczekał się książki o sobie

To był ŁKS! Łza się w oku kręci. Stoją od lewej: Włodzimierz Białek, Mirosław Bulzacki, Marek Dziuba, Jan Tomaszewski, Jan Marchewka, Jan Mszyca. Klęczą od lewej: Andrzej Grzywacz, Grzegorz Ostalczyk, Ryszard Polak, Andrzej Drozdowski, Jerzy Kasalik. Zdjęcia: archiwum Jacka Bogusiaka

17 października godz. 14 w sali ViP na pierwszym piętrze stadionu przy al. Unii im. Władysława Króla odbędzie się uroczysta promocja książki o znakomitym piłkarzu ŁKS – Mirosławie Bulzackim. To biografia zawodnika autorstwa Zbigniewa Popławskiego zatytułowana „Nie tylko Obrońca”.
Zaproszeni zostali m.in. koledzy Mirosława Bulzackiego z drużyny reprezentacji Polski sprzed pięćdziesięciu lat Grzegorz Lato, Jan Domarski, Jerzy Kraska, trener Andrzej Strejlau, a także władze Łodzi, przyjaciele, działacze sportowi, delegacje Klubów Seniora ZPN z Polski.

Organizacji promocji książki podjął się Zarząd Główny w Łodzi Stowarzyszenia Dzieci Wojny w Polsce.Towarzyszyć promocji będzie wystawa przygotowana przez kustosza pamięci ŁKS Jacka Bogusiaka wspólnie z Irkiem Kowalczykiem i Tadeuszem Marczewskim. Wśród pamiątek są m.in.: wizerunek ełkaesiaka na banknocie, znaczku pocztowym, są też karykatury znanych rysowników. Warto przyjść, posłuchać, zobaczyć…

Data promocji nie jest przypadkowa. 17 października 1973 roku piłkarska reprezentacja Polski z Mirosławem Bulzackim w składzie wywalczyła zwycięski remis na Wembley (1:1) będący dla naszej drużyny przepustką na piłkarskie mistrzostwa świata. Mirek w tym spotkaniu grał po prostu znakomicie, wybijał nie raz i nie dwa piłkę z linii bramkowej, jako ostatnio kopnął ją w tym spotkaniu. Nie dziwi, że wraz z pozostałymi bohaterami pojedynku przeszedł do heroicznej historii polskiego futbolu i legendy, mogąc liczyć na wieczną pamięć wiernych polskiej piłce kibiców.

Mirosław Bulzacki w rozmowie ze sport.tvp.pl: – Wembley to…Wembley! Kawał historii, najważniejszy mecz w dziejach naszej piłki. Cieszę się, że dane mi było w nim wystąpić. Miałem zaledwie 23 lata, byłem najmłodszy w zespole. A żeby było śmieszniej, to na Wembley zagrałem w reprezentacji po raz trzynasty. Od tego meczu traktuję trzynastkę jak szczęśliwą liczbę, bo wcześniej kojarzyła mi się z pechem. Konsekwencją dobrej gry były dalsze powołania i tytuł Odkrycia Roku. Było to miłe wyróżnienie, przyznawane przez Piłkę Nożną i redaktora Stefana Grzegorczyka.

Jacek Bogusiak wspomina: – Wszystko zaczęło się w grudniu 1976 roku, gdy Mirek Bulzacki podarował mi swoje zdjęcie z autografem. Wiele, wiele lat czekałem na rewanż. Teraz mogłem dla wielkiego ełkaesiaka zorganizować pamiątkową wystawę.

Wysokie zwycięstwo łodzian w meczu na dole tabeli ekstraligi. Teraz czeka ich mecz z liderem w Sochaczewie

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiekytwnasport.pl

W siódmej kolejce Ekstraligi rugby Orlen Orkan Sochaczew musiał mocno się postarać, by z punktem bonusowym pokonać zmotywowaną i twardo walczącą Drew Pal 2 Lechię Gdańsk – podaje biuro prasowe PZR. Wysokie zwycięstwa odniosły zespoły Awenty Pogoni Siedlce i Budowlanych WizjaMed Łódź, ale zdecydowanie najciekawiej było w Gdyni. Tam grająca przez ponad 40 minut w osłabieniu Life Style Catering Arka Gdynia długo stawiała opór wicemistrzom Polski. Ostatecznie z pojedynku zwycięsko wyszli rugbiści Energi Ogniwa Sopot, awansując na trzecie miejsce w tabeli.

Tuż przed startem kolejki doszło do niewielkich, ale istotnych przetasowań w czołówce tabeli. Komisja Gier i Dyscypliny uwzględniła protest Pogoni Siedlce i przyznała jej zwycięstwo walkowerem w meczu z Energą Ogniwem Sopot z trzeciej kolejki. Cztery punkty oznaczały dla siedlczan awans na pozycję wicelidera i zupełnie inną sytuację w wyścigu po medale. Dla Ogniwa decyzja wiązała się ze stratą pięciu punktów.

W Łodzi zmierzyły się dwie drużyny z dołu tabeli, co mogło zapowiadać emocje. Dla beniaminka – Budmex Rugby Białystok była to szansa na pierwsze punkty, ale faworyzowani Budowlani WizjaMed nie dali gościom miejsca na nabranie rozpędu. Sami zaczęli natomiast mecz od trzech przyłożeń po bardzo efektownych akcjach. Przy stanie 19:0, białostoczanie zdołali dwa razy zbliżyć się do pola punktowego przeciwnika i korzyść zamienić w punkty po rzutach karnych, ale to wciąż było za mało. Podopieczni Chrisa Hitta dorzucili do „worka z punktami” jeszcze dwa przyłożenia i jeszcze przed przerwą wyszli na prowadzenie 30:6.

W drugiej odsłonie Budmex Rugby Białystok mieli szansę otworzyć wynik, ale Igor Kocimski tym razem chybił próbę po rzucie karnym. Co więcej przez około kwadrans przeważali, zaciekle atakując linie obronne gospodarzy. Te próby nie przyniosły jednak skutku, za to Budowlani zdobyli jeszcze cztery przyłożenia i wygrali 57:6.

7. kolejka Ekstraligi

Fot. PZR

Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk – Orlen Orkan Sochaczew 30:49 (18:28)

Lechia: Austin Dawids 10, Antoni Kopecki 5, Sean Grobler 5, Jan-Daniel Cilliers 5, Bartosz Kruszczyński 5. Orkan: Andre Meyer 15, Pieter Steenkamp 14, Kacper Wróbel 5, Kadakwashe Nyakufaringwa 5, Jonathan O’Neill 5, Toma Mchedlidze 5. Żółte kartki: Jan-Daniel Cilliers (Lechia), Łukasz Chain (Orkan)

Fot. PZR

Edach Budowlani Lublin – Awenta Pogoń Siedlce 10:50 (5:12)

Budowlani: Robizon Kelberashvili 5, Kuziwakwashe Kazembe 5. Pogoń: Daniel Trybus 10, Nicolas Saborit 10, Paul Walters 8, Oleksandr Shevchenko 5, Vaha Halaifonua 5, Daniel Gdula 5, karne przyłożenie Żółte kartki: Jakub Bobruk (Budowlani), Marcin Maciejewski, Paul Walters (Pogoń)

KS Budowlani WizjaMed Łódź – Budmex Rugby Białystok 57:6 (31:6)

Budowlani: Lucas Niedzwiecki 22, Kacper Palamarczuk 10, Michał Łaszcz 10, Artur Rembowski 5, Asithandile Mrubata 5, Irakli Tsivtsivadze 5. Białystok: Igor Kocimski 6 Żółte kartki: Jakub Wasilewski (Budowlani)

Life Style Catering RC Arka Gdynia  – Energa Ogniwo Sopot 6:22 (3:10)

Arka: Dawid Banaszek 3, Eujaan Botha 3. Ogniwo: Wojciech Piotrowicz 5, Wiktor Wilczuk 5, Władysław Grabowski 5, Adrian Seerane 5, Aleksandr Kirsanov 2. Żółte kartki: Dawid Banaszek, Mykola Karasevych (Arka). Czerwona kartka: Oskar Zypper (Arka)

Orkan ma 3 punkty przewagi nad Pogonią, 10 nad Arką i Ogniwem. KS Budowlani zajmują z 10 punktami trzecie miejsce od końca. W następnej kolejce za dwa tygodnie czeka łodzian mecz z mistrzem i liderem – Orkanem w Sochaczewie.

Czy można wierzyć w optymizm Zbigniewa Bońka, który twierdzi: – Chorwacja to nie Portugalia, będzie lepiej

Reprezentacja Polski przegrała 1:3 z Portugalią w starciu trzeciej kolejki Ligi Narodów. Zamiast zamurować bramkę i szukać jednej, dwóch, no może trzech okazji do kontry, staraliśmy się grać odważnie, otwarcie, bez kompleksów I to się niestety źle skończyło.

Powiedzmy wprost: na wysoką ocenę zasłużył sobie tylko bramkarz Łukasz Skorupski, prezentujący wysoki sportowy poziom. Pozostali? Niektórzy mieli niezłe momenty: Piotr Zieliński – bramka, Jakub Kiwior – skuteczny blok, Nicola Zalewski – brak stresu w pojedynkach jeden na jeden, dobre powroty do obrony. I to by było na tyle.

– Ambicji nie brakowało… Chorwacja to nie Portugalia, będzie lepiej – napisał Zbigniew Boniek. Czy to optymizm bez pokrycia?

Michał Probierz: – Jest grupa piłkarzy, która dołączyła do reprezentacji i pokazała, że potrafi grać w piłkę. Niezadowoleni jesteśmy z tego, że tracimy bramki za łatwo i nad tym będziemy pracować

. Szukamy różnych rozwiązań, dowołujemy różnych zawodników i mam nadzieję, że ci zawodnicy będą grali jeszcze więcej w klubach. Bo widać tego efekty.

Piotrek Zieliński wytrzymał dziś całe spotkanie, choć wcześniej miał z tym problem. Teraz na pewno będą zmiany i zrobimy wszystko, byśmy wygrali z Chorwacją, bo to dla nas bardzo ważne spotkanie.

Robert Lewandowski: – Ja nie jestem pomocnikiem, że będę schodził i miał dużo kontaktów z piłką na własnej połowie. Nie o to chodzi, bo tak mogę sobie pograć na treningu, a w meczu powinienem być bliżej pola karnego i tam czekać na dośrodkowania, zagrania, piłki, że coś się wydarzy. To jest coś, co musimy poprawić albo zmienić.

Maximilian Oyedele ma za sobą debiut w seniorskiej reprezentacji Polski. Po meczu 19-latek wymienił się koszulką ze swoim niedawnym klubowym kolegą. Portugalczyk Bruno Fernandes w mediach społecznościowych zwrócił się do Polaka. -Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, dzieciaku – napisał.

Niestety, gros głosów po debiucie było niezwykle krytycznych. Co na to Michał Probierz?

–  Jeżeli chodzi o Maxiego, to uważam, że pierwszą połowę miał solidną. Był pod graniem, szukał grania. Uważam, że możemy mieć zawodnika, który w przyszłości na tej pozycji będzie grał – powiedział.

– Nie można mu robić takiej krzywdy, rzucając takie słowa, że przeszedł obok meczu – dodał Piotr Zieliński- Starał się chłopak, jest młody, na pewno dużo jeszcze przed nim. Uważam, że ma duży potencjał i fajne możliwości, żeby na tej „szóstce” grać .

We wtorek o godz. 20.45 w kolejnym meczu Ligi Narodów Polacy na PGE Narodowym zmierzą się z Chorwatami.

Bolesna porażka z Portugalią. Polaków stać było jedynie na honorową bramkę. To za mało, żeby myśleć o futbolowych salonach

Portugalia brutalnie pokazywała nam miejsce w piłkarskim szyku. To, że jesteśmy słabeuszami, którzy z dobrze przygotowanymi, świetnie wyszkolonymi rywalami, nie mają nic do powiedzenia. Stać nas jedynie było na zdobycie honorowego gola. Marna to satysfakcja.

Zaczęliśmy mecz od… fury szczęścia. Ronaldo z pięciu metrów, przez nikogo niepokojony (po serii naszych błędów w defensywie) powinien trafić w światło bramki. Tymczasem trafił w słupek. Rywale zepchnęli nas do obrony. Skorupski fenomenalnie obronił strzał Fernandesa. Zdobyliśmy się na odpowiedź. Niestety Świderski główkował obok słupka.

Co z tego, skoro nasi obrońcy w kolejnej akcji zachowali się, jak juniorzy. Nie kryli podającego piłkę głową rywala, nie kryli strzelającego z kilku metrów na na naszą bramkę. W efekcie niestety straciliśmy gola. Ta akcja pokazała, ile dzieli nas od futbolowej… przyzwoitości.

Przy słabej dynamice naszych poczynań graliśmy jeszcze jakby w dziesiątkę, bo bezradny debiutant Oyedele biegał między rywalami, nie będąc w stanie nic im zrobić.

W tej sytuacji stało się to, co musiało się stać. Straciliśmy drugiego gola, po efektownej akcji. Leao minął naszych czterech piłkarzy, niczym slalomowe tyczki. Trafił w słupek, ale dobijający piłkę Ronaldo się już nie pomylił. Znów w grze defensywnej pokazaliśmy futbolową wiochę. Słoma wyszła nam z piłkarskich butów. Skąd to nasze bufoniaste i niczym nieuzasadnione przekonanie, że możemy zagościć na salonach!

W pierwszej akcji drugiej połowy rywale znów nas ośmieszyli i obnażyli nasze słabości. Skołowani na potęgę nie wiedzieliśmy, co tak naprawdę się dzieje w naszym polu karnym. Cud, że Portugalczycy nie potrafili strzelić trzeciego gola.

Piłka potrafi być okrutna i mogła taka być już chwilę później. W odpowiedzi po centrze Frankowskiego, Lewandowski był blisko, bliziutko, ale niestety główkował obok słupka.

Szybko wróciliśmy na ziemię. Rywale mijali nas swobodnie, na luzie, z fantazją. A my? My, byliśmy niczym zagubione dzieci, uczące się futbolowego abecadła. Portugalczycy, przede wszystkim kontrolujący sytuację na boisku, mieli kolejne wyborne sytuacje. Co by się stało, gdyby w polskiej bramce nie stał Skorupski.

Próbowaliśmy jednak coś zmienić i trochę dostając piłkę w prezencie Zieliński nie zamierzał z tego nie skorzystać. Zdobył kontaktowego gola. Ruszyliśmy do ataku, bezskutecznego. Gdy przyspieszyli rywale, strzeliliśmy sobie… samobója. Skończyło się zatem dla nas na honorowej bramce. Marna to satysfakcja.

Liga Narodów

Polska – Portugalia 1:3 (0:2)

0:1 – B. Silva (26), 0:2 – Ronaldo (37), 1:2 – Zieliński (78), 1:3 – Bednarek (87, samobójcza)

Polska: Skorupski – Walukiewicz (46, Kiwior), Bednarek, Dawidowicz – Frankowski, Oyedele (66, Moder), Zieliński, S. Szymański (84, Piątek), Zalewski (76, Ameyaw) – Świderski (76, Urbański), Lewandowski.

Przed meczem wyjątkowo skromnie pożegnano Szczęsnego i Krychowiaka

Poprzednie nasze mecze w LN: Szkocja – Polska 2:3, Chorwacja – Polska 1:0.

Liga Narodów – kolejne mecze:

wtorek, 15.10.2024: Polska – Chorwacja (20:45, Warszawa)  
piątek, 15.11.2024: Portugalia – Polska (20:45)  
poniedziałek, 18.11.2024: Polska – Szkocja (20:45) 

Pierwsze dwie drużyny naszej grupy zostaną rozstawione w eliminacjach mistrzostw świata 2026.

Łódzcy rugbiści przed szansą na drugie ligowe zwycięstwo. Podejmują beniaminka, który jeszcze nie wygrał meczu!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Ekstraliga rugby zbliża się do półmetka. Przed siódmą kolejką spotkać podzieliła się na dwie nierówne części: zmagania mocarzy i walkę słabeuszy. Do tej ostatniej przystąpią w sobotę łódzcy Budowlani, którzy powalczą o drugie ligowe zwycięstwo, podejmując beniaminka z Białegostoku, który ma na koncie… same porażki i chyba ostatnią tej jesieni szansę na zdobycie pierwszych punktów.

Jak podaje biuro prasowe PZR: łodzianie rozgrywają swój drugi sezon w ekstralidze i wyraźnie robią postępy. Na własnym boisku, przed swoją publicznością są jeszcze groźniejsi, a szansa na drugie zwycięstwo w sezonie z pewnością będzie działać motywująco.

Z kolei białostoczanie jeszcze nie poczuli radości ze zwycięstwa w debiutancki sezonie, a łodzianie wydają się być drużyną w ich zasięgu. Jeśli więc wykażą determinację w obronie i będą potrafili wykorzystać swoje szanse na zdobycie punktów, to mogą okazać się bardzo groźnym rywalem.

Fot. PZR

Niemal w każdej kolejce mamy jeden elektryzujący pojedynek pomiędzy zespołami ze ścisłej czołówki i takim niewątpliwie będzie niedzielne starcie Life Style Catering Arki Gdynia z Energą Ogniwem Sopot. Sąsiedzi z Trójmiasta i sąsiedzi z tabeli zagrają o pozycję wicelidera, którą obecnie zajmują gdynianie. Zapowiadają się zacięte i wyrównane derby.

„Buldogi” przegrały na wyjeździe z Orkanem, ale pokazały w tym meczu, że drzemie w nich ogromny potencjał. „Mewy” ostatnio znacznie przyspieszyły swoją grę i prezentują efektowne, widowiskowe rugby. Co więcej oba zespoły potrafią prowadzić długie, kontynuacyjne akcje, które najbardziej cieszą oko kibica, a to oznacza, że spotkanie nie zawiedzie!

7. kolejka Ekstraligi

Sobota:

13:00 Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk – Orlen Orkan Sochaczew

14:00 Edach Budowlani Lublin – Awenta Pogoń Siedlce

14:00 KS Budowlani WizjaMed Łódź – Budmex Rugby Białystok 

Niedziela:

16:00 Life Style Catering RC Arka Gdynia  – Energa Ogniwo Sopot

Pauzuje: Juvenia Kraków

Po efektownym zwycięstwie mistrzynie Polski – KS Hokej Start Brzeziny – są liderkami tabeli!

Drużyna seniorek po zwycięstwie 7:1 Fot. KS Hokej Start Brzeziny

Na razie trenerka Małgorzata Polewczak nie może narzekać. Jej podopieczne wygrały drugi ligowy mecz i są liderkami tabeli z punktem przewagi (to niespodzianka) nad Swarkiem Swarzędz, który okazał się lepszy od wicemistrzyń Polski – AZS Politechnika Poznańska i ma… rozegrany jeden mecz więcej od brzezinianek.

Wróćmy do ostatnich wydarzeń: Drugi ligowy mecz i drugie zwycięstwo mistrzyń Polski KS Hokej Start Brzeziny, które pokonały AZS Politechnikę Poznańską II 7:1.

Pierwszego gola już w pierwszej minucie strzeliła Dziyana Varanovich(autorka dwóch bramek). Obok niej gole zdobywały: Zuzanna Rubacha – 2, Malwina Górecka, Magdalena Pabiniak – 2

KS Hokej Start Brzeziny: Justyna Ferdzyn, Kinga Owczarek, Emilia Sikora, Oliwia Krychniak, Oliwia Kucharska, Natalia Kucharska, Patrycja Kalczyńska, Zuzanna Kornecka, Malwina Górecka, Marzena Koza,. Zuzanna Rubacha, Anastazja Szot, Magdalena Pabiniak, Monika Chmiel, Dziyana Varanovich.

– Nie było bramkarki Anny Gabary. Dlaczego?

Małgorzata Polewczak: – Ma dużo pozasportowych zajęć. Wróci na mecze z pierwszą drużyną AZS.

Na razie KS Hokej Start Brzeziny czeka rewanżowe wyjazdowe spotkanie z AZS II Politechnika Poznańska w niedzielę o godz. 11. Juniorki w niedzielę też o godz. 11 podejmą w Brzezinach UKS Orlęta Sosnowiec.

Następny tydzień zapowiada się wyjątkowo intensywnie. Seniorki zagrają dwa mecze z pierwszą drużyną AZS. Pierwsze w Poznaniu w piątek przy sztucznym świetle o godz. 19.15, drugie w niedzielę w Brzezinach o godz. 14.

W sobotę juniorki zmierzą się ze Swarkiem Swarzędz. W ostatnim meczu: KS Hokej Start – AZS Politechnika Poznańska 1:1, karne 2-4. Obie drużyny na czele tabeli z 7 zdobytymi punktami.

Brązowe medalistki z Brzeziny Fot. KS Hokej Start Brzeziny

Brązowy medal w zmaganiach o tytuł mistrzyń Polski wywalczyły młodziczki KS Hokej Start. Brzezinianki grały w składzie: Paulina Dziedzic, Amelia Pawłowicz, Amelia Baczyńska, Maja Bartczak, Wiktoria Kowalska, Zuzanna Reszka, Lena Łapka, Ewa Adamus, Magdalena Łukasik, Amelia Białobrzeska, Nikola Gradowska. Gratulacje.

ŁKS. Trzeba intensywnie popracować z… rezerwowymi

Husein Balić Fot. Mateusz Słodkowski/Cyfrasport

ŁKS wygrał zdecydowanie w Tychach z GKS 3:0, bo przez 60 minut dominował na boisku, zmuszając rywala do obrony w jedenastu własnego przedpola. Potem jednak było zdecydowanie gorzej. Niestety, stało się tak, gdy na boisku pojawili się rezerwowi. Popełnili sporo błędów, pozwolili odrodzić się sportowo tyszanom i dali szansę wykazania się ponadprzeciętnymi umiejętnościami bramkarzowi Bobkowi.

Kolejny mecz pokazał niestety, że trener Dziółka ma jedenastu – dwunastu piłkarzy, na których może polegać. To za mało, żeby skutecznie walczyć o czołowe lokaty w I lidze. Tymczasem musi zajść przynajmniej jedna zmiana w jedenastce, bo za nadmiar żółtych kartek wypadł ze składu obrońca Wiech. W każdym razie jest sporo czasu, żeby popracować nad formą rezerwowych.

Na razie łodzianie są na szóstym miejscu, gwarantującym udział w barażach. 20 października o godz. 17 ŁKS na stadionie im. Władysława Króla podejmie przedostatnią Stal Stalowa Wola. Rywale wygrali jeden mecz (przy sześciu zwycięstwach łodzian). Na wyjeździe w pięciu spotkaniach zdobyli jeden punkt (0:0 w Tychach).

Triumf sprawiedliwości. Polscy rugbiści na wózkach po znakomitym turnieju wracają do europejskiej elity!

Reprezentacja Polski Fot. Jakub Sagan

Dobro także w sporcie wraca, tylko że tu trzeba sobie o nie mocno zawalczyć. Tak właśnie stało się w przypadku polskich rugbistów na wózkach. Wspaniały, symboliczny a jakże ważny gest został nagrodzony.

Współpracujący z drużyną narodową trener przygotowania motorycznego, były łódzki rugbista – Dominik Fortuna mówi (drugim łodzianinem w sztabie był Michał Spychała – fizjoterapeuta): – Nasza drużyna wygrała mistrzostwa Europy grupy B i w przyszłym roku w kwietniu zagra w turnieju europejskiej elity w Hadze. Polacy spadli do grupy B, bo zbojkotowali granie z Rosjanami za napaść na Ukrainę Dostali walkowera. Nikt inny nie podjął takiej decyzji. Teraz nastąpił triumfalny powrót.

Przejdźmy do mistrzowskiej rywalizacji – mecze w grupie: Polska – Izrael 42:40, Polska – Szwecja 55:40, Polska – Hiszpania 38:43 Trener reprezentacji Janusz Kozak: – Tego meczu nie dało się wygrać ale mięliśmy już zapewniony awans i chyba, to okazało się największą przeszkodą w utrzymaniu koncentracji, chociaż ogólnie to zawsze dla nas niewygodny rywal. Ta przegrana nie wpłynęła na grę naszej reprezentacji, która w półfinale pokonała Czechów 55:37, a w finale znów Szwedów 52:44 (choć pierwszą nasi kwartę wygrali tylko jednym punktem, to potem pokazali swoją przewagę), co dało sukces czyli awans do europejskiej elity!

MVP turnieju został Łukasz Rękawiecki. Nie wystąpił w imprezie jeden z liderów -Tomasz Książek, którego dopadła choroba. Jego nieobecność tylko skonsolidowała drużynę, która chciała wygrać także dla niego!

Taki sukces cieszy podwójnie, bo… sprawiedliwości stało się zadość.

Barw Polski bronili: Emil Rokicki, Tomasz Książek, Jakub Dzięcioł, Tomasz Depciuch, Paweł Sierakowski, Jakub Osuch, Łukasz Szałabski, Łukasz Rękawiecki, Łukasz Jankowski, Maciej Bartniak.

Partnerami reprezentacji Polski w rugby na wózkach są: MBL Poland, marka OMOBIC oraz Wiener. Wyjazd kadry finansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki w ramach programu: szkolenia sportowego i współzawodnictwa osób niepełnosprawnych w 2024 roku.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑