ŁKS odniósł drugie ligowe zwycięstwo. Czy zatem po początkowym kryzysie ma drużynę zdolną walczyć o czołowe miejsca w I lidze? Moim zdaniem na razie nie. Ma za mało piłkarzy , na których można polegać. Popełniający proste błędy Bomba potrafi wybić się na wielkość i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.
Skrzydłowi – Młynarczyk i Arasa – mają szybkość, polot, technikę i potrafią być dla drużyny wartością dodaną. Panem piłkarzem, coraz pewniej rządzącym zespołem jest trzymający grę i pilnujący taktycznej konstrukcji – Mokrzycki. Stara się mu bardzo pomagać Kupczak, ale… to ciągle za mało.
Największą zmorą w ostatnim, choć wygranym 3:0 meczu z Chrobrym, była momentami beznadzieja gra stoperów i drewniany napastnik, który utrudniał konstruowanie akcji, nie mówiąc o ich wykończeniu. Bez robiących różnicę na plus piłkarzy na tych trzech pozycjach, myślę, że prawdziwych ligowych sukcesów nie będzie.
Rozumiem, że trener Dziółka ma do nich zaufanie i wiarę, że potrafią dużo więcej niż pokazują w ligowych starciach, ale lada chwila ten kredyt musi po prostu się wyczerpać, bo szkodzi zespołowi i jego sportowemu rozwojowi.
Warto jednak podsumować optymistyczną statystką: dwa ostatnie mecze młodych, perspektywicznych graczy: Młynarczyk – gol i asysta, Zając – asysta i gol. Tylko tak dalej!
30 sierpnia o godz. 18 ŁKS zagra z sąsiadem w tabeli – Odrą Opole – który potrafił urwać punkt dotychczasowej rewelacji rozgrywek, opartej na młodych polskich graczach (to jest kierunek!) Stali Rzeszów.
ŁKS odniósł drugie zwycięstwo z rzędu, pierwsze na własnym stadionie. W pełni zasłużone, choć, co by było gdyby nie znakomita interwencja Bomby. Bramkarz ŁKS obronił jedenastkę, tchnął nowe, lepsze życie w drużynę, co przyniosło zwycięstwo!
Oba zespoły od początku próbowały, ale nie były w stanie stworzyć bramkowej sytuacji, choć groźniejsi w ataku byli goście. I… Stoper Mihaljevic zachował się jak futbolowy sztubak. W niegroźnej sytuacji zagrał w polu karnym ręką i rywale dostali w prezencie jedenastkę! Nieprawdopodobne, niemożliwe, a jednak prawdziwe. Po co nam takie transfery i tacy ludzie w składzie.
Jedenastkę obronił Bomba, a po dobitce niefortunnego strzelca Lebedyńskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Nieprawdopodobne szczęście łodzian, a raczej znakomita interwencja ich bramkarza!
Na szczęście wartością dodaną ŁKS jest Arasa. Po podaniu Młynarczyka Hiszpan zwiódł dwóch rywali w polu karnym i strzałem w krótki róg pod poprzeczkę dał łodzianom prowadzenie!
Druga składna akcja przyniosła drugiego gola. Celnym strzałem zza linii pola karnego w sam róg bramki popisał się najlepszy na boisku Mokrzycki. Arasa mógł zapisać się znów na liście strzelców. Po jego strzale głogowianie wybijali piłkę z linii bramkowej.
Na początku drugiej połowy po fatalnej, dziecinnej starcie piłki Gulena, Lebedyński w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Bombą! Potem interweniujący bramkarz łodzian trafił głową i barkiem w słupek. Na szczęście mógł grać dalej.
Z każdą upływającą minutą upał odbierał piłkarzom siły, a Mihaljevicia o mało co, a trzeba by było… reanimować. Dobrze, że go zmienił Tuyskinas. Skąd i dlaczego wymyślono piłkarza, ba stopera, kompletnie nieprzygotowanego do sezonu!?
Jak na to nie patrzeć w drugiej połowie ŁKS był lepszą, rozsądniejszą drużyną. Odniósł zasłużone zwycięstwo. Podkreślił to ładną akcją i golem. Po inteligentnym podaniu Mokrzyckiego młody piłkarz – Zając posłał piłkę do bramki. Goli mogło być więcej, ale gości ratował słupek. Po strzale… Zająca.
Wygląda na to, że futbolowy strzał TVP, okazał się strzałem w dziesiątkę. Mecze piłkarskiej I ligi nie są gorsze, mniej emocjonujące, niż te w ekstraklasie. A nawet jest odwrotnie. Dobitnym przykładem jest to, co działo się w ostatniej kolejce.
Top of the top był pojedynek w Krakowie pomiędzy Wisłą i Arką (2:2). Jestem pewien, że najlepszy piłkarz tego meczu Angel Rodado (dwa gole) z Wisły znalazłby natychmiastowe zatrudnienie w każdym klubie ekstraklasy, bo wielu grających tam tzw. napastników bije sportowo i nie tylko na głowę. A ŁKS powinien sobie pluć (po wielokroć!) w brodę, że pozbył się trenera Kazimierza Moskala.
Działo się w Kołobrzegu, gdzie może mecz był średni, ale za to końcówka! Dwóch piłkarzy Polonii Warszawa pokłóciło się o to, który z nich ma wykonywać rzut karny. W końcu postawił na swoim Ilkay Durmus i… trafił w poprzeczkę. W ten sposób pozbawił swoją drużynę cennego ligowego punktu.
Sześć bramek w Niecieczy, cztery gole były dziełem byłych widzewiaków (trzy Kacpra Karaska, jeden Dominika Kuna), moc emocji, trochę kontrowersji i wygrana lidera – Termaliki z Wisłą Płock (4:2).
Sześć bramek, w tym gol godny ligowego wyjadacza, pokazujący moc futbolowych możliwości młodego piłkarza – Antoniego Młynarczyka i przełamanie ŁKS, który w Grodzisku pokonał Wartę 4:2 (25 sierpnia o godz. 14.30 łodzianie podejmują Chrobrego Głogów).
A w ekstraklasie?… Chyba tylko pojedynek w Białymstoku zasługiwał na uwagę, gdzie Jaga przegrała z grającą dobrze i skutecznie Cracovią 2:4.
A jeszcze jedno… Z ekstraklasowych ostatków zainteresowanie i spory rezonans wzbudziła opinia leczącego uraz kapitana Widzewa Bartłomieja Pawłowskiego, który ma po prostu dziennikarski talent – patrzy bystro, krytycznie, a potem umie to oblec w słowa, trafiające do ludzi.
Tym razem mówił o nierównościach w finansowaniu futbolowych klubów w Polsce. O jedne muszą dbać i cały czas martwić się czy starczy, prywatni właściciele. Inne, gdy popadają w finansowe tarapaty, zawsze mogą liczyć na pomoc życzliwych im spółek skarbu państwa lub miejskich spółek, jak to miało ostatnio miejsce w przypadku Śląska i milionowego wsparcia ze strony wrocławskiego… ZOO.
Oby dzisiejszy ekstraklasowy mecz Widzewa z Radomiakiem (godz. 18 na stadionie przy al. Piłsudskiego) dostarczył moc wrażeń i niezapomnianych sportowych emocji!
Od sobotniego wieczoru cała futbolowa Polska mówi tylko o szalonym meczu w Łodzi. ŁKS pokonał Chrobrego Głogów 5:2. Bramki: 1:0 – Dankowski (37, wolny), 2:0 – Pirulo (38). 3:0 – Szeliga (43), 3:1 – Wojtyra (51, karny), 3:2 – Wojtyra (55, karny). 4:2 – Pirulo (63), 5:2 – Janczukowicz (90+6).
Kazimierz Moskal trener ŁKS: Mecz miał dość dziwny przebieg. Chrobry był groźny w kontrataku. Po bramce Kamila Dankowskiego wydawało się, że będzie łatwo i przyjemnie, ale jak widać nawet przy wyniku 3:0, w dobie technologii, czasami z niczego może się coś „urodzić”.
Nie chcę ganić zespołu za stratę kontroli, bo takie sytuacje mogą się przytrafić. Najważniejsze, że opanowaliśmy sytuację. Starczyło nam spokoju, chłodnej głowy i skuteczności. Oczywiście, indywidualności robią różnicę, ale na odprawie mówiłem piłkarzom, że jesteśmy silni jako zespół. Dziś to udowodnili. Każde zwycięstwo jest ważne. Dziś się cieszymy, ale w piątek mamy bardzo trudny mecz w Niepołomicach, więc myślimy już o tym. Musimy się nastawić na kolejne ciężkie zadanie, bo tam czeka nas dużo walki.
Kamil Dankowski: Jeśli chodzi o gola, to trenuję takie strzały od wielu lat, nie zawsze się udaje, ale cieszę się, że dziś tak było. To napędza do dalszej pracy. Chrobry też, tak jak my, chciał grać w piłkę, pojawiły się wolne strefy i potrafiliśmy to lepiej wykorzystać. Każdego dnia trenujemy pewne schematy i bardzo cieszy, że znów potrafiliśmy przełożyć to na gole. Wiedzieliśmy z kim gramy. Punktowo to był ważny mecz. Do początku drugiej połowy mieliśmy wszystko pod kontrolą, potem zrobiło się nerwowo, ale zapanowaliśmy nad sytuacją.
Marek Gołębiewski trener Chrobrego: Dla kibiców mecz fajny, wiele zwrotów akcji, do tego wynik hokejowy. Podnieśliśmy się po przerwie, ale jakość gry i pomysł trenera Kazimierza Moskala okazał się lepszy.ŁKS ma indywidualności i zapłaciliśmy za błędy w defensywie. Nie opuszczamy głów, będziemy walczyć dalej.
To był szalony pojedynek na szczycie. Pierwszy w tabeli ŁKS, podejmował trzeciego Chrobrego. I obejrzeliśmy prawdziwy futbolowy horror. Łodzianie prowadzili 3:0 i wydawało się, że wszystko mają pod kontrolą. W piłce jednak niczego nie można być pewnym. Rywale zdobyli dwa gole z rzutów karnych, ale łodzianie potrafili na nie odpowiedzieć w wielkim stylu. Działo się tyle, że sytuacjami, bramkami i dramaturgią można by było obdzielić kilka ligowych spotkań.
Trener Moskal dokonał zmian w wyjściowej jedenastce. Wrócił Monsalve, pojawili się Spremo i Balongo. Nawet na ławce nie było sprowadzonego w ostatniej chwili młodego zdolnego Śliwy.
Już w 4 minucie gospodarze mogli prowadzić. Centrostrzał Kowalczyka nie zamienił się w gola, bo udanie, choć z wielkim trudem interweniował Dybowski. W odpowiedzi defensywie łodzian dał się we znaki Steblecki. Trwała wymiana cios za cios, choć bez konkretów, jeśli chodzi o strzały na bramkę. W 23 minucie znów szansę miał Kowalczyk. Niestety, strzelając z siedmiu metrów nie trafił w bramkę.
Trzecia groźna sytuacja dla ŁKS przyniosła łodzianom gola. Skutecznym uderzeniem z rzutu wolnego (po faulu na Pirulo) popisał się Dankowski. Jest faktem, że nie popisał się w tej sytuacji bramkarz Dybowski, bowiem piłka leciała pod poprzeczkę, ale w środek bramki. Oszołomieni rywale nie zdołali jeszcze wrócić do równowagi i stracili drugą bramkę w ciągu 60 sekund. Po podaniu Szeligi Pirulo z 10 metrów lewą nogą precyzyjnie umieścił piłkę w siatce.
ŁKS poszedł za ciosem, ale tym razem po strzale Szeligi dobrze spisał się Dybowski. Do dwóch razy sztuka. Po świetnym prostopadłym podaniu Mokrzyckiego sytuację sam na sam wykorzystał Szeliga przerzucając piłkę nad nogą bramkarza i umieszczając piłkę w siatce po długim rogu. Nokaut w w ciągu sześciu minut w wykonaniu ŁKS!
Chrobry w samej końcówce miał swoje szanse na gola. W najlepszej w sytuacji sam na sam Bobek okazał się lepszy od Wolsztyńskiego.
Trener Chrobrego dokonał w przerwie aż czterech zmian w składzie i druga połowa zaczęła się dobrze dla przyjezdnych. Po faulu Spremo w polu karnym jedenastkę wykorzystał Wojtyra. Cztery minuty później ręką w polu karnym zagrał Balongo. Znów jedenastka i znów skuteczny Wojtyra. Zaczął się ligowy horror.
ŁKS próbował się obudzić. Kowalczyk strzelił jednak obok słupka. Następna akcja przyniosła bramkę! Jak trwoga to do Pirulo. Po prostopadłym podaniu Kowalczyka Hiszpan posłał piłkę między nogami bramkarza rywali. To szósty mecz Hiszpana z Chrobrym i jego czwarty i piąty gol! Pirulo w tych rozgrywkach strzelił już 12 bramek. Hiszpan miał szansę na hat tricka. Zdobył jeszcze jednego gola po akcji z Szeligą, ale po analizie VAR arbiter uznał, że był na pozycji spalonej.
Mogło być 4:3. Na szczęście po interwencji Marciniaka piłka nie trafiła do bramki, tylko odbiła się od poprzeczki. W odpowiedzi Bogusz wybił piłkę z linii bramkowej. Ostatnia akcja meczu należała do łodzian. Janczukowicz zmienił Pirulo i w chwilę później zdobył gola po akcji dwóch na bramkarza i podaniu Kowalczyka!
Kolejny ligowy mecz jest kolejnym sportowym wyzwaniem dla łodzian. 3 marca o godz. 20.30 zagrają w Niepołomicach z Puszczą. Transmisja w Polsat Sport Extra.
Panie panowie przed wami hit hitów I ligi piłkarskiej. Lider – ŁKS w sobotę o godz. 20 podejmie trzeci zespół w tabeli Chrobrego Głogów. Łodzianie mają 7 punktów przewagi nad rywalem. ŁKS wygrał u siebie sześć spotkań, Chrobry na wyjeździe… też sześć.
W ostatnim ligowym pojedynku Chrobry zagrał świetnie, ŁKS – przeciętnie, ale oba zespoły cieszyły się ze zwycięstw. Łodzianie pokonali Skrę Bełchatów 2:1, głogowianie Chojniczankę 3:1, imponując skutecznością (4 celne strzały, 3 gole!). W futbolu jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz, więc z niecierpliwością czekamy na starcie ligowych gigantów.
W czym szukać powodów do łódzkiego optymizmu? W postawie piłkarzy drugiej linii, który mają ogromny wpływ na grę zespołu i końcowy wynik spotkania. Michał Mokrzycki zdobył bramkę stadiony świata i został uznany za najlepszego piłkarza spotkania. Dobre i bardzo dobre momenty mieli: Bartosz Szeliga, Pirulo i Mateusz Kowalczyk. Są w stanie pociągnąć grę w dobrą stronę i poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Do drużyny powinien wrócić po odcierpieniu kartkowej kary lider defensywy – Nacho Monsalve. W kadrze może się znaleźć piłkarz – transfer last minute – 21-letni Maciej Śliwa.
Dyrektor sportowy ŁKS – Janusz Dziedzic mówi: – Maciek to zawodnik usposobiony ofensywnie, który w dodatku może zagrać na kilku pozycjach. Jego atutami są dynamika, dobre zaawansowanie techniczne oraz strzał z dystansu. Ten piłkarz pasuje do naszej filozofii gry i powinien dać nam sporo możliwości w ofensywie.
Czy dostanie od trenera Kazimierza Moskala szansę debiutu w łódzkich barwach?
Szkoleniowiec Chrobrego Marek Gołębiewski ma mieć do dyspozycji wszystkich najlepszych graczy, łącznie z solidnym obrońcą Mavroudisem Bougaidisem, który w poprzedniej kolejce pauzował za żółte kartki.
Jesienią w Głogowie wygrał ŁKS 3:2 po dwóch golach Pirulo i Kowalczyka. Oby teraz było podobnie!
Teraz po prostu nie można zepsuć znakomitego bilansu. ŁKS przegrał w lidze 27 sierpnia. Jeśli mecz z Chrobrym zakończy z tarczą, to świetna passa będzie trwać pół roku! Bilans tego czasu drużyny i trenera Kazimierza: Moskala: ełkaesiacy rozegrali 12 meczów o stawkę, w których zdobyli 26 z możliwych 36 punktów.
ŁKS po odczarowaniu stadionu Władysława Króla i ligowym zwycięstwie. W sobotę o godz. 20 w czwartym ligowym spotkaniu zmierzy się w Głogowie z Chrobrym. Łodzianie dwa mecze wygrali, jeden przegrali. Bilans rywali: zwycięstwo, remis, porażka.
W głównej mierze sukces wywalczony po walce w ostatnim spotkaniu zapewnili drużynie doświadczony obrońca 29-letni Bartosz Szeliga i młody, kreatywny, a przy tym zdyscyplinowany taktycznie 18-letni Mateusz Kowalczyk.
Ambitny młodzik twierdzi, że nie ma sportowych kompleksów, żadnych wyzwań się nie boi i zrobi wszystko, żeby dać z siebie drużynie jak najwięcej. Trzeba przy tym pamiętać, że jak uczy doświadczenie młodym futbolistom trudno jest ustabilizować formę. Oby na takiej sportowej huśtawce nie znalazł się Mateusz.
Bardzo chcielibyśmy, żeby dyrektor sportowy Janusz Dziedzic miał rację i wypaliły przynajmniej trzy z jego czterech transferów. Na razie pomocnicy Bartosz Biel i Dawid Kort grają tak, że szału nie ma. Ciągle zagubiony na boisku, nie potrafiący znaleźć nici porozumienia napastnik Nelson Balongo może w końcu się odblokuje. Pokaże, że jest snajperem z prawdziwego zdarzenia, na którym koledzy mogą polegać.
Przez ponad 30 lat pisałem, bardzo często o sporcie, wzbudzający spore emocje felietonik Ryżową Szczotką w Expressie Ilustrowanym. Uznałem, że warto do niego wrócić. Wiele się zmieniło, a jednak nadal są sprawy, które wymagają komentarza bez owijania w bawełnę.
Pisze z Łodzi sobie szkodzi - tak tytułował swoje felietony znakomity Zbyszek Wojciechowski. Inny świetny dziennikarz Antoś Piontek mówił, że w sporcie jak w żadnej innej dziedzinie życia widać czarno na białym w całej jaskrawości otaczającą nas rzeczywistość. Do tych dwóch prawd chcę nadal nawiązywać.