
Dzieje się w polskiej piłce przed zbliżającym się wielkimi krokami nowym sezonem. Każdy zbroi się jak może: jeden lepiej, drugi gorzej. Nie inaczej jest w Widzewie i ŁKS. Ba, w Łodzi mamy wręcz do czynienia z prawdziwą transferową rewolucją. Drużyny przejdą transferowy lifting i będą nie do poznania?!
Cel? Jest oczywisty. To sportowy sukces. Dla Widzewa to miejsce w czołówce, ba w ścisłej czołówce ekstraklasy. Dla ŁKS awans do najwyższej klasy rozgrywek, a potem utrzymanie się w niej bez większych problemów.
Muszą pojawić się piłkarze, którzy sprawią, że nasze drużyny będą jakościowo lepsze niż w ostatnim sezonie. Czy tak się stanie? Sam chciałbym to wiedzieć. Transfery to zawsze jest niewiadoma – czy trafiło się w punkt czy fatalnie przestrzeliło i nie pozostaje nic innego jak tylko się wstydzić – z powodu nieskutecznej gry drużyny, pozbawionej wielkich celów.

Miejmy w sobie wiarę, że tym razem w futbolowej Łodzi będzie lepiej. Najpierw, bo 18 stycznia o godz. 20.30 wystartuje ŁKS, który zmierzy się u siebie ze Zniczem Pruszków. Odeszli m.in Kamil Dankowski i Pirulo. Jest siedmiu nowych graczy, którzy z nie jednego futbolowego pieca chleb jedli. Raz byli także ze swoją formą na wozie, raz pod wozem. Oby im jeszcze zależało, mieli sportowe ambicje większe niż te: czy się stoi czy się leży obiecana wypłata się należy.

Dzień później Widzew o godz. 14.45 podejmie Zagłębie Lubin. Czy z Angelem Rodado w podstawowym składzie? Tu doszło do prawdziwego transferowego trzęsienia ziemi. Trzeba było wyłożyć grube miliony na niektóre transfery, żeby mieć nadzieję, że będzie lepiej, ba, że będzie topowo. Na razie pojawiło się dziewięciu nowych graczy z niezwykle interesującymi futbolowymi biografiami. trzeba jednak pamiętać, że same CV nie grają. Liczy się tu i teraz, co się wybiega i wywalczy na ligowym boisku. Czy nową armadę (odeszło siedmiu piłkarzy) stać będzie na wielkość?
Z naszej łódzkiej perspektywy nowy ligowy futbolowy sezon na pewno zapowiada się bardzo ciekawie.