
Fot. ŁKS Łódź
Jak niewiele potrzeba, żeby osiągnąć ligową przyzwoitość, wygrać cztery spotkania z rzędu, strzelić dziesięć bramek i stracić tylko jedną. Wystarczy spełnić jedną z podstawowych futbolowych zasad, że gra zaczyna się od defensywy.
Trener Ryszard Robakiewicz, nieoczywisty bohater ostatnich tygodni, uporządkował grę zespołu, szczególnie w defensywie, uczynił ją racjonalną, skrojoną na miarę, a nie na wymyślone, taktyczne zawiłości lub brak jakichkolwiek zasad (ach ten nieszczęsny Ariel Galeano). I są wygrane. Jaka szkoda, że w meczach o nic. Ale zawsze… Na ich podstawie można budować fundamenty pod nowy sezon i nową, lepszą, skrojoną na miarę ekstraklasy, drużynę.
Ryszard Robakiewicz ma ogromną wiedzę o piłce nożnej – tę praktyczną i teoretyczną, potrafi czytać boiskowe wydarzenia, dokonywać w trakcie spotkania zmian w sposobie grania i w składzie drużyny. Pressing w końcówce pojedynku z Polonią w Warszawie przyniósł bramkę i zwycięstwo. Dali je piłkarze rezerwowi, którzy pojawili się na boisku.
To nie jedyne plusy pracy Ryszarda Robakiewicza. Pod jego okiem wielki krok do przodu zrobił (bo dostał szansę!) Mateusz Wzięch. Swoją szansę wykorzystuje też bramkarz Łukasz Bomba. Mateusz Wysokiński pokazał możliwości, tak w grze defensywnej, jak i tworzeniu akcji zaczepnych. To kolejny piłkarz, w którego warto dalej inwestować.
Plusów jest zatem sporo. Dobrze by było nie zatrzeć tego dobrego sportowego wrażenia ostatnią ligową grą. 25 maja o godz. 17.30 łodzianie podejmą Znicz Pruszków. Jesienią padł remis 2:2, a zespół z Pruszkowa wyrównał w doliczonym czasie gry. Teraz po ostatnim zwycięstwie ma dwa punkty przewagi nad ŁKS.
A Ryszard Robakiewicz? Będzie w sztabie nowego szkoleniowca ŁKS – Szymona Grabowskiego. Oby ta współpraca układała się na miarę kolejnych ligowych zwycięstw i upragnionego awansu.