Rezerwowy Pafka

Tag: polska rugby

To był sportowy dreszczowiec, jakich mało. W doliczonym czasie gry, w ostatniej akcji meczu, polscy rugbiści pokonali Czechów!

Zdjęcia PZR

Reprezentacja Polski w rugby 15 na koniec tegorocznego grania uraczyła kibiców prawdziwym sportowym thriller, pokazując wszem i wobec, że rugby może być grą niezwykle widowiskową i dramatyczną, za co kochają dyscyplinę miliony fanów na całym świecie.

Jak wyglądała końcówka – podaje biuro prasowe PZR:

Polscy rugbiści po dramatycznej końcówce wygrali mecz w rozgrywkach Europe Trophy. Prowadzili 15:8, ale… Gospodarze a dwie minut przed końcem spotkania dopięli swego. Przyłożenie zdobył skrzydłowy Adam Koblic, a po podwyższeniu na tablicy wyników pojawił się remis 15:15.

Polacy w doliczonym czasie zachowali jednak stalowe nerwy. Najpierw kolejnym, fantastycznym przecięciem linii obrony popisał się Kacper Wróbel. Po chwili tuż przed słupami sędzia pokazał korzyść dla Polaków, więc Wojciech Piotrowicz po raz kolejny spróbował kopu na skrzydło. Tym razem piłka dotarła celu, a przyłożenie zanotował Szymon Sirocki. Piotrowicz podwyższył, ustalając wynik spotkania na 15:22.

Ta końcówka kibicom obu stron przyniosła mnóstwo emocji, a wielu z pewnością zagryzała paznokcie i nie mogła usiedzieć w miejscu. Bez dwóch zdań było to twarde starcie dwóch równie ambitnych oraz zdeterminowanych zespołów.

Wierzymy, coraz mocniej, że jak mówi trener Tomasz Stępień, tworzy się prawdziwy polski rugbowy team spirit!

Czechy – Polska 15:15 (8:9)

Czechy: Adam Koblic 5 (P), Martin Cimprich 5 (P), Jindrich Kulhavy 5 (pd, K). Polska: Wojciech Piotrowicz 17 (pd, 5K), Szymon Sirocki 5 (T).

Żółta kartka: Jonathan O’Neill

Polska: Quentin Cieśliński (Sylwester Gąska), Dominik Mohyła (Wiktor Wilczuk), Jakub Wojtkowicz (Antoni Gołębiowski), Piotr Zeszutek, Jakub Małecki (Arkadiusz Janeczko), Michał Mirosz (Radion Yavorshchuk), Alexander Nowicki, Vaha Halaifonua – Dawid Plichta (Mateusz Plichta), Wojciech Piotrowicz – Kacper Wróbel, Jonathan O’Neill, Daniel Gdula, Łukasz Korneć (Szymon Sirocki) – Patryk Reksulak (Jędrzej Nowicki).

W innym meczu rozgrywek Chorwacja pokonała Litwę 32:23. Wcześniej Polska wygrała z Litwą 40:13. Jesteśmy na drugim miejscu w tabeli z dorobkiem 9 punktów w dwóch spotkaniach. Kolejne pojedynki naszej drużyny w 2025 roku. Mecz z liderami – Szwedami (13 zdobytych punktów, jeden mecz rozegrany więcej od Polaków) 11 kwietnia 2025 roku na wyjeździe. Wcześniej 22 lutego podejmiemy Chorwację (4 punkty), a 5 kwietnia zagramy na wyjeździe z Luksemburgiem (0 punktów).

Triumf sprawiedliwości. Polscy rugbiści na wózkach po znakomitym turnieju wracają do europejskiej elity!

Reprezentacja Polski Fot. Jakub Sagan

Dobro także w sporcie wraca, tylko że tu trzeba sobie o nie mocno zawalczyć. Tak właśnie stało się w przypadku polskich rugbistów na wózkach. Wspaniały, symboliczny a jakże ważny gest został nagrodzony.

Współpracujący z drużyną narodową trener przygotowania motorycznego, były łódzki rugbista – Dominik Fortuna mówi (drugim łodzianinem w sztabie był Michał Spychała – fizjoterapeuta): – Nasza drużyna wygrała mistrzostwa Europy grupy B i w przyszłym roku w kwietniu zagra w turnieju europejskiej elity w Hadze. Polacy spadli do grupy B, bo zbojkotowali granie z Rosjanami za napaść na Ukrainę Dostali walkowera. Nikt inny nie podjął takiej decyzji. Teraz nastąpił triumfalny powrót.

Przejdźmy do mistrzowskiej rywalizacji – mecze w grupie: Polska – Izrael 42:40, Polska – Szwecja 55:40, Polska – Hiszpania 38:43 Trener reprezentacji Janusz Kozak: – Tego meczu nie dało się wygrać ale mięliśmy już zapewniony awans i chyba, to okazało się największą przeszkodą w utrzymaniu koncentracji, chociaż ogólnie to zawsze dla nas niewygodny rywal. Ta przegrana nie wpłynęła na grę naszej reprezentacji, która w półfinale pokonała Czechów 55:37, a w finale znów Szwedów 52:44 (choć pierwszą nasi kwartę wygrali tylko jednym punktem, to potem pokazali swoją przewagę), co dało sukces czyli awans do europejskiej elity!

MVP turnieju został Łukasz Rękawiecki. Nie wystąpił w imprezie jeden z liderów -Tomasz Książek, którego dopadła choroba. Jego nieobecność tylko skonsolidowała drużynę, która chciała wygrać także dla niego!

Taki sukces cieszy podwójnie, bo… sprawiedliwości stało się zadość.

Barw Polski bronili: Emil Rokicki, Tomasz Książek, Jakub Dzięcioł, Tomasz Depciuch, Paweł Sierakowski, Jakub Osuch, Łukasz Szałabski, Łukasz Rękawiecki, Łukasz Jankowski, Maciej Bartniak.

Partnerami reprezentacji Polski w rugby na wózkach są: MBL Poland, marka OMOBIC oraz Wiener. Wyjazd kadry finansowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki w ramach programu: szkolenia sportowego i współzawodnictwa osób niepełnosprawnych w 2024 roku.

Ważny krok zrobiony. Na znakomitych seniorkach wszystko się nie skończy. Drużyna kobiet w rugby 7 U 18 utrzymała się w elicie!

Odetchnąłem z ulgą. Na sukcesach seniorskiej drużyny kobiet w rugby 7 polskie sukces nie muszą się skończyć. Reprezentacja Polski do lat 18 w rugby 7 kobiet zajęła ósmą lokatę podczas mistrzostw Europy rozgrywanych w Pradze, osiągają cel – utrzymanie się w elicie. „Biało-Czerwone”, które po raz pierwszy awansowały na poziom Championship, otrzymały surową, ale cenną lekcję od rywalek. Najważniejsze jednak, że podopieczne Jurija Buchajło zobaczyły w jakim sportowym miejscu dziś są i co muszą zrobić, żeby wznieść się na wyższy poziom.

Historyczne dokonanie. Na tym poziomie rozgrywek pierwsze przyłożenie dla Polski zaliczyła zawodniczka Budowlanych Karolina Krawczyk w meczu z Angielkami (7:32). W walce o utrzymanie w elicie nasza drużyna zmierzyła się z Ukrainkami i tym razem to ona wystąpiła w roli profesora. Wygrana 43:0 sprawiła całemu zespołowi sporo radości, a co najważniejsze pozwoliła pozostać w Championship, co dla rozwoju tych zawodniczek jest niezwykle cenne. Po złoty medal sięgnęły Francuzki, srebro przypadło Hiszpanii, a brąz Czeszkom.

W polskim teamie nie zabrakło zawodniczek z naszego regionu. Grały: Zofia Fornalczyk (kapitan reprezentacyjnej drużyny), Dorota Krawczyk i Karolina Krawczyk z Budowlanych oraz Atomówki Iza Gumińska i Nina Klamka. W ukraińskiej drużynie wystąpiły grające od pewnego czasu w Łodzi: Polina Bratczyk i Daria Jarocka.

Zdjęcia pzrugby.pl

Polskie rugbistki stają do topowej walki w RPA o awans do prestiżowego cyklu World Series

Reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet wyleciała do Republiki Południowej Afryki, a dokładniej do Stellenbosh, gdzie rozegrane zostaną dwa turnieje kwalifikacyjne do prestiżowego cyklu World Series. Jak zapowiada Natalia Pamięta, w naszej drużynie jest mnóstwo wiary w sukces, a zawodniczki wyciągnęły wnioski z zeszłorocznych doświadczeń z turnieju w Chile – podaje pzrugby.pl.

Przed rokiem w Chile nasza drużyna dopiero w finale uległa Japonii i straciła szansę awansu do World Series. Tym razem w RPA zagra bogatsza o wiele doświadczeń. Zdaniem Natalii Pamięty, choć w zespole jest nieco zmian, to Polki wyciągnęły lekcję z zeszłorocznej porażki. – Zmienił się nasz skład, ale uważam, że i tak damy sobie radę. Każda z dziewczyn, która jest w kadrze, wnosi do niej coś wspaniałego, dopełniamy się wszystkie. Myślę, że na poprzednim challengerze nie miałyśmy już pomysłu na grę. To nas trochę zgasiło i nie było aż takiej woli walki i kreatywności. Teraz mamy już większe doświadczenie, pamiętamy, jak wyglądał ten poprzedni finał i mam nadzieję, że nie powtórzymy błędów z tamtego meczu.

Kwalifikacje będą rozgrywane w systemie olimpijskim, czyli w trzech czterozespołowych grupach, z których wyłonieni zostaną ćwierćfinaliści. Rozegrane zostaną dwa turnieje, a o promocji do World Series zadecyduje łączna klasyfikacja po obu z nich. Kto może przeszkodzić naszej drużynie w awansie? – Groźne będą Chinki, które już w poprzednich kwalifikacjach pokazały, że są dobrym zespołem i powalczą o to, by dostać się do World Series. Ponadto reprezentacja Hongkongu, która grała gościnnie w World Series, pokazała się z dobrej strony. Dobrze broniły, były waleczne, potrafiły rozrzucić piłkę. Te dwa zespoły będą najsilniejsze. Nie wiemy też, jak pokaże się zespół Republiki Południowej Afryki. Grają u siebie, a to duży plus, na pewno będą chciały powalczyć. Dobre momenty miały też Belgijki, choć nie wiem, w jakim składzie przyjadą – analizuje Natalia Pamięta.

Turnieje w RPA zaplanowano w dniach: 
I turniej: 20-22 kwietnia 2023
II turniej: 28-30 kwietnia 2023

Fot.pzrugby.pl

Nic tylko się cieszyć. Jest wielki, historyczny sukces. Polscy rugbiści pokonali faworyzowaną Belgię

Ci, którzy słusznie uważają, że rugby to wspaniała, męska, ale też niezwykle emocjonująca dyscyplina sportu, do których i ja należę, mają powody do radości. Polscy rugbiści odnieśli sukces, choć nie byli faworytami pojedynku.

Reprezentacja Polski odniosła historyczny sukces, wygrywając swój pierwszy mecz na poziomie Rugby Europe Championship. Nasi rugbiści pokonali Belgię 21:15 (8:3) i tym samym zapewnili sobie prawo gry na własnym terenie w półfinałowym meczu drugiej fazy turnieju – podaje strona pzrugby.pl.

Polacy po dwóch wysoko przegranych z Rumunią i Portugalią – uczestnikami tegorocznego Pucharu Świata, liczyli na to, że w trzecim meczu uda im się odwrócić kartę i odnieś pierwsze zwycięstwo w Rugby Europe Championship. Trener Christian Hitt wybrał najsilniejsze możliwe zestawienie, a cały zespół przyjechał na stadion skoncentrowany i bardzo mocno zmotywowany. Efekt właściwego przygotowania mentalnego widać było już od pierwszych minut. „Biało-Czerwoni” bardzo szybko zaczęli przeważać fizycznie i zgodnie z założeniami dominowali w młynie oraz autach.

Pierwsze punkty padły po kopie z podstawki, kiedy nasz zespół zapracował na rzut karny, a na trzy punkty zamienił go Wojciech Piotrowicz. Kilka minut później, związany przez Polaków maul autowy wjechał na pole punktowe Belgów, a swoje pierwsze przyłożenie w barwach narodowych zdobył filar Zenon Szwagrzak. Odpowiedź Belgów była natychmiastowa. Allan Williams, rozgrywający 71. mecz w reprezentacji swego kraju zmniejszył straty po rzucie karnym.

Po zmianie stron obejrzeliśmy również jedną z najładniejszych akcji meczu. Po młynie pod polem punktowym Belgów i jednym przegrupowaniu, Dawid Plichta, wybrany potem zawodnikiem meczu, zamarkował szerokie podanie i oddał piłkę za plecy, wbiegającemu Piotrowi Zeszutkowi. Kapitan polskiej kadry niczym torpeda wpadł na pole punktowe wprost między słupy. Chwilę później Wojciech Piotrowicz skutecznie egzekwował podwyższenie i było już 18:3.

Belgowie w końcówce przyspieszyli, a nadzieje, na powrót do gry dał im Dazzy Cornez, który przyłożył piłkę przy chorągiewce. Gościom nie udało się podwyższyć, za to Wojciech Piotrowicz kilka minut później wykorzystał rzut karny, pozwalając znów odskoczyć na 13 punktów. W doliczonym czasie gry, mocno zmęczeni pracą w obronie Polacy nieco zwolnili, a zmiennicy zespołu Belgii dali swojemu zespołowi drugi oddech. Przewaga „Biało-Czerwonych” skurczyła się do sześciu punktów. Prowadzący zawody pozwolił jeszcze wznowić grę, ale gdy Belgowie wypuścili piłkę do przodu w kontakcie, na Narodowym Stadionie Rugby rozbrzmiał ostatni gwizdek i zapanowała euforia.

– Mówi się do trzech razy sztuka. Po dwóch meczach, w których trudno było o zwycięstwo, wygraliśmy. To było nam bardzo potrzebne, bo wykonaliśmy w ostatnich tygodniach i miesiącach ogrom pracy i każdy z nas wiedział, że stać nas na to, by dziś pokonać Belgię. Od początku do końca zachowaliśmy dyscyplinę taktyczną. Trzymaliśmy się planu ułożonego przez trenera i przede wszystkim nie odpuszczaliśmy w defensywie. Pokazaliśmy czym jest twarda, polska obrona. To dla nas ogromne szczęście i satysfakcja, a także mecz, który teraz zbuduje nas przed półfinałowym starciem z Niemcami – powiedział po meczu kapitan zespołu i zdobywca przyłożenia Piotr Zeszutek.

Polacy wygrali swój pierwszy mecz w Rugby Europe Championship i sięgnęli po trofeum im. generała Stanisława Maczka, które zostało ustanowione przed rokiem, jako przechodni puchar, będący stawką każdego spotkania Polski i Belgii. Co więcej „Biało-Czerwoni” dzięki wygranej zapewnili sobie przywilej gry na własnym boisku w kolejnym meczu. Półfinałowe starcie drugiej części turnieju, którego stawką są miejsca 5-8, odbędzie się w Polsce w pierwszy weekend marca, a naszymi rywalami będą Niemcy.

Fot. pzrugby.pl

Polska – Belgia 21:15 (8:3)

Polska: Wojciech Piotrowicz 11, Zenon Szwagrzak 5, Piotr Zeszutek 5

Belgia: Victor Andre 5, Dazzy Cornez 5, Allan Williams 3, Florian Remue 2

Żółte kartki: Chris Baudry, Seppe Verelst (Belgia)

Polska: Tom Fidler, Grzegorz Buczek (Kamil Bobryk), Zenon Szwagrzak (Craig Bachurzewski), Michał Krużycki, Mateusz Bartoszek (Vaha Halaifonua), Jan Cal, Aleksander Nowicki, Piotr Zeszutek (Kacper Palamarczuk), Dawid Plichta, Jędrzej Nowicki, Robert Wójtowicz, Peter Hudson, Grzegorz Szczepański, Ross Cooke, Wojciech Piotrowicz.

Czołowe polskie rugbistki miały propozycję kontraktu zawodowego w… Japonii!

Anna Klichowska

Dwie nasze rugbistki – Anna Klichowska i Natalia Pamięta po ostatnich mistrzostwach świata dostały szansę pokazania się w RPA. Nasze reprezentantki otrzymały zaproszenie od Cecila Afriki – legendy siódemkowego rugby w tym kraju – do gry w dwóch turniejach rugby w formule 10-osobowej.

Dziewczyny są po pierwszym turnieju w barwach zespołu Wild Dogs. Anna Klichowska podzieliła się swoimi wrażeniami, a przy okazji zdradziła, że niedawno, wraz z Natalią otrzymały propozycję kontraktu zawodowego w… Japonii!

Było to wielkie wyróżnienie dla obu naszych reprezentantek, ale też docenienie ciężkiej pracy, jaką wykonała cała drużyna prowadzona przez Janusza Urbanowicza. Zaproszenie dla Klichowskiej i Pamięty to kolejny, ważny krok w rozwoju polskiego rugby i zauważenie znakomitej pracy wykonanej przez trenera Urbanowicza. Dwie rugbistki Biało-Zielonych Ladies Gdańsk dostały szansę, by zobaczyć od środka jak funkcjonuje ta dyscyplina w kraju, w którym rugby jest traktowane niemal jak religia. Miały również okazję sprawdzić się w innej, mniej popularnej u nas, 10-osobowej odmianie rugby, co, jak przyznała Klichowska, wcale nie było łatwe.

– Pierwszy trening raczej nie należał do udanych. Potrzebowałyśmy z Natalią trochę czasu, by zrozumieć rugby 10-osobowe oraz, co najważniejsze, zamysł nowych trenerów, zagrywki, pozycje, oczekiwania. Pomimo tego, że oglądałyśmy mecze na Youtube, na żywo okazało się, że nie jest to takie proste przestawić się ze swojego stylu „siódemkowego” na odmianę dziesięcioosobową. Na pewno łatwiej jest w obronie, w końcu na boisku mamy dodatkowe trzy osoby, zdecydowanie gorzej jest w ataku, ze względu na to, że jest mniej miejsca i luk w obronie, przez które można się przebić i pobiec po punkty – opisuje swoje pierwsze wrażenia Anna Klichowska. – Byłyśmy „świeżynkami”, które trzeba było wszystkiego nauczyć. Myślę, że dopiero po pierwszych meczach, kiedy udowodniłyśmy swoją wartość jako zawodniczki, zaczęłyśmy się czuć jak jedność – drużyna.

Mimo pozytywnych wrażeń z gry w dziesięcioosobowe rugby, ani Klichowska ani Pamięta nie zamierzają rezygnować z gry w „siódemki”. Wracają także do Polski, choć jak zdradziła ta pierwsza, pojawiły się propozycje zagranicznych kontraktów. – Służę w wojsku i chcę rozwijać się zawodowo, jest to moja druga pasja, której nie chcę już zostawiać, a podpisanie kontraktu za granicą wiązało by się z odejściem ze służby. Po turnieju w Pretorii otrzymałyśmy propozycję półrocznego kontraktu w Japonii w zawodowej lidze rugby 7, ale na chwilę obecna nie rozważamy tej propozycji. Razem z Natalią chcemy ciężko przepracować sezon w Polsce, by w przyszłym roku razem z drużyną zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie – zadeklarowała Klichowska.

Polki się nie zatrzymują. Przed nimi w weekend kolejny trudny turniej w Hiszpanii . Drużyny zagrają w systemie każdy z każdym. Dwie reprezentacje z najlepszym bilansem punktowym zagrają w finale turnieju Elche 7. Polska zagra z Irlandią, Czechami, Francją, Hiszpanią i Belgią.

Natalia Pamięta fot. pzrugby.pl

Partnerem strategicznym reprezentacji polski kobiet w rugby 7 jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwi SA. Partnerami Polskiego Związku Rugby i reprezentacji kobiecej oraz męskiej są: PZU, Lasy Państwowe, Gera Sportswear oraz Nagiry.

Dziesiąte miejsce w świecie jest sukcesem polskich rugbistek

W pierwszym, historyczny starcie w Pucharze Świata w rugby 7, reprezentacja Polski kobiet zajęła 10. miejsce. W decydującym spotkaniu w finale Challenge Trophy „Biało-Czerwone” musiały uznać wyższość Japonek, które wygrały 17:12. Mimo to debiut na imprezie tej rangi należy uznać za udany, bo nasza drużyna po raz kolejny została dostrzeżona i doceniona przez ekspertów z wielu krajów – podaje strona pzrugby.

Amerykanki za mocne, sensacji nie było

Już pierwszy dzień turnieju w Kapsztadzie zdecydował o tym, że Polki zamiast walki o medale trafiły do rozgrywek Challenge Trophy. Nasza drużyna w premierowym spotkaniu mierzyła się z USA, a regulamin Pucharu Świata był tak skonstruowany, że zwyciężczynie awansowały do ćwierćfinału, natomiast przegranym pozostawała rywalizacja o miejsca 9-16. Choć Polki ambitnie zapowiadały, że zamierzają postawić się wyżej notowanym rywalkom, to na boisku niestety było o to trudno. Popis Jaz Gray sprawił, że „Biało-Czerwone” przegrały to spotkanie 7:39 i musiały pogodzić się z faktem, że nie dla nich jeszcze walka o najwyższe zaszczyty. Pokonanie zespołu USA byłoby sensacją, która wydawała się być w naszym zasięgu. Jednak Polki miały sporo problemów w defensywie, przegrywały wznowienia i nie potrafiły wyeksponować swoich atutów. Mimo to w Kapsztadzie nadal miały coś do ugrania, dlatego kolejne mecze zapowiadały się emocjonująco.

Historyczna chwila dla Polek

Porażka z USA nie załamała naszych reprezentantek, które na mecz z Chinkami wyszły niezwykle zdeterminowane. Początek spotkania był jednak dość nerwowy, bowiem jedna z pierwszych akcji rywalek zakończyła się przyłożeniem i podwyższeniem. Na dodatek, choć szybko udało się zaliczyć przyłożenie, to nasza kapitan, Karolina Jaszczyszyn w starciu z Chinką doznała urazu kolana, na które narzekała od dłuższego czasu.

Do przerwy górą były Chinki, ale po zmianie stron to „Biało-Czerwone” zdominowały przebieg gry. Co prawda to rywalki zaczęły od siedmiopunktowej akcji, ale potem Anna Klichowska i dwukrotnie Małgorzata Kołdej sprawiły, że ostatecznie to my mogliśmy cieszyć się z wygranej 20:15. W drugiej połowie Chinki złapały dwie żółte kartki i końcówkę grały w osłabieniu, co zdecydowanie pomogło nam w rozciągnięciu gry i wyprowadzeniu Kołdej na dobrą pozycję – co ta niezwykle szybka zawodniczka skrzętnie wykorzystała.

– Był to dla nas ciężki mecz. Chciałyśmy udowodnić, że możemy pokonać Chinki kolejny raz, a nasza wygrana w Chile nie była przypadkowa, tylko po prostu jesteśmy lepszą drużyną. Początek był trudny. Przegrywałyśmy na początku drugiej połowy już 5:14, ale jednak udało się utrzymać nerwy na wodzy. Trener przeprowadził zmiany, dał drużynie trochę świeżości i ostatecznie to my triumfowałyśmy – mówił tuż po meczu Hanna Maliszewska.

W kolejnym spotkaniu rywalkami Polek były doskonale znane im Hiszpanki. Nasza drużyna musiała już radzić sobie bez Jaszczyszyn, ale jej zmienniczka – Julia Druzgała – dobrze weszła w spotkanie, udanie podwyższając przyłożenie Katarzyny Paszczyk. Przed przerwą zresztą ta młodziutka rugbistka sama zameldowała się w polu punktowym rywalek i w dużej mierze dzięki niej Polki po pierwszej połowie prowadziły 14:5.

W drugiej połowie Druzgała ponownie dołożyła pięć punktów do naszego dorobku i wydawało się, że spotkanie jest już rozstrzygnięte. Jednak właśnie wtedy w grze podopiecznych Janusza Urbanowicza pojawiło się sporo niedokładności i niepotrzebnej nerwowości. Hiszpanki zdołały przedrzeć się na nasze pole punktowe i doprowadzić do stanu 19:10, a w końcówce były bardzo blisko kolejnego przyłożenia. Polkom udało się jednak obronić przed naporem przeciwniczek i ostatecznie to nasza drużyna awansowała do finału Challenge Trophy.

– Hiszpania to drużyna, z którą często spotykamy się na wszelakich turniejach. Wiedziałyśmy, czego możemy się po nich spodziewać i na co zwrócić szczególną uwagę. W tym meczu byłyśmy szybsze, zagrałyśmy lepiej – powiedziała bohaterka starcia z Hiszpanią Julia Druzgała.

Nieudany rewanż z Japonią

W finale Polki zmierzyły się z Japonkami, z którymi przegrały w niedawnych kwalifikacjach do World Series w Chile. Nadarzała się znakomita okazja do rewanżu, na którym tak bardzo zależało wszystkim naszym zawodniczkom. Wolę walki było widać od pierwszych minut, bo „Biało-Czerwone” weszły w ten mecz niesamowicie nabuzowane. Po pierwszych, wyrównanych minutach, zaczęły dominować, co przełożyło się na przyłożenie Kołdej, a po chwili Klichowskiej, zwieńczonym na dodatek podwyższeniem Druzgały. Wydawało się, że na przerwę zejdziemy przy prowadzeniu 12:0, ale niestety już po końcowej syrenie Wakaba Hara zameldowała się w naszym polu punktowym i Japonki zanotowały pięć „oczek”.

Po zmianie stron Polki miały trochę kłopotów w defensywie, zdarzyło im się kilka „przestrzelonych” szarż. I choć wybroniły kilka akcji, w końcu po przegranym aucie ponownie Hara wpadła na pole punktowe. Na nasze szczęście Japonki słabo kopały i „Biało-Czerwone” wciąż miały dwupunktową przewagę. Niestety nieporozumienie Druzgały i Paszczyk, a w następstwie strata piłki sprawiły, że Yume Hirano zdobyła trzecie przyłożenie dla naszych przeciwniczek i po raz pierwszy w tym meczu podopieczne Janusza Urbanowicza musiały gonić wynik. Były okazje ku temu, by przebić się na pod pole punktowe rywalek, ale żadna z nich nie przyniosła oczekiwanego rezultatu i ponownie Polki musiały uznać wyższość Japonek, które wygrały ten mecz 17:12.

Nasza reprezentacja zakończyła start w Pucharze Świata na dziesiątym miejscu, co należy uznać za bardzo dobry wynik. Jeszcze kilka lat temu już sam start Polek na turnieju tej rangi wydawał się czystym marzeniem. Teraz to rzeczywistość, a „Biało-Czerwone” z pewnością nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑