Ryżową Szczotką

Rezerwowy Pafka

Page 89 of 169

Niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego Widzew doprowadza w ligowym meczu do katastrofy

Z Widzewem jest obecnie tak jak ze… stadionem przy al. Piłsudskiego, pewnej bariery nie przeskoczysz. W klubie wszyscy się ucieszyli, że ustanowili rekord rekordów w sprzedaży karnetów. To cenne, ale na obiekt może wejść około 18 tysięcy widzów i ani tysiąca więcej. Tymczasem Legia sprzedała karnetów ledwo kilka tysięcy, ale na jej warszawskie mecze przychodzi nawet po 30 tysięcy ludzi, bo tylu kibiców może pomieścić stadion. I kto tu ma dzięki fanom w klubowej kasie większą gotówkę?!

W stolicy i nie tylko pokutuje przekonanie z zeszłego sezonu, że Widzew nie ma pieniędzy na wartościowe transfery i tylko uzupełnia skład. Władze łódzkiego klubu zapewniają, że kasy jest dość, ale co tu kryć na razie przeprowadzone transfery nie przekonują, jakby były skrojone na miarę ligowego, finansowego przeciętniaka.

Ba, Widzew z nowymi ludźmi w defensywie, w nowym ustawieniu jest zespołem, który w tym roku kalendarzowym ciągle traci moc bramek, najwięcej w ekstraklasie. Tej tendencji nie udaje się na razie zatrzymać.

W Widzewie są ludzie myślący kibicowskim sercem, jak przesympatyczny właściciel Tomasz Stamirowski i zdaje się są tacy, którzy wszystkie rozumy zjedli i nie w smak im słuchać dobrych rad mądrych ludzi. Tymczasem są kluby, w których na ławce rezerwowych pojawiają się w trakcie meczu w roli mentorów, dobrych doradców byli zasłużeni dla klubu, wybitni piłkarze. W Widzewie o niczym takim nie ma mowy!

Po raz kolejny powiem, że kompletnie tego nie rozumiem, dlaczego klub nie wykorzystuje potencjału, dobrej woli, sympatii i chęci do pomocy ludzi, którzy grali tak, że Widzewa bała się futbolowa Europa, dlaczego byli wybitni piłkarze spychani są w futbolowy niebyt, jakby to co zrobili, co doświadczyli było wartością bez znaczenia.

Sądzę, że taka krytyczna burza mózgów bardzo przydałaby się w klubie, bo wtedy być może udałoby się zrozumieć, dlaczego zespół potrafi zagrać 45 minut ligowego spotkania na przyzwoitym poziomie, a potem doprowadzić do katastrofy.

Skandal. Przedolimpijskie zawody nie doszły do skutku. Za dużo bakterii E.coli w Sekwanie!

W Polsce odbyły się tak naprawdę nikomu niepotrzebne Igrzyska Europejskie. Ministerstwo Sportu, mimo wpadek, których nie brakowało, oczywiście otrąbiło sukces. Ba, minister zaczął, machając szabelką, przebąkiwać, że Polska mogłaby aplikować o organizację igrzysk… olimpijskich. Jakie to wyzwanie, jakie problemy, możemy przekonać się po tym, co stało się we Francji.

Powiedzmy wprost: to się nie powinno w Paryżu wydarzyć! A przypomnijmy, że za rok w stolicy Francji igrzyska olimpijskie, które rozpoczną się 26 lipca 2024 roku, a zakończą 11 sierpnia.

Mówi się o wielkim skandalu, ale trudno nie przyznać krytykom racji, skoro FINA zafundowała pływakom z całego świata wycieczkę krajoznawczą do Paryża na koszt… krajowych federacji pływania. Niektórzy, nawet taką wycieczką byli rozczarowani, bo Paryż widzieli nie po raz pierwszy. I dla nich to żadna atrakcja.

Puchar Świata w pływaniu na wodach otwartych miał odbyć się w Paryżu w Sekwanie. Niestety, już po stawieniu się w stolicy Francji ekipy dowiedziały się, że woda zawiera zbyt dużo bakterii E.coli. Zawody nie doszły do skutku. No, po prostu afera i wstyd na cały świat. Próba generalna przed przyszłorocznymi igrzyskami na olimpijskiej trasie nie odbyła się, a stawili się na niej niemal wszyscy najlepsi na świecie specjalizujący się w open water.

Co w takim razie zrobią organizatorzy Igrzysk Olimpijskich w Paryżu 2024? Zmienią miejsce rywalizacji pływaków, czy też będą się modlić, by w przyszłym roku niebo zesłało im mniej wody niż w bieżącym i nie zatruło Sekwany bakteriami?

Wyobrażacie sobie Państwo, co by się działo, gdyby podczas ewentualnych igrzysk w Polsce kazano sportowcom pływać w Wiśle czy Odrze?!

Bez ich pracy niezwykle atrakcyjny turniej BEACH SIDE RUGBY MANUFAKTURA 2023 by się nie udał!

Nie ma co kryć. Turniej BEACH SIDE RUGBY MANUFAKTURA 2023 udał się znakomicie. Przypomnijmy, że nowych, ciekawych barw imprezie dał udział dzielnych zawodniczek Rugby Kobiet KS Budowlani Łódź. Turniej wygrała drużyna Budo 2011 Aleksandrów Łódzki I po bardzo dobrym meczu z Banitami Poznań. Jeżeli równie interesująco będzie podczas rozpoczynających się w weekend rozgrywek ekstraligi, ba całego sezonu rugby w Polsce, to kibice powinni zacierać ręce.

Taka uwaga na marginesie. Wszystko wskazuje na to, że najlepszą imprezę sportowo – rekreacyjną w czasie hucznego obchodzenia jubileuszu Łodzi, wręcz całego lata w mieście, zorganizował klub Budowlani SA, którego pierwsza drużyna reprezentuje… Aleksandrów Łódzki. To powinno dawać do myślenia.

Znakomita impreza na plaży Manufaktury nie mogłaby się udać, gdyby nie ich praca. Organizator i sędzia główny: Mirosław Żórawski. Sędziowie turniejowi: Krzysztof Szulc, Cezary Plesiński i Mirosław Żórawski. Komisarz i spiker zawodów: Grzegorz Urbaniak. Sekretarz zawodów: Karol Merol. Opieka medyczna: ratownicy medyczni firmy Hajda-Med.

Obok turnieju zawodowców odbył się turniej amatorów. Klasyfikacja końcowa: 1. Master Pharm, 2. Budo on Tour II, 3. Samobójcy, 4. Budo on Tour I, 5. WG Partners, 6. Ericsson

Organizator i sędzia główny: Mirosław Żórawski. Sędziowie turniejowi: Oleksandr Shevchenko i Mirosław Żórawski. Komisarz i spiker zawodów: Grzegorz Urbaniak. Sekretarz: Karol Merol.

Turniej zawodowców na zdjęciach Marka Młynarczyka, autora bloga www.obiektywnasport.pl

Jarosław Piechota po niecałych 4 godzinach wszedł po raz 46.  na 13. piętro biurowca Orion Bussines. Pokonał 600 pięter na 600-lecie Łodzi!

W biurowcu u zbiegu ulic Sienkiewicza i Piłsudskiego odbył się charytatywny event organizowany przez naszego łódzkiego towerruning’owca Jarosława Piechotę.

Ty razem nie chodziło o pokonanie jak największej liczby pięter, ale zrobienie ich w liczbie 600, aby podkreślić okrągłą rocznicę urodzin  naszego miasta. Beneficjentem kwesty była fundacja Krwinka, a także dwuletnia Oliwia Mikołajczyk, której rodzice zbierają na operację zagranicą, dzięki której mała dziewczyna będzie mogła usłyszeć pierwszy raz w życiu, co mówią do nie mama, tata, rodzina i przyjaciele.

Atmosfera mimo wichury na zewnątrz budynku była spokojna i wesoła, bo takie wyzwanie to dla Jarka połowa tego, czego potrafi on dokonać podczas swoich kolejnych wyczynów, którymi przykuwa naszą uwagę od sześciu lat w styczniu.

Ze stoickim spokojem nasz biegacz schodowy po niecałych 4 godzinach wszedł po raz 46.  na 13. piętro biurowca Orion Bussines Tower pokonując ponad 13,5 tys schodów i osiągając 600 pięter.  

Jak najwięcej takich pomysłów, takich inicjatyw. Brawo panie Jarku!

BEACH SIDE RUGBY MANUFAKTURA 2023. W wielkim finale walki nie brakowało, ale najwięcej emocji dostarczyły dzielne dziewczyny, które nie przestraszyły się facetów!

Turniej – BEACH SIDE RUGBY MANUFAKTURA 2023 – udał się znakomicie. To był jeden z najlepszych turniejów w historii i nie chodzi tylko o stronę sportową a pogodową i propagandową. Zapowiadano Armagedon, a tymczasem na plaży Manufaktura była przyjemna pogoda – nie padało, było w miarę ciepło, choć nie gorąco, idealna aura do grania i oglądania. Zaciekawieni przechodnie przystawali, bo ich uwagę przykuwały dzielnie walczące z chłopakami dziewczyny.

Zawodniczki Rugby Kobiet KS Budowlani Łódź pokazały klasę i umiejętności. W każdym meczu zostawiły na piachu moc serca i ambicji. Zostały za to nagrodzone w meczu o siódme miejsce pokonały po dogrywce Budo III Akademia Rugby 7:6. O piąte miejsce: RC Piraci Katowice – Sroki Łódź Rugby League 4:3. O 3 miejsce; Budo 2011 II – KS Budowlani Commercecon Łódź – juniorzy 8:2.

Wielki finał był bardzo dobrym spotkaniem, prowadzonym na wysokim poziomie. Nie zabrakło twardej walki i efektownych akcji. Pierwsza drużyna Budo 211 Aleksandrów Łódzki pokonała profesjonalną drużyną rugby plażowego – RC Banici Poznań 6:4. Mistrzowie grali w składzie: Kramarenko, Prodeus, Shevchenko, Urbaniak, Pogorzelski, Karpiński.

– Taki turniej daje wielką pozytywną energię. Zrobię wszystko, żeby odbył się dziesiąty, jubileuszowy turniej – mówi człowiek, który wymyślił plażowe rugby w Manufakturze i je cały czas propaguje i organizuje, dyrektor sportowy Budowlanych SA – Mirosław Żórawski.

Litwin Artemijus Tutyskinas bardzo chciał zostać bohaterem meczu ekstraklasy i tak właśnie się stało!

Fot. Łukasz Grochala/Cyfrasport/ŁKS Łódź

Przed derbami Łodzi ŁKS na ligowym wozie, Widzew pod wozem (przegrał z Jagiellonią 1:2). Bez wątpienia bohaterem ekstraklasowego weekendu w Łodzi był… Litwin Artemijus Tutyskinas, który zdobył zwycięską bramkę w… 99 minucie spotkania z Koroną (2:1).

Artemijus Tutyskinas; – Czekałem prawie rok na tę bramkę. Gdzieś tam sobie wyobrażałem cały czas przed tym meczem, że chciałbym zostać tym bohaterem i strzelić tę bramkę. Nie spodziewałem się, że to się stanie dzisiaj i w 99 minucie. Jestem szczęśliwy, że mi się to udało i cieszę się, że pomogłem drużynie zdobyć trzy punkty. Emocje były ogromne. Nadal mi się ręce trzęsą. Moim zdaniem zaliczyłem niezłe wejście. Na pewno mnie to podbuduje mentalnie, ta bramka i z każdym meczem będę pewniejszy siebie. Parę razy grałem na wahadle, nawet na kadrze Litwy. Fajnie, że się przydałem też z przodu.

Jak jednak na to nie patrzeć najlepszym łódzkim piłkarze ekstraklasowego weekendu, który właśnie się rozpoczął był fantastycznie broniąc młodzieżowiec, bramkarz ŁKS – Aleksander Bobek.

Przed derbami. Widzew pokazał po przerwie, że jest ligowym chłopcem do bicia, a ŁKS to wyjątkowy ekstraklasowy szczęściarz, wszak zwycięskiego gola zdobył w 9 minucie doliczonego czasu gry!

Gratka była wyjątkowa. Ligowe mecze łódzkich drużyn jednego dnia jeden po drugim. Warto zatem potraktować sprawę po całości. A za tydzień 12 sierpnia o godz. 20 ekstraklasowe derby Łodzi Widzew – ŁKS!

Skupmy uwagę na tym, co stało się w trzeciej kolejce. Trener Janusz Niedźwiedź nie zmienił w wyjściowej jedenastce nic po przegranym meczu z Pogonią i doznał drugiej z rzędu porażki. Trener Kazimierz Moskal dokonał kadrowej rewolucji, zwłaszcza w w defensywie i wywalczył pierwsze trzy punkty w ekstraklasie.

Widzew w drugiej połowie spotkania z Jagiellonią pokazał swoją brzydką sportową twarz z końcówki minionego sezonu, gdy posypała się cała gra i nie funkcjonowało dosłownie nic. Łodzianie okazali się znów ligowym chłopcem do bicia. Smutne, ale prawdziwe.

Faktem jest, iż wcześniej widzewiacy przeprowadzili dwie składne bramkowe akcje, które przyniosły jednego gola. Z drugiej strony, gdyby Imaz był w formie to on sam mógł zaliczyć hat tricka. Łodzianie mogą zatem mówić o… szczęściu, że nie przegrali wyżej tego spotkania.

ŁKS pokazał ambicję, wolę walki i miał jeszcze przy tym całą furę sportowego szczęścia. Mógł mecz przegrać (Korona prezentowała się lepiej), mógł zremisować (taki wynik był jeszcze w doliczonym czasie gry),a wygrał rzutem na taśmę, wykorzystując stały fragment gry oraz siłę i skoczność wprowadzonego kilkanaście minut wcześniej Tutyskinasa. Zwycięstwo jest zwycięstwem, odniesiony w dużej mierze dzięki świetnym interwencjom Bobka, ale sposób gry oj, pozostawia wiele do życzenia.

Jagiellonia – Widzew 2:1 (0:1)

0:1 – Terpiłowski (36), 1:1 – Pululu (79, karny), 2:1 – Wdowik (86)

Widzew Łódź: Ravas – Stępiński, Szota, L. Silva, Nunes – Hanousek – Terpiłowski (68, Zieliński), Przybułek (68, Klimek), Alvarez (61, D. Kun), Pawłowski (87, Cigaņiks) – Sanchez (61, Rondić)


ŁKS – Korona 2:1 (1:0)

1:0 – Ramirez (28, karny), 1:1 – Dalmau (88, karny), 2:1 – Tutyskinas ( 90+9, głową)

ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Louveau, Flis, Głowacki – Lorenc – Ramirez (72, Marciniak), Mokrzycki, Hoti (79, Tutyskinas), Śliwa (79, Glapka) – Janczukowicz (56, Jurić)

Czy można rewolucjonizować ligowe rozgrywki na chwilę przed ligową premierą? Wydaje się to absurdalne, a jednak możliwe. Gdzie? W Polskim Związku Rugby!

Wydawało się, że przed nowym sezonem ekstraligi rugby będzie chwila spokoju. E, gdzie tam. Władze Polskiego Związku Rugby znów dały popis – na ostatnią chwilę przed premierą ekstraligi rewolucjonizując regulamin rozgrywek.

Może trzeba by było przysłać do związku komisję tropiącą w naszym kraju wpływy rosyjskie, bowiem widać jego władze zapatrzyły się, a raczej zaczytały się w Martwych duszach Mikołaja Gogola (inna sprawa, że to znakomita lektura, godna polecenia). To oczywiście żart, ale…

Dla PZRugby ważne jet to, żeby w meczowym protokole było wpisanych w składzie drużyny 23 zawodników, bo inaczej z punktu bonusowego nici. Dojdzie do pospolitego ruszenia. Do szerokiej kadry trafią wszyscy ze sportowej łapanki – zdolni juniorzy, choć jeszcze nieprzygotowani do ligowego grania, jak i oldboye, którym wiek pozwala jeszcze myśleć o ligowej walce.

Przypomnę tylko działaczom związku, że w nie tak dawnym finale mistrzostw Polski drużyna Budo 2011 Aleksandrów Łódzki zdobyła tytuł, grając przez blisko półtorej godziny morderczej walki… bez zmian, w piętnastu, bo chłopaki dawali radę i tak a nie inaczej układał się mecz.

W piłce nożnej trzeba mieć w kadrze dwóch utalentowanych młodzieżowców, którzy będą grać w lidze, żeby opękać sezon i nie narazić się na kary finansowe. W zespołach rugby są potrzebne tabuny młodych ludzi, którym można jednak bardzo łatwo zrobić wielką krzywdę, za wcześnie dając im szansę ligowego debiutu i wpuszczając na boisko w czasie trwania twardej, meczowej, seniorskiej walki.

Podnieść atrakcyjność zmagań ma fakt, iż dodatkowy punkt dostanie drużyna, która wygra mecz różnicą przynajmniej trzech przyłożeń. Pożyjemy zobaczymy jak to się sprawdzi w praniu.

Srogi i surowy Polski Związek Rugby wymaga od klubów bardzo dużo, a co daje w zamian? Nic lub prawie nic. Od lat nie ma sponsora generalnego rozgrywek, który wyłożyłby pieniądze na poszczególne kluby, a te są w biednej ekstralidze na gwałt potrzebne, żeby zrobić krok do przodu.

Za to związek za każde klubowe niedopatrzenie każe sobie słono płacić. Ba, jakby tego było mało… Kluby muszą też płacić… telewizji publicznej za transmisje ich meczów puszczanych w stacji TVP Sport (rzadko, oj bardzo rzadko!) za to zwykle w … internecie na stronie stacji. To jest kpina i rozbój w biały dzień, a nie promocja!

Gdybym działał w tym interesie, a nie był tylko kibicem rugby, już bym się zbuntował i pogonił tak pracujących dla dobra (he! he! he!) dyscypliny działaczy z warszawskiej centrali, gdzie pieprz rośnie!

ŁKS. Pozytywne statystyki nie dają punktów. Trzeba grać odpowiedzialnie i skutecznie, a tego na razie brak

Fot. Cyfrasport/ŁKS Łódź

Najpierw dobre wiadomości o ŁKS. Prezes Tomasz Salski jest przekonany, że dogada się z panem Platkiem do końca sierpnia. Kapitan Adam Marciniak rozegrał 100 spotkań w barwach ŁKS (choć ten ostatni z Ruchem do udanych nie należał). To: 57 występów w I lidze, 31 w ekstraklasie, 7 w Pucharze Ekstraklasy, a także 5 w Pucharze Polski. W tym czasie wychowanek klubu raz wpisał się na listę strzelców i zaliczył jedną asystę. 

Pozytywne są też statystyki ostatniego meczu. Sęk w tym, że liczby nie grają i ŁKS w pojedynku beniaminków przegrał zasłużenie z Ruchem 0:2. Posiadanie piłki 61 do 39 procent na korzyść łodzian, strzały niecelne 15 – 9 dla ŁKS, podobnie jak rośne: 9 – 4.

I co z tego? Kompletnie nic. Drugi mecz bez gola, druga porażka i tyle. Futbolowe idee: grania do przodu, kontrolowania gry, posiadania inicjatywy są piękne i wszyscy esteci futbolu im przyklasną, ale gdy nie przynoszą punktów są tylko sztuką dla sztuki.

Zawiedli nowi piłkarze, no może momentami poza Dani Ramirezem. Wydaje się, że ŁKS ma w tej chwili słabszą drugą linię niż w I lidze.

Trener Kazimierz Moskal: W piłce trzeba być skutecznym, obojętnie czy to w ofensywie czy defensywie, musisz być skutecznym w działaniach. Musimy sobie jasno powiedzieć, że w tej lidze na pewno będzie trudno odrabiać czy gonić wynik, szczególnie na wyjazdach. Kolejna nauka.

W piątek o godz. 20.30 ŁKS podejmie Koronę Kielce. Rywale zdobyli do tej pory tylko jeden punkt, ale wiedzą na czym stoją. Korona poinformowała o kontynuowaniu współpracy z Kamilem Kuzerą. Nowa umowa 40-letniego trenera będzie ważna do 30 czerwca 2025 roku. Szkoleniowiec przekonuje, że w meczu w Łodzi o wyniku może decydować fakt, że jego zespół ma więcej ekstraklasowego doświadczenia.

Widzew. Na razie para poszła w gwizdek. Łodzianie nie zrobili kroku do przodu

Zastanawiające jest to, że po dwóch pierwszych kolejkach ekstraklasy najlepszymi piłkarzami obu łódzkich drużyn byli bramkarze. Jak tak dalej pójdzie to jedno jest pewnie, nawet broniąc fantastycznie nie uratują dla Łodzi najwyższej klasy rozgrywek.

Widzew miał cały okres przygotowawczy na znalezienie wartościowych młodzieżowców i wkomponowanie ich w skład oraz przysposobienie do preferowanej taktyki. Niestety, dyrektor sportowy i trenerzy znów przy al. Piłsudskiego zaspali. Stąd, moim zdaniem, szukanie po omacku, bo pali się grunt pod nogami (milionowe kary za wypracowanie młodzieżowych minut) i niespodziewane wpuszczanie młodych, zdolnych (jak Filip Przybułek) na zbyt głęboką wodę.

Widzew miał poprawić grę w defensywie. Trener Janusz Niedźwiedź przebudował formację, może ona teraz nawet grać w dwóch ustawieniach i co? Na razie para poszła w gwizdek. Formacja, ale i cała gra defensywna zespołu, przypomina ser szwajcarski z wielkimi dziurami.

Nowi gracze, którzy mieli dań impuls drużynie do lepszego grania, na razie okazują się futbolowymi przeciętniakami. Nic dziwnego, że obserwujemy znikanie podczas meczów na wiele minut z boiskowych radarów zniechęconego lidera drużyny – Bartłomieja Pawłowskiego.

Trener cieszy się, że w Szczecinie, jego zespół walczył do końca, ale co miał innego zrobić? Stanąć i zacząć się mazgaić?! Wszak to niegodne sportowca, a zwłaszcza zawodowca.

Teraz czeka drużynę mecz z Jagiellonią w piątek o godz. 18 w Białymstoku. Rywale, podobnie jak łodzianie, zdobyli trzy punkty. Są w zasięgu aktualnych możliwości Widzewa. Boiskowa rzeczywistość pokaże, jak jest naprawdę.

« Older posts Newer posts »

© 2025 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑