Rezerwowy Pafka

Tag: łks polonia

ŁKS pod wodzą Ryszarda Robakiewicza wygrał czwarty mecz z rzędu. Tym razem pokonał w Warszawie walczącą o baraże Polonię!

ŁKS wygrał pod wodzą Ryszarda Robakiewicza cztery mecze z rzędu, w tym prestiżowe: z Ruchem w Chorzowie i Polonią w Warszawie. W tych czterech pojedynkach, co warte podkreślenia, łodzianie stracili tylko jednego gola!

Ełkaesiacy grali w stolicy bez wykartkowanego kapitana Kupczaka (opaskę przejął Głowacki). Dobre minuty w poprzednich meczach dały pierwszy skład Wzięchowi. Spotkania przez większość czasu było nudne, jak flaki z olejem. Goście pilnowali swojego przedpola, warszawianie remisu, który dawał im pewną grę w barażach i to oni się przeliczyli. Schodzili z boiska pokonani.

Już w 40 sekundzie łodzianie mogli przegrywać. Na szczęście po główce z siedmiu metrów niepilnowanego Zjawińskiego, piłka wylądowała w rękach Bomby. Łodzianie zaczęli mecz od chaosu, niepotrzebnych fauli , ale… Potem były składne akcje, w których nie popisał się Wzięch.

Wielkiej gry nie było. Oba zespoły zachowywały się… zachowawczo, myśląc o tym, żeby nie dać rywalom szansy do szybkiej kontry. Łodzianom w akcjach zaczepnych brakowało pierwszego dokładnego podania.

W końcówce pierwszej połowie ŁKS osiągnął przewagę, czego efektem był mocny strzał Wzięcha w ręce bramkarza Polonii. Po fatalnym wybiciu piłki przez Bombę, bramkarz łodzian naprawił błąd, broniąc strzał Vegi. W pierwszej połowie więcej było nastawionej na ostrożność taktyki niż odważnego grania, finalizowanego celnymi strzałami.

Druga połowa zaczęła się od akcji Mokrzyckiego i przyniosła strzał Młynarczyka w ręce bramkarza. Potem niewiele się działo, poza próbami konstruowania akcji przez Wzięcha. Mógł paść gol dla ŁKS. Po akcji Norlina w ostatniej chwili uderzenie Sitka na miarę bramki zablokował Terpiłowski. W odpowiedzi świetna interwencja Bomby po udanej kontrze gospodarzy, w końcówce meczu ratowała łodzian.

W doliczonym czasie po juniorskim błędzie Szura przy wyprowadzeniu piłki, przejął ją Sitek, popędził na bramkę, idealnie odegrał do Mrvaljevicia, a ten pewnie posłał ją do siatki. Polonia chciała odrobić straty, ale znów kapitaną interwencją popisał się Bomba. W nudnym meczu i emocjonujących ostatnich minutach z sukcesu cieszyli się łodzianie.

W ostatnim meczu kompletnie nieudanego sezonu i kompromitacji roku (zatrudnienie Ariela Galeano) ŁKS podejmie 25 maja o godz. 17.30 Znicz Pruszków. A potem? Pożyjemy, zobaczymy.

Polonia Warszawa – ŁKS 0:1 (0:0)

0:1 – Mrvaljević (90+5)

ŁKS: Bomba – Dankowski, Rudol, Gulen, Głowacki, Norlin (82, Zając), Mokrzycki, Wysokiński, Hinokio (90, Terlecki), Młynarczyk (65, Sitek), Wzięch (65, Mrvaljević)

ŁKS. To był wyczyn! W meczach z Polonią Warszawa legendarny napastnik – Mirosław Trzeciak dwa razy zaliczył hat tricka

Mirosław Trzeciak Archiwum Jacka Bogusiaka

W sobotę 17 maja o godz. 17.30 przy ul. Konwiktorskiej w Warszawie ligowy mecz piłkarskich legend. Polonia podejmie ŁKS, szkoda tylko, że nie w ekstraklasie.

Wiele na przestrzeni lat i spotkań się wydarzyło. Przypomnijmy, dzięki Jackowi Bogusiakowi, że znakomity piłkarz i nie gorszy aktor Marian Łącz strzelał gole dla obu zespołu – 35 dla łodzian, 28 dla warszawian.

A wyborowy snajper łodzian – Mirosław Trzeciak w pojedynku z Polonią zaliczył dwa hat tricki! Stało się to: 11 maja 1997 roku w meczu ŁKS – Polonia 4:2 w Łodzi (czwartego gola strzelił Rodrigo) i 11 kwietnia 1998 roku w Warszawie (3:0).

Trzeciak to król strzelców polskiej ekstraklasy w sezonie1 996/1997 w barwach ŁKS  (strzelił 18. goli w zaledwie 23. spotkaniach, co dało znakomitą średnią 0,78 bramki na mecz). W sumie w ŁKS Mirosław Trzeciak rozegrał 56 meczów, strzelił 27 goli i zdobył z łódzkim klubem tytuł mistrza Polski (19998 rok).

ŁKS rywalizuje z Polonią od blisko stu lat czyli od pierwszego ligowego sezonu. Dwa pierwsze spotkania w 1927 roku wygrały „Czarne Koszule” (4:3 i 2:1). W ostatnim meczu rozegranym w Łodzi 8 listopada zeszłego roku padł remis 0:0. Jak będzie teraz?

ŁKS. Tak to jest, że nawet mecze o nic mogą ci dać przepustkę do klubowej historii

Fot. ŁKS/Cyfrasport

ŁKS, grając w I lidze o nic, prezentuje ostatnie dobrą formę. Wygrał trzeci mecz z rzędu. To cieszy kibiców, buduje dobrą atmosferę w zespole. Pokazuje też czarno na białym, że niby takie mecze o nic mogą ci dać przepustkę do klubowej historii.

Niewątpliwie bohaterem ŁKS ostatnich dni jest imponujący wyjątkowym podbramkowym wyczuciem pomocnik – napastnik Mateusz Wzięch, który dokonał historycznego wyczynu.

W dwóch spotkaniach przebywał na boisku przez 60 minut i… W tym czasie strzelił trzy bramki, w tym niezwykle prestiżowym i co ważniejsze zwycięskim spotkaniu z Ruchem w Chorzowie. Wyczyn godny uznania i wspominania.

Fot. ŁKS Łódź

Panującemu ostatnio trendowi w polskiej piłce, że trzeba dawać szansę młodym trenerom, bo mają świeże, nowoczesne spojrzenie na futbol, zadaje kłam Ryszard Robakiewicz. Był znakomitym piłkarzem, a teraz, choć młodzieniaszkiem nie jest, pokazuje szkoleniową klasę.

Umiał opanować wielki sportowy i mentalny kryzys drużyny. Postawił na proste, oczywiste, ale skuteczne, rozwiązania. Potrafił przekonać do swoich racji zawodników. Dobrze kontroluje wydarzenia na boisku. Dokonuje zmian, które przynoszą korzyść zespołowi i dają zwycięstwa. Wartości nie do przecenienia. Efekt? Trzy mecze – trzy zwycięstwa!

Trzymam kciuki, żeby znakomita passa trwała dalej. 17 maja o godz. 17.30 ŁKS zagra kolejny mecz na wyjeździe, tym razem z Polonią w Warszawie. Rywale potrzebują punktu, żeby zapewnić sobie na 100 procent udział w meczach barażowych (półfinały baraży mają odbyć się 29 maja o godz. 18.00 i 21).

Trenera ŁKS – Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy

Fot. ŁKS Łódź

Wielka niemoc ŁKS na własnym boisku trwa dalej. Łodzianie znów nie strzelili bramki i tylko zremisowali z Polonią 0:0. Zamiast tylko powinno się chyba powiedzieć aż, bo w ostatniej akcji meczu, punkt łodzianom uratował znakomitą interwencją Aleksander Bobek (ŁKS grał wtedy z przewagą jednego zawodnika!). Jak na to nie patrzeć ŁKS po raz ostatni wygrał u siebie… 17 września z Wisłą Kraków.

Trenera Jakuba Dziółkę w czasie reprezentacyjnej przerwy czeka moc pracy. Nie udało się zasypać przepaści między graniem piłkarzy pierwszej jedenastki, a rezerwowymi (no może poza Mateuszem Wysokińskim). Ci ostatni nadal spisują się słabo i dlatego nie mogą zrozumieć dlaczego znów po godzinie gry szkoleniowiec zmienia kreatywnego, dającego power do ofensywnej gry, choć też mylącego się Antoniego Młynarczyka, na kompletnie bezbarwnego (bez formy?!) Huseina Balicia.

Cały czas trzeba szukać najlepszego miejsca na boisku dla Pirulo albo wysłać go na ławkę rezerwowych, bo trudno uznać, że ciągnie grę zespołu do przodu. Łodzianie podobno cały czas pracują nad jak najlepszymi rozwiązaniami stałych fragmentów gry, ale ta zgaduj zgadula z dwoma szykującymi się do dośrodkowania bocznymi obrońcami, stała się łatwa do rozszyfrowania.

Prawda jest oczywista – tak szkoleniowcowi, jak i piłkarzom w trakcie dni wolnych od ligowego grania roboty nie zabraknie.

W następnym spotkaniu łodzianie 23 listopada zmierzą się w Pruszkowie ze Zniczem (godz. 19.35), który przegrał ze Stalą Rzeszów, z którą łodzianie wygrali. Czy to coś znaczy?

ŁKS. Kolejne wielkie rozczarowanie. Czwarty na własny boisku mecz bez gola

To już nie kryzys – to sportowa zapaść. Czwarty mecz ŁKS na własnym boisku i czwarty bez… gola. Dwa zdobyte punkty to po prostu mikry dorobek, który weryfikuje (przynajmniej na razie) ambicje na grę o awans do ekstraklasy. Prawda o ostatnim meczu z Polonią też jest taka, że w stuprocentowych sytuacjach było w tym meczu dwa do jednego dla warszawian!

Mecz powinien się rozpocząć od bramki dla gości. Najpierw jak dzieci we mgle pogubili się obrońcy ŁKS, w sytuacji sam na sam znalazł się Vega i trafił w słupek. Dobijający piłkę z kilku metrów praktycznie do pustej bramki Kobusiński zanotował pudło sezonu. Jak można tak skiksować! Jak widać było czarno na białym – w polskim futbolu można.

Polonia zaskoczyła łodzian swoją śmiałością i otwartością w grze. Dopiero po kwadransie ŁKS zdobył się na składną akcję i celny, choć niegroźny, strzał z dystansu Dankowskiego. Potem nastąpiło kolejne spektakularne pudło, tym razem będące udziałem łodzian, a konkretnie Arasy, który po centrze Dankowskiego, z pola bramkowego niepilnowany główkował ponad poprzeczkę. W kolejnej akcji strzał z 10 metrów Pirulo obronił Kuchta. Jak ktoś uderza półgórną piłkę, na efektowną, choć nie najtrudniejszą, interwencję bramkarza, nie ma co liczyć na gola.

W pierwszej połowie gra ŁKS nie była najgorsza. Co z tego, skoro im bliżej pola karnego rywali, tym bardziej… bezradna. Prawda też jest taka, że najlepszą okazję w tej części gry zmarnowali rywale.

Druga połowa rozpoczęła się od spektakularnego kiksa Feiertaga, który w superdogodnej sytuacji główkował w… słupek. W odpowiedzi Vega wymanewrował trzech łodzian, ale Bobek nie dał się zaskoczyć. W kolejnej akcji Polonii Zjawiński z trzech metrów, uderzając głową, fatalnie spudłował.

ŁKS atakował z coraz większą determinacją i… nonszalancją, jeśli chodzi o myślenie o defensywie. W tej sytuacji kontry rywali były coraz groźniejsze.

W 79 min Vega ujrzał drugą żółtą kartkę za wymuszenie faulu (czy na pewno?) i wyleciał z boiska. Dodatkowo czerwień ujrzał jeden z ludzi ze sztabu gości. Łodzianie przez ostatnie kilkanaście minut meczu grali z przewagą jednego zawodnika.

ŁKS próbował. W dogodnej sytuacji Wysokiński strzelił wprost w bramkarza. Goście cofnęli się głęboko pod własną bramkę, a gospodarze próbowali strzelać z dystansu, jak Głowacki. Niestety, niecelnie.

W odpowiedzi po kontrze pary Terpiłowski – Zjawiński fantastyczną interwencją uratował łodzian Bobek. Skończyło się na rozczarowującym gospodarzy wyniku w meczu, w którym lepsze bramkowe sytuacje mieli… goście!

23 listopada o godz. 19.35 ŁKS zagra ze Zniczem w Pruszkowie.

ŁKS – Polonia Warszawa 0:0

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa, Mokrzycki, Kupczak, Pirulo (66, Wysokiński), Młynarczyk (66, Balić), Feiertag

ŁKS po raz kolejny zmierzy się ze swoją zmorą czyli atakiem pozycyjnym. Aby ją pokonać Stefan Feiertag znów musi być klasycznym napastnikiem!

Fot. Łukasz Skwiot/Cyfrasport

Własne boisko powinno być atutem, a jest prawdziwą zmorą ŁKS. W trzech ostatnich spotkaniach przy al. Unii łodzianie zdobyli jeden punkt i co nie mniej bulwersujące, nie strzelili żadnej bramki!

Nie jest dobrze i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Dlatego nie zgadzam się z trenerem Dziółką, który po prestiżowej porażce z Ruchem powiedział: Jesteśmy gorsi o jedną bramkę, ale inne statystyki są dla nas dobre, biorąc pod uwagę, z jakim przeciwnikiem się mierzyliśmy. Idziemy dalej tą drogą…

Szkoleniowiec jakby zapomniał o starej sportowej prawdzie, że statystyki nie grają i nie przynoszą bezcennych ligowych punktów. Nie powiedział też dlaczego, skoro jest tak dobrze, to jednak jest tak źle.

Atak pozycyjny w wykonaniu łodzian jest wolny, przewidywalny, nie przynoszący efektów. Tymczasem już 8 listopada o godz. 20.30 ŁKS podejmie na stadionie im Władysława Króla beniaminka – Polonię Warszawa, który ma zdobyty punkt mniej, a ostatnio pokonał u siebie Stal Rzeszów 1:0. Łodzianie wygrali u siebie trzy mecze, rywale na wyjeździe dwa.

Oj, nie będzie to łatwy mecz zwłaszcza że trzeba będzie się zmierzyć ze zmorą ataku pozycyjnego. Co można poprawić na szybko, po treningów przed spotkaniem nie ma za dużo? Lepsze pozycjonowanie się w polu karnym i większą aktywność w polu karnym 23-letniego napastnika łodzian Stefana Feiertaga. Austriak w 14 meczach zdobył 7 goli, zaliczył jedną asystę plus dodał gola w Pucharze Polski. Piłkarz mówi: Jeśli chodzi o mnie, jestem typowym napastnikiem, który najlepiej czuje się w polu karnym.

Trzeba skupić się na tym, żeby Feiertag był znów klasycznym napastnikiem, czyhając pod bramką na swoje szanse. I pamiętać, że jego inne role, w tym działania defensywne, powinni przejąć pozostali piłkarze z pola oraz o tym, że lepiej strzela mu się prawą nogą.

Inna sprawa, że w ŁKS zmieniło się wiele, a w defensywie cały czas odzywają się stare grzechy. Grycie na radar w spotkaniu z Ruchem było wręcz karygodne. Jeżeli takich błędów się szybko nie wyeliminuje (pytanie, jak to zrobić?) to wielkich sukcesów nie będzie.

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑