Rezerwowy Pafka

Tag: łks (Page 3 of 29)

Pucharowe męczarnie ŁKS. Skuteczność Arasy dała łodzianom awans!

Sporo (siedem) zmian nastąpiło w składzie ŁKS na pucharowy mecz z IV-ligowcem, który z ostatnich ośmiu spotkań wygrał siedem. Łodzianie nie przegrali sześciu ostatnich ligowych meczów z rzędu. Trafił swój na swego? Tak, niestety, to wyglądało do przerwy. Po przerwie nie było wiele lepiej, ale ostatecznie skuteczny Arasa dał pucharowy awans I-ligowcom.

Pierwsi brakowe sytuacje wypracował Balić (najbardziej aktywny ełkaesiak do przerwy), ale potem składną akcję wyprowadzili gospodarze. Gdyby lepiej głową trafił Borkowski (14 bramek w ośmiu ligowych meczach) mogło być 1:0 dla Gromu.

ŁKS atakował (wolno, niemrawo i niedokładnie) gospodarze się bronili, czekając na kontrę. Granie na stojąco w ślamazarnym tempie nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.

Ełkaesiacy spisywali się tak, jak w najgorszych ligowych meczach w tym sezonie, a wyróżnili się tym, że dwa razy, źle przyjmując piłkę, zagrali ją ręką. Na dodatek, gdy Pirulo ograł kilku rywali i miał dogodną sytuację, to posłał piłkę panu Bogu w okno. Pierwszy połowa dla łodzian do jak najszybszego zapomnienia.

Drugą część spotkania ŁKS zaczął… szybciej. Wyniknęła z tego jedna dobra sytuacji. Po centrze Pirulo, dotknięciu piłki przez Feiertaga i niepewnej interwencji bramkarza, grającego trenera – Lelenia, piłka odbiła się od słupka.

Trener Dziółka dokonał zmian i… rezerwowy, niepilnowany Alastuey przestrzelił z 14 metrów, a za chwilę wbiegł za szybko, żeby otrzymać piłkę po dobrym zagraniu Balicia. ŁKS nadal przodował w zagraniach… ręką. Taką umiejętnością popisał się(!?) tym razem Arasa. W kolejnej ważnej dla siebie akcji pokazał jednak klasę napastnika. Najpierw po centrze Pawlaka i główce Hiszpana piłka odbiła się od poprzeczki, a po kolejnej trafiła wreszcie do siatki. Bramek dla ŁKS w końcówce mogło być więcej, ale w dwóch dogodnych sytuacjach fatalnie spisał się Alastuey.

Grom mógł wyrównać, ale Borowski w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W doliczonym czasie gry po akcji Pirulo znów wpisał się na listę strzelców Arasa. Piłka trafiła do siatki po nodze obrońcy, i to Panka uznano za jego autora. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Jak najmniej takich spotkań w wykonaniu łodzian!

Puchar Polski

Grom Nowy Staw – ŁKS 0:2 (0:0)

0:1 – Arasa (82, głową), 0:2 – Panek (90+2, samobójcza)

ŁKS: Bomba – Pawlak, Wiech, Tutyskinas, Majcenić – Kupczak, Pirulo, Wysokiński (62, Alastuey) – Zając (62, Młynarczyk), Feiertag (62, Arasa), Balić (79, Sitek)

Łódzcy kibice piłki nożnej nie mają za sobą straconego weekendu. Zwycięstwo Widzewa, powrót z dalekiej podróży ŁKS. Wierzymy, że dobra passa może nadal trwać!

Ligowy weekend na łódzki plus. Widzew pokonał Piasta Gliwice 1:0, zaliczając zwycięstwo, grą na zero z tyłu, niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i coraz lepszą ludzi, którzy do tej pory byli w cieniu niż na pierwszym planie czyli Shehu i Kerka. Być może tpo dzięki ich coraz pewniejszej i lepszej grze, Widzew zrobił sportowy krok do przodu. Podobnie, jak za sprawą defensywy, jeśli w kolejnych meczach będzie miała ona znów satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

27 września o godz. 20.30 łodzian w ligowym spotkaniu podejmie Lechia Gdańsk. Zanim do tego dojdzie Widzew czeka mecz 1 rundy Pucharu Polski 24 września o godz. 14.30 z Elaną w Toruniu (transmisja w TVP Sport). Czy trener Myśliwiec zdecyduje się na kadrowe eksperymenty czy też będzie zgrywał swoją najlepszą jedenastkę, aby grała ona pewniej i jeszcze skuteczniej.

ŁKS remis w Niecieczy (2:2) z liderem Termaliką może uznać za sukces, wszak wrócił w tym meczu z bardzo dalekiej podróży. Po kilkunastu minutach przegrywał 0:2, a jednak potrafił się podnieść z kolan i dzięki bardzo dobrej grze Mokrzyckiego i Kowalczyka oraz wejściu smoka rezerwowego Zająca odrobić straty. Tym razem pokazał charakter. W połączeniu ze sporymi możliwościami to może być I-ligowa mieszanka wybuchowa.

30 września o godz. 19 łodzianie zmierzą się na własnym stadionie z kolejnym trudnym rywalem – Wisłą Płock. Było starcie z liderem, teraz będzie konfrontacja z wiceliderem. Kibice ŁKS mogą zacierać ręce, że zobaczą dobre, emocjonujące spotkanie.

Zanim tak się stanie 26 września o godz. 12.30 łodzianie zagrają w pierwszej rundzie Pucharu Polski zna wyjeździe z Gromem Nowy Staw (transmisja TVP Sport). Czy to będzie dobra okazja dla trenera Dziółki, żeby naprawdę sprawdzić formę piłkarzy, którzy powinni być przynajmniej jokerami w talii czyli Pirulo i Balicia?! A już 24 września o godz. 17 w pucharowym starciu ŁKS II podejmie Kotwicę Kołobrzeg.

Pokaz mocy ŁKS. Piąta wygrana z rzędu i to z kim, z Wisłą Kraków!

zdjęcia Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

ŁKS walczył o piąte zwycięstwo z rzędu i je wywalczył po bardzo dobrym spotkaniu. W zaległym meczu podjął Wisłę Kraków.Ważna zmiana w defensywie łodzian. Miejsce Tutyskinasa (nie było go nawet na ławce rezerwowych) zajął Wiech.

W 10 minucie po sprytnie rozegranym rzucie rożnym niepilnowany w polu bramkowym Arasa otworzył wynik. Wielki błąd w kryciu popełnił Gogół. Asystę zaliczył Dankowski, a Arasa zdobył piątego gol w sezonie.

Wisła próbowała odrobić stratę. Piłkę po strzale Rodado wybił przed siebie Bobek… Tymczasem druga składa łodzian pruzyniosła drugiego gola. Tym razem w roli asystenta wystąpił Arasa, a czwartego gola w rozgrywkach zdobył Feiertag.

Trudno było zrozumieć, dlaczego sędzia Myć, każdy odbiór piłki przez łodzian, traktował jako faul. Przecież to nie szachy! Może na weekend trzeba by było go wysłać na mecze w Anglii.

Wysoki pressing łodzian skutecznie utrudniał rywalom konstruować składne akcje. Spokojna gra w defensywie sprawiała, że Wisła nie miała bramkowych sytuacji.

W drugiej połowie przeważali goście, ale ełkaesiacy starali się pilnować dyscypliny w grze obronnej i kontrować. W groźnej sytuacji pod bramką krakowian Sukiennicki interweniując niefortunnie odbił piłkę rękę. Za to zagranie należał się rzut karny! I po analizie VAR taki został podyktowany. Pewnie, myląc bramkarza, wykorzystał go Mokrzycki.

Mógł wykazać się Bobek znakomicie broniąc strzał Rodado. W kolejnej akcji nie zdążył do piłki metr od bramki Zwoliński. W końcu jednak Wisła zdobyła gola, który jej się należał. Mecz wygrał jednak ŁKS, jak najbardziej zasłużenie.

Teraz czeka łodzian wyjazdowy pojedynek z liderem. W sobotę o godz. 17.30 zmierzą się na wyjeździe z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Rywale jeszcze w tych rozgrywkach nie przegrali.

ŁKS – Wisła Kraków 3:1 (2:0)

1:0 – Arasa (10, głową), 2:0 – Feiertag (28), 3:0 – Mokrzyckim (71, karny), 3:1 – Uryga (90+6, Uryga głową)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (72, Balić), Mokrzycki (90+3, Alastuey), Kupczak, Wysokiński (72, Pirulo), Młynarczyk (58, Zając), Feiertag

widzów: 8328

Trwa dobra passa drużyny ŁKS. Czwarte zwycięstwo z rzędu!

Trwa dobra passa ŁKS. Łodzianie wygrali czwarty mecz z rzędu, ale… choć całą drugą połowę grali z przewagą jednego zawodnika to sukces nie przyszedł im łatwo.

Trener Dziółka postawił na tych, których gra przynosi ostatnio sukcesy czyli trzy ligowe zwycięstwa z rzędu, no z jednym wyjątkiem i to na kluczowej pozycji. Miejsce Bomby w bramce ŁKS zajął Bobek. Na ławce rezerwowych m.in. Balić, Pirulo i nowy – Wiech. W wyjściowym składzie rywali były ełkaesiak – Pyrdoł.

W drugiej minucie pierwszy celny, łatwy do obrony, strzał łodzian – Dankowskiego z rzutu wolnego. W 5 min po znakomitym dośrodkowaniu Młynarczyka, Faiertag z dwóch metrów główkował w… słupek.

Potem dwa razy musiał interweniować Bobek, a Demianiuk w sytuacji sam na sam po wystawieniu przez rywali w pole łódzkiej defensywy, posłał piłkę obok słupka. W kolejjen jego strzał w sytuacji sam na sam obronił Bobek. Na szczęście dla ŁKS i tak był na pozycji spalonej. Beniaminek pressingiem wybił z konceptu łodzian. Sam stwarzał groźne sytuacje. Demianiuk był poza zasięgiem któregokolwiek z ełkaesiaków.

Ale łodzianie otrząsnęli się z przewagi i udokumentowali to golem. Po mierzonym dośrodkowaniu Głowskiego, Faiertag głową posłał piłkę w przeciwległy róg bramki. To był strzał nie do obrony! Trzeci gol w rozgrywkach Austriaka. Tak to w piłce jest. Masz sytuacje, to powinieneś je wykorzystać.

Pogoń na własne życzenie utrudniła sobie sytuację. W doliczonym czasie pierwszej połowy po niepotrzebnym faulu na Gulenie drugą żółtą kartką ujrzał Milasius i goście grali w dziesiątkę.

Druga połowa zaczęła się od drugiej asysty Głowackiego, który świetnie dostrzegł w pou karnym niepilnowanego Arasę, który pewnym strzałem zdobył swojego czwartego gola. Po rzucie rożnym goście mieli szansę na kontaktowego gola, ale na szczęście dla łodzian piłkę wylądowała na aucie obok słupka.

Nadal piłkarzem trudnym do zatrzymania dla łodzian był Demianiuk, który wywalczył rzut karny dla gości najpierw po stracie piłki, a potem po faulu Arasy! Jedenastkę egzekwował sam poszkodowany i… Bobek znakomicie obronił jego strzał. Brawo!

Potem z minuty na minutę rosła przewaga łodzian. Balić przegrał pojedynek sam na sam po świetnym zagraniu Faiertaga. Potem nie trafił praktycznie do pustej bramki. Do znakomitego podania Zająca nie zdążył metr przed bramką Faiertag. W doliczonym czasie goście mieli szansę na gola, ale na miejscu był Bobek.

17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w Łodzi w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

ŁKS – Pogoń Siedlce 2:0 (1:0)

1:0 – Faiertag (40, głową), 2:0 – Arasa (47)

ŁKS: ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Tutyskinas (67, Wiech), Głowacki, Arasa (72, Zając), Mokrzycki (82, Alastuey), Kupczak, Wysokiński (67, Pirulo), Młynarczyk (72, Balić), Feiertag

ŁKS miał wielki kłopot z solidnym środkiem defensywy. Czy dzięki Litwinowi już się go pozbył?

Fot. ŁKS/Cyfrasport

Największy wygrany trzeciego z rzędu zwycięstwa ŁKS? 21-letni Litwin – Tutyskinas. Z każdą minutą grał spokojniej i pewniej, by w drugiej połowie stać się ostoją drużyny, prowadząc ją, przy zmasowanym acz nieskutecznym ataku rywali, do ligowego sukcesu.

Trener Dziółka miał problem ze zbudowaniem solidnego środka defensywy i oby tak było, że już go nie ma. Przy notującym udane odbiory i skuteczne bloki- Tutyskinasie spokoju, ale i werwy nabrał Gulen, którego gnało do przodu. Na razie bez taktycznych i bramkowych efektów, ale kto wie co będzie po przerwie w rozgrywkach i wielu dniach solidnego trenowania.

Defensywę wzmocni bramkarz Bobek, który zostaje w ŁKS i sprowadzony w ostatniej transferowej chwili obrońca Wiech (zagrał 8 meczów w Betclic 1. Lidze w barwach Znicza Pruszków, zdobył 3 gole i zanotował asystę, w sumie na tym poziomie rozgrywkowym 27 spotkań i 4 gole).

Nie błyszczeli w Opolu tak jak ostatnio Arasa i młodzieżowcy, ale wygląda na to, co potwierdzają kolne spotkania, że na duecie Mokrzycki – Kupczak w środku drugiej linii można polegać. Ba, Mokrzycki coraz śmielej i skuteczniej pokazuje swój zmysł… reżyserski, czego efektem była zainicjowana przez niego filmowa wręcz, bramkowa akcja.

Fot. Łukasz Grochala/Cyfraspor

Przyznaję, Feiertag nie jest… drewniany, jak myślałem. Potrafi działać odważnie i rozważnie, strzelać efektowne bramki i odnajdywać się w polu karnym w innych groźnych, konstruowanych przez partnerów, sytuacjach.

Wydawała się na początku rozgrywek, że z nowego ŁKS nic nie będzie. Rewolucja była zbyt głęboka, odeszło za dużo dobrych piłkarzy. Tymczasem boisko weryfikuje wszystko. Zespół notują progres i jeśli będzie dalej szedł w górą to na pewno nie będziemy się go wstydzić.

ŁKS13 września o godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

Filmowa akcja dała ŁKS gola i trzecie zwycięstwo z rzędu!

ŁKS wygrał trzeci mecz z rzędu. Po 4:2 z Wartą, 3:0 z Chrobrym, teraz jest 1:0 z Odrą. Tak trzymać!

Filmowa akcja, godna stadionów świata dała prowadzenie ŁKS. Po niespodziewanym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego i zagraniu wzdłuż bramki Dankowskiego, Feiertag inteligentnie, technicznie piętką zdobył gola. A miałem napastnika za drewnianego. Chce mi się śmiać z samego siebie.

ŁKS w upale postawił na… pressing. Miał przewagę,bdyktował warunki gry. Pytanie, czy po bokserskim uderzeniu łokciem Kupczaka, którego brutalność na powtórkach mroziła krew w żyłach. Muratovic powinien ujrzeć nie żółtą, a czerwoną kartkę? Po ciekawie rozegranym rzucie rożnym, Feiertag w trudnej sytuacji główkował tak, że piłka trafiła w poprzeczkę.

Drużynie ŁKS w wielu akcjach brakowało dokładnego ostatniego podania, kropki nad i, bo przy takiej dominacji powinna prowadzić wyżej.

Druga połowa zaczęła się tak. Przy fatalnym ustawieniu się łodzian kontra Odry skończyła się sytuacją sam na sam, ale Nowak posłał piłkę panu Bogu w okno. W odpowiedzi po prostopadłym podaniu Dankowskiego i pingpongu w polu bramkowym o mały włos gospodarze sami nie strzeliliby sobie gola. Arasa dostał prezent od rywali, ale w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok długiego słupka. Szkoda, ta akcja powinna dać drugiego gola!

Niestety, pressing z pierwszej połowy wychodził łodzianom bokiem. ŁKS zepchnięty pod własne pole karne kurczowo bronił z coraz większym trudem prowadzenia. Niestety, tym razem Arasa nie był liderem drużyny. Nie był nawet w stanie wyprowadzić skutecznej kontry.

ŁKS miał szczęście. W doliczonym czasie po kapitalnym strzale z dystansu Bartosa, piłka odbiła się od słupka. Łodzianie uratowali zwycięstwo dzięki bardzo dobrej defensywnej gry w drugiej połowie Tutyskinasa.

Odra Opole – ŁKS 0:1 (0:1)

0:1 – Feiertag (7)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Tutyskinas, Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński, Młynarczyk (67, Zając), Feiertag (74, Kelechukwu)

Będzie czas na trenowanie i wyleczenie. Następny mecz ŁKS rozegra 13 września. O godz. 18 podejmie Pogoń Siedlce. A już we wtorek 17 września kolejny mecz na stadionie im. Władysława Króla. 17 września o godz. 19.30 rywalem ŁKS w zaległym meczu I ligi będzie Wisła Kraków.

Dwa zwycięstwo z rzędu, to wielka wartość, ale… ŁKS ma słabe punkty. Jeśli ich nie wyeliminuje, to będzie raz na wozie raz pod wozem

Zdjęcia: Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

ŁKS odniósł drugie ligowe zwycięstwo. Czy zatem po początkowym kryzysie ma drużynę zdolną walczyć o czołowe miejsca w I lidze? Moim zdaniem na razie nie. Ma za mało piłkarzy , na których można polegać. Popełniający proste błędy Bomba potrafi wybić się na wielkość i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

Skrzydłowi – Młynarczyk i Arasa – mają szybkość, polot, technikę i potrafią być dla drużyny wartością dodaną. Panem piłkarzem, coraz pewniej rządzącym zespołem jest trzymający grę i pilnujący taktycznej konstrukcji – Mokrzycki. Stara się mu bardzo pomagać Kupczak, ale… to ciągle za mało.

Największą zmorą w ostatnim, choć wygranym 3:0 meczu z Chrobrym, była momentami beznadzieja gra stoperów i drewniany napastnik, który utrudniał konstruowanie akcji, nie mówiąc o ich wykończeniu. Bez robiących różnicę na plus piłkarzy na tych trzech pozycjach, myślę, że prawdziwych ligowych sukcesów nie będzie.

Rozumiem, że trener Dziółka ma do nich zaufanie i wiarę, że potrafią dużo więcej niż pokazują w ligowych starciach, ale lada chwila ten kredyt musi po prostu się wyczerpać, bo szkodzi zespołowi i jego sportowemu rozwojowi.

Warto jednak podsumować optymistyczną statystką: dwa ostatnie mecze młodych, perspektywicznych graczy: Młynarczyk – gol i asysta, Zając – asysta i gol. Tylko tak dalej!

30 sierpnia o godz. 18 ŁKS zagra z sąsiadem w tabeli – Odrą Opole – który potrafił urwać punkt dotychczasowej rewelacji rozgrywek, opartej na młodych polskich graczach (to jest kierunek!) Stali Rzeszów.

Znakomita obrona rzutu karnego przez Bombę poniosła ŁKS do drugiego z rzędu zwycięstwa!

ŁKS odniósł drugie zwycięstwo z rzędu, pierwsze na własnym stadionie. W pełni zasłużone, choć, co by było gdyby nie znakomita interwencja Bomby. Bramkarz ŁKS obronił jedenastkę, tchnął nowe, lepsze życie w drużynę, co przyniosło zwycięstwo!

Oba zespoły od początku próbowały, ale nie były w stanie stworzyć bramkowej sytuacji, choć groźniejsi w ataku byli goście. I… Stoper Mihaljevic zachował się jak futbolowy sztubak. W niegroźnej sytuacji zagrał w polu karnym ręką i rywale dostali w prezencie jedenastkę! Nieprawdopodobne, niemożliwe, a jednak prawdziwe. Po co nam takie transfery i tacy ludzie w składzie.

Jedenastkę obronił Bomba, a po dobitce niefortunnego strzelca Lebedyńskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Nieprawdopodobne szczęście łodzian, a raczej znakomita interwencja ich bramkarza!

Na szczęście wartością dodaną ŁKS jest Arasa. Po podaniu Młynarczyka Hiszpan zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem w krótki róg pod poprzeczkę dał łodzianom prowadzenie!

Druga składna akcja przyniosła drugiego gola. Celnym strzałem zza linii pola karnego w sam róg bramki popisał się najlepszy na boisku Mokrzycki. Arasa mógł zapisać się znów na liście strzelców. Po jego strzale głogowianie wybijali piłkę z linii bramkowej.

Na początku drugiej połowy po fatalnej, dziecinnej starcie piłki Gulena, Lebedyński w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Bombą! Potem interweniujący bramkarz łodzian trafił głową i barkiem w słupek. Na szczęście mógł grać dalej.

Z każdą upływającą minutą upał odbierał piłkarzom siły, a Mihaljevicia o mało co, a trzeba by było… reanimować. Dobrze, że go zmienił Tuyskinas. Skąd i dlaczego wymyślono piłkarza, ba stopera, kompletnie nieprzygotowanego do sezonu!?

Jak na to nie patrzeć w drugiej połowie ŁKS był lepszą, rozsądniejszą drużyną. Odniósł zasłużone zwycięstwo. Podkreślił to ładną akcją i golem. Po inteligentnym podaniu Mokrzyckiego młody piłkarz – Zając posłał piłkę do bramki. Goli mogło być więcej, ale gości ratował słupek. Po strzale… Zająca.

ŁKS – Chrobry Głogów 3:0 (2:0)

1:0 – Arasa (40), 2:0 – Mokrzycki (45), 3:0 – Zając (89)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihaljevic (68, Tutyskinas), Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Wysokiński (90, Łabędzki), Młynarczyk (83, Zając), Feiertag (68, Kelechukwu)

W ostatniej kolejce futbolowych emocji nie brakowało, ale głównie w… I lidze. Sytuację w ekstraklasie ratował swoją opinią Bartłomiej Pawłowski!

Wygląda na to, że futbolowy strzał TVP, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mecze piłkarskiej I ligi nie są gorsze, mniej emocjonujące, niż te w ekstraklasie. A nawet jest odwrotnie. Dobitnym przykładem jest to, co działo się w ostatniej kolejce.

Top of the top był pojedynek w Krakowie pomiędzy Wisłą i Arką (2:2). Jestem pewien, że najlepszy piłkarz tego meczu Angel Rodado (dwa gole) z Wisły znalazłby natychmiastowe zatrudnienie w każdym klubie ekstraklasy, bo wielu grających tam tzw. napastników bije sportowo i nie tylko na głowę. A ŁKS powinien sobie pluć (po wielokroć!) w brodę, że pozbył się trenera Kazimierza Moskala.

Działo się w Kołobrzegu, gdzie może mecz był średni, ale za to końcówka! Dwóch piłkarzy Polonii Warszawa pokłóciło się o to, który z nich ma wykonywać rzut karny. W końcu postawił na swoim Ilkay Durmus i… trafił w poprzeczkę. W ten sposób pozbawił swoją drużynę cennego ligowego punktu.

Sześć bramek w Niecieczy, cztery gole były dziełem byłych widzewiaków (trzy Kacpra Karaska, jeden Dominika Kuna), moc emocji, trochę kontrowersji i wygrana lidera – Termaliki z Wisłą Płock (4:2).

Sześć bramek, w tym gol godny ligowego wyjadacza, pokazujący moc futbolowych możliwości młodego piłkarza – Antoniego Młynarczyka i przełamanie ŁKS, który w Grodzisku pokonał Wartę 4:2 (25 sierpnia o godz. 14.30 łodzianie podejmują Chrobrego Głogów).

A w ekstraklasie?… Chyba tylko pojedynek w Białymstoku zasługiwał na uwagę, gdzie Jaga przegrała z grającą dobrze i skutecznie Cracovią 2:4.

A jeszcze jedno… Z ekstraklasowych ostatków zainteresowanie i spory rezonans wzbudziła opinia leczącego uraz kapitana Widzewa Bartłomieja Pawłowskiego, który ma po prostu dziennikarski talent – patrzy bystro, krytycznie, a potem umie to oblec w słowa, trafiające do ludzi.

Tym razem mówił o nierównościach w finansowaniu futbolowych klubów w Polsce. O jedne muszą dbać i cały czas martwić się czy starczy, prywatni właściciele. Inne, gdy popadają w finansowe tarapaty, zawsze mogą liczyć na pomoc życzliwych im spółek skarbu państwa lub miejskich spółek, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku Śląska i milionowego wsparcia ze strony wrocławskiego… ZOO.

Oby dzisiejszy ekstraklasowy mecz Widzewa z Radomiakiem (godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego) dostarczył moc wrażeń i niezapomnianych sportowych emocji!

Nareszcie! Pierwsza wygrana ŁKS. Najpierw serial odpalanych fajerwerków, a potem festiwal strzelanych bramek

Fot. ŁKS Łódź

Pojedynek dwóch spadkowiczów z ekstraklasy przyniósł triumf łodzianom. Pierwszy w rozgrywkach. ŁKS pokonał Wartę w meczu, w którym padło sześć bramek!

Od początku inicjatywa należała do ŁKS.VAR długo analizował, czy Szeliga (były ełkaesiak) zagrał piłkę ręką w polu karnym, ale ostatecznie do podyktowania jedenastki nie doszło. ŁKS miał przewagę i…

Inicjatywę przejęły trybuny. Zaczął się, rozpoczęty przez obecnych w łodzian, festiwal czy raczej trzyodcinkowy serial odpalanych fajerwerków. Sędzia Przybył odesłał piłkarzy do szatni, a na boisku moc roboty miała… straż pożarna. Po kilkudziesięciu minutach gra została wznowiona.

Fajerwerki pomogły gościom! Pierwsza akcja przyniosła gola łodzianom. Piłkę przechwycił Kupczak, inteligentnie zagrał na prawe skrzydło do Arasy, który wpadł w pole karne i strzałem w długi górny róg dał prowadzenie gościom. Nie minęły dwie minuty… Drugi atak, którego autorem był znów Arasa, w stylu dobrego technicznie, doświadczonego boiskowego wyjadacza, wykończył – mylącym zwodem (zwiódł Szeligę), a potem strzałem nie do obrony w krótki górny róg – Młynarczyk.

Przy pierwszej groźnej akcji gospodarzy refleksem i sprawnością wykazał się Bomba. W odpowiedzi po rzucie wolnym w znakomitej sytuacji Mihaljević główkował nad poprzeczkę. To powinien być gol! Podobnie, jak w kolejnej akcji, gdy sytuację zmarnowali na raty Mokrzycki i Młynarczyk. W sumie licząc przerwę pierwsza połowa trwała godzinę i 10 minut.

Na początku drugiej połowy pokazał się wreszcie napastnik łodzian. Po główce Feiertaga skuteczną interwencją popisał się Grobelny.

Niestety, po fatalnym błędzie Bomby, który minął się z piłką i ogromny zamieszaniu w polu bramkowym ŁKS, Bartkowski zdobył kontaktowego gola. Odpowiedź przyszła błyskawicznie, po dwóch minutach. Po zagraniu Mokrzyckiego, Feiertag strzałem pod poprzeczkę nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.

Festiwal bramek trwał dalej. Po podaniu Pawłowskiego, Głowacki zachował się niczym nieopierzony junior. Dał się ograć Szelidze, który z kolei boleśnie dał o sobie znać byłym kolegom. Strzelił im gola. Festiwal bramek trwał dalej. Tym razem po dynamicznym rajdzie i inteligentnym wycofaniu piłki przez Zająca, pewnym strzałem popisał się Mokrzycki. I to by było na tyle.

Warta Poznań – ŁKS (0:2)

0:1 – Arasa (32), 0:2 – Młynarczyk (34), 1:2 – Bartkowski (49), 1:3 – Feiertag (51), 2:3 – Szeliga (55), 2:4 – Mokrzycki (75)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Gulen, Mihaljevic (80, Tutyskinas), Głowacki, Arasa (90, Kelechukwu), Mokrzycki, Kupczak, Łabędzki (67, Wysokiński), Młynarczyk (67, Zając), Feiertag

25 sierpnia o godz. 14.30 (zmiana godziny!) ŁKS podejmie Chrobrego Głogów. Piłkarzem ŁKS został były gracz młodzieżowych drużyn FC Barcelony i Napoli, 21-letni środkowy pomocnik – Jorge Alastuey.

« Older posts Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑