Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 60 of 170

ŁKS wygrał drugi raz z rzędu. Po raz pierwszy na obcym boisku po… 11 wyjazdowych porażkach. Brawo!

Niezwykłe, niesamowite w wykonaniu ŁKS. Po 11 wyjazdowych porażkach łodzianie wygrali mecz w ekstraklasie na obcym boisku. Pokonali Wartę 1:0. To drugie z rzędu wygrana beniaminka. Trener Matysiak ma wielkie powody do satysfakcji. Czy ŁKS jest ciągle w grze o utrzymanie się w ekstraklasie?!

Przypomnijmy: po raz ostatni ŁKS wygrał na wyjeździe jeszcze gdy grał w I lidze! Było to 19 lutego 2023 roku, gdy w Bełchatowie pokonał Skrę Częstochowa 2:1 po bramkach Szeligi i Mokrzyckiego. W rundzie jesiennej Warta wygrała w Łodzi 2:0 po bramkach Stefana Savicia i Kajetana Szmyta. Teraz łodzianie się zrewanżowali poznaniakom.

Jedna zmiana w ŁKS w porównaniu ze zwycięskim meczem z Puszczą (3:2). Miejsce Letniowskiego (kontuzja) zajął Ceijas. Kontuzjowany jest też Pirulo.

Pierwszy atak gospodarzy i fura szczęścia łodzian. Z metra nie trafił do bramki głową Stavropoulos. Aż trudno uwierzyć, że nie zdołał dobrze pocelować. Podobnie jak dziesięć minut później Bartkowski. Uff, po kwadransie mogło być 2:0 dla Warty. Początek łodzian był po prostu beznadziejny. Do zapomnienia.

Wreszcie w 23 min po akcji Ramireza groźnie strzelił Balić. Na trybunach słychać było tylko dopingujących kibiców ŁKS. Może to zmobilizowało łodzian? No, na jeszcze jedną, dwie w miarę składne akcje w pierwszej połowie. Warta po prostu zdominowała łodzian. Aż trudno uwierzyć, że nie padł gol dla gospodarzy.

Na początku drugiej połowy znakomitą interwencją po główce Bartkowskiego popisał się Bobek i ratował gości od straty bramki. ŁKS grał lepiej, odważniej i to się opłaciło. Po stałym fragmencie gry, centrze z rzutu rożnego Durmisiego, niepilnowany Janczukowicz pewnym strzałem dał prowadzenie łodzianom.

Ta sytuacja doprowadziła do tego, że ŁKS znów się… rozpaczliwie bronił. I znów musiał interweniować (znakomicie) Bobek. Łodzianie jednak nie spanikowali. Próbowali kontry i po efektownej, dynamicznej akcji Młynarczyka byli bliscy drugiego gola. A jednak ważniejsze było to, że futbolowa opatrzność czuwała w tym dniu nad łodzianami. Ich bramka była jak zaczarowana, w czym wielka zasługa Bobka. Warto odnotować debiut w ekstraklasie Koprowskiego.

Warta Poznań – ŁKS 0:1 (0:0)

0:1 – Janczukowicz (74)

ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Mammadov, Durmisi – Ceijas (61, Louveau) – Balić (90, Głowacki), Ramirez (90, Koprowski), Mokrzycki, Janczukowicz (74, Szeliga) – Tejan (61, Młynarczyk)

W następnej kolejce ŁKS podejmie Raków Częstochowa 17 marca o godz. 15

Już 12 marca o godz. 18.30 zaległe spotkanie 17. kolejki ekstraklasy. Piast Gliwice podejmie Puszczę Niepołomice. Mecz zacznie się od momentu, gdy został przerwany (warunki atmosferyczne) czyli od od 14 minuty 30. sekundy pojedynku. Do dogrania pozostanie 75 minut i 30 sekund podstawowego czasu plus to, co doliczy sędzia.  W środę z kolei zaległy mecz Korona – Raków, godz. 18.30.

Widzew po 24 latach pokonał Legię po golu w doliczonym czasie gry. Kapitan Bartłomiej Pawłowski: – Im bliżej było do końca tym mocniej czułem, że coś się wydarzy

Te historyczne koszulki przyniosły szczęście łodzianom!

Fot. Marcin Bryja widzew.com

Stało się. Po 24 latach Widzew pokonał Legię. Wtedy łodzianie wygrali 3:2. Gole strzelali Marcin Zając (dwa) oraz Dariusz Gęsior. Dla stołecznej ekipy trafiali Sylwester Czereszewski i Marcin Mięciel. Decydujący gol padł wtedy w 90 minucie. A teraz Widzew wygrał 1:0 po bramce w… trzeciej minucie doliczonego czasu gry Frana Alvareza! Euforia ogarnęła wszystkich. Łódzkich piłkarzy, działaczy, trenerów, a przede wszystkim kibiców, a było ich na meczu 17.481.

To było 82 drugie starcie obu drużyn, które przyniosło 20 zwycięstwo Widzewowi. Jedno z najważniejszych w tych rozgrywkach po triumfie i to dwukrotnym w derbach i pokonaniu Lecha w Poznaniu. Piłkarze Widzewa wystąpili w takich samych koszulkach, w jakich drużyna Tomasza Łapińskiego i Marka Citki zdobywała mistrzostwo Polski i grała w Lidze Mistrzów.

Daniel Myśliwiec: Prawdziwe znów okazały się słowa, że Widzew zawsze gra do końca. Nie możemy jednak popadać w huraoptymizm, bo patrząc obiektywnie początek meczu był w naszym wykonaniu średni i mogliśmy wtedy stracić gola. Bardzo cieszymy się z efektu końcowego, ale pomimo tych skutecznie podejmowanych wyzwań, musimy pracować nad tym, by mieć większą kontrolę nad przebiegiem meczu.

Kosta Runjaić: Otrzymaliśmy nokautujący cios w doliczonym czasie. Powinniśmy lepiej bronić w tym momencie, a tak gol spowodował, że przegraliśmy. Czujemy wielkie rozczarowanie, a to, że na konferencji zachowuję spokój, nie oznacza, że w środku nie czuję emocji.

Fran Alvarez: We wcześniejszej sytuacji nie zdecydowałem się na strzał, tylko podanie do Bartka Pawłowskiego, ale przy drugiej już się nie wahałem – przed oczami miałem tylko bramkę. Udało się i jestem z tego bardzo szczęśliwy.

Bartłomiej Pawłowski: To był mecz na wypunktowanie przeciwnika, a nie zrobienie show. Dobre drużyny potrafią wygrywać także jednym golem. Spotkanie miało swoje fazy, Legia mocno poszła do przodu w pierwszym kwadransie obu połów, ale później opadła z sił. Im bliżej było do końca, tym mocniej czułem, że coś się wydarzy.

Rafał Gikiewicz: Widzew jest mocny, kiedy jedenastu zawodników zasuwa i jest głodnych trzech punktów.

Widzew – Legia Warszawa 1:0 (0:0)
1:0 – Fran Alvarez (90+3)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (46, Zieliński), Żyro, Szota, Silva (75, Ciganiks) – Kun (75, Hanousek), Alvarez – Nunes (90+7, Milos), Pawłowski, Klimek (90+6, Tkacz) – Rondić

Rok Marka Hłaski. Czy warto dziś sięgać po książki tego pisarza? Może warto robić to… wybiórczo!

Kiedyś czytałem jego opowiadania z wypiekami na twarzy, bez dystansu. Teraz nadarzyła się okazja, żeby do niego wrócić, do jego twórczości, choć… nie mogę przeboleć, że wiele, wiele lat temu, będąc w wojsku gdzieś na krańcach Polski, nie wypożyczyłem z biblioteki na tzw. wieczne nieoddanie pierwszego wydania Pierwszego kroku w chmurach, jak i innych cennych polskich książek wydanych w drugiej połowie lat 50.

Teraz, z okazji roku Marka Hłaski sięgnąłem znów po utwory pisarza, posiłkując się głównie publikacjami z drugiej połowy lat 80 minionego wieku. Czytałem, przewracając kolejne kartki, a one rozklejone zostawały mi w rękach. Cóż, upływ czasu robi swoje, podobnie jest z utworami kultowego, jak się dziś mówi, polskiego, literackiego buntownika.

Pisane w większości na wyjątkowo wysokiej emocjonalnej amplitudzie utwory, w trakcie czytania zaczynają po prostu męczyć, stają się nieznośnie pretensjonalne i nie ratują ich nawet filmowe dialogi, które w powieściach wręcz przytłaczają fabułę. Dialogi się przydają w… filmie więc…Kim byłby Hłasko dziś? Sprawdziłby się pewnie jako autor dialogów kultowych seriali.

Czasami żal, że brakuje Hłasce skupienia się przez dłuższą chwilę na opisie rzeczywistości, na jej wnikliwym oglądzie. Widać nie miał do tego literackiej mięty. Gdy tego próbuje, jak w Pięknych, dwudziestoletnich, to zamienia się to czasami w niestrawne gadulstwo. Ale, ale…

Jest na przykład takie opowiadanie, reportaż, list z Ameryki – tekst zamieszczony w trzecim numerze paryskiej Kultury z 1968 roku zatytułowany Zadziwiający człowiek pająk, dla mnie znakomity, zaskakujący portret ludzi zajmujących się sortowaniem… komiksów. Celne, wnikliwe obserwacje, wciągające dialogi, to się po prostu czyta. Niestety, gdy fragmenty tego tekstu stają się częścią większej całości, w tym wypadku utworu Palcie ryż każdego dnia, tracą gros swojego uroku.

To budujące! Łódzkie dziewczyny chcą grać w rugby i mają gdzie to robić!

Fot. Venol Atomówki

Pierwsza reprezentacja kobiet w rugby walczy o awans na igrzyska. Mnie cieszy, że dyscyplina się wśród pań rozwija. Na obiektach KS Budowlani przy ul. Górniczej odbyła się pierwsza konsultacja Kadry Wojewódzkiej Juniora Młodszego Kobiet. W konsultacji na zaproszenie trenerów udział wzięły też zawodniczki drużyn seniorskich Venol Atomówki Łódź i Budowlani Łódź, które zagrały sparingi z młodszymi koleżankami i między sobą. W akcji udział wzięło ponad 30 zawodniczek. Spora liczba. To cieszy!

Pierwszego dnia zawodniczki doskonaliły swoje umiejętności podczas dwóch treningów: na pierwszym prowadzonym przez Zbigniewa Grądysa położono nacisk na grę ręką, podczas drugiego prowadzonego przez Patrycję Badowską skupiono się na kontakcie i szlifowaniu szarży oraz gry w przegrupowaniach. W treningach pomagały trenerki Karolina Stokowska i Natalia Czapnik. Drugiego dnia na pierwszym treningu skupiono się na stałych fragmentach gry, a następnie rozegrano sparingi.

– To udana akcja– mówi Zbigniew Grądys trener Venol Atomówki Łódź – Mam nadzieję, że będziemy mogli częściej takie organizować i wspólnie się spotykać. Cieszy mnie fakt że mamy coraz więcej trenerek. Patrycja Badowska zaczynała swoją przygodę z rugby razem ze mną a teraz z sukcesami prowadzi drużyny w KS Budowlani Łódź – jestem z niej dumny. Dodatkowo trzy kolejne trenerki szkolą się. to: Karolina Stokowska z KS Budowlani Łódź, Natalia Czapnik i Angelika Kołodziejczyk z Venol Atomówki Łódź.

Drużyna U16 Venolek pojechała do Poznania na zaproszenie Arka Mąkiny, gdzie trenować będą wspólnie z drużynami: Tytan Gniezno i Amazonki Lublin. W niedzielę zespoły rozegrają mini turniej podczas Wielkopolskiej Ligi Rugby 7. Jest to kolejny etap przygotowań do rundy wiosennej Mistrzostw Polski Kobiet U16 w Rugby7.

Rugby kobiet. Polki walczą o madrycki finał w… Montevideo. Kluczowy będzie pierwszy mecz z Czeszkami

Kapitanowie wszystkich drużyn Fot. PZRugby

Od piątku reprezentacja Polski kobiet w rugby 7 rozpocznie zmagania w drugim turnieju kwalifikacyjnym do prestiżowego cyklu HSBC SVNS, tym razem rozgrywanym w Montevideo w Urugwaju.

Julianna Schuster

Julianna Schuster w rozmowie z PZRugby: – Czujemy się komfortowo, minęło zmęczenie lotem, tak że powinno być dobrze. W grupie zmierzymy się z Czeszkami, reprezentantkami Paragwaju i Chin. Dla nas najważniejszy będzie pierwszy mecz z Czeszkami, bardzo dużo będzie od tego zależało. Przede wszystkim nasze morale, jak to wszystko sobie poukładamy. Musimy wygrać ten mecz też w głowie.

Nie jesteśmy od nich słabsze, one też mają podobne warunki treningowe do naszych, jesteśmy pod tym względem na podobnym poziomie. Dużo będzie zależało od dynamiki, bo technicznie gramy lepiej niż one. Zobaczymy, jak wytrzymamy to spotkanie fizycznie. Musimy też grać w ataku bardziej agresywnie, łamać ich linie obrony. Musimy dać z siebie 200 procent, nie możemy odpuścić ani sekundy w tym pierwszym meczu. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, nie może nas zjeść stres. Każda z nas wie, o co walczy. Mamy kilka celów do spełnienia w tym sezonie, ale jesteśmy tutaj, żeby pokazać, na co pracowałyśmy przez tyle lat i co jeszcze możemy osiągną .

Kapitan drużyny Natalia Pamięta

Polki rozpoczną zmagania w piątek meczem z Czeszkami o 16:58 polskiego czasu. Następnie o 21:48 zmierzą się z Paragwajem. W sobotę o 17:05 stoczą bój ze zwyciężczyniami turnieju w Dubaju i wielkimi faworytkami zmagań – Chinkami. Od tych trzech meczów grupowych zależy dalszy los rywalizacji. „Biało-Czerwone” w Montevideo muszą znaleźć się w pierwszej czwórce, by zachować szansę na awans do wielkiego finału cyklu w Madrycie. Tam cztery najlepsze zespoły World Rugby HSBC Sevens Challenger zagrają z czterema najsłabszymi drużynami HSBC SVNS World Series o prawo gry w elicie.

Kwalifikacje do World Series to tak naprawdę dopiero pierwszy z celów, jakie stawiają sobie nasze zawodniczki. Później czekają je jeszcze mistrzostwa Europy, a następnie turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich w Monako, gdzie Polki staną przed historyczną szansą awansu na te najważniejszą imprezę czterolecia.

Mistrzostwo Polski rugbistów Budo 2011 – taki sukces w sporcie drużynom nie zdarzył się nigdy w historii Aleksandrowa Łódzkiego

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Kończy się czas sportowych podsumowań minionego roku. 13 grudnia o godz. 19 poznamy laureatów sportowej gali w Aleksandrowie Łódzkim.

Ja wiem, jestem wielkim fanem rugby, patrzę na wszystko subiektywnie ale taki sukces w sporcie drużynom, nie zdarzył się nigdy w historii Aleksandrowa Łódzkiego.

Drużyna Budo 2011 Aleksandrów Łódzki po wyjątkowej męskiej finałowej walce zdobyła złoty medal i została mistrzem Polski. Na dodatek doszło do wydarzenia, jakiego dawno w polskim sporcie nie było. Wielkie sportowe wyzwanie spowodowało, że stadion zapełnił się do ostatniego miejsca, mecz był jednocześnie festynem (także dla młodzieży) i wielkim sportowym przeżyciem. Wszystkie oczy i reflektory były skierowane na Aleksandrów Łódzki, a na boisku, klub reprezentujący barwy miasta, zdobył wszystko co było do zdobycia – tytuł mistrza Polski.

Po tym sukcesie wybory sportowe w Aleksandrowie Łódzkim powinny być, moim zdaniem, jednoznaczne. Powinni je zdominować rugbiści!

Dyrektor sportowy Budowlanych SA – Mirosław Żórawski mówi: Zgłosiliśmy kandydatury w następujących kategoriach:

Drużyna Roku: mistrz Polski Budo 2011 Aleksandrów Łódzki

Sportowa Impreza Roku: Wielki Finał Ekstraligi

Trener Roku: szkoleniowiec zespołu Mistrza Polski Przemysław Szyburski

Zawodnik Roku: zgłosiliśmy przysługujące nam trzy kandydatury czołowych zawodników:

Piotr Karpiński – kapitan zespołu

Przemysław Dobijański – reprezentacja Polski

Vitalij Kramarenko – reprezentacja Ukrainy

 Czy moje przekonanie i nadzieja znajdą potwierdzenie w dokonanych wyborach? Przekonamy się już wkrótce.

Oby pierwszy sukces od miesięcy był zapowiedzią zwycięskiej serii piłkarzy ŁKS! Najbliższy mecz zweryfikuje te nadzieje

Antoni Młynarczyk Fot.  Łukasz Grochala/cyfrasport

ŁKS wreszcie wygrał ligowy mecz. Pokonał Puszczę 3:2. Prawda jest taka: trener debiutant Matysiak zrobił więcej (wygrał!) niż znany i doświadczony szkoleniowiec – Stokowiec.

To dowodzi tylko, że wyrzucenie Moskala i zatrudnienie Stokowca było porażką i to wielką ludzi rządzących klubem. Miejmy nadzieję, że nowy wiceprezes sportowy – Graf takich gaf popełniać nie będzie, bo inaczej czeka ŁKS sportowy zjazd, który będzie trudny do zatrzymania.

Teraz rodzi się pytanie: czy jedna wygrana może się zamienić w dającą cień nadziei serię? Nie wiem, choć nie da się ukryć, że widać progres w grze ŁKS, związany także z lepszą grą nowych piłkarzy. To daje jakąś nadzieję, że można robić (zwycięskie!?) kroki, kroczki do przodu. Mnie cieszy, że kolejny młody, zdolny piłkarz dostaje szanse i ją wykorzystuje. Pełen pasji, dynamiki i rozsądku rajd Młynarczyka, który przyniósł łodzianom trzeciego gola, był nie mniej imponujący niż fenomenalny gol Zapolnika.

11 marca o godz. 19 ŁKS zagra na wyjeździe w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą, może nieefektownym, ale trudnym i wymagającym rywalem o czym ostatnio boleśnie przekonała się Cracovia (przegrała u siebie 0:1). Jesienią w Łodzi ŁKS przegrał 0:2 po golach Savicia i Szmyta (z karnego). Czy teraz łodzian będzie stać na udany rewanż?

Pucharowa afera. Krzywda wyrządzona przez sędziów Widzewowi wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania

Pucharowa afera zatacza coraz szersze kręgi. Już chyba nikt w w Polsce nie ma wątpliwości, że nieudolni, niedogadani ze sobą, źle interpretujący to, co pokazał im VAR, piłkarscy sędziowie, odebrali Widzewowi szanse na wygranie meczu Pucharu Polski z Wisłą w Krakowie. Skrzywdzili łódzki klub, choć on niczemu nie zawinił. To ich błąd i teraz reprezentujący i posyłający ich na ligowe mecze Polski Związek Piłki Nożnej powinien wziąć za to odpowiedzialność. Na razie jednak chował głowę w piasek, ewidentnie czekając na rozwój wypadków. Nie podejmował decyzji. Sprawa jednak zabrnęła za daleko…

Przyjęło się w futbolowym światku niepodważalną(?!) zasadę, że błędy sędziego zostają na boisku i to co się stało w trakcie meczu, nie jest potem weryfikowane choćby jego powtórzeniem. Ta zasada wydaje się naciągania i anachroniczna w dobie, gdy technologia jest w stanie zweryfikować wszystko, co działo się w ciągu 90, 120 minut i w doliczonym przez sędziego czasie gry.

Skoro można powtarzać rzuty karne, bo bramkarz za wcześnie oderwał nogi od linii lub piłkarze przed wykonaniem jedenastki wbiegli za szybko w szesnastkę, to dlaczego nie można pójść krok dalej. Można wycofywać się ze swoich decyzji, ba po czasie anulować pokazane kartki lub zaostrzać nałożone kary, to tym bardziej trzeba ingerować w jawnie niesprawiedliwy wynik. Bo on wypacza sens sportowej rywalizacji i stawia ją pod wielkim znakiem zapytania.

Oczywiście, właściciel Wisły Jarosław Królewski grzmi, że powtórzenie meczu to byłby niebezpieczny precedens, a poza tym sędziowie w tym feralnym starciu krzywdzili też Wisłę, która wygrała, bo była lepsza. O to ostatnie stwierdzenie można się ostro spierać i z nim nie zgadzać, bowiem taka ewentualna przewaga krakowian, z której nic nie wynikało, widoczna była momentami tylko do przerwy spotkania.

Przeświadczenie właściciela Widzewa – Tomasza Stamirowskiego, iż powtórzenie meczu byłoby jedynym, sprawiedliwym rozstrzygnięciem, jest także moim przeświadczeniem i byłbym za takim właśnie rozwiązaniem tej futbolowej afery, choć zdaję sobie sprawę, że byłaby to futbolowa rewolucja na historyczną miarę.

sport.tvp.pl: Widzew złożył protest, a Wisła odwołanie. Oba dokumenty trafiły już do Komisji ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN, która natychmiast przystąpiła do działania. Komisja liczy 20 osób, a jej przewodniczącym jest Sławomir Pietrzyk. Zarządzono rozpoczęcie głosowania, które zostanie przeprowadzone w trybie on-line. Członkowie komisji mają czas do czwartku, godz. 12:00, by oddać głos w sprawie. Wtedy głosy zostaną policzone i na tej podstawie zapadnie werdykt. Decyzja nie będzie ostateczna. Obu stronom będzie przysługiwało prawo do odwołania do Najwyższej Komisji Odwoławczej.

W Łodzi klasyk: Widzew kontra Legia. Trzeba równać do kapitana – Bartłomieja Pawłowskiego i Dominika Kuna, a wtedy nie powinno być źle

Widzew ciągle walczy o swoje czyli powtórzenie meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Błędów (sędziowskich) i niedociągnięć (brak odpowiedniej liczby kamer) było tyle, że tylko rwać sobie włosy z głowy. Walczyć trzeba o gra idzie o duże pieniądze, które trafią do najlepszych pucharowiczów.

Łodzianie jednak gros uwagi muszą skupiać na lidze, bo nic w niej jeszcze przesądzone. Widzew ma w tej chwili sześć punktów przewagi nad strefą spadkową, ale grab toczy się dalej. Przed Widzewem klasyk klasyków czyli mecz z Legią Warszawa- 10 marca o godz. 17.30. Rywale dalecy są od mistrzowskiej formy, grają słabo, tracą punty, nie mogą liczyć na bramkarzy, ale to zawsze Legia, która ma potencjał i możliwości. W każdej chwili może się obudzić.

Bartosz Kapustka po remisie w Szczecinie z Pogonią 1:1 mówił: Myślę, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, by nie wygrać. To niestety smutna, ale prawdziwa teza. Do momentu straconej bramki Pogoń nie stworzyła żadnej klarownej sytuacji, może my też nie mieliśmy 100–procentowych okazji, ale raczej dyktowaliśmy warunki gry. W Kielcach też daliśmy trochę prezentów, w sobotę znowu i punkty się nie zgadzają.

To są problemy warszawian, my mamy swoje. W kadrze na przegrany mecz we Wrocławiu nie było 12 zawodników z szerokiego składu pierwszej drużyny. Trener Myśliwiec mówił o urazach i przeciążeniach. Miejmy nadzieję, że niektórzy z nieobecnych będą teraz walczyć o miejsce w kadrze na pojedynek z Legią.

Po przegranym (niezasłużenie!) meczem ze Śląskiem, że Widzew ma za mało kreatywnych piłkarzy, którzy pomogliby drużynie wejść na wyższy ligowy pułap. Można różnie oceniać kapitana Pawłowskiego, ale moim zdaniem, gdyby obok niego był zawodnik po podobnych możliwościach, to Widzew osiągałby w lidze lepsze rezultaty. Wielkim… plusem ostatnich kadrowych problemów jest odkrycie Kuna w roli defensywnego pomocnika. Sprawdza się nieomal bez zarzutu. Teraz rodzi się m.in. pytanie, czy jest w zespole piłkarz który potrafi dogonić i zatrzymać rozpędzonego Wszołka?

Jak na to nie patrzeć, już zacieram ręce na ten ligowy klasyk. Wierzę, że emocji (pozytywnych dla nas łodzian!) nie zabraknie. Jesienią w stolicy Legia wygrała 3:1, po dwóch golach Muciego i Josue (z karnego). Honorową bramkę dla Widzewa strzelił Sanchez. Teraz czas na sportowy rewanż!

Rugby kobiet. Polki w turnieju World Series w Montevideo będą walczyć o czołową czwórkę

Natalia Pamięta Zdjęcia PZRugby

Przed reprezentacją Polski kobiet w Rugby 7 drugi turniej kwalifikacyjny do World Series, który w dniach 8-10 marca br. zostanie rozegrany w Montevideo. Po szóstej lokacie w Dubaju podopieczne Janusza Urbanowicza muszą atakować lokaty w pierwszej czwórce. Jak przekonuje Hanna Maliszewska, „Biało-Czerwone” są gotowe do walki, a po zgrupowaniu w Tunezji bardzo dobrze przygotowane do kolejnych zawodów. Polki są już w Urugwaju i intensywnie przygotowują się do turnieju.

𝗣𝗶𝗮̨𝘁𝗲𝗸 (8 marca)

Godz. 16:58 Polska – Czechy

Godz. 21:48 Polska – Paragwaj

𝗦𝗼𝗯𝗼𝘁𝗮 (9 marca)

Godz. 17:05 Polska – Chiny

Podaje biuro prasowe PZRugby: Za reprezentacją Polski obóz szkoleniowy w Tunezji, na którym nasza drużyna miała okazja wspólnie trenować i grać z zespołem gospodyń. Hanna Maliszewska: Zawodniczki z Tunezji grają bardzo agresywnie w obronie. Może nie grają dobrze w rugby, ale mają pazur, zacięcie i wprowadzają sporo chaosu, na który trzeba reagować, nie dawać sobie go narzucić, tylko wprowadzić porządek na boisku. Nie można dać się sprowokować. I zamysłem trenera było, żebyśmy też wyzwoliły trochę tej boiskowej agresji, tak jak Tunezyjki.

Na Polki w Urugwaju czekają wymagające rywalki. – Już niejednokrotnie miałyśmy okazję mierzyć się z tymi zespołami, więc wiemy na co je stać i jak potrafią zagrać. Jesteśmy przygotowane aby stanąć z nimi do walki na boisku- zapowiedziała Marta Morus.

Reprezentacja Polski w Tunezji

Po turnieju w Montevideo Polki czeka ostatni turniej kwalifikacyjny. Trzecia runda World Rugby HSBC Sevens Challenger odbędzie się w Krakowie w dniach 18-19 maja br.. Jeśli po trzech turniejach „Biało-Czerwone” znajdą się w czołowej czwórce, z końcem maja pojadą na finały do Madrytu, by tam powalczyć z czterema najsłabszymi zespołami World Series o prawo do gry w Elicie.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑