Rezerwowy Pafka

Tag: łks dziółka

ŁKS zaczął przygotowania. Zapadła ważna decyzja. Na razie nie było żadnego nowego piłkarza ale… ma być ich pięciu!

Trener Marcin Matysiak

Przygotowania do rundy wiosennej rozpoczął ŁKS. Po rozczarowującej jesieni łodzianie zajmują 9 pozycję z dorobkiem 26 punktów i do zajęcia ostatniego miejsca dającego prawo gry w barażach brakuje im 6 punktów ŁKS zacznie ligowe zmagania w połowie lutego pojedynkiem z Górnikiem w Łęcznej. W pierwszej rundzie był remis 1:1. Do 18 stycznia łodzianie będą pracować na swoich obiektach. Tego dnia rozpoczną zgrupowanie w Side.

Sprawiedliwości stało się zadość. Ten trener swoją pracą i wynikami zasłużył sobie na docenienie. Marcin Matysiak dołączy do sztabu szkoleniowego pierwszoligowej drużyny ŁKS roli asystenta Jakuba Dziółki, zastępując Łukasza Włodarka, pełniącego jesienią funkcję drugiego trenera.

Wiceprezes Robert Graf mówił: Jeśli chodzi o ruchy transferowe do klubu: planujemy w sumie pięć takich ruchów. Finalizujemy transfer środkowego pomocnika i jeśli ten zawodnik pomyślnie przejdzie testy medyczne, wkrótce to ogłosimy. Dodatkowo chcemy pozyskać środkowego obrońcę, prawego obrońcę, napastnika i defensywnego pomocnika do rywalizacji z Mateuszem Kupczakiem. W przypadku ostatniego jesteśmy blisko porozumienia z młodym perspektywicznym zawodnikiem. Innych ruchów do klubu w tym okienku nie planujemy.

Przy piłce Michał Mokrzycki Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Kontrakt 27-letniego pomocnika Michała Mokrzyckiego został automatycznie przedłużony. Umowa zawodnika będzie obowiązywała do 30 czerwca 2026 roku. Zostanie też do 30 czerwca 2026 roku przedłużona umowa z Aleksandrem Bobkiem. Tak się stanie, jeśli bramkarz rozegra w ŁKS dwa spotkania, co wydaje się formalnością.

Trener Jakub Dziółka: W treningu uczestniczy 20 zawodników. Zabrakąo ze względu na chorobę Mateusza Wysokińskiego i Antonio Majcenica, ale wkrótce do nas dołączą. Decyzją moją i naszego sztabu Kelechukwu Ibe-Torti, Oliwier Sławiński, Aleksander Pawlak, Ivan Mihaljević i Jorge Alastuey zostaną przesunięciu do drugiego zespołu. Husein Balić i Pirulo przeszli ostatnio zabiegi. Jeśli rehabilitacja będzie przebiegała dobrze, a na razie wszystko jest w porządku, rozpoczną przygotowania z drużyną na zgrupowaniu w Turcji.

ŁKS. Bezsensowne jest rzucanie się na wielkość. Powinna obowiązywać zasada: krawiec kraje, jak mu materii staje

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport

Bilans ŁKS. W ostatnich 6 meczach u siebie, to wręcz nieprawdopodobne, ale prawdziwe 0 (słownie zero!) strzelonych bramek, co w sumie daje ponad 9,5 godziny bramkowej posuchy. No, z takim wynikiem można zadziwiać (in minus) futbolową Europę i zarazem budować kompletny brak zaufania u swoich kibiców, skutecznie zniechęcając ich do przychodzenia na stadion przy al. Unii.

Już to wiele razy słyszałem, dlatego jestem odporny, gdy trener Jakub Dziółka mówi: Nie stworzyliśmy klarownych sytuacji, żeby strzelić bramki, ale mieliśmy dobre momenty i sporo czasu kontrolowaliśmy mecz. Musimy wdrożyć wnioski, które wyciągnęliśmy, żeby w przyszłej rundzie być lepszym zespołem.

Gadki szmatki światowe życie. W sporcie na pewno liczy się skuteczność. Walczy się o końcowy sukces, a nie o jakieś pozytywne fragmenty gry. Trzeba przyjąć taką taktykę, która zapewni trzy punkty, a nie późniejsze dość słabe tłumaczenie się z porażki.

Gdy widać, jak na dłoni, że drużyna jest w słabej dyspozycji fizycznej, lider (Michał Mokrzycki) ambitne walczy, choć brakuje mu sił, odważne granie bez wielkiej asekuracji w defensywie, grozi po prostu meczową katastrofą i tak właśnie się dzieje. A jak nazwać to, że najmniej doświadczonego piłkarza Aleksandra Iwańczyka zostawia się w roli ostatniego gracza, który zabezpieczy skutecznie drogę do bramki? No, nie inaczej – zakrawa to po prostu na kpinę.

Zamiast wydumanych koncepcji taktycznych, trzeba działać pragmatycznie czyli krawiec kraje jak mu materii staje. Pamiętam ze swojej sportowej przygody (w hokeju na trawie), gdy nasz trener przed wyjazdowymi meczami mówił: – Bronimy uważnie i pamiętajcie mamy szybkiego Jacka na skrzydełku. Walić do niego piłki,gdy tylko się da. I co najważniejsze to często skutkowało pozytywnym wynikiem.

W ostatni meczu ŁKS z będącą na sportowej fali Arka, która na dodatek dysponuje dwoma świetnymi napastnikami (Karol Czubak, Szymon Sobczak), trzeba było chyba postawić na najprostsze rozwiązania – zdyscyplinowana, konsekwentna obrona, wręcz ustawienie autobusu przed własnym polem karnym i… laga do przodu. To by było mało twórcze, nie nadawałoby się do futbolowych uczonych analiz fachowców, ale…

Może któryś z bocznych pomocników dogoni piłkę (choć Andreu Arasa powłóczał nogami), a może coś w końcu uda się pozytywnego zrobić napastnikowi Stefanowi Feiertagowi. Trzeba liczyć na łut szczęścia i tyle.

Innej drogi nie ma, gdy dalekim jest się od optymalnej formy, a na dodatek ma się do dyspozycji w większości, co tu kryć, przeciętnych futbolistów, którzy dają małe nadzieje na zrobienie sportowego kroku do przodu. A przydaliby się bardzo uzdolnieni futbolowo ludzie, którzy umiejętnie grając w piłkę z niewątpliwym futbolowym talentem Antonim Młynarczykiem, budujący z nim choćby akcje w trójkącie, daliby mu szansę na prawdziwy sportowy rozwój. Tak zostaje wspomniana laga do przodu…

Taka jest prawda. ŁKS w trudnych chwilach może liczyć tylko na Aleksandra Bobka, który sam jednak punktów nie uratuje!

Fot. Cyfrasport

Historia w ŁKS zatoczyła koło. Wielka kadrowa rewolucja wróciła do punktu wyjścia. Był czas, choćby w ekstraklasie, gdy wszystko zależało od dobrej postawy bramkarza Aleksandra Bobka, bo inni, szczególnie w defensywie, grali słabo lub bardzo słabo i nie inaczej jest teraz. Bobek dwoił się i troił, trzymał dobry wynik, a jednak schodził z boiska w Krakowie, jak i jego koledzy, z opuszczoną głową, bo nie mógł nic zaradzić na juniorskie błędy w defensywie w ostatniej akcji meczu.

Wydawało się, że spory sportowy postęp zanotował boczny obrońca Piotr Głowacki, tymczasem ostatnio znów pokazuje, że nie można mu do końca ufać. Kłopoty z upilnowaniem skrzydłowych. W akcjach ofensywnych brak właściwej współpracy.

Trzeba jednak przyznać, że nie tylko on notuje regres. Ta uwaga dotyczy też niestety Michała Mokrzyckiego, który do tej pory był filarem drużyny, nie mówiąc już o Hiszpanach – Pirulo czy Andreu Arasie. Co zrobić, żeby zmienić drużynę na lepsze? Sprowadzić zimą… lepszych piłkarzy i dokonać kolejnej przebudowy? Czy jednak ŁKS na to stać?

Na razie przed łodzianami dwa ważne pojedynki. Oby to nie było bylejakie kończenie futbolowego roku. Najpierw w czwartek ŁKS zmierzy się w pucharowym boju z Legią (godz. 18), a potem 9 grudnia o godz. 19 niezwykle ważne ligowe starcie przy al. Unii z Arką Gdynia. Ono pokaże, o co wiosną będzie grała łódzka drużyna. Czy tylko o bezpieczne miejsce w środku ligowej tabeli, co mówiąc szczerze, nie satysfakcjonuje nikogo.

ŁKS. Miał być sportowy wzlot, dający miejsce w ligowej czołówce, jest regres na całej linii! Co będzie dalej?

Walczy Kamil Dankowski Fot. Michał Stańczyk/Cyfrasport

Tak to niestety wygląda. Reprezentacyjna przerwa odbija się drużynie ŁKS czkawką. Miał być sportowy wzlot, jest regres na całej linii, pokazujący (przynajmniej na razie), że łodzianie to drużyna środka tabeli I ligi, która wiosną będzie grała o nic.

W czasie dla reprezentacji miało być solidne trenowanie, dające wzrost formy, wyrównywanie różnic między podstawową jedenastką, a rezerwowymi i co? Nic z tego.

Prawie wszyscy piłkarze ŁKS grają gorzej niż w swoim najlepszy ligowym okresie. A ta uwaga nie dotyczy może trzech graczy: bramkarza Aleksandra Bobka i pomocników Antoniego Młynarczyka i Michała Mokrzyckiego. Dlaczego trener Janusz Dziółka (19 meczów w ŁKS – 9 zwycięstw, 5 remisów, 5 porażek) zdjął wspomnianych pomocników przed czasem z boiska w meczu ze Zniczem w Pruszkowie (2:2), jeśli to nie były to urazy, naprawdę trudno zrozumieć.

Gra się całkowicie posypała, w zespole zapanował kompletny chaos, a rozważnej i uważnej gry defensywnej, minimum sportowego rozsądku, po prostu nie było. Skończyło się tak, jak często się dzieje, gdy zespół znajdzie się w meczowej rozsypce – stratą bramki w ostatniej akcji spotkania i stratą punktów.

Eksperyment ze skrzydłowym – Jędrzejem Zającem w roli bocznego obrońcy – też się nie udał. Piłkarz grał zachowawczo, robił proste błędy i albo mu trzeba było dać grać gdzie indziej, albo szybciej dokonać zmiany. Czy jednak sytuacja kadrowa ŁKS jest tak zła, że gdy wypadnie podstawowy piłkarze – Kamil Dankowski – to trzeba dokonywać zmian w składzie, utrudniających funkcjonowanie zespołu? Pytanie jest zasadne w kontekście sytuacji, gdy z powodu nadmiaru żółtych kartek w meczu przeciwko Wiśle w Krakowie (30 listopada o godz. 19.35)nie wystąpi ważny pomocnik Mateusz Kupczak.

Na dodatek rezerwowi, gdy wchodzą na plac po prostu osłabiają zespół, albo dostają głupawki i spisują się niczym nieopierzeni juniorzy, czego dosadnym przykładem nieodpowiedzialne zachowanie na boisku Mateusza Wysokińskiego. Trudno lepiej ocenić kompletnie niewidocznego i ani o centymetr nie lepszego od Zająca – Antonio Majcenicia.

Po spotkaniu w Krakowie czekają łodzian jeszcze dwa domowe mecze – w 1/18 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa oraz z Arką Gdynia w lidze. Obawy są uzasadnione, że w tych trzech pojedynkach sportowo może być po prostu cienko.

Trenera ŁKS – Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy

Fot. ŁKS Łódź

Wielka niemoc ŁKS na własnym boisku trwa dalej. Łodzianie znów nie strzelili bramki i tylko zremisowali z Polonią 0:0. Zamiast tylko powinno się chyba powiedzieć aż, bo w ostatniej akcji meczu, punkt łodzianom uratował znakomitą interwencją Aleksander Bobek (ŁKS grał wtedy z przewagą jednego zawodnika!). Jak na to nie patrzeć ŁKS po raz ostatni wygrał u siebie… 17 września z Wisłą Kraków.

Trenera Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy. Nie udało się zasypać przepaści między graniem piłkarzy pierwszej jedenastki, a rezerwowymi (no może poza Mateuszem Wysokińskim). Ci ostatni nadal spisują się słabo i dlatego nie mogą zrozumieć dlaczego znów po godzinie gry szkoleniowiec zmienia kreatywnego, dającego power do ofensywnej gry, choć też mylącego się Antoniego Młynarczyka, na kompletnie bezbarwnego (bez formy?!) Huseina Balicia.

Cały czas trzeba szukać najlepszego miejsca na boisku dla Pirulo albo wysłać go na ławkę rezerwowych, bo trudno uznać, że ciągnie grę zespołu do przodu. Łodzianie podobno cały czas pracują nad jak najlepszymi rozwiązaniami stałych fragmentów gry, ale ta zgaduj zgadula z dwoma szykującymi się do dośrodkowania bocznymi obrońcami, stała się łatwa do rozszyfrowania.

Prawda jest oczywista – tak szkoleniowcowi, jak i piłkarzom w trakcie dni wolnych od ligowego grania roboty nie zabraknie.

W następnym spotkaniu łodzianie 23 listopada zmierzą się w Pruszkowie ze Zniczem (godz. 19.35), który przegrał ze Stalą Rzeszów, z którą łodzianie wygrali. Czy to coś znaczy?

Dwa zwycięstwo z rzędu, to wielka wartość, ale… ŁKS ma słabe punkty. Jeśli ich nie wyeliminuje, to będzie raz na wozie raz pod wozem

Zdjęcia: Radosław Jóźwiak/Cyfrasport

ŁKS odniósł drugie ligowe zwycięstwo. Czy zatem po początkowym kryzysie ma drużynę zdolną walczyć o czołowe miejsca w I lidze? Moim zdaniem na razie nie. Ma za mało piłkarzy , na których można polegać. Popełniający proste błędy Bomba potrafi wybić się na wielkość i pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa.

Skrzydłowi – Młynarczyk i Arasa – mają szybkość, polot, technikę i potrafią być dla drużyny wartością dodaną. Panem piłkarzem, coraz pewniej rządzącym zespołem jest trzymający grę i pilnujący taktycznej konstrukcji – Mokrzycki. Stara się mu bardzo pomagać Kupczak, ale… to ciągle za mało.

Największą zmorą w ostatnim, choć wygranym 3:0 meczu z Chrobrym, była momentami beznadzieja gra stoperów i drewniany napastnik, który utrudniał konstruowanie akcji, nie mówiąc o ich wykończeniu. Bez robiących różnicę na plus piłkarzy na tych trzech pozycjach, myślę, że prawdziwych ligowych sukcesów nie będzie.

Rozumiem, że trener Dziółka ma do nich zaufanie i wiarę, że potrafią dużo więcej niż pokazują w ligowych starciach, ale lada chwila ten kredyt musi po prostu się wyczerpać, bo szkodzi zespołowi i jego sportowemu rozwojowi.

Warto jednak podsumować optymistyczną statystką: dwa ostatnie mecze młodych, perspektywicznych graczy: Młynarczyk – gol i asysta, Zając – asysta i gol. Tylko tak dalej!

30 sierpnia o godz. 18 ŁKS zagra z sąsiadem w tabeli – Odrą Opole – który potrafił urwać punkt dotychczasowej rewelacji rozgrywek, opartej na młodych polskich graczach (to jest kierunek!) Stali Rzeszów.

ŁKS. Łodzianie mieli stawiać na młodzież i jakoś tego nie widać. Rezerwowi w meczu z Górnikiem nie byli wartością dodaną

Bramkę Górnikowi Łęczna strzela Andreu Arasa Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Mocno przebudowany ŁKS znów niestety rozczarował. Tylko zremisował z Górnikiem Łęczna (1:1), choć prowadził i miał inicjatywę. Niestety, bezgraniczna głupota stopera Adriena Louveau, który faulował niepotrzebnie, a brutalnie, co skończyło się czerwoną kartką, sprawiła że od 56 minuty łodzianie musieli grać w dziesiątkę. To miało swoje konsekwencje czyli serię katastrofalnych błędów w defensywie. A na koniec stratę (w dziecinnie łatwy sposób) bramki i punktów.

Widać jak na dłoni, że lepiej dla ŁKS byłoby, żeby nadal piłkę rozgrywał Dani Ramirez, a nie Pirulo (choć ten deklaruje, że da radę). Obu stoperów można by natychmiast zamienić na Rahila Mammadova. Cóż, mądry ełkaesiak po szkodzie. Trzeba zatem teraz mądrze gospodarzyć tymi, których się ma.

Tymczasem zmiany w składzie w spotkaniu z Łęczną tylko osłabiły zespół. Po co trener Janusz Dziółka posłał do boju nieprzygotowanego austriackiego napastnika? Ten robił za słup w grze defensywnej łodzian i sprawiał, że ŁKS bronił się nie w dziesiątkę, a w dziewiątkę.

Łodzianie mieli stawiać na młodzież i jakoś tego nie widać. Nie mogę zrozumieć dlaczego w roli jokera nie wystąpił szybki i przebojowy Antoni Młynarczyk, czy kolejny zdolny piłkarz – Jan Łabędzki. Zastosowanie prostych środków – laga do przodu na szybkiego Młynarczyka – mogło przynieść zdobycie, a nie stratę gola. Ale nie ma co rozważać, co by było gdyby… Bardziej trzeba skupić się na tym, na kim warto polegać i na kogo stawiać.

10 sierpnia czeka ŁKS mecz w Legnicy (godz. 19.35). Miedź jest trudnym, wymagającym przeciwnikiem. Czy na środku defensywy obok Leventa Gulena wystąpi Artemijus Tutyskinas, a reżyserem gry, trudnym do zaakceptowania, nadal będzie Pirulo?! Można mieć nadzieję, że znów błyśnie pod bramką Andreu Arasa. Potrafi znaleźć sobie miejsce w polu karnym, szuka go piłka, a zatem kolejny gol nie jest wykluczony.

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑