Rezerwowy Pafka

Tag: liga

Klęska ŁKS w Krakowie. To była niestety piłkarska degrengolada w wykonaniu łodzian. Po prostu koszmar!

Miało być nowe otwarcie. Wielka energia i moc w walce o powrót do ekstraklasy, a tymczasem w pierwszej połowie meczu w Krakowie mieliśmy pokazał ełkaesiackiej sportowej degrengolady, jakiej od lat nie oglądaliśmy. Koszmarne pięć minut w ciągu których kompletnie bezradny ŁKS, stracił trzy bramki, znajdzie niestety swoje trwałe miejsce w tej kompromitującej części historii klubu, pokazując czarno na białym, jak nie powinno się grać w piłkę nożną!

Zaczęło się fatalnie. W 2 min przy kontrze Wisły w sytuacji sam na sam z Kuziemką odważnie wyszedł do piłki Bobek. Zderzył się z rywalem i doznał tak bolesnego urazu dłoni, że musiał go zmienić Bomba.

Niestety, to zamieszanie kompletnie rozkojarzyło łodzian, którzy nie byli w stanie wyjść z własnej połowy ze składną akcją. T się zemściło. Po rzucie wolnym, Duarte niepilnowany przez Rudola posłał piłkę głową w róg bramki. Futbolówka odbiła się jeszcze od słupka. Bomba był bez szans.

ŁKS próbował ataków, ale robił to nieporadnie. Gospodarze mieli inicjatywę, groźnie robiło się pod łódzkim polem bramkowym. I fatalnie się to skończyło. Kuziemka minął trzech łodzian, wpadł w pole karnym idealnie dograł do Duarte, a ten po raz drugi głową (tym razem w dużo łatwiejszej sytuacji) posłał piłkę do statki.

Jakby tego było mało po kolejnej niezdecydowanej akcji obronnej, zbyt krótkim wybiciu, Kutwa strzałem zza pola karnego pokonał Bombę. A potem po analizie VAR arbiter uznał czwartego gola, strzelonego przez Duarte.

W ciągu pięciu minut łodzianie stracili trzy gole. To bodaj najgorsze minuty w historii ligowych występów ŁKS na przestrzeni wielu lat! A Portugalczyk Duarte, nie do zatrzymania dla łodzian, zaliczył klasycznego hat tricka. Ełkaesiacy wyglądali tak, jakby wyszli po raz pierwszy na mecz jako jedenastka nieopierzonych, przerażonych ligowym graniem, juniorów. Nic dziwnego, że goli mogło być więcej, a to co wyprawiał w defensywie Craciun wołało o pomstę do nieba!

Strach było się bać o to, co stanie się po przerwie. Szykowała się klęska, jakiej I-ligowe rozgrywki dawno nie widziały. Tymczasem zaczęło się przyzwoicie. Rezerwowy Młynarczyk zapisał na swoim koncie pierwszy (niecelny) strzał ŁKS w tym spotkaniu. Była 46 minuta spotkania. 60 sekund później Piasecki w bardzo dobrej sytuacji główkował nad poprzeczkę. To były płonne nadzieje, na lepszą grę. Składną akcję gospodarzy wykończył Rodado i już ŁKS miał pięć goli w plecy. Koszmar. Trzecią asystę zaliczył Kuziemka.

Łodzianie próbowali. Mieli sytuację. Po dobrej akcji Młynarczyka na drodze jego strzału stanął… kolega. To trochę zakrawało na piłkarską parodię. Potem jednak, trzeba to odnotować, strzał Piaseckiego, obronił Broda. To była chyba najlepsza okazja gości. I to by było na tyle… Niestety, ŁKS zaliczył spotkanie, którego długo, bardzo długo, nam kibicom, nie da się zapomnieć i ciągle rumienić się ze wstydu!

Wisła – ŁKS 5:0 (4:0)

1:0 – Duarte (17, głową), 2:0 – Duarte (28, głową), 3:0 – Kutwa (30), 4:0 – Duarte (33), 5:0 – Rodado (59)

ŁKS:  Bobek (7, Bomba) – Craciun (46, Ernst), Rudol, Fałowski (46, Młynarczyk), Głowacki –  Loeffelsend, Kupczak, Mokrzycki (73, Lewandowski), Krykun, Szczepański (46, Hinokio) – Piasecki

Teraz przed ŁKS jedna z najcięższych ligowych prób. Łodzianie muszą w Krakowie pokazać charakter i umiejętności, bo Wisła jest na wznoszącej sportowej fali!

Fabian Piasecki Fot. Damian Figura

Do przerwy w meczu ŁKS – Znicz (1:0) było tak, jak chciał trener Szymon Grabowski, nawiązując do słów Pepa Guardioli, że bez piłki jego zawodnicy mają walczyć jak futbolowe bestie, a z nią przy nodze cieszyć się grą: – Chciałbym, żeby to było nasze DNA i kto śledzi bliżej nasze poczynania, to widzi, że ci zawodnicy bez piłki naprawdę są nieprzyjemni, a z piłką potrafią się bawić. Pokazał to nasz sparing z Arką. Chcę, żeby kibice widzieli zespół charakterny, zaangażowany i grający do końca, a w momencie, gdy ma piłkę, to widowiskowy i taki, który może się podobać .

Marzenia się spełniają, na razie przez…45 minut premierowego pojedynku. ŁKS grał imponująco. strzelił jedną bramkę, a mógł kilka. A potem? Lepiej nie mówić. ŁKS dostał 45-minutowej zadyszki, odcięło mu prąd i o mały włos nie stracił dwóch punktów.

Kibice uznali za na najlepszego piłkarza ŁKS tego spotkania napastnika Fabiana Piaseckiego, autora zwycięskiej bramki. Moim i nie tylko moim zdaniem ten tytuł należy się bramkarzowi Aleksandrowi Bobkowi, którego kluczowa interwencja w końcówce meczu pozwoliła zachować łodzianom czyste konto.

Teraz przed łodzianami o niebo trudniejsze wyzwanie. 26 lipca o godz. 15 ŁKS zmierzy się w Krakowie z mocarzem pierwszej kolejki Wisłą. Lider – Angel Rodado strzelił dwie bramki, a krakowianie pokonali w Mielcu Stal aż 4:0! To pokazuje, że każda chwila słabości (a słabe pół spotkania nie wchodzi w ogóle w grę) może łodzian drogo kosztować. Ten mecz pokaże też czarno na białym, czy już teraz ŁKS ma drużyną gotową walczyć o upragniony awans do ekstraklasy czy też nie. Nie można się dziwić, że taki, hitowy pojedynek pokaże na żywo stacja TVP Sport.

Wisła zapowiada, że tego dnia na stadionie im. Henryka Reymana odbędzie się uroczysty benefis Henryka Kasperczaka, jednego z najbardziej utytułowanych trenerów w historii Białej Gwiazdy, ba jednego z najlepszych piłkazry w historii polskiego futbolu. 

Premierowe mecze Widzewa i ŁKS. Ambicje są wielkie, a jaka będzie ligowa rzeczywistość?

Mamy futbolowe lato i kompletny łódzki reset. Nasze drużyny – Widzew w ekstraklasie i ŁKS w I lidze – nie do poznania. Zmiany, zmiany, zmiany – oby na lepsze. Są nowi trenerzy, są nowi zawodnicy i są wielkie sportowe marzenia.

Widzew ma odgrywać czołową rolę w ekstraklasie, marzy mu się miejsce w TOP5, ŁKS ze wszystkich sił chce powrócić do najwyższej klasy rozgrywek. Premiera pokaże, czy wyszło dobrze, czy na opak. Czy rzeczywiście my łodzianie będziemy mieli się czym chwalić?

Fot. widzew.com

Widzew 19 lipca o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Widzew na tę chwilę ma dziewięciu nowych piłkarzy i to takich, którzy od razu mogą wejść do wyjściowej jedenastki i decydować o jej obliczu. Bardzo, bardzo ciekawe czy doświadczony trener Żeljko Sopić  poskłada to całe towarzystwo do kupy i już od pierwszych meczów stworzy team na miarę ligowych oczekiwań. Przyznaję, że ja najbardziej liczę na widowiskowego i przebojowego Mariusza Fornalczyka, który ma wielką szansę zostania gwiazdą (na razie) ekstraklasy.

ŁKS też ma nowego szkoleniowca – Polaka pokazującego warsztat i umiejętności czyli Szymona Grabowskiego. On też ma stworzyć szybko nowy, lepszy team, który będzie rozdawał karty w I lidze i wywalczy upragniony awans. Ma ośmiu nowych graczy. Ja najbardziej liczę na Serhija Krykuna, że pociągnie zespół ku lepszej przyszłości. W I-ligowej premierze 18 lipca o godz. 20.30 łodzianie podejmą Znicz Pruszków.

Fot. ŁKS Łódź

Poważna futbolowa kara zamieniła się w kabaret. Wisła Kraków czarno na białym pokazała, jak dać się wykartkować przed ważnymi meczami

Polską ligową piłkę nożną łatwo, bardzo łatwo, za łatwo można doprowadzić do absurdu. Tak właśnie było podczas pojedynku Wisły Kraków ze Stalą Stalowa Wola (5:0), gdzie było trochę krakowskiego grania, ale więcej futbolowego zażenowania. Wiślacy (Marko Poletanović, Kacper Duda, Marka Carbo i Angel Rodado) hurtowo łapali czwarte żółte kartki, by w barażach móc wystawić najmocniejszy skład.

Cel uświęca środki. Poważna futbolowa kara zamieniła się w farsę. Obrazki z Krakowa, powiedzmy wprost, były żenujące. Okazało się przy okazji, że grający w Polsce piłkarze potrafią nie tyle dobrze grać, co prezentować aktorskie, może bardziej kabaretowe umiejętności.

Przykre, ale prawdziwe. Wiślacy mogliby spokojnie wystąpić ze skeczem podczas na przykład Polskiej Nocy Kabaretowej. Ciekawe, z jaką reakcją publiczności by się spotkali. Więcej byłoby gwizdów i szydery niż braw?

Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby ściągnięcie pomysłu z rugby, gdzie żółta kartka oznacza automatycznie wykluczenie z gry na dziesięć minut. Taka sytuacja w futbolu mogłaby ciekawie wpłynąć na przebieg (szczególnie w końcówce) boiskowych wydarzeń. Nie byłoby nerwowego liczenia, kto i który kartonik ujrzał na piłkarskim boisku i nie zamieniano by boiskowej Temidy w swoją własną karykaturę.

Wysokie zwycięstwo ŁKS, ale też świetnymi interwencjami musiał wykazać się Bobek!

ŁKS wygrał szósty ligowy mecz, trzeci na wyjeździe. Dominował na boisku do czasu, gdy weszli na boisko rezerwowi, którzy dali słabe zmiany. Na szczęście znakomitymi interwencjami popisywał się Bobek.

Na mecz w Tychach wrócił do jedenastki ŁKS Mokrzycki. Został w niej, mimo niewykorzystanego ostatnio karnego, Pirulo.

Po kwadransie z hakiem ŁKS wypracował sobie trochę przypadkiem bramkową sytuację, ale Pirulo z ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. ŁKS miał inicjatywę. Po inteligentnym podaniu Pirulo, strzał Arasy z ostrego kąta obronił Łubik. Nikt nie zdążył z dobitką. Hiszpan miał kolejną szansę, ale strzelił metr obok słupka.

Wreszcie, ruszył do ataku z lewej strony Młynarczyk. Po jego dokładnym dośrodkowaniu Feiertag głową skierował piłkę w róg bramki gospodarzy. To piąty gol Austriaka.

ŁKS poszedł za ciosem. Po znakomitym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego, Pirulo wykorzystał sytuację sam na sam. To jego pierwszy gol w sezonie. Młynarczyk miał szansę strzelić trzeciego gola dla ŁKS po indywidualnej akcji w polu karnym, ale jego uderzenie obronił Łubik. Podobnie, jak po strzale z drugiej strony Arasy. Łodzianie mieli inicjatywę, przewagę, chcieli strzelić bramki, zdobyli dwie i do przerwy zasłużenie prowadzili.

Pierwsza akcja łodzian, a właściwie juniorska strata gospodarzy, drugiej połowy przyniosła trzeciego gola. Młynarczyk trafił w słupek, ale Arasa nie miał problemów, żeby posłać piłkę do pustej bramki. To jego szóste ligowe trafienie. Potem łodzianie kontrolowali boiskowe wydarzenia. Gdyby byli dokładniejsi, bramek mogło być więcej.

Zmiany niestety nie wyszły gościom na dobre. Rezerwowi nie trzymali poziomu. Tutyskinas popełniał błąd za błędem. W tej sytuacji musiał wykazać się Bobek i wykazał, interweniując po prostu znakomicie w czterech wydawać by się mogło beznadziejnych sytuacjach.

Będą zmiany w defensywie łodzian, bo Wiech ujrzał czwartą żółtą kartkę. 20 października o godz. 17 ŁKS podejmie Stal Stalowa Wola.

GKS Tychy – ŁKS 0:3 (0:2)

0:1 – Feiertag (32, głową), 0:2 – Pirulo (35), 0:3 – Arasa (51)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen (60, Tutyskinas), Wiech, Głowacki, Arasa (73, Alastuey), Mokrzycki (83, Wysokiński), Kupczak, Pirulo (73, Balić), Młynarczyk (60, Zając), Feiertag

ŁKS gra z GKS Katowice. To będzie inny (lepszy!) zespół łodzian niż w nieudanej ligowej premierze

W ostatniej ligowej kolejce w tym roku, a zarazem pierwszym meczu rundy rewanżowej lider I ligi – ŁKS 11 listopada o godz. 20.30 zagra w Katowicach z piątym GKS.

Przypomnijmy, przypomnijmy. Początek rozgrywek w połowie lipca był dla ŁKS fatalny. Zapowiadał raczej, po kompromitującej wpadce w końcówce minionego sezonu, że łodzianie bronić się będzie przed spadkiem. ŁKS w premierze przegrał na własnym stadionie z GKS Katowice 0:2. Bramki strzelili na początku meczu: Oskar Repka i Marko Roginić.

W tym meczu drużyna gospodarzy wyglądała tak: Arndt – Wszołek, Kelechukwu, Dąbrowski, Nacho Monsalve, Szeliga, Pirulo, Ochornczuk (Kowalczyk), Trąbka, Kort (Javi Moreno), Biel (Dankowski), Balongo (Radaszkiewicz).

Nie minęło pięć miesięcy i niewielu się tego spodziewało, ŁKS jest liderem rozgrywek. Ten wynik pokazuje dobitnie jak wielką pozytywną pracę wykonał trener Kazimierz Moskal. W ostatniej kolejce jesieni łodzianie pokonali Odrę w Opolu 2:1 po golach Dankowskiego i Juricia, a zespół, który osiągnął sukces grał w składzie: Bobek – Dankowski, Nacho Monsalve, Marciniak, Tutyskinas (Nowacki), Pirulo (Koprowski), Ochronczuk, Trąbka, Kowalczyk (Kort), Szeliga, Jurić (Kelchukwu).

Łatwo porównać. Doszło do siedmiu zmian w wyjściowej jedenastce. Najważniejsze, to to że dziś ŁKS to coraz bardziej zespół świadomy swojej wartości i możliwości. Ma wielką szansę wziąć rewanż za tę premierową porażkę, mimo że wystąpi bardzo osłabiony – bez ukaranego czwartym żółtym kartonikiem, jednego z liderów zespołu, najlepszego strzelca (9 goli) – Hiszpana Pirulo.

W spotkaniu z Odrą zastąpił go Oskar Koprowski. Być może będzie to jednak zmiana jeden do jednego i w miejsce Hiszpana na boisku pojawią się na prawym skrzydle Bartosz Biel lub Kelechukwu.

My chcemy wierzyć, że do kolejnego udanego spotkania zakończonego pozytywnym rezultatem poprowadzi zespół najlepszy gracz spotkania w Opolu – Kamil Dankowski (autor bramki i kluczowego zagrani przy drugim golu), który aktywizował grę zespołu, rażąc rywali mierzonymi bardzo groźnymi dośrodkowaniami.

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑