
Wydawało się, że w polskiej piłce nożnej wszystko jest poukładane, po staremu. Czas transferów, to czas transferów. Ktoś coś powie, ktoś czegoś się dowie i jest sensacja przed ostateczną decyzją.
Nikt się jednak chyba nie spodziewał, że w sprawie transferów decydujący będzie… atak dronów. Onet. pl podaje: Kuriozalne sceny miały miejsce podczas zamkniętego dla szerszej publiczności sparingu Motoru z Lechią Gdańsk. Nad murawą nagle pojawił się dron, który, jak się później okazało, był sterowany przez jednego z członków sztabu… Arki Gdynia. W sieci rozpętała się burza, a oficjalne konto klubu z Lublina pokazało zdjęcie przejętej maszyny.
„Wstyd! Dron do odbioru na konferencji prasowej po pierwszej kolejce. Telefon oddaliśmy, żeby pan ze sztabu nie zgubił trasy na powrocie do Gdyni” — przekazał na platformie X Michał Szprendałowicz, dyrektor marketingu i komunikacji klubu z Lublina.
Przed rokiem w finale baraży o ekstraklasę naprzeciw siebie stanęły Arka Gdynia i Motor Lublin. Ekipa z Wybrzeża prowadziła aż do 86. minuty. Ostatecznie przegrała jednak spotkanie 1:2. Zwycięzcy wrócili do krajowej elity po 32 latach.
Za niespełna dwa tygodnie te same zespoły zmierzą się w pierwszej kolejce sezonu 2025/26. Gdynianie próbowali zyskać przewagę już na starcie, wysyłając do Lublina operatora z dronem. Miał nagrać sobotni sparing Motoru z Lechią Gdańsk (5:3). Kabaret czy przemyślana strategia. Znacznie lepiej, gdyby Motor po prostu miał piłkarzy gwarantujący grę na odpowiednim poziomie w ekstraklasie. Skoro ich nie ma, to pomaga dron. No, po prostu polski futbolowy kabaret.
Ciekawe, czy inne drużyny poszły tym tropem i mieliśmy atak dronów na polską ekstraklasę. Jak na to nie patrzeć, drony nie zmienią na lepszy poziomu polskiej ligowej piłki, a na razie jest on nie najwyższy, żeby nie powiedzieć mizerny.