Łatwość pisania może być błogosławieństwem, ale też przekleństwem. Maciej Siemieda bez wątpienia umie opowiadać. Robi to jednak błyskawicznie, bez chwili wytchnienia, a zarazem pogłębionej refleksji, zmieniając błyskawicznie rzetelnie pokazane historyczne i geograficzne tło opowiadanej historii. Nemezis toczy się za szybko, przenosząc nas w coraz to nowe historyczne krajobrazy, wikła bohaterów w ciekawe wydarzenia, ale zamiast je rozwijać, już goni za następnymi. Niestety to w gruncie rzeczy tylko opis, a nie zagłębienie się w przedstawianym świecie bohaterów.

Na dodatek plakatowe jest też tło, na którym toczy się akcja – historia braci i saga o poszukiwaniu zadośćuczynienia za doznane krzywdy. A już posługiwanie się w tytule, treści i reklamie Nemezis – czyli boginią zemsty, sprawiedliwości i przeznaczenia – wydaje mi się po prostu literackim nadużyciem. Nie znajduje uzasadnienia w opowiedzianej błyskawicznie. wielobarwnej rodzinnej sadze.

W sumie czyta się ten literacki thriller bez większych problemów, a po zamknięciu książki szybko o nim zapomina. Tak, jak powieści młodzieżowe, widziane z dorosłej perspektywy, czy oglądane telewizyjne sagi, zbyt jednowymiarowe, żeby się nimi przejąć.

Autor raczy nas co kilka chwil kolejnymi atrakcjami, żebyśmy tylko nie oderwali się do lektury. Jak czytamy w opisie główny bohater Bruno Janoschek w każdej z brawurowych ról, które napisało dla niego życie: fenomenalnego artysty cyrkowego rzucającego nożami, hitlerowskiego komandosa w czasie II wojny światowej z legendarnego oddziału Otto Skorzenego, PRL-owskiego więźnia, wreszcie uczestnika niebezpiecznej gry o przyszłość Śląska w nowej Europie.

Brzmi świetnie, gorzej, gdy w sumie kończy się na ciekawej historii, opowiedzianej jednak bez psychologicznych i obyczajowych niuansów.  

Maciej Siembieda, Nemezis, Wydawnictwo Agora