
Nic i nikt nie przebije jeden z najważniejszych dla mnie książek – Paragrafu 22 Josepha Hellera, którą żeby zdobyć wiele, wiele lat temu, musiałem wydać fortunę. W swej obrazoburczej, gryzącej ironii, przenikliwej obserwacji, tropieniu codziennego absurdu, jest moim zdaniem najbliższa prawdy o wojnie. Ale gdy ktoś się zbliża, idzie tym tropem, wzbudza moje zainteresowanie.
Arturo Perez-Reverte (były korespondent wojenny) jako twórca książek historycznych, kryminalnych, przygodowych potrafił mnie wciągnąć, pozwolić pochłonąć się fabule i tak jest tym razem. W swojej krótkiej, pełnej tak bolesnej, antywojennej ironii, gdzie śmiech więźnie w gardle, historyjce z czasów napoleońskiej kampanii rosyjskiej 1812 roku, pokazuje, jak łatwo podczas wojny akt dezercji, inaczej odczytany, staje się niechcianym bohaterstwem. Jak brak kompetencji, bufonada, zwykła głupota potrafią w sposób nieobliczalny wpływać na przebieg bitwy, ba całej wojny. Jak gra pozorów wynosi na szczyty tych, którzy posyłając tysiące ludzi na bezsensowną śmierć, zasługują (patrząc z pozycji uwikłanego w zdarzenia zwykłego żołnierza, jak i czytelnika) na bezsilny sprzeciw.
Perez-Reverte nie kocha Napoleona, wielkiego mitu o nim, zwala go z cokołu, ale też nienawidzi wojny i żaden śmiech przez łzy, tej nienawiści nie zagłuszy. Ba, wręcz przeciwnie, tylko ją potęguje.
Arturo Perez-Reverte W cieniu orła Wydawnictwo Art Rage, tłumaczenie Filip Łobodziński