Remisami futbolowe piekło jest wybrukowane. Takimi wynikami ŁKS mocnej pozycji w I lidze na pewno sobie nie zbuduje. Podobnie jak tym, że potrafi tracić frajerskie (po juniorskich błędach w defensywie) bramki w ostatniej akcji meczu! Tak niestety stało się w Pruszkowie.
W ŁKS jedna ważna zmiana. Na boku obrony miejsce kontuzjowanego Dankowskiego zajął 20-letni Zając do tej pory grający jako skrzydłowy. W drużynie rywali w podstawowym składzie ełkaesiak nad ełkaesiakami – Koprowski.
Zaczęło się znakomicie dla łodzian. Po przejęciu piłki przez Głowackiego i centrze Młynarczyka, obrońca rywali (Yukhymovych ) odbił piłkę ręką. Jedenastkę, myląc bramkarza, pewnie wykorzystał Mokrzycki (5 gol w sezonie).
ŁKS, stosując wysoki pressing, chciał pójść za ciosem. Po kwadransie łodzianie strzelili drugą bramkę, ale niestety autor gola – Arasa – był na pozycji spalonej. Kolejne minuty niespodziewanie należały do gospodarzy, a na boisku dzielił i rządził… 38-letni Majewski, który zawstydzał swoją aktywnością młodszych rywali.
W odpowiedzi po podaniu Zająca i kapitalnym strzale Młynarczyka piłka odbiła się od poprzeczki. Akcja łódzkich młodzieżowców palce lizać. Szkoda, że nie przyniosła gola.
Druga połowa zaczęła się od fatalnego błędu Zająca. Bramkową szansę miał Nowak, ale uderzył obok słupka. W odpowiedzi po strzale Pirulo, Misztal odbił piłkę przed siebie. Dobijający ją do pustej bramki Arasa zaliczył pudło rundy, posyłając futbolówkę panu Bogu w okno. Nieprawdopodobne, niesamowite, ale jak widać możliwe.
Wysoki pressing ŁKS odbił się mu czkawką. Składny kontratak gospodarzy przy kardynalnych błędach w ustawieniu i kryciu łodzian w defensywie przyniósł wyrównanie. 10 bramkę w rozgrywkach zdobył Stanclik.
W szybkiej odpowiedzi po centrze Arasy najlepiej odnalazł się w polu karnym niewidoczny do tej pory Feiertag i głową zdobył swoją ósmą bramkę, dając prowadzenie gościom.
Potem po totalnym chaosie w defensywie ratował skórę gościom… no kto? Oczywiście Bobek! Pomógł ełaesiakom Majewski, który w znakomitej sytuacji z 10 metrów strzelił nad poprzeczkę. W doliczonym czasie znów pogubieni łodzianie dali szansę na rehabilitację Majewskiemu. Nic z tego, doświadczony pomocnik znów przestrzelił. W ostatniej akcji meczu w doliczonym czasie gry po błędzie Wysokińskiego gospodarze doprowadzili do wyrównania.
Trzeci mecz z rzędu ŁKS bez zwycięstwa. Łodzianie powinni pluć sobie w brodę. Okazali się niedojrzałą drużyną, której trudno ufać.
Znicz Pruszków – ŁKS 2:2 (0:1)
0:1 – Mokrzycki (8, karny), 1:1 – Stanclik (63), 1:2 – Feiertag (67, głową), 2:2 – Olejarek (90+3)
ŁKS: Bobek – Zając (69, Majcenić), Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa, Mokrzycki (86, Wysokiński), Kupczak, Pirulo, Młynarczyk (78, Sitek), Feiertag
Dodaj komentarz