Rezerwowy Pafka

Tag: puchar polski (Page 1 of 3)

Puchar Polski i po… pucharze. Gra i wynik Widzewa znów przyniosły wielkie rozczarowanie. Tak po prostu dalej być nie może!

Widzew na 1/8 finału zakończył zmagania w Pucharze Polski i to niestety w marnym stylu. Czas wyjątkowej sportowej posuchy w Widzewie. To wręcz futbolowa Sahara. Dość powiedzieć, że łodzianie wygrali tylko jedno z siedmiu ostatnich spotkań. I właśnie po tej ostatniej porażce odpadli z pucharowych rozgrywek. Pokazali znów piłkarską bezsilność i niemoc. Nie wystarczą filozoficzne i teoretyczne wywody, skoro to nijak się ma do postawy drużyny. Czy ta wielka niemoc skończy się dymisją trenera Myśliwca?

Widzew miał od początku inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Brakowało ikry, przyspieszenia, ostatniego dokładnego podania. Wystarczył z kolei jeden szybki atak gospodarzy, by na raty i szczęśliwie (nikt z kielczan nie doszedł do dobitek) interweniował Gikiewicz.

Po 35 minutach wreszcie łodzianie mieli bramkową szansę. Były gracz kieleckiej drużyny – Łukowski strzelał groźnie, ale nie zaskoczył Mamli. Akcję wypracował Kerk. Przy kolejnym ataku Rondić zdobył bramkę, ale był na pozycji spalonej i gol nie został uznany. W sumie w pierwszej połowie letnie, nieciekawe, polskie granie. Emocji tyle, co kot napłakał.

W drugiej połowie bramkę bardziej chcieli zdobyć gospodarze i ją zdobyli. Strzał Shikavki obronił Gikiewicz, ale co mógł poradzić przy zagraniu ręką da Silvy w polu karnym?! Obronić jedenastkę! Niestety, to mu się nie udało i gospodarze objęli prowadzenie.

Widzew chciał odrobić straty, ale nie mógł. Dowodem niemocy niech będzie fakt, że łodzianie nie mieli żadnego pomysłu na to, jak obsłużyć dokładną piłką swojego napastnika – Rondicia. Liczne i częste dośrodkowania oraz nieporadne akcja w samej końcówce, zdawały się psu na budę.

1/8 finału Pucharu Polski

Korona Kielce – Widzew 1;0 (0:0)

1:0 – Remacle (57, karny)

Widzew: Gikiewicz – Krajewski, Żyro, da Silva, Kastrati (77, Sobol), Alvarez, Hanousek (58, Shehu), Kerk, Sypek (83, Klimek), Rondić, Łukowski (58, Cybulski)

Pucharowe męczarnie ŁKS. Skuteczność Arasy dała łodzianom awans!

Sporo (siedem) zmian nastąpiło w składzie ŁKS na pucharowy mecz z IV-ligowcem, który z ostatnich ośmiu spotkań wygrał siedem. Łodzianie nie przegrali sześciu ostatnich ligowych meczów z rzędu. Trafił swój na swego? Tak, niestety, to wyglądało do przerwy. Po przerwie nie było wiele lepiej, ale ostatecznie skuteczny Arasa dał pucharowy awans I-ligowcom.

Pierwsi brakowe sytuacje wypracował Balić (najbardziej aktywny ełkaesiak do przerwy), ale potem składną akcję wyprowadzili gospodarze. Gdyby lepiej głową trafił Borkowski (14 bramek w ośmiu ligowych meczach) mogło być 1:0 dla Gromu.

ŁKS atakował (wolno, niemrawo i niedokładnie) gospodarze się bronili, czekając na kontrę. Granie na stojąco w ślamazarnym tempie nigdy nie przynosi dobrych rezultatów.

Ełkaesiacy spisywali się tak, jak w najgorszych ligowych meczach w tym sezonie, a wyróżnili się tym, że dwa razy, źle przyjmując piłkę, zagrali ją ręką. Na dodatek, gdy Pirulo ograł kilku rywali i miał dogodną sytuację, to posłał piłkę panu Bogu w okno. Pierwszy połowa dla łodzian do jak najszybszego zapomnienia.

Drugą część spotkania ŁKS zaczął… szybciej. Wyniknęła z tego jedna dobra sytuacji. Po centrze Pirulo, dotknięciu piłki przez Feiertaga i niepewnej interwencji bramkarza, grającego trenera – Lelenia, piłka odbiła się od słupka.

Trener Dziółka dokonał zmian i… rezerwowy, niepilnowany Alastuey przestrzelił z 14 metrów, a za chwilę wbiegł za szybko, żeby otrzymać piłkę po dobrym zagraniu Balicia. ŁKS nadal przodował w zagraniach… ręką. Taką umiejętnością popisał się(!?) tym razem Arasa. W kolejnej ważnej dla siebie akcji pokazał jednak klasę napastnika. Najpierw po centrze Pawlaka i główce Hiszpana piłka odbiła się od poprzeczki, a po kolejnej trafiła wreszcie do siatki. Bramek dla ŁKS w końcówce mogło być więcej, ale w dwóch dogodnych sytuacjach fatalnie spisał się Alastuey.

Grom mógł wyrównać, ale Borowski w dogodnej sytuacji posłał piłkę obok słupka. W doliczonym czasie gry po akcji Pirulo znów wpisał się na listę strzelców Arasa. Piłka trafiła do siatki po nodze obrońcy, i to Panka uznano za jego autora. Uff, odetchnęliśmy z ulgą. Jak najmniej takich spotkań w wykonaniu łodzian!

Puchar Polski

Grom Nowy Staw – ŁKS 0:2 (0:0)

0:1 – Arasa (82, głową), 0:2 – Panek (90+2, samobójcza)

ŁKS: Bomba – Pawlak, Wiech, Tutyskinas, Majcenić – Kupczak, Pirulo, Wysokiński (62, Alastuey) – Zając (62, Młynarczyk), Feiertag (62, Arasa), Balić (79, Sitek)

Puchar Polski. Oj, nie było łatwo, ale zmiany w składzie w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre

Trener Myśliwiec dokonał kluczowych zmian w składzie przed pucharowym starciem w Toruniu z III-ligowcem (7 miejsce w drugiej grupie). W składzie zabrakło Gikiewicza, Ibizy, Shehu, Gonga, Rondicia. Tego ostatniego w wyjściowym składzie zastąpił Hamulić. Zmiennicy, którzy grali przez ponad godzinę, mówiąc prosto z mostu: zawiedli. Na szczęście Widzew miał asy w rękawie. Ci, którzy weszli w drugiej połowie zmienili oblicze meczu i w dużej mierze dali wraz z Łukowskim pucharowe zwycięstwo.

Przez 20 minut nic ciekawego się nie działo. Pressing jednych, pressing drugich sprawiał, że na boisku dominował chaos. Dopiero w 21 min po strzale z dystansu specjalisty od takich uderzeń – Łukowskiego piłka odbiła się od poprzeczki. Ustawieni w linii, kryjący… powietrze obrońcy Widzewa sprawili, że w sytuacji sam na sam faulował Biegański. Jedenastkę pewnie wykorzystał Kuropatwiński.

W odpowiedzi nie miał szczęścia Łukowski. Po jego drugim strzale piłka po poprzeczce wyszła na aut. Za chwilę po rzucie rożnym Hamulić główkował obok słupka.

Te sytuacje nie mogły wymazać porażających faktów, że z przewagi łodzian w pierwszej połowie wyniknęło wielkie nic, a nawet jeszcze gorzej i to gospodarze sensacyjnie prowadzili w pucharowym starciu.

Widzew próbował zmienię sytuację po przerwie. Sypek po centrze główkował nad poprzeczkę. Trener Myśliwiec dostrzegł to, co było widać gołym okiem zbulwersowanego kibica, że tak dalej beznadziejnie być nie może. Dlatego po godzinie wpuścił na boisku czterech nowych graczy.

I to poskutkowało. Po uderzeniu z rzutu wolnego w górny róg bramki rezerwowy Kerk doprowadził do wyrównania. A gra łodzian z każdą upływającą minutą nabierała większej ogłady. Ale, ale… kolejny błąd w ustawieniu defensywy i Kuropatwiński znalazł się w znakomitej sytuacji, ale na posterunku był Biegański.

Widzewowi zwycięstwo na wagę awansu dał najpierw nastoletni stoper Kwiatkowski (18 lat kończy w grudniu), który po świetnym dośrodkowaniu Łukowskiego (zasłużył sobie na miejsce w podstawowym ligowym składzie!) zdobył głową piękną bramkę. A potem… W doliczonym czasie wysuniętego przed pole karne bramkarza Pawłowskiego pokonał lobem najlepszy na placu Łukowski. Trzeba też dodać, że zmiany w drugiej połowie wyszły Widzewowi na dobre.

27 września o godz. 20.30 Widzew zagra ligowy pojedynek z Lechią w Gdańsku, która po karnych przegrała pucharowy mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki!

Puchar Polski – pierwsza runda

Elana Toruń – Widzew 1:3 (1:0)

1:0 – Kuropatwiński (30, karny), 1:1 – Kerk (65, wolny), 1:2 – Kwiatkowski (87, głową), 1:3 – Łukowski (90+3)
Widzew: Biegański – Kastrati, Kwiatkowski, Hajrizi (62, Kozlovski), Silva – Diliberto (62, Alvarez), Hanousek, Łukowski – Sypek (62, Kerk), Klimek (46, Cybulski) – Hamulić (62, Sobol)

ŁKS zagra w czwartek (godz. 12.15, transmisja TVP Sport) pucharowy mecz z IV-ligowym Gromem Nowy Staw (3 miejsce w grupie pomorskiej). ŁKS II przegrał pucharowe starcie z Kotwicą Kołobrzeg 2:3.

Łódzcy kibice piłki nożnej nie mają za sobą straconego weekendu. Zwycięstwo Widzewa, powrót z dalekiej podróży ŁKS. Wierzymy, że dobra passa może nadal trwać!

Ligowy weekend na łódzki plus. Widzew pokonał Piasta Gliwice 1:0, zaliczając zwycięstwo, grą na zero z tyłu, niezłe wykonywanie stałych fragmentów gry i coraz lepszą ludzi, którzy do tej pory byli w cieniu niż na pierwszym planie czyli Shehu i Kerka. Być może tpo dzięki ich coraz pewniejszej i lepszej grze, Widzew zrobił sportowy krok do przodu. Podobnie, jak za sprawą defensywy, jeśli w kolejnych meczach będzie miała ona znów satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

27 września o godz. 20.30 łodzian w ligowym spotkaniu podejmie Lechia Gdańsk. Zanim do tego dojdzie Widzew czeka mecz 1 rundy Pucharu Polski 24 września o godz. 14.30 z Elaną w Toruniu (transmisja w TVP Sport). Czy trener Myśliwiec zdecyduje się na kadrowe eksperymenty czy też będzie zgrywał swoją najlepszą jedenastkę, aby grała ona pewniej i jeszcze skuteczniej.

ŁKS remis w Niecieczy (2:2) z liderem Termaliką może uznać za sukces, wszak wrócił w tym meczu z bardzo dalekiej podróży. Po kilkunastu minutach przegrywał 0:2, a jednak potrafił się podnieść z kolan i dzięki bardzo dobrej grze Mokrzyckiego i Kowalczyka oraz wejściu smoka rezerwowego Zająca odrobić straty. Tym razem pokazał charakter. W połączeniu ze sporymi możliwościami to może być I-ligowa mieszanka wybuchowa.

30 września o godz. 19 łodzianie zmierzą się na własnym stadionie z kolejnym trudnym rywalem – Wisłą Płock. Było starcie z liderem, teraz będzie konfrontacja z wiceliderem. Kibice ŁKS mogą zacierać ręce, że zobaczą dobre, emocjonujące spotkanie.

Zanim tak się stanie 26 września o godz. 12.30 łodzianie zagrają w pierwszej rundzie Pucharu Polski zna wyjeździe z Gromem Nowy Staw (transmisja TVP Sport). Czy to będzie dobra okazja dla trenera Dziółki, żeby naprawdę sprawdzić formę piłkarzy, którzy powinni być przynajmniej jokerami w talii czyli Pirulo i Balicia?! A już 24 września o godz. 17 w pucharowym starciu ŁKS II podejmie Kotwicę Kołobrzeg.

Widzew. Łodzianie napracowali się wyjątkowo w Pucharze Polski, niestety bez pozytywnego efektu. Czy teraz potrafią skutecznie walczyć w ekstraklasie z kandydatem do mistrzowskiego tytułu?

Nie ma cienia wątpliwości, że Widzew odpadł z Pucharu Polski także dlatego, że został skrzywdzony przez sędziego!

35-letni Damian Kos z Gdańska, który prowadzi spotkania ekstraklasy od czterech lat, nie udźwignął presji spotkania, a zwłaszcza wrocławskich kibiców, przestraszył się odpowiedzialności za trudną decyzję, zignorował to co czarno na białym pokazał VAR i uznał wyrównującą bramkę dla Wisły, choć był ewidentny faul i jeszcze na dodatek spalony. To stawia pod wielkim znakiem zapytania jego kompetencje. Może powinien wrócić do prowadzenia spotkań na niższym niż centralny poziom rozgrywek?!

To niestety nie pierwszy ostatnio taki przykład wpadki arbitra na polskich boiskach. Poziom polskiej ekstraklasy jest niski, ale poziom sędziowania zdaje się jeszcze niższy!

Fatalny arbiter nie może przesłaniać bolesnej prawdy, że Widzew nie dorósł sportowo do wygranej. Najpierw prezentował się, mówiąc łagodnie, przeciętnie, a w decydujących fragmentach dramatycznego pojedynku dał się zepchnąć do rozpaczliwej defensywy, która skutkowała, co zdarza się często, stratą goli.

Nowy piłkarz – Kastrati, który miał być wartością dodaną, w tak intensywnym meczu pokazał braki w przygotowaniu fizycznym. Po prostu spuchł, nie nadążał, spóźniał się z interwencjami i maczał palce w stracie decydującej bramki.

Prawda jest też taka, że wszyscy widzewiacy napracowali się solidnie i to przez ponad 120 minut i to grubo biegania po boisku.

A tymczasem znów trzeba będzie pokazać sporo fizycznych wartości, żeby uzyskać korzystny wynik. 2 marca o godz. 17.30 łodzianie zagrają we Wrocławiu z mającym mistrzowskie aspiracje Śląskiem. W sierpniu zeszłego roku Widzew przegrał u siebie 0:2.

Wrocławianie w tym roku zdobyli tylko punkt(nie strzelili gola!), przegrali dwa spotkania na swoim boisku. Ech, marzy się nam, łodzianom, żeby ulegli po raz trzeci.

Trzeba jednak pamiętać o tym, czym chwali się Śląsk: 17 straconych goli (najlepsi w lidze), 9 – czystych kont bramkarza Leszczyńskiego (najlepszy w lidze), 2,13 – średnia odbiorów na mecz Pokornego. Krótko mówiąc – najlepsza defensywa. Oby Widzew znalazł na te statystyki sposób (bo statystyki nie grają!), poparty skuteczną postawą własnej defensywy z bramkarzem Gikiewiczem na czele, który wiele wiele lat temu bronił barw wrocławian w 27 spotkaniach.

Głupie porażki łódzkich, piłkarskich drużyn. W przegranych meczach człowiek uczy się najwięcej. Oby to była prawda

Łódzkie fatalne i głupie (ligowa i pucharowa) porażki, porażki, a tu trzeba grać dalej. Liga czeka, woła was z nie takiego już daleka. Widzew w sobotę o godz. 17.30 zmierzy się we Wrocławiu ze Śląskiem, a ŁKS w niedzielę o godz. 12.30 u siebie z Puszczą Niepołomice.

Opinie po nieudanej środzie.

Widzew

Widzew na własne życzenie, prezentując futbolową głupotę odpadł z Pucharu Polski przegrywając z Wisłą w Krakowie po dogrywce 1:2.

Daniel Myśliwiec:  Mam ochotę zadać pytanie, czy widzieli państwo kiedyś taki mecz? Ale zapytam, czy ktoś był w ogóle w stanie sobie coś takiego wyobrazić. Za to wszyscy kochamy piłkę. Muszę zrobić wszystko, żeby być dla moich piłkarzy lepszym trenerem i osobą, która będzie w stanie napisać z nimi piękną, a nie dramatyczną historię. Wisła nas nie zaskoczyła, ale ja nie byłem w stanie wdrożyć rzeczy, które mogły nam pomóc, a nie zaszkodzić.

Albert Rude: Ten mecz to było nasze sportowe marzenie, dlatego swobodnie nam się grało. Przed dogrywką powiedziałem, żebyśmy pracowali nad nastawieniem, bo głównie o to w tym dodatkowym czasie chodziło.

Rafał Gikiewicz: Klasowy zespół nie może dostać dwóch goli w doliczonym czasie . Widocznie takim zespołem jeszcze nie jesteśmy. W przegranych meczach człowiek się uczy najwięcej i musimy się wiele nauczyć. Mając wynik 1:0 musimy grać swoje, a nie grać długich piłek, nie możemy się chować.

Nadzieje, że ostatnie zwycięstwa pchnęły zespół do przodu okazały się płonne. Widzew gra w sposób…nieprzewidywalny. Szkoda, że po dobrych meczach, zespół potrafi zaskoczyć na tak wielki minus.

ŁKS

W pierwszej połowie drużyna grała w defensywie niczym grupa wpuszczona pierwszy raz na boisku nieopierzonych juniorów. W drugiej było lepiej, ale co z tego, skoro skończyło się kolejną wstydliwą porażką, tym razem ze Stalą Mielec 0:1.

Mateusz Matysiak: Uważam, że pierwszą połowę zaczęliśmy dosyć dobrze. Później ewidentnie brakowało nam jedności w działaniach, w wyniku czego drużyna Stali stworzyła sobie więcej sytuacji. Wynikało to przede wszystkim z braku tej jedności, a także z prostych strat. Po prostu w nieodpowiedni sposób zabezpieczaliśmy nasze ataki i drużyna Stali bardzo dobrze funkcjonowała.

W drugiej połowie potrafiliśmy zdominować przeciwnika i utrzymywać się na jego połowie. To pokazało jaki potencjał ma ten zespół i bardzo się cieszę przede wszystkim z tej drugiej połowy. Tak jak na Pogoni Szczecin były momenty, tak tutaj dobrze wyglądaliśmy w drugiej połowie. Szkoda tylko, że jedna z trzech bramek nie została uznana. Myślę, że zasłużyliśmy na minimum remis.

Kamil Kiereś: Pierwsza połowa była bardzo dobra. Druga połowa nie wyglądała za ciekawie, ale obroniliśmy korzystny wynik. Posypała nam się gra. Od momentu jak zrobiłem pierwszą zmianę coś się zmieniło, oddaliśmy pole. Czasem gra się z drużynami z dołu tabeli i są „ciężary”, były nerwy. Ważne, że dowieźliśmy dobry wynik.

Powiedzmy od razu. ŁKS może tylko mielczanom zazdrościć. Gdyby dokonał dobrych transferów, poskładał wszystko do kupy przed sezonem, miał od początku rundy dobrego trenera, to mógłby nadal mieć nadzieję na utrzymanie w ekstraklasie.

Fatalnie. Czarny scenariusz się ziścił. Widzew nie utrzymał prowadzenia. Stracił bramki w doliczonym czasie oraz dogrywce i odpadł z Pucharu Polski

Frajerstwo łodzian w doliczonym czasie gry ćwierćfinału Pucharu Polski jest trudne do wybaczenia i zostało ukarane dogrywką, porażką i odpadnięciem z Pucharu Polski! Wszyscy noszeni i noszący drużynę po sukcesie z Górnikiem na rękach zostali sprowadzeni na ziemię. Do powtarzalności w dobrej i skutecznej grze łodzian oj jest ciągle daleko.

Zwycięskiego składu się nie zmienia. Trener Myśliwiec posłał do pucharowego boju w Krakowie tę samą jedenastkę, która rozpoczęła dobry, wygrany mecz z Górnikiem.

Mecz energetycznie zaczęli gospodarze. Mieli bramkowe szanse. Sobczak, choć pilnowany, uprzedził Ibizę. Strzelił, a piłka po poprzeczce wyszła na aut. W odpowiedzi pokazali się kibice łodzian… prezentując ładną pucharową sektorówkę: płynie Łódź na Narodowy.

To nie natchnęło gości do uważniejszej gry w defensywie. Mieli szczęście, gdy minimalnie pomylił się Bregu. Kilka minut później ten sam piłkarz trafił w poprzeczkę! Widzew nie był w stanie przesunąć ciężaru gry pod bramkę rywali i stworzyć choćby minimalne zagrożenie. Proste straty łodzian, niepotrzebne dryblingi w środku pola, narażały ich na groźnie kontry.

Wreszcie w 35 min coś się udało. Po dobrym podaniu Alvareza, Nunes strzelił zbyt słabo, żeby liczyć na bramkowy łup. Więcej z gry nadal mieli gospodarze i łodzian udaną interwencją musiał ratować Gikiewicz.

Drugą połowę bramkową okazją otworzył Widzew, niestety Sanchez, po dobrej centrze Klimka, z pięciu metrów główkował w bramkarza. Najlepsza sytuacja łodzian po ponad 50 minutach gry!

W pierwszej swojej akcji po wejściu na boisku gola zdobył Rondić, ale po analizie VAR nie został on uznany (spalony). Za to arbitrzy przy monitorze wcześniej dostrzegli zagranie faul Urygi na Nunesie w polu karnym i podyktowali jedenastkę dla łodzian. Pewnym strzałem pod poprzeczkę wykorzystał ją Pawłowski.

Wisła rzuciła się od odrabiania strat, czego nie potrafił wykorzystać Widzew, skutecznie kontrując. Arbiter w sumie doliczył 17 minut, więc mimo długich przerw, grano i grano. Widzew się cofał, cofał, grał chaotycznie i niedokładnie, więc stracił gola po mierzonym strzale Rodado.

Wygląda na to, że VAR potrafi być po… nic. Na kolejnych powtórkach widać czarno na białym, że Łasicki popycha Żyrę i utrudnia mu interwencję przy strzale Rodado. Arbiter główny stwierdził jednak inaczej, gol został uznany. Coś niesamowitego!

W dogrywce doszło do wyjątkowej sytuacji. Uryga podawał w polu bramkowym piłkę do golkipera, przejął ją Rondić i zdobył gola, ale… Napastnik za szybko wbiegł w pole karne i bramka nie została uznana. Za to akcja Wisły tuż przed końcem dogrywki okazała się skuteczna, przyniosła gola, zwycięstwo i awans krakowian! Czarna łódzka rozpacz.

Mecz obserwowało ponad 27 500 widzów, w tym fani Widzewa!

Puchar Polski – ćwierćfinał

Wisła Kraków – Widzew2:1 (0:0)– po dogrywce

0:1 – Pawłowski (81, karny), 1:1 – Rodado(90+19), 2:1- Sobczak (119)

Widzew: Gikiewicz – Zieliński (46, Kastrati), Żyro, Ibiza (31, Szota), Silva – Alvarez, Kun (90+8, Diliberto), Klimek (90+8, Cybulski) – Nunes, Sanchez (63, Rondić), Pawłowski

Sukces w derbach daje sportowy power. Teraz Widzew rodzące się zaufanie kibiców musi potwierdzić w pucharowym starciu z Wisłą w Krakowie

No, no dawno tak dobrze nie było. Dwa zwycięstwa w dwóch prestiżowych meczach – derbach z ŁKS i inną legendą polskiej piłki – Górnikiem Zabrze. A wydawało się, po łatwo przegranym spotkaniu z Jagą, że Widzew skazany jest na ligową przeciętność.

Nie po raz pierwszy i nie ostatni okazało się, że wygrane derby dają taki sportowy power, że po prostu żyć się chce, chce się grać lepiej i skuteczniej.

Widzew, gdy uwierzył, że może, pokazał na co go aktualnie stać i pokazał… składne granie bez kompleksów przez gros meczu, konstruowanie składnych akcji i zdobywanie bramek, odrodzenie się po chwilowej boiskowej zapaści i stracie bramki zapewnienie (swoim wiernym) kibicom moc pozytywnych emocji.

Uwolniony od boiskowych schematów Bartłomiej Pawłowski walczył (skutecznie) jak za dawnych lat, był wszędzie tam, gdzie go potrzebował zespół, dawał impuls do pozytywnego myślenia i grania. W pojedynku Lukas Podolski – Rafał Gikiewicz wielki plus na swoim koncie zapisał kapitalną interwencją bramkarz łodzian. W drugim kolejnym starciu pokazał się dobrze czytający grę, skuteczny w destrukcji, a także w tworzeniu przestrzeni do ofensywnego grania Dominik Kun. Trener Daniel Myśliwiec będzie miał dylemat: Dominik czy Marek Hanousek, a może warto postawić na obu. Asem w rękawie może się okazać Noah Diliberto, który nie bois się wziąć odpowiedzialności na siebie, a przy okazji strzelić pięknego gola.

Jest solidna podstawa do tworzenia sportowej jakości, która wykluczy nagłe chwile załamania, słabości i bylejakość czyli sprawi, że Widzew nie będzie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, a wręcz przeciwnie będzie robił kolejne kroki do przodu.

Potwierdzeniem tego pozytywnego myślenia może, ba powinien być środowy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Czy przeciwko łodzianom zagra nowy napastnik 30-letni Billel Omrani? Transmisja pucharowego spotkania o godz. 20.30 w Polsacie Sport.

Na przykładzie pucharowej rewelacji – Cariny Gubin. Dlaczego ciekawi polscy piłkarze nie mają szans przebicia się do poważnego grania?

Polska piłka nożna to zamknięty świat menedżerów i dyrektorów sportowych. Oni dyktują warunki gry, a raczej antygry. Dzięki swoim układom, znajomościom sprowadzają do drużyn tabuny, z reguły zagranicznych, bo tanich, futbolistów drugiego czy trzeciego planu. Tymczasem polska pika nożna to dla nich ziemia jałowa, na której nic nie jest w stanie wyrosnąć. Tymczasem…

Nie kryję z przejęciem oglądałem mecz znajdującej się w strefie spadkowej III-ligowej Cariny Gubin z ekstraklasowym mistrzem remisów – Piastem Gliwice. Faworyci prowadzili 2:0, ambitni gospodarze wyrównali, do 82 minuty mecz mógł się różnie potoczyć. Ostatecznie lepsi czyli Piast wygrali 5:2, ale zanim doszło do tej piorunującej końcówki z bardzo dobrej strony pokazali się piłkarze III -ligowca.

23-letni środkowy pomocnik Dominik Więcek imponował przeglądem pola, zmysłem taktycznym, umiejętnościami na trudnym boisku. Momentami był nie do zatrzymania dla gliwiczan. O trzy lata starszy napastnik Denis Matuszewski (na zdjęciu) potrafił znakomicie znaleźć się w polu karnym, pokazując snajperskiego nosa i zdobył dwie bramki.

Dlaczego tacy piłkarze nie grają dużo, dużo wyżej w lepszych polskich zespołach? Wydaje się po meczu z Piastem mają sportowe papiery na więcej niż III ligę. Więcek nie przebił się przez drugą drużynę Zagłębia Lubin. Matuszewski błąkał się po opłotkach poważnej piłki.

Dlaczego? Dlaczego nikt im się wnikliwiej nie przyjrzał, nie dał szansy, nie poczekał przez chwilę na efekty? Wolał sięgnąć po stranieri, bo przywiózł go znany menedżer albo polecił gorąco dyrektor sportowy. Zamknięte diabelskie koło powiązań polskiej piłki nie daje wielu szans utalentowanym polskim piłkarzom.

Awans Widzewa do ćwierćfinału Pucharu Polski pierwszy raz od… dwudziestu lat stał się faktem. Dzięki napastnikom!

Widzew zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po raz ostatni do tego szczebla pucharowych zmagań łodzianie dotarli w 2003 roku. Stało się to możliwe po dwóch bramkach strzelonych przez napastników.

W pucharowym starciu w drużynie Widzewa nie było mowy o eksperymentach, raczej stawianie na najlepszych w danej chwili i szukania optymalnej jedenastki na ligowe starcie. Inaczej niż w Stali, gdzie trener Kiereś dokonał aż ośmiu korekt. Posadził na ławce nawet swojego asa –  Szkurina.

Po kwadransie inicjatywę przejął Widzew. Do centrostrzału Nunesa nie doszedł Rondić. Piłka odbiła się od słupka i łodzianie stracili najlepszą w pierwszej połowie szansę na gola.

Co się odwlecze to nie uciecze… Rondić zwiódł Matrasa i strzałem z dystansu w róg dał gościom prowadzenie. W odpowiedzi Ravas dwa razy bardzo dobrymi interwencjami ratował łodzian od straty bramki.

Po przerwie w drużynie gospodarzy pojawił się napastnik Szkurin (10 bramek w 15 występach). W grze nic się nie zmieniło. Widzew był konkretniejszy, miał bramkowe okazje, można nawet powiedzieć znakomite, ale nie potrafił ich zamienić na gole. I to się zemściło. Ibiza za krótko wybił piłkę głową i to bezwzględnie wykorzystał Wołkowicz. Piłka nożna bywa wyjątkowo niesprawiedliwa, co pokazały czarno na białym pierwsze 24 minuty drugiej połowy.

Dobrze, że potem szczęście uśmiechnęło się do łodzian. Tym razem Matrasa ograł drugi napastnik łodzian – Sanchez, który pewnie wykorzystał sytuację i dał drużynie zwycięstwo oraz pucharowy awans. Łodzianie mieli dużo szczęścia. W ostatniej akcji doliczonego czasu gry Trąbka trafił w poprzeczkę.

11 grudnia o godz. 19 czeka Widzew ligowy mecz z beniaminkiem Puszczą Niepołomice na stadionie Cracovii.

1/8 finału Fortuna Pucharu Polski 

Stal Mielec – Widzew 1:2 (0:1)

0:1 – Rondić(38), 1:1 – Wołkowicz (69), 1:2 – Sanchez (85)

Widzew: Ravas – Zieliński, Żyro, Ibiza, Silva – Kun (62, Pawłowski), Hanousek, Alvarez – Nunes (88, Terpiłowski), Klimek (70, Tkacz) – Rondić (70, Sanchez)

« Older posts

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑