To można uznać za marketingowy i sportowy strzał w stopę. Widzewiacy chcieli przerwać passę czterech kolejnych domowych porażek i zrewanżować się Górnikowi za jesienną porażkę 0:3. I co? Niby walczyli do końca, ale w sumie po słabej grze w drugiej połowie, ta sztuka się nie udała. Widzew przegrał piąty mecz z rzędu na własnym boisku! To jest trudne do przełknięcia. Wściekli kibice skandowali: Widzew grać, a co krzyczeli potem jest nie do powtórzenia. Czy ta fatalna passa znów przekona fanów drużyny, żeby znów wyłożyć kasę na karnety!?
Znakomita, przebojowa, odważna i co najważniejsza skuteczna akcja Kuna w meczu z Miedzią (dała zwycięstwo i utrzymanie) zapewniła piłkarzowi miejsce w podstawowej jedenastce w meczu z Górnikiem.
Mecz zaczął się fatalnie dla gospodarzy. Po faulach w pierwszych minutach żółte kartki ujrzeli Hanousek i Szota, które eliminują ich z udziału w kolejnym spotkaniu z Radomiakiem (21 maja o godz. 15).
Po kwadransie gry pierwszą bramkową okazję miał Górnik. Strzelał Olkowski, a Ravas wybił piłkę na poprzeczkę.
Tymczasem od 17 kolejek udała się Widzewowi wyjątkowa sztuka. Zdobył bramkę w pierwszej połowie! Po znakomitym dośrodkowaniu Stępińskiego i inteligentnej główce Pawłowskiego piłka wylądowała w siatce. To dziesiąty gol Bartka w rozgrywkach. W odpowiedzi skutecznymi dwoma interwencjami popisał się Ravas.
Niestety, potem dwa juniorskie błędy: Terpiłowskiego, który w dziecinny sposób stracił piłkę i doprowadził do kontry oraz Ravasa, który przepuścił strzał do obrony, piłka obiła jego ręce, sprawiły, że Górnik doprowadził do wyrównania.
Zabrzanie poszli za ciosem. Ograli niczym dzieci lewą stronę defensywy łodzian. Sekulić pewnym uderzeniem posłał piłkę w róg bramki Widzewa.
Takich prostych błędów nie wolno popełniać, jeśli myśli się o sukcesach w ekstraklasie. Patryk Stępiński w przerwie: Byliśmy za daleko od rywali!
W drugiej połowie Widzew bardzo chciał, ale też nie potrafił nic ciekawego zdziałać. Tymczasem Górnik starał się wykorzystać błędy łodzian w wyprowadzeniu piłki. W bezbarwnej grze bez poltu więcej starał starał się wyzyskać Górnik, ale strzały jego piłkarzy były niecelne. Do czasu, do czasu…
Po znakomitym podaniu Krawczyka i fatalnym zachowaniu Kreuzrieglera (po diabła ta zmiana!) Yokota pewnym uderzeniem pokonał Ravasa. Szansę na kolejnego gola miał Górnik, na kontaktową bramkę miał też Widzew i cel osiągnął. Po ładnej akcji i asyście Pawłowskiego (nieoceniony gracz Widzewa) i strzale Ciganiksa łodzianie zdobyli kontaktowego gola. Potem łodzianie ambitnie atakowali i chcieli zakończyć mecz honorowym remisem, ale się nie udało.
Wściekły trener Niedźwiedź nie był w stanie uwierzy w to, co działo się na boisku. Widzew walczył do końca, ale nieskutecznie. Cóż z tego, że był to emocjonujący, widowiskowy mecz, skoro Widzew znów przegrał. Będą znów ich chwalić za… porażkę. Jaka to sportowa satysfakcja?!
Drużyna Jana Urbana w pięciu ostatnich meczach pod jego wodzą odniosła piąte zwycięstwo! Imponujący bilans. Łodzianie uczcie się – pilnie i szybko – od lepszych! Trenerze Niedźwiedź niech pan wreszcie zacznie rzetelnie i uczciwie analizować grę swojej drużyny, która przynosi kolejne dołujące porażki. Zakłamywanie rzeczywistości wiedzie ku sportowej przepaści!
Widzew – Górnik Zabrze 2:3 (1:2)
1:0 – Pawłowski (20, głową), 1:1 – Pacheco (39), 1:2 -Sekulić (44), 1:3 – Yokota (72), 2:3 – Ciganiks (82)
Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro (46, Kreuzriegler) – Zieliński (59. Ciganiks), Hanousek (59. Shehu), Kun, Milos – Terpiłowski (73, Nunes), Pawłowski – Sanchez (78, Hansen)
Dodaj komentarz