Rezerwowy Pafka

Tag: liga

Poważna futbolowa kara zamieniła się w kabaret. Wisła Kraków czarno na białym pokazała, jak dać się wykartkować przed ważnymi meczami

Polską ligową piłkę nożną łatwo, bardzo łatwo, za łatwo można doprowadzić do absurdu. Tak właśnie było podczas pojedynku Wisły Kraków ze Stalą Stalowa Wola (5:0), gdzie było trochę krakowskiego grania, ale więcej futbolowego zażenowania. Wiślacy (Marko Poletanović, Kacper Duda, Marka Carbo i Angel Rodado) hurtowo łapali czwarte żółte kartki, by w barażach móc wystawić najmocniejszy skład.

Cel uświęca środki. Poważna futbolowa kara zamieniła się w farsę. Obrazki z Krakowa, powiedzmy wprost, były żenujące. Okazało się przy okazji, że grający w Polsce piłkarze potrafią nie tyle dobrze grać, co prezentować aktorskie, może bardziej kabaretowe umiejętności.

Przykre, ale prawdziwe. Wiślacy mogliby spokojnie wystąpić ze skeczem podczas na przykład Polskiej Nocy Kabaretowej. Ciekawe, z jaką reakcją publiczności by się spotkali. Więcej byłoby gwizdów i szydery niż braw?

Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby ściągnięcie pomysłu z rugby, gdzie żółta kartka oznacza automatycznie wykluczenie z gry na dziesięć minut. Taka sytuacja w futbolu mogłaby ciekawie wpłynąć na przebieg (szczególnie w końcówce) boiskowych wydarzeń. Nie byłoby nerwowego liczenia, kto i który kartonik ujrzał na piłkarskim boisku i nie zamieniano by boiskowej Temidy w swoją własną karykaturę.

Wysokie zwycięstwo ŁKS, ale też świetnymi interwencjami musiał wykazać się Bobek!

ŁKS wygrał szósty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Dominował na boisku do czasu, gdy weszli na boisko rezerwowi, którzy dali słabe zmiany. Na szczęście znakomitymi interwencjami popisywał się Bobek.

Na mecz w Tychach wrócił do jedenastki ŁKS Mokrzycki. Został w niej, mimo niewykorzystanego ostatnio karnego, Pirulo.

Po kwadransie z hakiem ŁKS wypracował sobie trochę przypadkiem bramkową sytuację, ale Pirulo z ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. ŁKS miał inicjatywę. Po inteligentnym podaniu Pirulo, strzał Arasy z ostrego kąta obronił Łubik. Nikt nie zdążył z dobitką. Hiszpan miał kolejną szansę, ale strzelił metr obok słupka.

Wreszcie, ruszył do ataku z lewej strony Młynarczyk. Po jego dokładnym dośrodkowaniu Feiertag głową skierował piłkę w róg bramki gospodarzy. To piąty gol Austriaka.

ŁKS poszedł za ciosem. Po znakomitym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego, Pirulo wykorzystał sytuację sam na sam. To jego pierwszy gol w sezonie. Młynarczyk miał szansę strzelić trzeciego gola dla ŁKS po indywidualnej akcji w polu karnym, ale jego uderzenie obronił Łubik. Podobnie, jak po strzale z drugiej strony Arasy. Łodzianie mieli inicjatywę, przewagę, chcieli strzelić bramki, zdobyli dwie i do przerwy zasłużenie prowadzili.

Pierwsza akcja łodzian, a właściwie juniorska strata gospodarzy, drugiej połowy przyniosła trzeciego gola. Młynarczyk trafił w słupek, ale Arasa nie miał problemów, żeby posłać piłkę do pustej bramki. To jego szóste ligowe trafienie. Potem łodzianie kontrolowali boiskowe wydarzenia. Gdyby byli dokładniejsi, bramek mogło być więcej.

Zmiany niestety nie wyszły gościom na dobre. Rezerwowi nie trzymali poziomu. Tutyskinas popełniał błąd za błędem. W tej sytuacji musiał wykazać się Bobek i wykazał, interweniując po prostu znakomicie w czterech wydawać by się mogło beznadziejnych sytuacjach.

Będą zmiany w defensywie łodzian, bo Wiech ujrzał czwartą żółtą kartkę. 20 października o godz. 17 ŁKS podejmie Stal Stalowa Wola.

GKS Tychy – ŁKS 0:3 (0:2)

0:1 – Feiertag (32, głową), 0:2 – Pirulo (35), 0:3 – Arasa (51)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen (60, Tutyskinas), Wiech, Głowacki, Arasa (73, Alastuey), Mokrzycki (83, Wysokiński), Kupczak, Pirulo (73, Balić), Młynarczyk (60, Zając), Feiertag

ŁKS gra z GKS Katowice. To będzie inny (lepszy!) zespół łodzian niż w nieudanej ligowej premierze

W ostatniej ligowej kolejce w tym roku, a zarazem pierwszym meczu rundy rewanżowej lider I ligi – ŁKS 11 listopada o godz. 20.30 zagra w Katowicach z piątym GKS.

Przypomnijmy, przypomnijmy. Początek rozgrywek w połowie lipca był dla ŁKS fatalny. Zapowiadał raczej, po kompromitującej wpadce w końcówce minionego sezonu, że łodzianie bronić się będzie przed spadkiem. ŁKS w premierze przegrał na własnym stadionie z GKS Katowice 0:2. Bramki strzelili na początku meczu: Oskar Repka i Marko Roginić.

W tym meczu drużyna gospodarzy wyglądała tak: Arndt – Wszołek, Kelechukwu, Dąbrowski, Nacho Monsalve, Szeliga, Pirulo, Ochornczuk (Kowalczyk), Trąbka, Kort (Javi Moreno), Biel (Dankowski), Balongo (Radaszkiewicz).

Nie minęło pięć miesięcy i niewielu się tego spodziewało, ŁKS jest liderem rozgrywek. Ten wynik pokazuje dobitnie jak wielką pozytywną pracę wykonał trener Kazimierz Moskal. W ostatniej kolejce jesieni łodzianie pokonali Odrę w Opolu 2:1 po golach Dankowskiego i Juricia, a zespół, który osiągnął sukces grał w składzie: Bobek – Dankowski, Nacho Monsalve, Marciniak, Tutyskinas (Nowacki), Pirulo (Koprowski), Ochronczuk, Trąbka, Kowalczyk (Kort), Szeliga, Jurić (Kelchukwu).

Łatwo porównać. Doszło do siedmiu zmian w wyjściowej jedenastce. Najważniejsze, to to że dziś ŁKS to coraz bardziej zespół świadomy swojej wartości i możliwości. Ma wielką szansę wziąć rewanż za tę premierową porażkę, mimo że wystąpi bardzo osłabiony – bez ukaranego czwartym żółtym kartonikiem, jednego z liderów zespołu, najlepszego strzelca (9 goli) – Hiszpana Pirulo.

W spotkaniu z Odrą zastąpił go Oskar Koprowski. Być może będzie to jednak zmiana jeden do jednego i w miejsce Hiszpana na boisku pojawią się na prawym skrzydle Bartosz Biel lub Kelechukwu.

My chcemy wierzyć, że do kolejnego udanego spotkania zakończonego pozytywnym rezultatem poprowadzi zespół najlepszy gracz spotkania w Opolu – Kamil Dankowski (autor bramki i kluczowego zagrani przy drugim golu), który aktywizował grę zespołu, rażąc rywali mierzonymi bardzo groźnymi dośrodkowaniami.

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑