Rezerwowy Pafka

Tag: łks liga (Page 6 of 6)

ŁKS. Z przytupem zakończył futbolowy rok, mając najlepszą defensywę w lidze!

Tego nikt się nie spodziewał. ŁKS rozbił w Katowicach groźny GKS 5:1 i jak najbardziej zasłużenie jest liderem I ligi na koniec tegorocznych rozgrywek. Nie tak dawno to była największa bolączka zespołu. A teraz… ŁKS jest mocny w defensywie, stracił w rozgrywkach najmniej bramek, tylko 17!

Kazimierz Moskal: Przyjechaliśmy do Katowic z takim nastawieniem, żeby z przytupem zakończyć ten rok Udało się to zrobić. Myślę, że przed meczem nikt by się nie spodziewał takiego zakończenia, takiego wyniku. Tak czasami w piłce bywa. Jesteśmy innym zespołem niż parę miesięcy temu. Pokazaliśmy to w kilku spotkaniach. Na przestrzeni całej rundy okazaliśmy się najlepsi i to nas na pewno cieszy. Jeżeli popatrzymy na personalia, to nasz zespół się zmienił mocno w porównaniu z tym pierwszym spotkaniem z GKS w Łodzi.

Rafał Górak (trener GKS): Gratulacje dla przeciwnika i duże ukłony dla trenera Kazimierza Moskala i tego wyniku. Spektakularne zwycięstwo. My natomiast musimy ten zimny prysznic przyjąć. Będąc na piątym miejscu i grając z liderem, powinniśmy być mocniejsi. Mamy trochę problemów, rzeczywiście w prowadzeniu gry do przodu musimy popracować całym zespołem. Chciałbym, aby wydarzyło się coś w okienku zimowym na pozycjach może 8 i 10. Może również do rywalizacji, mocniejsze wahadło, bo to jest nam potrzebne. Wydaje mi się, że w kwestii koła napędowego potrzebujemy zawodników.

Bramkarz Aleksander Bobek: – Lepiej tej rundy nie dało się zakończyć. Wydaje mi się, że trener też będzie zadowolony, skoro mówił, że chce, żebyśmy takie zdecydowane, wysokobramkowe zwycięstwo odnieśli, to zostało wykonane. W końcówce mieliśmy na boisku pięciu młodzieżowców. Fajnie, że ŁKS ma tylu młodych, zdolnych chłopaków.

Bartosz Szeliga:  Pierwsza połowa była koncertowa. Mieliśmy swoje założenia na to spotkanie – zrealizowaliśmy je od A do Z i każdą sytuację kończyliśmy zdobyciem gola. W drugiej połowie tempo troszkę spadło, trochę jesteśmy na siebie źli, że straciliśmy tą bramkę. Aczkolwiek mamy wynik 5:1 i to jest koniec rundy. Cieszmy się z tego. Szkoda, że meczów w tym roku już nie ma. Ten głód grania i wygrywania trzeba zachować na następny rok.

Lider pokazał wielką moc. Znakomity rewanż ŁKS na GKS Katowice. Koncert na pięć bramek

fot. lkscom.pl

Przypomnijmy: ŁKS w ligowej premierze przegrał na własnym stadionie z GKS Katowice 0:2. W pierwszym meczu rundy wiosennej, kończącym tegoroczne zmagania w I lidze ŁKS wygrał w Katowicach z GKS 5:1 i potwierdził, że jak nikt zasługuje na fotel lidera I ligi, który zajmuje! Łodzianie wygrali piąty mecz z rzędu.

Jurić z jokera stał się graczem podstawowym. Pokazał, że na ten awans zasługuje. Do wyjściowej jedenastki wrócił Nowacki. Zabrakło wykartkowanego lidera drużyny – Pirulo. W GKS zadebiutował w bramce 18-letni Kukulski.

Pierwsza kontra ŁKS przyniosła gola. Trąbka zagrał na skrzydło do Szeligi, ten wyprzedził rywala, strzelił, Kukulski sparował piłkę do boku, a Kowalczyk niepilnowany bez problemów strzelił do pustej bramki. Dwie minuty później mogło być 1:1, ale po strzale Kościelniaka piłka o centymetry minęła słupek.

Dobrze piłki odbierał Nowacki. ŁKS szukał swojej szansy w kontrze. I jej się doczekał. Ochronczuk zagrał prostopadłą piłkę do Juricia, a ten po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. I nie zamierzał poprzestać na dwóch golach.

Świetne dośrodkował z lewej strony Trąbka, na bliższy słupek zbiegł Szeliga i z pięciu metrów głową zdobył trzecią bramkę. GKS nie zamierzał się poddać, walczył, stworzył dwie groźne sytuacje, ale ich nie wykorzystał. Czego nie zrobili gospodarze, zrobili to goście. Po kolejnym znakomitym prostopadłym podaniu Ochronczuka Jurić wykorzystał kolejną sytuację sam na sam. Brawo!

ŁKS grał w pierwszej połowie bardzo mądrze i bardzo skutecznie, najlepsze 45 minut w tegorocznych rozgrywkach. Nic dziwnego, że prowadził i to zdecydowanie.

Druga połowa już tak dobra nie było, choć zaczęła się znakomicie. Pierwszy przechwyt w drugiej połowie dał piątego gola. Trąbka ruszył odważnie na bramkę rywali, nikt go nie atakował, więc łódzki pomocnik strzelił precyzyjnie w długi róg. ŁKS dał się uśpić tym wynikiem. Po centrze Błąda, Bobek nie zdołał utrzymań piłki w rękach, trafiła ona pod nogi Araka, który pewnie wykorzystał ten prezent. Za chwilę bramkarz łodzian zrehabilitował się znakomicie broniąc piłkę po rykoszecie.

Można się było pomylić. Mecz przypominał sparing. Został rozegrany praktycznie przy pustych trybunach. To efekt konfliktu kibiców z prezesem. Najwierniejsi fani gospodarzy z flagami byli… za płotem

Nowym napastnikiem ŁKS ma być wiosną 29-letni piłkarz Zagłębia Sosnowiec Szymon Sobczak (jesienią 6 bramek). Czy odejdą Aleksander Bobek i Mateusz Kowalczyk?

ŁKS GKS Katowice 1:5 (0:4)

0:1 – Kowalczyk (3), 0:2 – Jurić (33), 0:3 – Szeliga (39, głową), 0:4 – Jurić (45), 0:5 – Trąbka (52), 1:5 – Arak (60)

ŁKS: Bobek – Dankowski (85, Wszołek), Monsalve, Marciniak, Tutyskinas – Ochronczuk (79, Kuźma) , Kowalczyk, Nowacki (66, Kort) – Szeliga (66, Janczukowicz), Jurić (79, Kelechukwu), Trąbka

ŁKS. W prestiżowym spotkaniu zanotował występ jak marzenie. Tylko zazdrościć!

Nic tylko zazdrościć. Każdy by tak chciał. Rozegrać najlepszy mecz w życiu (wierzymy, że będą następne!) w takim dniu, urodzin swojego klubu i walnie przyczynić się do zwycięstwo to dowodzi, że marzenia się spełniają. Mieszko Lorenc zaliczył kluczową bramkową asystę, strzelił pięknego gola, trzymał środek pola, nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Po raz kolejny trenerskiego nosa miał Kazimierz Moskal wstawiając Lorenca do wyjściowej jedenastki. Jego decyzje przyniosły sukces. ŁKS pokonał Ruch 2:0.

Trzeba powiedzieć, że to pierwsze spotkanie łodzian w tym sezonie, w którym nikt nie… zawiódł. Wszyscy trzymali poziom, w tym rezerwowi. ŁKS zaprezentował się jako zgrany team, ogarnięty duchem walki. Taka postawa przyniosła prestiżowy sukces.

Garść pomeczowych opinii.

Kazimierz Moskal:  Cieszy, że wygraliśmy w takim dniu, zachowaliśmy czyste konto i to pomimo problemów, które pojawiły się ostatnio. Na przykład Bartosz Szeliga wypadł nam z kadry meczowej w trakcie porannego rozruchu. Nie był to łatwy mecz, dlatego cieszymy się z trzech punktów i myślimy już o następnym wyzwaniu.

Jarosław Skrobacz: Łodzianie wygrali zasłużenie. Do pewnego momentu próbowaliśmy grać, stwarzając sobie jakieś sytuacje. Szczególnie przy stanie 0:0. Podeszliśmy do ŁKS wysoko, chcąc odebrać mu piłkę. Chcieliśmy grać jak najdalej od swojej bramki. Do pewnego momentu ten plan realizowaliśmy. Posypało się to troszkę po starcie gola. Strata drugiej bramki to było coś, co nie powinno się wydarzyć. Nie przystoi nam tracić takie gole. Jeśli w ten sposób będziemy tracić bramki, to będzie ciężko. Niemniej dziękuje drużynie za zaangażowanie i próbę odrobienia strat. Dla nas ten mecz był bez większej historii.

Mieszko Lorenc: Trener oceni moją grę. Mam nadzieję, że wykonałem postawione mi zadania. Ważne, że wygraliśmy ważny mecz i z tego trzeba się najbardziej cieszyć. Dostałem szansę i ją wykorzystałem. Mam nadzieję, że za tydzień będzie podobnie. Był to ciężki mecz, ale najważniejsze, że wygrany.

Tomasz Foszmańczyk: Łodzianie grali wysoko i gdy szybko odebrali nam piłkę mieli bramkowe okazje. Przegraliśmy środek pola, za wolno organizowaliśmy się w obronie po stratach piłki.

ŁKS. Taki mecz zdarza się tylko raz. Koniecznie trzeba go wygrać!

ŁKS czeka jeden z najbardziej prestiżowych spotkań rundy. Dziś w dniu swoich urodzin łódzki klub na stadionie im. Władysława Króla o godz. 20.30 w bardzo prestiżowym spotkaniu dawnych potęg podejmie Ruch Chorzów. Transmisja na Polsat Sport Extra. Stawka jest wysoka, bo mimo ostatnich ligowych wpadek zwycięzca ma szansę na fotel lidera ligi. Wystarczy, że Wisła Kraków nie wygra swojego spotkania. Pojedynek poprowadzi jeden z najbardziej doświadczonych i najlepszych polskich arbitrów Tomasz Musiał, syn legendarnego piłkarza Adama.

ŁKS doznał drugiej porażki w sezonie, przegrywając ze Stalą w Rzeszowie 0:1. Skoro najlepszy, obok bramkarza Arndta, był rezerwowy Kelechukwu, to nie jest wykluczone, że tym razem pojawi się w wyjściowej jedenastce. Oby tym razem nie stało się tak, jak pierwszą połowę spotkania w Rzeszowie podsumował Kazimierz Moskal: – Nie było nas na boisku!

Ruch zremisował z Chojniczanką 1:1, tracąc gola w doliczonym czasie gry. Jarosław Skrobacz (trener Ruchu):- Przy stanie 1:0 Chojniczanka dążyła do strzelenia bramki, a my też mieliśmy swoje sytuacje. Bramka w jedną czy drugą stronę mogła paść wcześniej. Strasznie nas boli, że tracimy gola w doliczonym czasie gry. Nie udało nam się wybronić i to kolejne spotkanie, w którym nie dowozimy prowadzenia do końca. Nastrój w szatni, jakbyśmy dziś przegrali. – Boli nas to, co się stało – powiedział autor gola Tomasz Swędrowski.

Trener Skrobacz o pojedynku z ŁKS: – Zagrajmy dobrze w Łodzi, przywieźmy do Chorzowa trzy punkty i na pewno będziemy zadowoleni. Być może zagrają Patryk Sikora i Maciej Sadlok. Nie wystąpi kontuzjowany Przemysław Szur.

– Każde spotkanie jest wyjątkowe, tym razem zmierzymy się z niepokonanym zespołem. Na pewno mecz zapowiada się ciekawie i liczymy na to, że będzie on również na dobrym poziomie. Ruch chce grać w piłkę, ma duże ambicje. Mam nadzieję, że po oglądnięciu gry przede wszystkim Benfiki w Lidze Mistrzów, będziemy zmotywowani – powiedział na konferencji Kazimierz Moskal.

Piątkowe starcie będzie 129 oficjalnym meczem o punkty obu ekip. Bilans jest korzystniejszy dla Niebieskich, czyli chorzowian, którzy wygrali 55 meczów. ŁKS był górą 42 razy. 31 potyczek kończyło się remisowo. Bilans bramkowy to 234 – 189 na korzyść chorzowian.

Młodzieżowcy ŁKS lepsi od wyleniałych pseudoasów. Oby jutro potwierdzili dobrą formę

fot, lkslodz.pl

Piłkarze ŁKS wygrali trzy mecze ligowe z rzędu, w tym dwa na wyjeździe. Nic dziwnego, że są wysoko w tabeli – na trzecim miejscu. W środę 10 sierpnia o godz. 20.30 na stadionie im Władysława Króla podejmą Puszczę Niepołomice, która w ostatniej kolejce pokonała Chojniczankę 3:2, a hat trickiem popisał się Lucjan Klisiewicz. Oba kluby w czterech meczach zdobyły 9 punktów. Transmisja w Polsat Sport.

ŁKS nie byłby tak wysoko w tabeli, gdyby nie dobra postawa młodzieżowców – 18-letniego Kowalczyka i dwa lata starszego jokera w talii Kazimierza Moskala – Kelechukwu. Mądry ełkaesiak po szkodzie. To dowód, że wcześniej trzeba było się uważnie rozglądać wkoło, a nie zatrudniać wyleniałych i wygranych piłkarzy z Danii czy Brazylii, którzy zarabiali fortunę, a grali tak, jakby im się nie chciało.

fot,lkslodz.pl

Trzeba dmuchać na zimne, żeby na sportowej drodze młodych, zdolnych nagle nie pojawiły się wyboje, bo z młodzieżowcami różnie, oj, różnie dzieje się, raz dobrze jest, a innym razem źle. Niech przykładem będzie były gracz ŁKS – 20-letni dziś Ratajczyk autor jeden z najpiękniejszych bramkowych akcji ostatnich lat w polskim futbolu (był wtedy dwa lata młodszy!), który dziś stara się odzyskać sportowy wigor w rezerwach Zagłębia Lubin.
Trudno się zgodzić z człowiekiem o największym dziś autorytecie w polskim futbolu – Markiem Papszunem, że przepis o konieczności dłużej lub krótszej grania młodzieżowca jest chorym pomysłem, promującym miernych piłkarzy, którzy widząc posuchę na rynku, podbijają przez swoich menedżerów stawkę, zyskując na przepisie sporo kasy, a nie podnosząc swoich możliwości.

Młodzieżowe szkolenie w Polsce leży na łopatkach i nie poprawił tej sytuacji jako prezes PZPN – Zbigniew Boniek. Gdyby nie przepis o konieczności występowania młodzieżowca dziś pewnie Kowalczyk i Kelechukwu graliby sobie lepiej lub gorzej w rezerwach łódzkiego klubu. Restrykcyjny przepis dał im wielką sportową szansę. Oni ją dostrzegli i teraz ze wszystkich sił starają się ją wykorzystać

ŁKS. Piłkarze powoli kumają o co chodzi trenerowi Moskalowi

lkslodz.pl

Dawno nie zdarzył się taki piłkarski weekend, w który mecze wyjazdowe wygrały obie łódzkie drużyny, nie tracąc przy tym bramki.

Widzew wygrał w Białymstoku, a ŁKS pokonał 1:0 GKS w Tychach. Złotego gola po godzinie gry zdobył Pirulo, wykańczając głową akcję Wszołka i Trąbki. Miał jeszcze przynajmniej dwie okazje, których nie wykorzystał Biel.

Kazimierz Moskal postawił na tę samą jedenastkę, co w pierwszym spotkaniu. ŁKS grał do bólu konsekwentnie i skutecznie, co nie było od dawna widoczne w poczynaniach zespołu. Dzięki temu nie pozwolił rywalowi na stworzenie stuprocentowych bramkowych okazji.

Niestety, nowi na razie spisują się przeciętnie albo słabo ( Ochrończuk). Oby tylko nowy dyrektor sportowy nie kroczył transferowym tropem wyznaczonym przez Krzysztofa Przytułę. Znów bardzo dobrą zmianę dał Kelechukwu.

Bartosz Szeliga: Wygraliśmy po konsekwentnej grze z tyłu. Powoli kumamy o co chodzi trenerowi Moskalowi

Kazimierz Moskal: Po wygranej się pracuje, inaczej też podchodzi do kolejnych meczów. Było widać, że tej pewności siebie nadal nam brakuje.

Dominik Nowak (GKS): Mieliśmy sytuacje pod kontrolą, ale nie potrafiliśmy postawić kropki nad i. Nie zasłużyliśmy na porażkę.

ŁKS grał w składzie: Arndt – Szeliga, Monsalve, Nacho, Wszołek (80, Kuźma)- Ochrończuk (80, Dankowski), Trąbka, Kort – Biel (66. Kelechukwu), Pirulo, Balongo

ŁKS – tak właśnie było: Czy się stoi czy się leży dobra kaska się należy

Jeszcze raz o byłym już dyrektorze sportowym ŁKS, Krzysztofie Przytule, choć na tak częste wspominanie nie zasługuje nawet ku przestrodze.

Zbudował drużynę, która musiała się zawalić, bo składała się z ważnych ludzi, którzy nie walczyli dla ŁKS, wygrania derbów, ligowego awansu tylko dla kasy. Gdy tylko pojawiły się kłopoty z przelewami, choć nie było i nie ma mowy o tonącym Titanicu, z łódzkiego pokładu uciekli jak niepyszni, najpierw Mikkael Rygaard, a po nim Ricardinho i Antonio Dominguez. Kasa misiu kasa, czy się stoi czy się leży dobra forsa się należy – widać takie przyświecały im idee. Smutne, ale prawdziwe.

Teraz, gdy miał zmienić klub na lepszy i się sportowo rozwijać, zamienił ŁKS na… IV ligową Wieczystą Kraków Adrian Klimczak. To tam dają się łapać na lep wielkiej kasy kolejni futboliści.

Mam taką dobrą radę dla prezesa ŁKS Tomasza Salskiego, który swego czasu powiedział mi, że nie przekonał się do rugby, żeby jeszcze raz wybrał się na mecz Master Pharm Rugby Łódź, w sobotę o godz. 17 na Łodziankę. Zobaczy wtedy na własne oczy, że to jest możliwe, że bez względu na okoliczności walczy się, zostawia zdrowie i serce na boisku, dla Łodzi, klubu, drużyny, kolegów z zespołu i dla własnej satysfakcji, choć o wielkich pieniądzach nie ma mowy (ich w rugby po prostu nie ma). To jest możliwe, trzeba jednak zbudować drużynę z ludzi, którzy są prawdziwymi sportowcami do szpiku kości, za co zbierają rzęsiste brawa od wiernych kibiców bez względu na wynik meczu.

Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑