Fot. widzew.com

To wydawało się niemożliwe, a jednak stało się prawdziwe. Ot, cała polska futbolowa ekstraklasa. Hilary Gong jesienią solidnie pracował na miano najgorszego ligowego transferu. Tymczasem… Wiosną może być, oby był, ważnym ogniwem drużyny bez wzmocnień czyli Widzewa. W Turcji grał przyzwoicie, zaliczał asysty. Jeśli tak będzie spisywał się w lidze, to stanie się dla łodzian wartością dodaną.

Oby, bo ligowa kadra jest taka, jak każdy widzi. Odeszli Antoni Klimek (nie wiedzieć czemu) i Kreshnik Hajrizi. Juan Ibiza, Kamil Cybulski, Lirim Kastrati oraz Marcel Krajewski są kontuzjowani (to wręcz plaga urazów!). Do drużyny trafił tylko stoper Polydefkis Volanakis. Trzeba mu jednak dać czas, żeby wkomponował się w drużynę.

Bartłomiej Pawłowski na razie trenuje i to ostrożnie. Imad Rondić podobno cały czas ma atrakcyjne transferowe propozycje, a jak wiadomo z niewolnika nie ma dobrego pracownika. Coraz głośniej o tym, że po sezonie z Widzewa odejdzie trener Daniel Myśliwiec (bilans w Widzewie: 52 mecze – 23 wygrane, 10 remisów, 19 porażek, bramki 83-71, 1,52 pkt na mecz), a przyjdzie… no kto? Jan Urban!

W takiej sytuacji bez wielkich wzmocnień, z wieloma kontuzjami i ogromniastymi pogłoskami już w piątek o godz. 20.30 premierowy, tej ligowej wiosny, mecz z Lechem w Poznaniu. Oj, nie będzie łatwo.

Prezes klubu Michał Rydz mówi: – Nie chcemy robić transferów, żeby windować rynkowe ceny. Tak samo, jak nie będziemy za zawodników przepłacać lub pozwalać na wymuszanie ruchów z klubu poprzez medialne spekulacje. Tak samo jak starannie podchodzimy do wzmocnień, również zabezpieczamy kadrę.

I co? Wyszło szydło z worka. Zimowy okres transferowy to dla łodzian jeden wielki czas skutecznej obrony przed zakusami innych klubów na piłkarzy Widzewa. Priorytetem, tak przynajmniej wygląda, było przedłużenie umów z kluczowymi graczami. W tej sytuacji nie dziwi, że odkryciem wiosny może być… Hilary Gong. Oby tylko Widzew nie wyszedł na swojej zachowawczej (rozsądnej?!) transferowej polityce, jak Zabłocki na mydle.