Rezerwowy Pafka

Kategoria: Sport (Page 7 of 146)

Prestiżowa porażka ŁKS. Czy wiosną łodzianie nie będą walczyć o nic?

Piłka nożna potrafi być wyjątkowo okrutna i bezwzględnie ukarać za brak skuteczności. Sprawdziło się w meczu z Ruchem sprawdzone futbolowe powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Po bezbarwnej pierwszej połowie z Ruchem na początku drugiej ŁKS powinien objąć prowadzenie. W bardzo dobrej sytuacji znalazł się Pirulo, ale Turk obronił jego strzał. W odpowiedzi nieomal natychmiastowej gola strzelił Ruch. Tuż przy słupku uderzył Barański i pokonał Bobka.

Łodzianie atakowali tak jak nas ostatnio do tego w Łodzi przyzwyczaili – wolno, schematycznie, bez pomysłu. Miał swoją szansę Pirulo, ale jej nie wykorzystał. Po strzale Mokrzyckiego i rykoszecie, refleksem zaimponował znów golkiper gości.

ŁKS w trzecim kolejnym meczu na własnym boisku nie strzelił gola. Czy to skazuje łodzian na bycie drużyną środka, która wiosną nie będzie walczyć… o nic. Nie będzie jej groził spadek, nie znajdzie się też w gronie zespołów, które powalczą w barażach o awans. Klasyczne ligowe średniactwo i nic więcej?

Jakub Dziółka (trener ŁKS): Jesteśmy rozczarowani wynikiem. Myślę, że w pierwszej połowie mieliśmy w sobie dużo emocji i to nam w niektórych sytuacjach przeszkadzało w podejmowaniu dobrych decyzji, szczególnie w działaniach z piłką. Nie byliśmy powtarzalni w grze w ataku. W drugiej połowie mieliśmy sytuację, których niestety nie udało się wykorzystać.

Dawid Szulczek (trener Ruchu): W piłce nożnej nie zawsze faworyt wygrywa. Nie ma co biczować piłkarzy ŁKS, bo sumarycznie byli nieco lepsi, ale działo się to dopiero po strzeleniu przez nas bramki. Mam nadzieję, że po przerwie na kadrę nie będziemy potrzebować tyle szczęścia, żeby wygrać mecz. Z drugiej strony, zrobiliśmy duży progres.

Widzów: 10512

W następnej serii spotkań łodzianie zmierzą się na stadionie Króla z Polonią Warszawa (8 listopada, godz. 20.30).

ŁKS Łódź –  Ruch Chorzów 0:1 (0:0)
0:1 – Barański (49)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak, Mokrzycki, Pirulo (64, Wysokiński) – Balić (57, Młynarczyk), Arasa, Feiertag (65, Sitek)

Na pocieszenie pozostaje sukces drugiej drużyny ŁKS, która wygrała na wyjeździe z GKS Jastrzębie 1:0, po golu Lipienia, choć od 25 minuty grała w dziesiątkę. Czerwoną kartkę za faul taktyczny ujrzał Ślęzak.

Jak to dobrze, że Robertowi Małeckiemu jego bohater – komisarz Bernard Gross – się nie… znudził. Jest moc czytania!

Zalewa nas fala nowych kryminałów, gubiących się w, narastających w lawinowym tempie, atrakcjach. Co chwila czytam, że właśnie się ukazała lub za chwilę ukaże nowa ekscytująca powieść. Nic tylko wysupłać trochę gotówki, kupić i czytać, czytać. Z wypiekami na twarzy?!

Mówiąc szczerze, wolę postawić na sprawdzonego autora, nie goniącego za sensacją i co najważniejsze znów się na nim nie zawieść!

Robert Małecki opublikował piątą książkę o śledztwach komisarza Bernarda Grossa z Chełmży. W ponurej scenerii – przy zimnej, deszczowej pogodzie, gdy temperatura spada momentami poniżej zera – komisarz wraz ze sprawdzonymi współpracownikami dostaje do rozwiązania sprawę wydawać by się mogło oczywistą. Mąż zamordował żonę i córkę, a potem się z rozpaczy powiesił. Oj, nie jest tak jak się Państwu zdaje. Komisarz ma wątpliwości i będzie drążył sprawę tak długo, aż wykryje sprawcę zbrodni.

Zagadka zagadką, ale fascynujące, nie mniej ważne, jest też tło – psychologiczne i obyczajowe. Przejmujący wizerunek człowieka, który zmaga się z osobistymi problemami, jak i daleki od ideału obraz funkcjonowania polskiej policji. A wszystko świetnie wkomponowane w historię toczącego się śledztwa.

Jak to dobrze, że Robertowi Małeckiemu jego bohater się nie… znudził. Wciąż potrafi ukazać go w nowym świetle na tle intrygującej zagadki. Jest zatem wielka moc, przynoszącego satysfakcję, czytania!

Robert Małecki Skrzep Wydawnictwo Literackie

Wicemistrzowie Polski pozwolą sobie na potknięcie w Łodzi. Czy to jest możliwe?!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Dziewiąta kolejka rundy jesiennej wyznaczy półmetek sezonu w Ekstralidze rugby. Rozkład sił w tym roku sprawił, że będzie to weekend starć pomiędzy pierwszą i ostatnią trójką tabeli. Tym samym najwięcej emocji możemy spodziewać się w Trójmieście, gdzie Life Style Catering Arka Gdynia podejmie Juvenię Kraków. Stawką tego spotkania będzie miejsce w strefie medalowej przed startem rundy rewanżowej – podaje biuro prasowe PZR.

Fot. PZR

Buldogi w marcu tego roku przerwały serię jedenastu zwycięstw krakowian. Po tym spotkaniu Smoki straciły impet i nie zdołały awansować do finału. Teraz mają więc coś do udowodnienia. Co więcej zespoły sąsiadują obecnie w tabeli i dzieli je różnica zaledwie jednego punktu. To oznacza, że gra będzie toczyć się o czwarte miejsce i zdecydowanie lepszą pozycję wyjściową do włączenia się do walki o medale w drugiej części sezonu.

W sobotę o 14 w Łodzi, Budowlani WizjaMed Łódź będą mierzyć się z Energą Ogniwem Sopot. Zespół prowadzony przez byłego trenera kadry Chrisa Hitta, na własnym boisku jest groźniejszy, ale trudno sobie wyobrazić, by wicemistrzowie Polski pozwolili sobie na potknięcie. Ich korespondencyjny pojedynek z Orkanem i Pogonią o każdy punkt toczy się obecnie co tydzień. Dlatego dla sopocian jedynym dopuszczalnym rezultatem jest zwycięstwo z bonusem.

Spotkania 9. kolejki:

Sobota

13:00 Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk – Awenta Pogoń Siedlce

14:00 KS Budowlani Wizjamed Łódź – Energa Ogniwo Sopot

16:00 Life Style Catering RC Arka Gdynia – Juvenia Kraków

Niedziela

12:15 Budmex Rugby Białystok – Orlen Orkan Sochaczew

Pazują: Edach Budowlani Lublin

Grupa Ełkaesiak nie daje im odejść w zapomnienie. Od 50 lat Karty Pamięci są układane na grobach zmarłych ełkaesiaków

Zdjęcia Jacek Bogusiak

Jacek Bogusiak – człowiek instytucja, kustosz pamięci wraz ze współpracującymi oddanymi sprawie ŁKS ludźmi, nie daje zapomnieć, teraz przy okazji Wszystkich Świętych, o wybitnych postaciach, które związane były z klubem. Taki człowiek powinien być ceniony w ŁKS wyjątkowo! Działa i robi to w imponujący sposób.

Od 50 lat Karty Pamięci są układane na grobach zmarłych ełkaesiaków. Właśnie zapoczątkowano kolejną akcję. Grupa Ełkaesiak działa prężnie i aktywnie. Mówi kustosz pamięci ŁKS Jacek Bogusiak. – W 1974 roku nasza grupa Irek Kowalczyk, Anna Elżbieta Adamczyk, Witold Witkowski, Jacek Chmielnik,zajęła się poszukiwaniem mogił znanych ełkaesiaków. Pierwszym odszukanym był grób olimpijczyka Antoniego Gałeckiego na cmentarzu Mania i prezesów Heliodora Konopki i Henryka Lubawskiego na Starym Cmentarzu przy ul. Ogrodowej.

Warto to podkreślić. W grupie Ełkaesiak działali i działają: Jacek Bogusiak, Tadeusz Marczewski, Irek Kowalczyk, Marek Hejna, zmarła rok temu Anna Elżbieta Adamczyk, Piotr Teodorczyk i jego syn Łukasz, Jerzy Leszczyński, Jacek Jerzy Bieleński, Andrzej Żuk Żukowski, Marian Lichtman, Mirosław Bulzacki, Sławomir Krawiec. Od kliku lat akcję Karty Pamięci wspiera grupy z Sky Box nr 5, czyli Robert Woch i Jarosław Bielski.

Jak na mistrzynie Polski przystało. KS Hokej Start Brzeziny liderem rozgrywek po rundzie jesiennej!

Zdjęcia: Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

W ostatnich meczach rundy jesiennej mistrzynie Polski dwa razy pokonały pierwszy zespół AZS Politechniki Poznańskiej, tak na wyjeździe, jak u siebie po 1:0. Złote bramki strzeliły: Oliwia Kucharska i Zuzanna Rubacha. W jednym meczu broniła Anna Gabara, w drugim Justyna Ferdzyn. KS Hokej Start jest liderem tabeli i ma zaległy mecz ze Swarkiem Swarzędz, który odbędzie się na wiosnę.

Trenerka brzezinianek – Małgorzata Polewczak: – W Poznaniu nie mogłyśmy odnaleźć się grając przy sztucznym świetle. W Brzezinach z powodu niedyspozycji Anastazji Szot, musiałam dokonać roszad w składzie i wystawić w obronie zawodniczkę z ataku.

Ważne, że dziewczyny wygrały oba spotkania. To dobry prognostyk przed ligową wiosną. Teraz przed seniorkami i juniorkami sezon halowy, który zacznie się na początku grudnia. – Do turniejów będziemy się przygotowywać się na hali w Jeżowie – mówi Małgorzata Polewczak. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku, jeśli hokej w Brzezinach będzie nadal istniał, będziemy się już przygotowywać w hali w naszym mieście. Nowoczesna hala w Brzezinach ma zostać oddana do użytku w czerwcu przyszłego roku.

Ekstraliga rugby: Łódzki błysk aktywności w grze ofensywnej, który pojawił dopiero w ostatnich pięciu minutach

Fot.PZR

W ósmej kolejce Ekstraligi rugby obyło się bez niespodzianek. Pierwsze trzy drużyny tabeli pewnie wygrały swoje mecze, inkasując po punkcie bonusowym. Ważne zwycięstwo odniosła Juvenia Kraków, która pokonała Edach Budowlanych Lublin i zbliżyła się na jeden punkt do czwartej w tabeli Life Style Catering Arki Gdynia. Liderem pozostaje niepokonany od roku Orlen Orkan Sochaczew – podaje biuro prasowe PZR.

Ostatnią porażkę Orkan poniósł 29 października zeszłego roku. W Siedlcach przegrał minimalnie z Pogonią 19:22. Od tamtej pory podopieczni Macieja Brażuka zanotowali 16 zwycięstw z rzędu. Nie ma w polskich rozgrywkach ligowych na najwyższym poziomie drugiej drużyny, która mogłaby się pochwalić taką serią.

 W niedzielę Orlen Orkan Sochaczew podejmował Budowlanych WizjaMed Łódź, będąc zdecydowanym faworytem. Już w pierwszej połowie mistrzowie Polski zanotowali cztery przyłożenia, tracąc tylko trzy punkty po rzucie karnym. Łodzianie nie ułatwiali jednak życia gospodarzom, twardo broniąc i zmuszając rywali, by zapracowali na każde z przyłożeń.

W drugiej połowie Budowlani nie składali broni i nadal twardo stawali w obronie. Co więcej pojawił się także błysk aktywności w ich grze ofensywnej, który zaświecił jaśniej jednak dopiero w ostatnich pięciu minutach. Wówczas łodzianie na dłużej zagościli na połowie rywali i w końcu zapracowali na dwa przyłożenia.

Moim zdaniem metoda na ligowe granie łodzian jest prosta, ale momentami skuteczna, nawet w meczu z mistrzem i liderem rozgrywek. Nie siląc się na tworzenie przewagi na boisku, czekać na swoje szanse. Wygrać aut czy młyn w pobliżu pola punktowego rywali, a tam szybką, zaskakującą szarżą na wprost słupów zaliczyć przyłożenie z pewnym podwyższeniem. Fakt, że dzieje się tak, gdy wszystko jest już praktycznie rozstrzygnięte. Na razie zatem ligowych punktów z tego nie ma. Jest honorowa porażka. Ciekawe, co będzie w spotkaniu w Łodzi w najbliższej kolejce z Ogniwem Sopot.

Wyniki 8. kolejki:

Energa Ogniwo Sopot – Drew Pal 2 RC Lechia Gdańsk 62:7 (31:7)
Ogniwo: Kacper Drewczyński 10, Mateusz Plichta 7, Wojciech Piotrowicz 6, Maarman Marzuq 5, Wiktor Wilczuk 5, Roman Żuk 5, Adrian Seerane 5, Jewgienij Owerczuk 5, Marcin Dzioch 5, Sebastian Szulta 5, Oleksandr Kirsanow 4. Lechia: Milan Kossakowski 5, Sean Grobbler 2. Żółta kartka: Igor Olszewski (Lechia)Czerwone kartki: Kamil Węgierski (Ogniwo), Jan-Daniel Cilliers (Lechia)

 Juvenia Kraków – Edach Budowlani Lublin 43:27 (24:24)
Juvenia: Mateusz Polakiewicz 10, Artur Polgun 10, Riaan van Zyl 8, MJ Atkinson 5, Oderich Mouton 5, Norbert Zastawnik 5. Budowlani: Kuziwakwashe Kazembe 12, Robizon Kelberashvili 5, Oleksii Novikov 5, Michał Musur 5. Żółta kartka: Kuziwakwashe Kazembe (Budowlani)

 Awenta Pogoń Siedlce – Life Style Catering RC Arka Gdynia 55:13 (36:13)
Pogoń: Nkululeko Ndlovu 18, Krystian Olejek 15, Łukasz Korneć 5, Jędrzej Nowicki 5, Daniel Gdula 5, Kacper Skup 5, Paul Walters 2. Arka: Eujaan Botha 8, Nicolas Silvera 5. Żółte kartki: Patryk Reksulak (Pogoń), Patrick Steindl (Arka)

 Orlen Orkan Sochaczew – KS Budowlani Wizjamed Łódź 40:17 (26:3)
Orkan: Pieter Willem Steenkamp 10, Toma Mchedlidze 5, Eryk Chain 5, Kacper Wróbel 5, Jadon O’Neill 5, Patryk Chain 5, Krystian Mechecki 5. Budowlani: Lucas Niedzwiecki 12, Adrian Stańczykowski 5. Żółte kartki: Dawid Plichta (Orkan) Alexander Niedzwiecki (Budowlani).

Widzew. Potrzeba mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może!

Fot. Marek Młynarczyk, autor bloga www.obiektywnasport.pl

Szczere i odważnie słowa trenera Widzewa – Daniela Myśliwca po przegranym w fatalnym stylu meczu z Górnikiem Zabrze (0:2): – Jak trenujesz, tak grasz. W tygodniu trenowaliśmy słabo i nie możemy sobie więcej na to pozwolić.

Ciekawe, czy po takim oświadczeniu, doszło do spotkania zarządu klubu z drużyną i mocnego walnięcia pięścią w stół. Tak dalej być nie może! A może przy al. Piłsudskiego wszyscy dobrze się czują we własnym niezdrowym i niedobrym sosie i takie działania wydają się bossom niepotrzebne?

No, bo co miałby do powiedzenia, mający dobre samopoczucie, dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek? Tylko to, że jego ostatnie transfery do Widzewa (przynajmniej na razie) wyglądają… beznadziejnie.

Gdy patrzyłem na wolnego, ociężałego, grymaszącego Saida Hamulicia przypominał mi się wierszyk Juliana Tuwima – Lokomotywa. Tak mniej więcej wyglądała niemoc napastnika w meczu z Górnikiem: Lecz choćby przyszło tysiąc atletów / I każdy zjadłby tysiąc kotletów / I każdy nie wiem jak się wytężał / To nie udźwigną, taki to ciężar.

A, co powiedzieć o Hillarym Gongu, który zawodzi dokumentnie. A dlaczego? Ponieważ ma umiejętności poniżej nie najwyższych przecież wymagań polskiej ekstraklasy! Dlaczego dyrektor sportowy przez cały okres przygotowań nie zabiegał o pozyskanie lub wypromowanie zdolnego, kreatywnego młodzieżowca, który nie osłabiałby drużyny i nie był piątym kołem u wozu? To kardynalny błąd, który odbija się Widzewowi do dziś czkawką.

Zarzuty personalne można by mnożyć, ale dziś nie to jest najważniejsze. Trzeba natychmiast zdyscyplinować drużynę, pozbyć się tych, którzy uprawiają jawny sportowy sabotaż: im się nie chce lub mają za małe umiejętności. Dać szansę tym, którym naprawdę zależy i oddadzą serce i zdrowie za Widzew.

Dlaczego Barca tak łatwo pokonała Real? Skuteczne łapanie na spalonego jest znakomitym sposobem na futbolowy sukces!

Barcelona w hicie hitów pokonała w Madrycie Real (4:0) po najbardziej ryzykowanym taktycznym pomyśle świata. Trzeba go opanować do perfekcji, żeby osiągnąć sukces.

O czym mówię? FC Barcelona pod wodzą Hansiego Flicka charakteryzuje się tym, że ma wysoko ustawioną linię defensywy i nie inaczej było w starciu z Królewskimi. W tej sytuacji do przerwy piłkarze zespołu z Madrytu byli łapani na spalonego osiem razy, po zmianie stron – cztery. W sumie daje to 12 spalonych, które rozbiły całkowicie ofensywne pomysły Realu, a zwłaszcza gwiazdy zespołu Kyliana Mbappe.

Francuz został złapany w pułapkę rywali osiem razy, w tym sześć do przerwy. Tym samym w 45 minut wyrównał rekord La Ligi, który od 2023 roku należał do Cyle Larina. Nic dziwnego, że po spotkaniu nadano Francuzowi niezbyt chlubne miano – „King of offside”.

A skutki były takie. Z oficjalnych statystyk wynikało, że Real oddał w meczu tylko jeden strzał, pozostałe nie zostały w nich uwzględnione z powodu… spalonych.

Tego samego, czyli skuteczne łapanie na spalonego, próbowali rywale, ale tego nie doćwiczyli na treningach. Chcieli złapać Barcę, a dokładnie Roberta Lewandowskiego na spalonego i jak to się skończyło? Bramką otwierającą wynik, strzeloną przez Polaka. W sumie Lewy zdobył dwa gole, a tak naprawdę mógł ich zdobyć dwa razy więcej. Nie ma co jednak narzekać. Polski napastnik ma już na swoim koncie 14 ligowych trafień.

Dzisiaj jeden z liderów Realu – Vinicius Junior, który w wielkim meczu był bezradny, niczym futbolowe dziecko, ma odebrać Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza globu. Nie jestem przekonany, czy na nią zasłużył!

Wielkie, ba ogromne, rozczarowanie. Miała być widowiskowa, skuteczna gra, a było… byle co i porażka Widzewa

To było niestety jednostronne widowisko. Mądry, strzelający bramki Górnik i bezradny Widzew. Nie tego spodziewali się kibice łodzian, którzy chcieliby widzieć swój zespół błyskotliwy i skuteczny. Łodzianie doznali cztery porażki, drugiej na własnym stadionie. To niedobrze wróży przed hitem ligowych hitów czyli starciem z Legią w Warszawie.

Przed meczem trener Myśliwiec stwierdził, że trzeba pamiętać, iż piłkarze robią w rozrywce, więc nie tylko o zwycięstwa chodzi, ale też o atrakcyjność widowiska.

Początek meczu to nudy na pudy. Górnik nieudolnie próbował atakować, Widzew starał się być czujny w defensywie (z powodzeniem). Dopiero w 25 minucie kibice obejrzeli pierwszy na dodatek celny strzał. Z dystansu uderzał Kastrati, ale Szromnik nie miał kłopotów z obroną piłki.

W odpowiedzi po kontrze Ismaheel w sytuacji sam na sam pokonał Gikiewicza, ale sprzed linii bramkowej piłkę wybił czujny Żyro. Można śmiało już teraz powiedzieć, że to była interwencja kolejki!

Górnik atakował, zaprowadzając panikę w defensywie łodzian, ale nie potrafił dobrej sytuacji zamienić na gola. W kolejnej zabrzanie zdobyli bramkę, ale po analizie VAR nie została uznana. Spalony.

Stało się jednak, to co na logikę musiało się stać. Po rzucie rożnym i kapitalnym strzale z dystansu (15 metrów – z woleja) Rasiaka (oklaski!) Górnik, jak najbardziej zasłużenie, objął prowadzenie. Widzew grał słabo, żeby nie powiedzieć słabiutko… Boiskowy cud, że do przerwy stracił tylko jednego gola.

Druga połowa rozpoczęła się od wymiany ciosów. Strzał Lukoszka zablokował Ibiza. W odpowiedzi uderzenie Alvareza w ekwilibrystyczny sposób obronił Szromnik. W kontrze Górnika łodzian ratował Gikiewicz, a potem słupek. Dodajmy, po fatalnej stracie piłki przez Kastratiego.

To było odroczenie wyroku. Shehu w kolejnej akcji zabrzan zagrał piłkę ręką, po strzale Zahovicia, a arbiter bez chwili wahania podyktował jedenastkę, wykorzystaną przez… Zahovicia. Górnik mógł i powinien prowadzić wyżej. Po składnym ataku i i…wykładance Ambros nie potrafił strzelić trzeciego gola.

Górnik się cofnął. Bez sensu. Starał się to wykorzystać Widzew. Alvarez miał szansę na gola kontaktowego, ale posłał piłkę minimalnie obok słupka. Energi starczyło gospodarzom na kilka chwil. Potem wszystko wróciło do meczowej normy czyli supremacji Górnika, który prowadził grę na swoich warunkach. W końcówce Widzew chciał coś zrobić, ale Żyro trafił w poprzeczkę. I to by było na tyle.

Widzów 16 231

Widzew – Górnik Zabrze 0:2 (0:1)

0:1 – Rasak (38), 0:2 – Zahović (58, karny)

Widzew: Gikiewicz – Kastrati (59, Krajewski), Żyro, Ibiza, Kozlovsky (76, Da Silva) – Alvarez, Shehu, Kerk (59, Hamulić) – Sypek (59, Gong), Łukowski (59, Cybulski) – Rondić

Emocje sięgały zenitu. W meczu pełnym boiskowych wydarzeń trzy punkty zdobył ŁKS!

W wyjątkowo emocjonującym i barwnym w wydarzenia meczu, przy szalonym tempie akcja goniła akcję. To było meczycho. Ważne, że górą w tym bardzo dobrym spotkaniu był ŁKS! W ostatnich pięciu meczach na obcych boiskach łodzianie zdobyli już 13 punktów. To było ich siódme ligowe zwycięstwo.

Do wyjściowego składu łodzian wrócił stoper Wiech, a miejsce Młynarczyka na skrzydle zajął Balić. W wyjściowym składzie Stali pojawiło się czterech… młodzieżowców.

W ciągu pierwszych 150 sekund ŁKS powinien prowadzić… 2:0. Doskonale sytuacje zmarnowali Pirulo i Feiertag. W odpowiedzi musiał wykazać się Bobek.

Po kilkunastu minutach boiskowego chaosu pokazał się Balić, uzasadniając swoje pojawienie się na boisku w podstawowym składzie. W polu karnym założył rywalowi siatkę, podawał lub strzelał. Ważne, że piłkę jako ostatni dotknął Feiertag, a ta wtoczyła się do bramki.

Łodzianie prowadzili zasłużenie, byli lepsi. Szkoda, że dwa razy nie potrafili przeprowadzić składnej akcji, mając przewagę dwa na jeden. I jeszcze to, co stało się w doliczonym czasie. Po znakomitym podaniu Arasy, niepilnowany Feiertag z siedmiu – ośmiu metrów posłał piłkę nad poprzeczkę. Ech, powinno być 2:0, ale nie było…

Dlaczego grający po profesorsku ŁKS na początku drugiej połowy dał się zepchnąć do defensywy. I stało się. Łodzianie pozwolili rywalom na dośrodkowanie, a potem Dankowski nie upilnował Kościelnego, który doprowadził do wyrównania. Zaczęło się oblężenie bramki gości.

ŁKS bronił się kurczowo, momentami chaotycznie ale… Przeprowadził kontrę i znów wyszedł na prowadzenie. Po świetnym dograniu Feiertaga, strzale Dankowskiego, słabej interwencji bramkarza, ŁKS zdobył bramkę. Obrońca odkupił swoje winy.

Na boisko wszedł Młynarczyk i nie minęło15 sekund i zdobył gola! Wykorzystał błąd Kościelnego i w stylu wytrawnego napastnika wykorzystał sytuację sam na sam. No po prostu wejście smoka!

Szkoda, szkoda, szkoda. Po kapitalnej indywidualnej akcji Mokrzycki, minięciu kilku rywali, strzelił niestety nad poprzeczkę. W odpowiedzi znów pokazał klasę Bobek. To było za mało. Najpierw Łysiak trafił a w poprzeczkę, a za chwilę przy biernej postawie defensywy, niepilnowany przez nikogo Piotrowski pokonał bramkarza gości, zdobywając kontaktowego gola.

Mogła być czwarta bramka dla ŁKS, ale Arasa zamiast podawać piłkę wzdłuż bramki, strzelał i jego uderzenie obronił bramkarz gospodarzy, W kolejnej akcji schował egoizm do kieszeni. Zagrał dokładnie do Feiertaga, a ten bez kłopotu umieścił piłkę w siatce!

ŁKS nie odpuszczał. Miał jeszcze bramkowe sytuacje. Nie wykorzystał ich. Ważne, że wygrał. W spotkaniu, które śmiało mogło by być promocją rozgrywek I ligi.

Stal Rzeszów – ŁKS 2:4 (0:1)

0:1 – Feiertag (29), 1:1 – Kościelny (51, głową), 1:2 – Dankowski (57), 1:3 – Młynarczyk (66), 2:3 – Piotrowski (71), 2:4 – Feiertag (86)

ŁKS: Bobek – Dankowski (80. Zając), Gulen, Wiech, Głowacki, Arasa (87, Sitek), Mokrzycki, Kupczak, Pirulo (87, Wysokiński), Balić (65, Młynarczyk), Feiertag

« Older posts Newer posts »

© 2024 Ryżową Szczotką

Theme by Anders NorenUp ↑